Wpisy archiwalne Wrzesień, 2015, strona 2 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2015

Dystans całkowity:1283.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:55.78 km
Więcej statystyk

Nocnik podwarszawski || 18.00km

Piątek, 18 września 2015 · Komcie(2)
Po pracy, szybki kurs na Warszawę, aby znajomemu oddać pożyczone sakwy. Co za ciepła noc. Jechałem a termometr wskazywał 24 stopnie. Niesamowita noc. Przed wyjazdem szybko zmieniam suport w Shannon, bo poprzedni < znów?> się zużył. Za rok wracam do korby na kwadrat bo mam wrażenie, że tamte suporty dużo dłużej wytrzymywały, bez większych luzów. Te na HT 2 są faktycznie sztywniejsze, ale w tym sezonie to już mój drugi suport. Oba odeszły w stanie agonalnym. 

Z rana laptop narazie się nie resetuje, jednak nie wiem czy zaczynać relację kolejnego dnia, bo nie wiem ile potrwa ta jego "dobroduszność". 

Po zmianie suportu jazda stała się lżejsza:) 



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Południowy Wschód Augustowa || 75.00km

Wtorek, 15 września 2015 · Komcie(0)
Ostatni dzień naszej tułaczki wokoło Augustowskiej. Na swój dzisiejszy cel wybieramy tereny na południowy wschód od miasta. Sporo lasów. Odwiedzamy Szlak Papieski i po raz kolejny większość trasy spędzamy na szutrówkach. 







Podczas tego wyjazdu największą przyjemność czerpałem z samej jazdy. Jazda lasem, gdzie jesteśmy tylko my i piaseczek, jakieś ptaszki... Nigdzie nam się nie spieszyło, wszystko snuło się z wolna, a my jak tylko nadarzała się okazja zatrzymywaliśmy się na jakieś fotki czy choćby po to by powdychać zapach wilgotnego lasu. 
Oj tak, pachniało tam inaczej niż u nas. Tamte Augustowskie wysokie świerki jesienią roztaczają taki fajny aromat. Jak jakieś sanatoriom, dla styranych rowerzystów.

Mimo, że nie wrąbałem wielkich tras po 150km, mimo, że nie spłodzę tu hucznego opisu z wieloma przygodami, mimo to wszystko uważam ten wyjazd za naprawdę udany. To było tak piękne i magiczne miejsce, że polecam je każdemu. Oczywiście polecam je po sezonie, gdy już w miasteczkach życie spowalnia, ludzie nie pędzą, a po okolicznych jeziorach nie gnają motorówki. Gdzieniegdzie tylko spotkać można pana na łódce z wędką. 


Jeszcze tam wrócimy... nie wiem przy jakiej okazji, ale czuje, że to nie koniec;)



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Wigry Wigry Wigry || 90.00km

Poniedziałek, 14 września 2015 · Komcie(2)
Kategoria Wyprawa
Wstałem lekko zmęczony. Poprzedni dzień i walka z wiatrem kosztowało mnie sporo sił. W pokoju mieliśmy aneks kuchenny, więc śniadanie było królewskie. Do tego pyszna kawa i doza porannych wiadomości z sieci TV:] Żyć nie umierać. Swoją drogą - chyba staje się burżujem. Kiedyś namioty, na dziko, kuchenki turystyczne i gotowanie po przystankach autobusowych, a teraz?

Ruszamy wreszcie dobrze przygotowani do jazdy i atakujemy Wigry. Mazurskie drogi poza głównymi, dają wiele do życzenia. Dobrze, że mamy rowery, które się nadają i na szosę i na asfalt i w teren. Oponki 32c to strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o jazdę wielozadaniową. Sprawdza się zarówno a terenie, piasku i szutrze. Nie chciałbym tu opowiadać bajek, więc sprostuje, że jazda w terenie i piasku jest wymagająca i nie po każdym odinku piaszczystym da się przejechać, ale w "całości" ten rozmiar wydaje się być najbardziej optymalny. 

Wróćmy do samej wycieczki. Przez Ateny jedziemy sobie do Bryzgiel`a i robimy pętlę w Lewo zgodnie ze wskazówkami zegara. 









Cała pętla przebiegała w tak emeryckim tempie, że nawet wstyd sie przyznawać. W sumie doszedłem do wniosku, że to właśnie mnie odróżnia od szoszonów. Ja jadę i delektuje się jazdą, obserwuje okolicę, tu przystanę tu się obejrzę. Tu zjadę na szuterek "bo fajny", tam znów dopadnę jakiś szlak pieszy. I znów na asfalt i znów jakimś singielkiem. I tak ani ze mnie MTB-owiec, ani szoszon. Turysta długodystansowy.  OT CO!




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Dzień drugi - Stańczyki || 140.00km

Niedziela, 13 września 2015 · Komcie(8)
Kategoria Wyprawa
Dzień "główny". To chyba dobre określenie. Na tym kilkudniowym wypadzie czekałem właśnie na tą trasę. Może niekoniecznie tak wietrzna pogoda mi sie marzyła, ale zdecydowanie najbardziej ciekawy byłem właśnie okolic Suwałk i odwiedzenia mostów w Stańczykach. 

Nie było lekko, tego dnia do pokonania było prawie 140 km. Wstaliśmy więc rano i ruszyliśmy na trasę. Szczęśliwie pierwsze 70 kilometrów było głownie z wiatrem. Im dalej od Augustowa, tym więcej pagórków. Suwalszczyzna miło mnie zaskoczyła. Faliście, czasem dość stromo, ale bez tragedii. Pewnie inaczej potrzegałbym tą krainę, gdybym miał ze sobą pełny bagaż, jednak tego dnia było naprawdę spoko.

W Suwałkach trafiamy na jakiś regionalny festyn. Zatrzymujemy się na posiłek. Kartacze sa ogromne. W sumie trzeba powiedzieć "kartacz". Wielka okrągła kluska ziemniaczana, rozmiarów dorodnej pomarańczy, lub greifruta,  a w środku mięsko z ziołami. Wszystko polane wywarem z mięsa i skwareczkami. Jeden taki pampuch i byłem syty. Agnieszka nie zjadła całego i jeszcze po niej musiałem dojeść. 


Mosty w stańczykach są pozostałością po przeprawie kolejowej w tamtym regionie. Robią mega wrażenie, bo są OGROMNE!!! Im bliżej się jest, tym wydaja się wyższe.

Zarówno z góry jak i z dołu powalają swoim majestatem. 

Droga powrotna to wielka walka z wiatrem. Przez bite 70 kilometrów, dmuchało nam w dziub. Do tego suwalskie fale asfaltowego dunaju i mamy ostrą jazdę aż do zmroku. 





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Jesienna wyprawa - Dojazd || 50.00km

Sobota, 12 września 2015 · Komcie(5)
Budzik dzwoni, gdy jeszcze za oknami jest ciemno. Nie bardzo chce mi się wstawać, ale chwile później Agnieszka już krząta się po domu. Wypijam kawę i idę pakować rowery. To pierwszy wyjazd, gdzie głównym transportem naszego sprzętu będzie nowy samochód. Nie jest to jednak kombi i wsadzenie dwóch rowerów, nie jest takie proste - lub jak kto woli, wymaga większego doświadczenia. idzie mi to więc cokolwiek topornie, ale zanim się ogarniam z rowerami, Agnieszka też w domu już przygotowana. Wsiadamy i jedziemy. Na miejscu - czyli w Augustowie jesteśmy już około 10 z hakiem. Niestety, poprzedni lokatorzy jeszcze się ciułają z pokoi, i musimy czekać. W sumie to nieco psuje nam plany, bo już pierwszego dnia miała być traska większa.

Wreszcie około 11 godziny, udaje się zakwaterować do pokoju. Jemy coś naprędce i ogarniamy sobie trasę. Z poprzednich planów niewiele zostało, bo była już prawie dwunasta. Decydujemy się na małą pętelkę na północny zachód od Augustowa. 
Trafiamy w dziesiątkę. Najpierw wiatr w plecy, a później przepiękne tereny doliny Rospudy. 




