Nocna Pętla Warszawska | Księgowy

Nocna Pętla Warszawska || 204.00km

Sobota, 26 września 2015 · Komcie(8)
Miała być część druga i taka się odbyła. Ile przygód miałem nie zliczę... dojechałem tam, gdzie nie miałem dojechać. Jak to zwykle w przypadku takich spontanów. 

Wyruszam z domu jak słońce chyli się ku zachodowi. Nauczony doświadczeniem poprzedniego wyjazdu, zabieram ze sobą ciepłe ciuchy i uzbrajam się na deszcz. Jednak tym razem już nie pada. Do Nowego Dworu jadę przy zachodzącym słońcu. W uszach gra książka, a ja miarowo pedałuje. Jest zaskakująco ciepło. Ubrany w Softshella czuje się świetnie. Do mostu w Nowym Dworze docieram bardzo prędko. Okolice Kazunia, witają mnie już ciemnościami.

Jednak o tej porze roku nie można cieszyć się zachodami nazbyt długo. Ciemność oznacza, samotność, oznacza izolację. Znikam więc we wnętrzu swojej świadomości i wsłuchuje się w książkę. 
Odcinek przez Kampinos do Leszna jest ciemny i mroczny. Szosa jest tam równiusieńka i koła niosą, że aż miło. Jadę więc na autopilocie, bo otaczają mnie ciemności nieprzeniknione. 

Leszno jest puste, z oddali widnieją światła miasta i światła uliczne. Mam zielone, więc atakuje w prawo. Wiatr już tak nie pomaga, więc prędkość spada. Ten odcinek jest jednak o wiele przyjemniejszy, bo co jakiś czas mijam oświetlone miejscowości. Dzieje się coś i nie tak łatwo popaść w letarg. 

Przed Sochaczewem łapie mnie kryzys. Czuje głód i coraz częściej zastanawiam się nad powrotem. Niespodziewanie trafia się MC donald i Kawa. Z sakwy wyjmuje tableta i popijając kawkę łapię również łyk informacji. Zastanawiam się, gdzie jechać dalej. Obliczam sobie, że do Żyrardowa powinno być spoko z wiatrem, tak też planuje jechać. 
Ciężko zmusić się do opuszczenia ciepłego Maca. W końcu udaje się wydostać ze szponów, zapachów i ruszam w trasę. Co najdziwniejsze na tym wyjeździe, nie mam GPS`a. Zdemontowałem ostatnio uchwyt i nie zabrałem go. Trasa miała być łatwa i tylko dookoła kampinosu, po co mi więc GPS? Wtedy by się przydał... knocę bowiem coś i wyjeżdżam z miasta jakoś źle. Jedzie się ok, więc postanawiam dać szanse "losowi". Ciemności za Sochaczewem, oznaczają nieznane. Znacie ten dreszczyk, gdy nurkujecie w ciemną szose w lesie w nieznanym wam rejonie? 

Mizerka...
Jadę dalej i pokazuje się informacja, że do Skierniewic mnie wiedzie droga. A co tam, noc ciepła (14 stopni) a do tego dalej są to okolice Warszawy. Pod nogą brakuje mi przełożeń. Nie widzę licznika, ale chyba lecę sporo ponad 30km/h. WIatr się wzmaga. Pedałuje z niską kadencją, ale rower umyka i prze naprzód. 

Skierniewice
Od tego miejsca, obiecuje sobie już wracać do "domu". Skręt w Lewo na Warszawę i zmiana wiatru. Nadal nie przeszkadza, ale jest już boczny. W sumie ciężko określić kierunek, bo droga wije się łukami, i ciągle zmienia się kierunek jazdy. Z utęsknieniem wypatruje znajomego (z nazwy) Mszczonowa. Niestety kilometry nie wpadają już tak lekko. Jest już grubo po północy. Zmieniam w mp3 katalog z książki na żywą muzykę. Nie pozwalam aby sen mną zawładnął. 

Remonty...
Od miejscowości Zawady trafiam najpierw na Ekspresówkę, a potem na rozkopaną budowę. Do Mszczonowa jedzie się tragicznie. KOSZMARNIE. Remonty, poprzemieniane oznakowania, płyty betonowe, różne warstwy asfaltu, raz po lewej jadę, raz po prawej... Dokoła jakieś tam nasypy sie piętrzą. Myślę sobie, kuźwa gdzie ja się wpakowałem. Zaraz okaże się, że to budowa jakiejś autostrady i dopiero będzie. Znak pokazywał na Warszawę, więc chyba ok jadę. Tracę orientację... tracę chęci... Tracę czas. Nawet już nie patrzę na zegarek. Plusem tej sytuacji jest to, że najzwyczajniej na drodze jest pusto. 


Kierunek Nadarzyn. Centrum mody, stolica, kozaczki tiule... noc jest stabilna, choć termometr wskazuje już 10 stopni, a nie 14,5  jak gdy startowałem. Senność narazie jest na drugim planie. O dziwo kryzysy jakie miewam tego dnia na trasie wiążą się z samym chceniem, niż z sennością. Jadąc do Nadarzyna rozmyślam sobie o tym, że jesień już, że niebawem będzie zima. I luźno snuje plany na nowy sezon. Czyżby znów mi się chciało? Czyżbym znów odnajdywał w sobie chęć do nocnego tułania się po świecie? 


Wjazd do Warszawy jest długi, majestatyczny. Spokojny i ma w sobie znamiona z patriotyzmu. Ja samotny żołnierz po nocnych walkach wracam na tarczy do miasta. Aut niewiele. niektóre światła powyłączane. Miasto śpi. Jest tak wcześnie, że nawet komunikacja nie jeździ. Niebo jest błękitne. Pogoda na ten dzień zapowiada się sporo lepsza niż poprzednio. 

Metro...
Na metro centrum wpadam z radością. O tej porze, nikogo tam nie ma. Jest chyba 5 rano... Do domu... 
Śpię w metrze i budzi mnie dopiero rower, który mi się wywraca.  Sen regeneruje mnie więc odcinek przez Most Północny jadę z nową energią. Jest mi jednak potwornie zimno. Znad Wisły mgły się unoszą, a na chodnikach pojawiają się pańcie i panowie z pieskami. 

DOM...

W domu jestem tak szczęśliwy. Niby długie dystanse to dla mnie już nie pierwszyzna, ale nie sądziłem, że zmuszę się tej nocy do takiej eskapady. Parzę mocną kawę z 4 łyżek. Kąpiel tak mnie relaksuje, że  zasypiam w wannie. Budze się zdezorientowany, że mi zimno. Wychodzę z wanny i jem śniadanie. Jest przed ósmą, dopijam resztkę kawy i nieomal całkiem obudzony piszę ten wpis. 
Zaraz trzeba będzie po żonę na szkolenie jechać, więc nie rozwodzę się zbytnio. 

Trasa na mapie nie zawiera dojazdu od metra do Modlińskiej i Kawałka Modlińskiej

Podsumowanie:
204 kilometry
23 km/h średnia
Zjadłem 5 bananów,
Wypiłem 4 kawy.
Wypiłem Jedną gożką herbatę z butelki zaparzoną w domu.
Zjadłem 4x 3-bit, Dwa twixy i kinder Bueno...
Umierałem w kryzysie w sumie tylko dwa razy. 

Jestem cały w domu i nawet jeszcze pamiętam jak się nazywam! No i moi mili. W sumie wsadziłem ponad 300 w 24h:) Bo pierwsza 110 tka wypadła wcześniej:) DUMNYM jak nie wiem... spontan, deszcz, wiatr i noc... 

Nie mam pytań:D





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (8)

@TomiliDzons Odcinek Nadarzyn - Janki jest nadal w budowie. Można go komfortowo przejechać po prawym pasie, gdzie jest już wszystko zrobione, ale nie oddane, więc masz całą szerokośc dla roweru.:) Księgowy jechał po ciemku, to widział tylko to, co przed kołem.

yurek55 20:03 środa, 30 września 2015

Raczej testament... masakra za dnia dla rowerów... ale wiesz, zawsze można kombinować;D

Ksiegowy 17:21 środa, 30 września 2015

A ślad z S8, to faktycznie ekspersówka, czy też techniczna wzdłuż niej? Traska niezła jak na noc, choć w kilku miejscach dość niebezpieczna, z uwagi na wariatów na drogach....szczególnie chyb odcinek Mszczonów-Nadarzyn po ciemku do sympatycznych nie można zaliczyć...A tak z ciekawości, jak wygląda przejezdność na odcinku Nadarzyn-Janki po otwarciu obwodnicy, da sie tam jakoś rowerem przebić ( myslę o godzinach gdzie jest jasno) czy trzeba mieć porzyszykowany testament?
Pozdrawiam!

TomliDzons 12:12 środa, 30 września 2015

Dwie stówy nocą - coś, czego nigdy nie zrozumiem, a pewnie i nigdy nie zrobię. Co nie zmienia faktu, że podziwiam :)

Trollking 20:09 niedziela, 27 września 2015

Ambitne cele sobie stawiasz, szczerze gratuluję. Mocny jesteś jak 100% spirytus.:) Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Jazda po ciemku i w nieznane, wymaga chyba nawet bardziej tego drugiego.

yurek55 20:00 niedziela, 27 września 2015

UPDATE MAPKA JEST

Ksiegowy 18:25 niedziela, 27 września 2015

Piękny, dystans, ciekawa trasa i jej opis.. tylko gorzką, na litość, gorzką herbatę.:)

jolapm 10:19 niedziela, 27 września 2015

Szkoda że nie ma mapki :)

Katana1978 09:09 niedziela, 27 września 2015
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa asudo

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]