Co się stało, że się zesrało? | Księgowy

Co się stało, że się zesrało? || 104.86km

Czwartek, 17 listopada 2011 · Komcie(6)
W życiu czasem bywa tak, że im bardziej czegoś chcemy tym gorzej nam to wychodzi. Z moim wyjazdem było dokładnie tak, choć nie zrzucam wszystkiego tylko na karby pogody. Co było jak się po toczyło? O tym dowiecie się za chwilę.

Zaplanowałem sobie wczoraj fajny wyjazd. Środa była słoneczna a zakupy w mieście napawały mnie taką pozytywną energią. Pomyślałem, że czas zmierzyć się z 200km jesienią. Poniekąd zmotywował mnie do tego Radek i jego powrót z wyprawki. Zapakowałem się, przygotowałem. Zrobiłem kanapki naszykowałem rower, liczniki i wybrałem kilka wariantów tras i... sprawdziłem pogodę.
Miało być lekko mroźno rano, potem do 5 stopni i lekki prawie nie odczuwalny wiaterek w plecy na północ. Taką prognozę serwowało Meteo jeszcze o 18, gdy kładłem się do łóżka.

Ranek budzik dzwoni o 5 rano. Szybkie śniadanie, pakowanie i nalewanie zupy do termosu. Odstawiając garnek na balkon, coś mnie tknęło... Patrze na termometr a tam -6! No to ładnie. Zmiana ubrania, puchowa kurtka idzie najpierw a Bergsona w zapleczu technicznym chowam do sakwy. I jedziemy!

Noc ciemna, pustki na ulicach. Przez łąki jadę a para bucha mi z ust. Jedzie się przyjemnie. Czuć mrozek na udach, ale jest w sam raz. Światła wyłączone przy wylocie z łąk, więc przemykam na dziko na migającym żółtym. Ludzie stoją na przystankach i tuptają z zimna. Oczywiście jak te święte krowy chmarami zalegają na ścieżce. Przelatuje przez Legionowo ścieżką przy głównej drodze. Mijam jednego pana na składaczku i panią z koszyczkiem. Oboje mają lampki tylne – wielki plus dla nich! Jedzie mi się super lekko, czuje moc. Na mniej krętych odcinkach ścieżki rowerowej jest 25km/h. Jednak muszę uważać na niespodzianki pod liśćmi, ostatnio leżą tam nawet tulipany od butelek po piwie.

Na osiedlu piaski zaczyna nieśmiało szarzeć. Im bardziej widno, tym więcej mgły. Niczym jakaś niesamowita nieokiełznana moc pojawia się znikąd. Spomiędzy bloków wylewa się na ulice a zanim opuszczam osiedle okala je w całośći jak wielki potwór.
Lecę zachowawczo, bo widoczność spada z każdą chwilą a po osiedlu kręcą się ludzie wyjeżdżający do pracy i nieco zaspani za kierownicami. Lampki nie wyłączam, aby cokolwiek było mnie widać w tej mgle. W Wieliszewie mgła już szaleje na maksa. Z łąk przelewa się jak woda zasłaniając ulice.



Prędkość jednak wzrasta, bo ruch jest niewielki a trasę do Dębego bardzo poprawili. Lecę 30km/h a wiatr smaga mi twarz. Kilka razy na chwilkę przystaje aby zrobić zdjęcie (dodam je jutro – obecnie nie mam kabelka;/) Ku mojemu zaskoczeniu, wieje w plecy i nawet to czuć.

Chrcynno to pierwsze kłopoty z nogami. Stopy zaczynają marznąć. Dokładam więc do butów torebki foliowe i rozcieram sobie stopy. Do Nasielska od Chrcynna wiedzie już gorsza droga, więc zwalniam. W mieście ludzie nie zwracają na mnie uwagi, co nieco mnie wkurza, bo 25km/h to nie jest wolno a mam sakwy i jak mi ktoś lezie pod koła ( nie po pasach) , to nie wiem czy na tym mroźnym asfalcie wyhamuje w odpowiedniej chwili. Za miastem na drzewach osadza się szadź. Jest tak pięknie, że aż się nie mogę napatrzeć. Im dłużej jadę tym jest bielej! Jakby śnieg pojawiał się znikąd na gałęziach.