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy i wielkie odliczanie || 33.00km

Piątek, 11 września 2015 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Dziś do pracy pojechałem lekko dookoła. Jak pokazuje dystans, nie było to tak duże dookoła jakbym sobie tego życzył, ale lepszy rydz niż maślak, jak mówi przyslowie;) Mimo, że słoneczko od rana i grzeje, to jazda na rowerze w samej bluzie odpadała. Wiatr był zimny i przeszywający. Zdecydowałem się więc na ubranie wiatrówki i komfort się poprawił. Oczywiście, jak przyszło mi się zatrzymać gdzieś na skrzyżowaniu, to przepiekało mnie niesamowicie, ale ogólnie sprawa wiatrówki bardzo na plus. 

W robocie, cisza spokój. Robiłem jeden rowerek. Brata bliźniaka Agnieszki roweru. Hexagon V3 z wielu lat wstecz. Facet ma w nim do wymiany wszystko. Tylne koło ma od jakiegoś roweru do skakania na kasetę 8-biegową, manetki ma 7 biegowe. Napęd nie istnieje, łańcuch zardzewiały. Wszystko sypie się od rdzy. Siodełko i mostek poodkręcane jakimiś zardzewiałymi śrubami w stylu "bo-takie-miałem-u-siebie-w-komórce".



Moim faworytem jest sztyca siodełka, z serii Home made. Rower użytkowany cały rok i traktowany - byleby jeździł "jakośtam"

W sumie podczas naprawy, z roweru zostanie tylko rama, hamulce, widelec i kierownica. 

Po pracy powrót. W tym tygodniu mam na 11, więc siedzę do 19ej. Powroty są już na granicy nocy i dnia. 

Coraz ciemniej i chłodniej się robi, gdy wracam. Wspominali jeszcze coś o ciepłej drugiej połowie września, ale jakoś narazie nie widzę poprawy. W sumie temperatura mi nie przeszkadza tak mocno jak deszcz, wiec jak ma być pogodnie to niech będzie chłodno. 

W domu wielkie odliczanie do jesiennej wyprawy... Pakowanie, zbieranie gratów;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Dwa nocniki || 48.00km

Środa, 9 września 2015 · Komcie(3)
Kategoria Pojeżdżawki
Nocne pedałowanie w zimnie, chłodzie i jesieni... jeden nocniczek w temp 8 stopni a drugi w temp 14 stopni... bójka bajka i brawurka normalnie. Jesień idzie.
A dziś? Dziś były targi Krossa i miałem okazja na kontakty na szczycie. 

Po lewej Ania Szafraniec po prawej Maja Włoszczowska.

Urocze i sympatyczne te dziewuszki. Troszkę pogadaliśmy, ale pewnie nie zapamiętają mnie w całym tym tłumie ludzi. Nie mniej jednak nasz sklep autograf ma;)




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

nocne - "prawie..." || 7.00km

Wtorek, 8 września 2015 · Komcie(0)
Tak mi się chciało rowe ra/ru, że po pracy jak przyjechałem do domu, ubrałem sie w ciuchy kolarskie i ruszyłem w ciemną noc. Niestety, jak ciemno to nie widać również tego czy będzie padać zaraz, czy tylko tak straszy. U mnie okazało się, że nie tylko straszyło, ale i popadało. 

Zdążyłem jedynie pojechać do rodziców do mieszkania po MP3 i wrócić do domu. Zmarzłem przy tym przeokropnie. 

Jesiennie, dżdżyście ble;)
Choć i tak mam w te dni lepszy nastrój rowerowy niż w upały tego lata;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Niedzielka || 60.00km

Niedziela, 6 września 2015 · Komcie(3)
W niedziele wyprawa po zaginiony portfel do firmy. Wiatr urywał tyłek, ale czasem pomagał i pchał 35km/h. 



Po lewej mur Chiński w Legionowie.

Wchodzę w prędkość nadświetlną. 





Jesień to czas wykopków.

Z wiatrem szło po 30km/h



Snikers brat. 



... lasem.

Pogoń za koleszką na fullu za 300zł w podkolanówkach - a`la pro...

Odpoczynek... na molo w Zegrzu. 

Inwazja łabędzi...


Powrót do domu był pod mega wiatr i centralnie w kierunku pochmurnego nieba. 




Budowa ulicy Torowej w Legionowie.






Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

O życiu, o rowerze, o żesz w mordę... || 45.00km

Sobota, 5 września 2015 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
O tym, że kierowcy chcą nas bić to już słyszałem, o tym, że kierowcy potrafią nie rozumieć przepisów i dziwnie je interpretować - również, ale żeby do mnie z łapami wyskakiwał rowerzysta grubo po 60tce? WTF?!?

Jako iż dzień był aktywny, wracałem sobie z aktywnej pętelki po pracy. Jechałem od Ronda w Nieporęcie do Ronda w Zegrzu po PRAWEJ stronie, poboczem. Kto jeździł tym odcinkiem, wie, że pobocze owo nie grzeszy równą nawierzchnią, a frezowania  tamtejszych kolein, są nieomal tak regularne jak gwiazdka czy święto zmarłych. Czasem dochodzę do wniosku, że oni po prostu chcą zobaczyć co jest pod asfaltem i dlatego te regularne skrobanki.
Jechałem więc sobie poboczem, i jak to w życiu bywa starałem się nie wpaść na jakieś tam dziury i spękania. Frezówka trzęsła mnie jakbym pod rękami miał wibromłot. Po mojej lewej w spokoju pędziły sobie autka. Jako, że ich pas zdecydowanie bardziej przypominał dwie rynny połatane dziurami, wolałem jednak jechać tym "swoim" cokolwiek frezowanym poboczem.



Jechałem więc lekko zadumany, i w sumie jakoś nie specjalnie ogarniałem otoczenie. Dzień spokojny, przy plaży w Nieporęcie pustki, mało ludzi więc jechałem na autopilocie. W sumie myślałem już o obiadku u mamy, na jaki się miałem z Agnieszką wybrać, jak wrócę z pracy. Nagle podnoszę wzrok i serce mi podchodzi do gardła - dwa metry ode mnie na czołowe jedzie rowerzystka. Odbijam w prawo, ona w swoje lewo. Ona ląduje na barierce metalowej, a ja jakoś wyhamowuje przed nią. Z za owej rowerzystki wyłania się rowerzysta. Pan ma kaszkiecik, białe spodnie szorty i rękawiczki kolarskie. I jak na mnie nie naskoczy! Że "ty taki i owaki", że jak jeżdżę i ogólnie krzyczał strasznie, mało tego podszedł do mnie i szarpać mnie chciał, popychać... Niewiele brakowało, a doszłoby do szarpaniny i bijatyki. Zdębiałem! Pewnie i bym dyskutował dłużej o tematach, kto tu jechał pod prąd, ale facet złapał za moją kierownicę od roweru i zaczął mnie przepychać do tyłu. Odepchnąłem go na bok i odjechałem. Pani również nic nie było. Pewnie tylko zarysowała sobie amortyzator o metalową barierę, bo szlif był z hukiem, ale postanowiłem już tego nie sprawdzać.

Odjechałem z podniesioną adrenaliną i totalnie zaszokowany. Nie dość, że mi babiszon na czołowe wali, to mnie jej gach chce bić. Po co mam się szarpać z emerytem i mieć potem jakieś scysje. Ustąpiłem, ale sytuacja była szokująca dla mnie!

W Wieliszewie, walczyłem jeszcze z jednym wrogiem tego dnia. Był nim wiatr, wiał w twarz, tak mocno, że klękajcie narody. 20km/h i ani du du więcej. Dobrze, że spotkałem koleżankę na rowerze i stanąłem chwilkę pogadać, to przynajmniej była okazja odpocząć.




Ostatni odcinek po obiadku u rodziców robimy już przed zmrokiem.







Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,