Zimowy rower - nogą w kałużę! | Księgowy

Zimowy rower - nogą w kałużę! || 49.11km

Piątek, 7 grudnia 2012 · Komcie(0)
Kategoria Na uczelnie
Dziś moi mili pojechałem na uczelnie aby umówić się z profesorem na termin obrony. Ha śmieszne, bo dziekanat z 2 recenzentów wybrał mi tego bardziej marudnego a do tego zlecił mi abym to ja pojechał i z profesorem ustalił godzinę obrony, która będzie (tu fanfary) 19.12.2012. Ciekawe co będzie jak profesorowi nie będzie dzień pasował?
No wiec mięłam się udać dziś na uczelnie z zamiarem rozmowy z panem K. Jednakże nie udał mi się na pociąg dotrzeć o czasie toteż pojechałem rowerem do metra. Na uczelni profesora nie zastałem. Jak w trenie Kochanowskiego „Niby był a jakoby go nie było”. I jak to bywa często w piątki na uczleniach swojego promotora także nie znalazłem więc zrezygnowany pomyślałem, zaatakuje ten front w poniedziałek.
Wracałem metrem - bo jakoś tak wyszło - kiedy to wpadłem na pomysł, aby pojechać sobie szuterkiem po drugiej stornie Mostu Gdańskiego i zobaczyć jak mocno go zasypało i po delektować się nieco zimową aurą, bez aut i innych ciekawych pojazdów rzężących. Rychło w czas się obudziłem ( w okolicach stacji m Wawrzyszew) i po zjechaniu Gwiaździstą w dół udałem się do Gdańskiego.
Pięknie sobie jadę, śnieżek prószy, a plucha brązowa sypie mi spod kół i osadzając się na widelcu. No rzec by można rowerowo-zimowa sielanka. Sielanka do momentu kiedy zamyślony chciałem brzegiem ominąć tę oto kałużę

No cóż, nigdy nie zastanawiałem się nad tym czy jest ona głęboką. Śnieg ją troszkę oprószył, wydawała się mniejsza i w sumie zapomniałem o niej jakoś.

Ona nie zapomniała jednak o mnie! Coś chrupnęło a przednie koło wpadło, lód pękł a ja fachowo na Małysza zeskoczyłem na okrak z pedałów. Chyba zaczynam rozumieć tą metodę doboru wysokości ramy rowerowej:

Uchroniłem swoje skarby, jednakże buty zanurkowały w wodzie. Szybko opuściłem miejsce wodowania i stwierdziłem śpiewnie:
„KUFRA MAŚĆ”
Założyłem pospiesznie torebki foliowe które miałem awaryjnie w sakwie i pomogło. Pomogło na tyle, że nie bolały mnie nogi z zimna.
Dalej jadąc już przy samym moście Gdańskim rozpadł mi się przedni błotnik, nie wiem jak… Śrubka wypadła a zipy łączące przegub się pogubiły. Dobrze, że miałem jeszcze jedną torebkę, to zawiązałem nią dwa węzełki. I oto wyszło to:

Na szuterku po pokonaniu mostu, przyjemnie zimowo biało i sielankowo. Nogi się zagrzały więc zrobiłem sobie przerwę na małe zdjęcie.

efekt szybkiej zabawy GIMPEM

W okolicach fortu piątek, czułem że mi nogi już kostnieją więć wpadłem do domu i zmieniłem obuwie. Na zimowe butki i ruszyłem dalej do Agnieszki i po zakupy na miasto.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa zwina

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]