Za Nasielskiem przerwa, jem zupę i znów rozgrzewam stopy a raczej stopę bo wiatr mam po lewej i właśnie lewa pęcina mi marznie.
Do Nowego Miasta jest kilka kilometrów a mi noga nie daje spokoju. Dokładam skarpetkę na każdą ze stóp i znów rozcieram je. Poprawa jest na chwilę – to znaczy na jakieś 10km... Za Nowym Miastem znów muszę się zatrzymać. Średnia jest 25km/h!!! jestem w szoku, jednak coraz mniej liczą się dla mnie liczby a zastanawiam się jak wytrwać ten piekielny ból z zimna.

Prędkość mi spada do 20 a morale z hukiem rozbija się o asfalt. Z drzew odrywa się szadź i smaga mi twarz ostrymi igiełkami. Myślę sobie, co u licha śnieg pada? No gdyby nie drzewa tak to by wyglądało. Jadę więc w „mini zamieci”. Płońsk wpada sam z siebie ledwie go rejestruje swoją świadomością... Wywlekam się na wiadukt rzut oka na trasę pod spodem i powrót.

Dopiero kiedy odwróciłem się poczułem jak wieje. Jadąc pod wiatr moja noga sprawiała mi jeszcze inne, nieznane mi dotąd katusze.
Na zmianę, piekła, kuła, bolała i szczypała a czasem nawet było mi w nią zwyczajnie zimno. Z czego odczuwanie zimna to była łagodna pieszczota w porównaniu do czego to zimno doprowadzało moje zakończenia nerwowe na stopie. Przerwy na roztarcie były częstsze i naprawdę zacząłem się obawiać odmrożeń. Do Jońca lecę 21 – 20 km/h, jednak ból jest przerażający.


W okolicach Wrony, robię dłuższy postój, zaczynam biegać jak wariat. Interwałowe odcinki po 100m i nawrót. I tak kilka razy. Po chwili dopiero dostrzegam, że przygląda mi się jakiś facet z rowerem idący ulicą. Musiałem wyglądać jak niespełna rozumu. Miałem to jednak gdzieś i biegałem dalej, bo przyniosło to odczuwalny efekt!
Zabiegi, pomogły i dalszą trasę jadę już bez bólu nogi a prędkość znów w okolicach 25km/h. Tym razem czuje jak mi smaga policzki mróz.
Przez Lelewo docieram do Agnieszki która czeka już na mnie z ciepłą herbatką...

Niestety nie udało się 200 zrobić i potwierdza się zasada, że nawet silna defensywa jest najsłabsza w miejscu gdzie jest najsłabsze jej ogniwo. Dobre przygotowanie kondycyjne, dobrze obrany kierunek jazdy nie pomogły. Pokonała mnie pogoda i zimne stopy...

ech... wstyd i Hańba!!!


[edit] A jednak główna i kto by pomyślał... sądziłem że spadnie w przepaść do wieczora;) Jakieś to pocieszenie, biorąc pod uwagę że miało być dwa razy tyle;)
No i Jestem koło Wilka - a to już nieomal CHWAŁA



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (6)

Naprawdę niezły dystans i prędkość, gratulacje!
Liczę, że zanim zima się zadomowi na dobre jeszcze trochę pogody będzie, może uda Ci się przejechać te okrągłe dwie stówki :)

SylaNaRowerze 21:47 czwartek, 17 listopada 2011

Gratulacje okienka! :D no, ale chyba już pora wyciągnąć zimowe buty, do dupy z tą zimą :P

Carmeliana 18:26 czwartek, 17 listopada 2011

Nie mam pojęcia skąd te średnie;) Wsiadłem i tak się jechało, w nogi było ciepło wszędzie było ciepło a w stopy - lód!!!!

Ksiegowy 16:48 czwartek, 17 listopada 2011

Też wczoraj przerobiłem akcję ze zbyt mocno ściągniętymi sznurowadłami i po ich rozluźnieniu w kilka minut zimno już nie doskwierało tak bardzo, a było raptem -4 ;)
Te prędkości w stylu średnia 25km/h w taka pogodę robią wrażenie, moje średnie oscylują ostatnio między 19-22 km/h

PrzemekR 15:31 czwartek, 17 listopada 2011

Mam noski - tak bez ochraniaczy. Moje pierwsze rozpoznania wskazują na zbyt ciasno zawiązane sznurówki w stosunku do ilości skarpet i zbyt małe ukrwienie. Może lepiej jedna gruba skarpeta i luźniej związany but i krew by ogrzewała nogę... cóż nauczka na przyszłość

Zimą mam buty inne do jazdy, trekingi z membraną, kto wiedział...

Ksiegowy 14:05 czwartek, 17 listopada 2011

Jechałeś bez żadnych ochraniaczy na buty?

Hipek 13:57 czwartek, 17 listopada 2011
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa trzad

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]