Do pracy 19 - Rozświetlony poranek i mrok popołudnia... || 32.91km
- Zaraz zaraz - pomyślałem szybko - nie zaspałem... zmiana czasu.
Organizm znów umiarowił rytm serca a mięśnie się rozluźniły. Wdech i wydech... wdech i wydech... przeciągnąłem się na łóżku i usiadłem. Za oknem na tle lasu malowała sie delikatna poświata błękitu. Uśmiechnąłem się do siebie. Świt przypomniał mi moje wyjazdy nocne w stylu bike to hell, te w których taki świat witałem z siodełka. Przed oczami stanął mi wyścig w Radlinie i kilka innych wspomnień z przełomu nocy i dnia.
W mieszkaniu było przyjemniej z każdą chwila a niebo z ciemnego błękitu zmieniało się najpierw w jaśniejszy błękit aby wreszcie zacząć przeobrażać się w bladoróżowy świt.
Do Skm jechałem dziś przez las. Nawet miesiąc temu, gdy zaczynałem prace nie było w nim tak jasno. Nie potrzebowałem lampki, nie potrzebowałem wysilać wzroku - było zwyczajnie widno!
W pociągu poniedziałkowy tłok. Jak zawsze dużo ludzi i takie jakieś niemyślenie początkowo-tygodniowe. Wysiadanie na wschodniej to co tygodniowe, co dzienne to samo zło. Dlaczego jeżdżac przez tyle dni z rowerzystą w zapchanym pociągu nie nauczyliście się jeszcze, że aby inni ludzie was nie popychali i aby szybciej pociąg ruszył, trzeba wysiąść aby wypuścić wysiadających z głębi składu?
Uparta masa. Wstaje z siedzenia i mówie do kobiety stojącej przede mną:
"zamienimy się dobrze?" wskazuje jej miejsce z któego wstałem. Kobieta ani drgnie patrzy na mnie tępo. Nie ma czasu na wyjasnianie pociąg już wjeżdża na peron. Łapie za rower a pani ani drgnie. No to nic, szarpie go do góry aby zdjąć z haka a pani do mnie.
"Ostrożnie niech pan uważa"
Ignoruje komunikat bo tuz obok zwolnilo sie miejsce wolne na jakim siedziałem więć wystarczy aby owa przeszła obok i usiadła a ja miałbym miejsce aby zdjąć rower. Cóż - myślenie strategiczne... trudna sprawa w poniedziałek rano.
Po raz kolejny zwracam się do młodej gimnazjialistki która ani drgnie a stoi z plecakiem tuż koło kasownika i wejścia. Znam już ją z twarzy, plecaka i tego tępego wyrazu twarzy a`la manga.
- Przepraszam wypuścisz mnie? - patrzy na mnie i po chwili wychodzi tyłem z pociągu abym i ja wyszedł.
Nie byłoby nic w tym dziwnego, ale ja proszę ją o to już chyba 5 raz, 5 raz jedzie ze mną pociągiem, piąty raz staje obok mnie jak wejdzie do składu i piąty raz tłumacze jej, żeby mnie wypuściła z pociągu gdy wychodzę. I nawet jednego razu wytłumaczyłem jej spokojnie i powoli (aby zrozumiałą), że wypuścić kogoś to nie znaczy stać bez ruchu i przytulić się do kasownika w pozycji "nie ma mnie jestem niewidoczna" tylko zrobienie przejścia, abym mógł wyjść z rowerem.
Zasada tyczy się nie tylko mnie bo zanim ja nie wyjdę za mną tłum ludzi czeka aby wyjść... Cóż - dojazdy, przekrój społeczeństwa wszelkiego rodzaju.
W pracy spoko - dobrze się pracowało i był to po prostu dobry dzień. Udało mi się zdefiniować moją drugą umowę - yeah.
Po pracy postanowiłem wrócić rowerem, było tak ciepło, że jechałem w lekkiej bluzie. Problemem był tylko szybko zapadający zmrok. Ledwie do Płud dojechałem a było całkiem ciemno. I tego nie rozumiem, po co zmiana czasu? skoro 1h w tą rano to tyle samo ciemniej wieczorem po pracy? Nie kumam tego zmieniania czasu ani grama! Za3 tyg i rano i wieczorem będzie tak samo ciemno i cała ta zabawa wskazówkami nie ma się nijak do oszczędności prądu czy czegoś tam... Cóż ktoś wymyślił i tak ma być!
Z pracy jechałem z wiatrem. huraganowo mknąłem a prędkości sięgały 27-28km/h... czasem te sześć biegów to było mało w zimówce:D Nocny rower popołudniowo-wieczorny.
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew