Wesołych Świąt - Dziubeczki Bikestatsowe!!!! | Księgowy

Wesołych Świąt - Dziubeczki Bikestatsowe!!!! || 0.00km

Niedziela, 25 grudnia 2011 · Komcie(1)
No moi mili, wczoraj nie było jak złożyć życzeń a więc dziś składam wam najserdeczniejsze życzenia w tym roku. Nie życzę wam za wiele, ot tyle aby wystarczyło! Wierszyk napisałem rok temu, ale spodobał mi się więc prezentuje go i wam tym którzy nie czytali:D

Moi drodzy rowerzyści czas zimowy już nam sprzyja
W domach waszych wrzawa chaos a rodzinka zgłasza przyjazd!
Z nieba sypia się nam śnieżek i na drogach jest gołoledź
Gdy ma kto opony słabe, to jak pieprznie – będzie boleć!
My się jednak nie troskamy, naszą siłą są rowery
One zawsze dają radę, to nie z nami te numery!
My się zimy nie boimy, bo i nie ma przecież czego
Z zima sobie poradzimy, czas zimowy to nic złego
Jakby tu próbować czasem podsumować roczek cały
Ciężko sapię, dyszę, stękam, bo się wiele tutaj działo
Od początku aż od stycznia wywrotowo się zaczęło
Bo księgowy zamiast jeździć leżał jakby go pogięło.
A domiar tego złego zima była śnieżna wielce
Wielu ludzi zamiast jeździć, czas spędzało przy butelce.
Potem wiosna się zaczęła i rowery poszły żwawiej
Wszak to lepiej się położyć nie na lód, a huknąć w trawę.
Jako że kondycja słaba, cały kwiecień szło opornie
Się Ekipa rozkręcała i choć było niepozornie
Majóweczka, choć bez Radka, rozpoczęła się udanie
Była jura i rowery, było po kwaterach spanie,
A najlepsze z tego było, że znów razem na siodełkach
Czas spędziło czworo ludzi i to radość była wielka!
Potem zaraz ku smutkowi, ropocząła się sesyjka
Się studenty kuć zaczęły i się gmatwa historyjka.
Każdy za książkami siedział, rower jakby trochę z boku
W końcu rower to nie wszystko - nawet Adam musiał pokuć!
Nagle nie wiadomo kiedy znów wakacje się zaczęły
Wiele planów wiele marzeń ciągle przecież coś knujemy.
Ale żeby wszystko było w odpowiednim tu porządku
Będę mówił po kolei, choć nie zawsze od początku

Wziął Księgowy swoja lubą, co Agnieszka się nazywa
I na rower ja posadził: „Czas wyprawy szlak nas wzywa!”
Aga ucieszona wielce, że wyprawa się zaczyna
Spakowała swój tobołek i już naprzód popędziła
Wpierw od Morza zacząć warto, i tak robią dwa krasnale
Czy Agnieszka dała radę? Nie stękała prawie wcale!
Dwoje ludzi zakochanych przemierzało województwa
Pod opieka Księgowego - to był biker i dowódca
Przez Pomorskie i Lubuskie, przez pagórki i góreczki 
Szał to była ta wyprawa, nie obeszło się bez sprzeczki
Bo tak czasem w życiu bywa, że gdy dwoje ludzi jedzie
Jedno ciągle chciało jechać, drugie myśli o obiedzie.
I tak sobie wędrowali aż od morza wpadli w góry 
Nie przestali na Jeleniej, pięli się wciąż dalej w chmury
Bo Sudety to za mało - na Stołowe im się marzy
Było ciężko i pod górkę i choć uśmiech znikał z twarzy,
Wykonali swoje plany, ba zdobyli nawet Czechy!
I się dwa radują ludki, nie ma końca ich uciechy
Wszak to wieść jest dobrze znana ze rowery to potęga
Że gdy ropa idzie w górę i gdy w kraju brak już węgla
To na rower zawsze miejsce i kultura nam pozwala
Zabrać swoje tobołeczki i pomachać gdzieś tam z dala

Po wyprawie księgowego obudziły się Pragnienia
Radek wstał powiedział BASTA! koniec tego marudzenia
I tak z Kasią wyruszyli, choć wyzwanie było wielkie
Aby rozwiać wątpliwości i niedomówienia wszelkie.
Pokazała Katarzyna, że i ona radę daje 
Że rowerem i bez wprawy można też przemierzać Kraje
I nie bacząc na trudności, na upały i wzniesienia
Pedałując zawsze mężnie, wykonała założenia
Radek dumny przeogromnie, ze dziewczyna daje radę
Nie poddawał się ni trochę, aby sobą być przykładem
Niczym potężny muł juczny, obładowany sakwami
Wspinał się mężnie na górki w dzień, spoczywał zaś nocami

Lato szybko się kończyło, a w krwi wciąż się gotowało
Ruszył Adam znów w kraj wielki, bo mu ciągle było mało
Biedne dziewczę rozeźlone, bo została w domku sama
Nie ma z kim pogadać sobie, bo gdzieś popędziło chama.
Było ciężko, beznadzieja, co będziemy tu kit wciskać
Skoro się we dwóch wybrali, niech dokończą te igrzyska
Bo to nic trudnego przecież, jak we dwóch się ładnie jedzie 
Żeby w góry polskie nasze dotrzeć jeszcze po obiedzie
Nie jest prawdą, że się dało dotrzeć tam w dzioneczek cały
Wszak jechali aż trzy doby i się przy tym namachali!
Pierwszy dzień to było piekło, żar się z nieba lal bez przerwy
Poradzili sobie świetnie, choć na trasie były nerwy
Dzień kończyli już w ulewie, burza nadciągała z nieba
A Noclegu nigdzie nie ma, gdy schronienia im potrzeba!
Noc minęła bardzo cicho, spali twardo jak kamienie
Kiedy rano powstawali, ciężkie było przebudzenie
Bo ich nogi zakwaszone nic nie chciały współpracować
„Jednak, Adam, trzeba było gdzieś u ludzi przenocować…”
Choć na niebie ciemne chmury zwiastowały deszcz i słotę
Nikt się tym nie troskał teraz - „O tym się pomyśli potem”
I dzień drugi rozpoczęli, droga wciąż się pięła w górę
Adam nie wymiękał prawie choć Marcinek dawał w Rure!!
Kiedy na podjazdach obaj sapią, dysza nieustannie
Z górki Marcin mknął jak strzała a z Adamem było marnie
Nie zaszkodzi trochę wody, kiedy się ta leje z nieba
Jednak kiedy jest jej wiele to się u nas zwie „ulewa”
Wreszcie finisz gdzieś zawitał i z oddali widać Tamę
Adam resztek sił dobywał,a Marcinek czyścił ramę.
Jeszcze tylko kilka kilo, jeszcze troszkę, to już blisko
Adam mknie pod górkę żwawo, Marcin wolniej, bo jest ślisko!
I Solina ich już wita: woda, tama - nic wielkiego
„Było ciężko, w deszczu, żarze, ale dokonałem tego!”
„Nie ty jeden dokonałeś – śmiał poprawiać mnie Marcinek
„Ja tu także dojechałem i zdobyłem też SOLINĘ!”
Miejcie jednak na uwadze czas w jakim tam dotarliśmy
Były to trzy dzionki ciężkie, ale wyszło Za######iście!


Opowieści moich trudów tu nie kończę oczywiście
Przygód w roku było tyle, że się gubię w swojej liście
Gdy się dłużej zastanowię nad wszystkimi podbojami 
To mi głowa pęka z trudu, lepiej to oceńcie sami
Bo w tym roku dziwnym, trudnym na sam koniec mych wakacji
Radek gotów był do jazdy, gotów znów do jakichś akcji!
Więc się zebraliśmy szybko nie zastanawiając nadto
Gdzie nas pogna wicher w plecy, tam potoczym swoje stadko
W kilka dni nowe pomysły wybujały nader wielce
Z domu od Agnieszki ruszam i znów szybciej bije serce
I choć nie mam wstępnych planów i nie wiem też, jak się skończy
Jedzie ze mną Radek Szogun, a z nim nie da się zabłądzić
Wyruszamy wcześnie rano, a na liściach jeszcze rosa
Aga śpi cichutko sobie, nie wyściubia nawet nosa.
I gdy mija już południe, kiedy wreszcie bija dzwony
Adaś wreszcie jest u celu, dotarł cały, lecz strudzony!
Z Radosławem przywitany, reguluje swe ciepłoty
„Dystans za mną, zacny panie, żar wyciska siódme poty! „
I radośnie na siodełkach już nie sam, a pędzę z Radziem
To pod górkę to znów z górki powolutku sobie jadziem
Jako ze jak konie stare znamy się we dwóch bezsprzecznie
Nasza podróż żwawa, szybka i nie trwała przecież wiecznie
I tak ciągle i bez przerwy przez dni trzy jedziemy żwawo
Kiedy Radek mówił: "Prosto", Adam go kierował w prawo!
Bo dnia ostatniego drogi, żeby nie przedłużać męki
Razem z Radkiem rowerami dobijamy kilometry
A że sporo nam zostało i że tęskno już do chatki
Decyzyjny proces zaszedł, czas wyzwania i tułaczki!
Bo to jeszcze ponad dwieście do przejazdu pozostało
A wiec bez dyskusji większych - HOP na raz i się udało!
Mimo górek i upałów, mimo wszelkich trudów, znojów
Wracam do Zaborza rano i się wlokę do pokoju
Tam Agnieszka ledwo żywa, bo to czwarta była rano
Patrzy na mnie trochę krzywo, a mi piszczy coś kolano

