Szutrowo - Szosowe 200 | Księgowy

Szutrowo - Szosowe 200 || 205.00km

Poniedziałek, 19 sierpnia 2019 · Komcie(1)
Plan był prosty. Wstać rano zebrać dobrą ekipę i pojechać na cały dzień na rower. Plan drugoplanowy był taki, żeby pojechać szutrami i drogami bocznymi. Nie chciałem jechać dwusetki szosą, bo to żadna już wyuzdana trasa. Chciałem posnuć się polami, lasami i... piaskami. 

Udział zadeklarowali:
Księgowy - czyli ja
Kostek - Czyli Konstanty
Ania - czyli Ania


Mój zestaw przeprawowo- szutrowy. 

Trasa biegła przez Twierdzę Modlin, a potem zabłądziła gdzieś w okolicach... skarpy niedaleko miejscowości MOCHTY. Tam gdzie narysowałem sobie ślad, było pole z pastuchem, a tam gdzie to nie narysowałem, nie było. Sama jazda nas elektryzowała, wiec postanowiliśmy - po wspólnej analizie - pojechać dołem nad rzeką.

Efekt był taki, że jechaliśmy półeczką wśród dużych traw, a po LEWEJ była Wisła. W pewnym momencie odcinek owej "półeczki" zamienił się w PUMP-TRACK i górki i dołki spowodowały, że wyleciałem przez kierownicę. Lot był o tyle dynamiczny, że zjechałem na tyłku w dół owej półki. Zabrakło 10 cm, a wpadłbym do Wisły, gdzie było nawet głęboko. 

Słońce, mimo porannego chłodu - (17 stopni) było coraz wyżej i zaczęło nas przypiekać. Wraz ze słońcem pojawił się również termooobieg wiatru, co przyjęliśmy z radością na twarzy - dosłownie;) Kurz osiadał z wiatrem idealnie na twarzach!

Kostek jechał na gravelu - opony 35c w sumie z zerowym bieżnikiem to był chyba najgorszy wybór na tę trasę. Tu musze podzielić się z wami swoimi spostrzeżeniami. GRAVEL to sztuczny twór. To dorabianie ideologi do roweru, który już był. Jeśli sprzedaje się rower nazywając go gravelem z oponami 35c z mikrobieżnikiem  - to chyba nic innego jak przełajówka do której wsadzono tarcze i gładkie opony.
Gravel na tej trasie totalnie się nie nadawał! Reklamuje się te rowery jako rowery, które pozwalają zjechać z głównej drogi na boczne szutry, i pozwalają rozszerzyć swoje miejsce w rowerom poruszaniu się. Na takiej drodze jak ta ze zdjęcia powyżej, Kostek walczył o przetrwanie. Wystarczyło 5cm piasku luźniejszego a rower kopał się i miotało nim na boki. Bardzo twarde przełożenia też nie pozwalały, na młynkowanie i wykopanie się z piasku. To tego wszystkiego kierownica i widelec bez amortyzacji. Na szutrowej tarce - nawet przereklamowana super wygodna kierownica nie dawała komfortu, a jak ktoś sobie wmawia, że tłumiło to drgania - to chyba oszustwo samego siebie. 

Kończyło się to tak jak widać. Leśna droga, lekki piasek i szybciej szło się niż jechało.

Posuwaliśmy się jednak mimo wszystko na przód, choć Kostek walczył coraz bardziej. Upał i wysiłek jaki wkładał w jazdę tymi drogami były totalnie niewspółmierne do naszych z Anią. Nasze opony 2.0 nawet jak był gruby piach jakoś się wygrzebywały. Czasem i nam zdarzało się zakopać, ale wiadomo z piaskiem się nie wyga. Na wygraną jednak szanse nasze były o wiele większe niż Gravela.

Ania - miała rower MTB na kołach 27,5


Kostek jechał gravelem MARIN


Podczas jazdy towarzyszyły nam w pierwszej części pola Kapusty, Marchwi, i CEBULI:) Śmialiśmy się, że nic tylko sałatkę zrobić w trasie. Przejazd wiejskimi drogami to także Jabłonie i Śliwy. 

Krzyż pośród pól dodawał na Łaski. 

Naruszewo odwiedzamy aby uzupełnić płyny. Sklepy w tym rejonie wszystkie otwarte. "Niedziela będzie dla nas." 

Powietrze falowało od słońca, a odcinki tarki rozbijały nasz celulit na mniejsze cząstki. Jakby to tak przeanalizować, to chyba nie mam już nic do rozbicia - bo nawet plomby powypadały!

W Wyszogrodzie zatrzymujemy się na obiad. Na licznikach dopiero 80 kilometrów. Popasamy 45 minut, i przy lekkim niezadowoleniu towarzystwa  - wyganiam ich na rower dalej. Ciężko jedzie się gdy brzuchy leniwe pełne frytek, penne i pizzy. Jednak energia wolno wchłania się i dostajemy kopa.


Im dalej w trasę, tym mniej tarki i mniej słońca, za to coraz więcej - piaskowych bocznych wiejskich dróg.





Wpadamy w głębsze lasy i coraz bardziej piaszczyste odcinki. My z Anią trochę się kopiemy, Kostek hmm troche idzie, troche jedzie, trochę idzie. 

W pewnym miejscu na południe od Iłowa, natrafiamy na drogę leśna. Zaznaczona jako leśna i szutrowa okazuje się być droga tłuczniową. Mamy już ponad 130 kilometrów w nogach i po obiedzie chyba nie ma śladu, a na poje się kończą. Jedyne co zostaje to śmiać się w głos, bo perspektywa jazdy po luźnym tłuczniu (taki jak kolejowy) do lekkich nie należy. Gravel znów okazuje się - niejezdny!


Jedziemy z Anią wolno, ale systematycznie podczas gdy Kostek Maszeruje z buta...

Docieramy wreszcie do Brochowa i mostu gdzie Bolszewicy przeprawiali się przez Bzurę. Tam kolejny przymusowy postój bo nasz towarzysz ledwo żyje. Ochładza się w Bzurze, potem znów postój w sklepie w Brochowie. Te przemarsze i postoje dla naszego planu są jak miecz zagłady. Musimy modyfikować bo godzina 17:00 a my dopiero w Brochowie. Decydujemy się, że nie jedziemy już lasem i gnamy szosą północną częścią Kampinosu. 

Nie było tu już zdjęć, bo jechaliśmy ciągle 30km/h, co daje jak na nasze z Ania grube opony - niezły wynik. 
Napierw odprowadzamy Anię przez Nowy Dwór DO Olszewnicy, a potem Kostek odbija na Legionowo - ja Dokręcam do 205 kilometrów, ale już w spokojnym stylu 23km/h:)

PODSUMOWANIE:
Jazda super - mega humorystyczna. 
Gravel? Hmm ok, pod warunkiem opon 1,95 lub 1,75 cala!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (1)

Fajna relacja.

Co do owych nowinek to ja wyjątkowo jestem konserwatystą i dla mnie rowery dzielą się na: szosowe, górskie oraz trekkingowe. Wszystko inne jest sprzeczne z naturą :)

Trollking 19:02 poniedziałek, 19 sierpnia 2019
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa cnymo

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]