Do pracy 232 - Latając na miotle... || 5.00km
W pracy, od rana miałem co robić. Najpierw sobie pozamiatałem, później umyłem podłogę i zająłem się codziennymi sprawami. Klientów było kilku w ciągu dnia, natomiast hitem dnia była reakcja szefa na moje wypowiedzenie.
Stałem wtedy z pewnym panem i pomagałem mu rower wybrać. Podszedł do nas "B" i mówi:
- słyszałem, że nie chcesz już u nas pracować...
- tak zgadza się. - Trochę głupio mi było tak rozmawiać bo klienta miałem, ale pan był zajęty przymierzaniem się do rowerów.
- no, ale w jakiej ty sytuacji stawiasz firmę człowieku, przezimowaliśmy cię na cieplutkiej posadce, a teraz przed sezonem się na nas wypinasz?
- eee mam taką możliwość i prawo, więc korzystam z niego. Składam wypowiedzenie z zachowaniem okresu wypowiedzenia... - głupio mi strasznie tak dyskutować, bo w sumie rozmowa jest nie w cztery, a w sześć oczu.
- taaaa... a ile masz tego okresu wypowiedzenia?
- dwa tygodnie....
- ok.... dobra to dziś zapierd.... wszystkie kible na błysk. - po czym odszedł.
Pan od rowerów generalnie nie nawiązywał w dalszej rozmowie do dialogu z szefem, ale mi było tak cholernie wstyd, że czułem jak mi się uszy palą. Kurcze, nie było mi wstyd, że się zwalniam, tylko czułem taki jakiś wstyd, za szefa, że tak się zachował. To tak jak wstyd wam za jakiegoś kolegę z klasy co robi przy innych z siebie pajaca. Niby to nie wy pajacujecie, a wam głupio bo "on jest od was". Tu było podobnie.
Długo w ciągu dnia, nie mogłem sobie jakoś tego tekstu wytłumaczyć. W końcu jakoś sobie wmówiłem, że to już nie mój cyrk i nie moje małpy. Szkoda tej rozmowy na koniec, bo naprawdę chciałem się rozstać w atmosferze przyjemnej. Partnerstwa i takiego zrozumienia, a przez resztę dnia, czułem jakbym popełnił zbrodnie przeciw ludzkości.
Byłem lojalny wobec firmy przez prawie rok, zawsze staram się wypełniać obowiązki w pracy najlepiej jak umiem. Po prostu mam dość. Nie chcę urabiać sobie rąk po łokcie za marne pieniądze z przeczuciem, że ktoś to robi "dla mojego dobra" i "to przecież nasze wspólnie zarobione pieniądze".
Tego dnia w firmie pojawiła się nowa osoba. Podejrzewam, że to jakaś znajoma, znajomej znajomego. Ogólnie bardzo miła dziewczyna. Jej zadanie w firmie? Pilnować porządku. To znaczy, nie będzie sprzątaczką, będzie pilnowała, aby faceci nie robili bałaganu. Będzie kobiecym okiem spoglądać na sklep, czasem pogoni nas do wycierania kurzów, czasem podpowie że trzeba posprzątać. W sumie to nie wiem jak doprecyzować jej zadania w firmie. Najbardziej frapujące jest to, że dziewczyna nie ma zielonego pojęcia o branży, nie zna podstawowych pojęć, a będzie docelowo pracować na sklepie. "Ma się wdrożyć". Dziś przeszła szybki kurs obsługi kasy fiskalnej, systemu i tego czym się różni jaka dętka od jakiej. Efekt? Pewnie nie wiele zrozumiała, bo była zaskoczona, że dętki różnią się tak bardzo od siebie.
Dzień minął generalnie w spokoju. Razem z nowa koleżanką sprzątaliśmy do końca dnia na kasie, wywalaliśmy jakieś niepotrzebne rzeczy i miło gawędziliśmy. Próbowałem jej troszkę nakreślić obraz tego co jest co, ale po trzydziestym pytaniu "a co to jest?" ( wskazując na licznik, zacisk do koła, mostek, rogi, koszyki na bidon itd...) zrezygnowałem z nauki:D
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew