Wpisy archiwalne Grudzień, 2016, strona 2 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2016

Dystans całkowity:514.00 km (w terenie 104.00 km; 20.23%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:39.54 km
Więcej statystyk

Wyjątkowo Spolegliwy || 60.00km

Czwartek, 8 grudnia 2016 · Komcie(4)
Szaro buro i ponuro... ostatnio pogoda po dawce śniegowej zafundowała nam czas brzydki. Jest to okres, gdy największa popularnością cieszą się kołdry poduszki herbatki malinowe i grzańce wszelakie. Ja po chwilowym niedwoładzie nosowym i gilu do pasa, wolno wracam na szlaki. Wolno, bo i pogoda nie daje wiele okazji do takich wycieczek. 

Znów zapowiada nam się odwilżowo na święta. Znów będzie brzydko do samego stycznia zapewne.

Mój rower, zimowy postanowił ostatnimi czasy, zastrajkować i popsuł się. Dziś mało co, końcowego odcinka do pracy nie szedlem na piechotę, po tym, jak łańcuch postanowił się rozpiąć. Już podczas ostatniej wyprawy okolicznej coś mi biegi jakoś nie wchodziły, a pod nogami coś cykało co kilka obrotów korbą, jednak zbagatelizowałem objawy. 
Dziś wyjaśniłem co było ich przyczyną. 


Dojazd do pracy w przymrozku a wieczorem w nadchodzącej odwilży... (dystans z dwóch jazd)




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Świąteczny Magnificat! || 10.00km

Wtorek, 6 grudnia 2016 · Komcie(4)
Kategoria Z synem
Ostatnio moje drogi się rozjechały - mam namyśli nie tyle te po których się poruszam, co drogi oddechowe. Moje górne i dolne oddechowe drogi powzięły zamach i zrobiły mi przymusową przerwę w jeździe. A tak na serio - nie chciałem zawstydzać Katany, która deklarowała, że również powzięła EL cztery na chorobowe od roweru. 


Nie o tym jednak ma być dziś mowa. Mowa o moim nowym nabytku - nabytek ma już prawie 5 miesięcy i ostatnio inaugurował sezon z ojcem i matką w przyczepce! Jak przystało na kompletnie nieodpowiedzialnych rodziców załamaliśmy system podwójnie:
* jak to dziecko w przyczepce
oraz
* zimą na rowerze?

No i w ten sposób do końca pogrzebaliśmy w sobie nasiona normalności. Moi rodzice - czytaj dziadkowie - nie wiedzieć, czemu przyczepkę uważają za szatański wynalazek i są przerażeni jak my tym jeździmy. W sumie nie bardzo wiem czemu. Padały argumenty o wdychaniu spalin, o tym że po ulicy itp. Jednak po ulicy jadę tylko jak jestem zmuszony, a większość trasy z ogonem, jeźdźmy po chodnikach i bocznych ścieżkach. 

Cóż Janek ma zaciesz, bo przyczepka nisko i ma po bokach "okienka" i małoletni tylko ogląda świat. W wózku i spacerówce nie wiele miał widoków poza "ujęciem" na korony drzew, oraz na nasze - nudne już - twarze. 


Aha - wiadomka - wpis o kryptonimie roboczym 
Zdzisław
Czyli nie z dziś;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Zadymka i lód, lud odkupiony! || 33.00km

Piątek, 2 grudnia 2016 · Komcie(5)
Kategoria Do pracy!
Śnieg miał padać w nocy w przemieszaniu z deszczem. Wszyscy dookoła spodziewali się, że to kolejna zimowa czkawka i do rana będzie jedynie morkro. Jakie było moje zaskoczenie, gdy o poranku okolice przykrywała wielka puchowa pierzynka. Tego dnia planowałem jechać po raz kolejny w towarzystwie Shannon. 

Dojazd do pracy był osobliwy, w jego trakcie kilka przeszkód stanęło mi na drodze. Pierwszą przeszkodą, był pociąg towarowy, na niestrzeżonym przejeździe. Setki razy przejeżdżam przez to miejsce, ale tylko kilka razy w roku zdarza się, że na plac składu celnego podjeżdża pociąg. Są to najczęściej Lawety z autami, jednak tym razem stały puste. Pociąg dojechał do pewnego miejsca i stanął:

Byłbym pewnie stał jako ten kołek i pół dnia, ale zdecydowałem się na objazd i porzucenie oczekiwania na zwolnienie przejazdu. Inni kierowcy również zawracali, czułem się w tej mierze rozgrzeszony. 

Tego dnia poruszanie się rowerem po chodnikach, ściezkach i innych ciągasz pieszych sprowadzało się do Nordic Walking`u. Nie dało się jechać, bo snieg był mokry i oblepiał koła a dodatkowo strasznie woziło. Zmuszony byłem jechać ulicami. "och ja biedny". Obok mnie biegła "śnieżka" rowerowa a ja ulicą. 

Ulice Legionowa o 9:15


Wiadukt muszę iśc pieszo pod górę... z górki jakoś się już "sunęło".

Niestety...

Dzisiejsza rozmowa z patrolem policji, który zatrzymał mnie przed samym centrum Wieliszewa:
- ma pan obok ścieżkę rowerową, czemu jedzie pan ulica?
- ponieważ ciąg rowerowo-pieszy jest nieodśnieżony.
- to nie wiedział pan jakie warunki panują na drogach zanim pan wyszedł z domu?
- a co to jak śnieg pada mam zostać w domu?
- wy rowerzyści na siłę próbujecie coś komuś udowadniać, to nie pogoda na rower!
- no cóż, pretensja nie do mnie tylko do służb - mamy 9:30 a chodniki nie istnieją. A jak mi pan zwolnienie do pracy napisze, chętnie wrócę posiedzieć w ciepłym domu.
- dobra dobra, niech pan jedzie bezpiecznie i uważa na drogach, bo sam pan widzi...
I pojechali...

No sam widzę... I co zrobie - przeca się nie położę z żalu!

W pracy oddawałem chołd Bitelsowi. Z zapałem zabrałem się za odwalanie śniegu z placu. Bosche - jak ja się namachałem. O-e-sus!
Ręce mi więdły, a z każdą kolejna łopatą śniegu ubywało. Niestety (jak się okazało później) - umoczyłem. Spociłem się jak szczur. I mnie zawiało. Jeszcze tego samego dnia, czułem że mnie w nosie świdruje.
W sklepie mimo napalenia, początkowa temperatura 10 stopni nie nastrajała pozytywnie, po odśnieżaniu bylo juz p[od 17cie. Nic nie dało siedzenie przy kominku. Gil się zalęgł...

Powrót już po zmroku. Miałem jechać z dokrętką, ale czułem, że mnie coś bierze, więc zdecydowałem się tylko na bezpośredni powrót. Kilka ciągów pieszo-rowerowych było już odwalonych, więc jechałem ścieżkami. Na ulicach bowiem pojawiła się posocznica pośniegowa - zjawisko chorobowe bruzd śniegowych, objawiające się silnym sączeniem się wód na jezdnie.

W okolicach ulicy szwajcarskiej stwierdzam, że przyczepności nie mam wcale i zacząłem zwalniać, ale rower zaczął tańczyć. Usiadłem więc okrakiem na ramie - bez skojarzeń - i dwoma nogami rozkraczonymi na boki szedłem ślizgiem przez dobre 10m. Podróż zakończyłem w zaspie śniegu odrzuconego o poranku przez ekipy sprzątające. Oparłem rower, i kilka razy ślizgałem się na butach, lodowisko 100% ani śladu miejsca, gdzie kostka by "łapała".

Jadąc już 12-15km/h dotarłem do domu. 




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,