I choć ciężko było wtedy, nikt nie mówi, że bolało
Kiedy myślę o tym teraz w sumie mi wychodzi Mało…

Opowieści swojej snucie wciąż przedłużam nieustannie
Lecz nie wina to jest moja, chce opisać to starannie
Nie pominę przecież faktu i nie skryję nic przed wami 
Trzeba mówić jak to było, trzeba wszystko z detalami
Bo to potem kto przeczyta i mi tu zarzuci braki
Żem wymyślił sobie rower, że tu marazm wkradł się jaki
A ja nie zamierzam kłamać - co pamiętam, zanotuję
Radek pewnie to wyłapie i sam jeszcze skoryguje.
Bo to chłopak jest bez skazy, łeb do trasy ma bezsprzecznie
Jak jechałeś na wycieczkę, to bez mapy z nim bezpiecznie.
Każdą dróżkę, każdy kącik zapamięta on dokładnie
Nie pominie nawet trawki ani mrówki w trawie żadnej!
Bo gdy w kraju zima trzyma, gdy nas śniegiem zasypuje
Radek już w swoim umyśle nowe plany sobie snuje
On wymyśla trasy nowe, opracuje te zwiedzone
A gdy mówisz: "Zapomniałem" - on mówi: „To zaliczone!”
Radek jednak chłopak twardy nie daje się komplikacjom
Nawet gdy mu rower padnie, stara się być przed kolacją
Gdy mu co w rowerze stuka, kiedy przeogromnie trzeszczy 
On z uśmiechem nikczemnika mówi, że wytrzyma jeszcze!
Bo to Radek jest nasz wielki, on zwyczajnie ma to gdzieś
Zamiast wsadzać kasę w rower, woli sobie dobrze zjeść.
Po co przecież to naprawiać, gdy się koła kręcą ładnie 
Jeszcze działa, daje radę i choć łańcuch czasem spadnie
Rower Radka nie zawodzi lub przynajmniej nie za często
A gdy w końcu coś nawali, to się chłopak wije gęsto
I tłumaczy ci on wtedy, że to nic wielkiego przecież
Że jak koło odleciało, to na pieszo można lecieć

I choć forum czasem milczy, gdy zimowe dni nastają
Nasi ludzie mężnie, dzielnie w swoich domach w naszym kraju
Pochowani za mapami, tworzą plany, różne cuda
I choć czasem coś nie wyjdzie, trzeba wierzyć że się uda
To nie tak, że gdy na forum postów nie przybywa wcale
To się ludzie obrazili albo poszli gdzieś poszaleć
Oni tam zwyczajnie w domach bezustannie niecierpliwi
Z utęsknieniem patrzą w okna, czy mikołaj już nie przybył
Bo kto wie, może w te święta pod choinką ich zagości 
Super Wypas karbon rama albo inne wspaniałości
W tym okresie świąt zimowych wasz księgowy życzy wam
Życzy wam radości wielkiej i tych Karbonowych RAM!


Nie wychwalać moi mili moich tu talentów słownych
wszak dokoła tutaj przecież mnóstwo ludzi siedzi zdolnych
co nie tylko na rowerach, ale także w piśmiennictwie
wiodą prym i pewnie każdy miał praktyki w wydawnictwie
To nie ważne że rowery dosiadają karbonowe
każdy prężnie w domu swoim umie pewnie władać słowem!
Tylko z lęku lub ze wstydu że ich ludzie czytać zaczną
Pisza skrzętnie do szuflady swoją twórczość jakże zacną

Bo od dziś wiadomo przecież że bikerzy to elita
Że nie tylko sam Mickiewicz pisze wiersze no i czyta
My się także tu liczymy w tej dziedzinie literackiej
A że Eci dobrze idzie, gdy ja skończę ona zacznie

I tak oto rozpoczniemy nowy watek literacki
O rowerach i nie tylko, niech się Chowa sam Słowacki
On nie śmigał na rowerze, może właśnie tu przyczyna
Że miast pisać o rowerach wyszła mu ta Balladyna
Nie zwlekajcie moi mili i nie traćcie czasu teraz
Przyszedł wreszcie czas i na was, trzeba pisać o rowerach!



W tym roku napisze pewnie jeszcze coś na zakończenie sezonu:D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (1)

Wam również :) i duużo rowerowych kilometrów ;)

Carmeliana 15:59 niedziela, 25 grudnia 2011
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa arato

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]