Niedziela i słońce wiosny - ciężki dzień. || 50.00km
Pierwszy odcinek na rowerze był na cmentarz. Mimo, że słońce i piękna pogoda jakoś nie szło mi za nic pedałowanie. Od rana jakby ktoś mi wtyczkę wyciągnął. Czy wy też macie czasem takie dni, że mimo, że wszystko teoretycznie gra, to nie możecie się zebrać do aktywności? Nie wielki dystans na cmentarz był, jakieś 12 km. W sumie może mniej, piękne białe drogi, ale jechałem jak na stracenie. Lekki ból głowy, i nogi jak z waty... pfff
Marzy mi się już ciepły marcowo-kwietniowy dystans 200 km wzwyż. Dziś totalnie nie nadawałem się na jakikolwiek bike-to-hell. Przytłacza mnie myśl, że od poniedziałku znów robota, i to wcale nie lekka. Szykuje się malowanie, szlifowanie papierem i latanie po drabinach. Z drugiej zaś strony chciałbym sobie zrobić tydzień wolnego gdzieś w śnieżnej krainie na lekko popedałować w niewielkim mroziku.
Ech... narzekanie takie frustrata, co chce już lata...
Przed nami jeszcze 35 kilometrów powrotu do domu. Zaraz obiad, a potem w drogę. Kawa powoli się już się wchłania. Tabletka od bólu głowy zaczyna działać, a morale wzrasta. Siłą w drodze jest umysł to jego słuchać należy!
Edit:
Już w domu. Jazda szła mi dobrze do połowy później już mega autopilot, bolący brzuch, jakaś zgaga i ogólnie złe samopoczucie na wieczór. Mam nadzieje, że to tylko przemęczenie i przejedzenie, a nie zalążek jakiegoś gówna co się chce wykluć.
Kierunek wanna - woda temperatura 40 stopni - odleżeć aż wystygnie! WYKONAĆ!;D
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew