Dziś zwariowany dzień w pracy. Ogólnie wiele się działo, sporo takich tam "serwisów" ale i sporo rozmów przez telefon. Handlujemy też coś tam na allegro, więc czasem ludzie dzwonią dopytują i czasem zastanawiam się ilu z nich ma maturę.
- dzień dobry ja po kredyt dzwonię - jaki kredyt? - no na ten rower co macie wystawiony. - aha z allegro - ja mam umowę o dzieło, pracuje cały tydzień i wypłaty mam regularnie do 15ego - Nigdy się proszę pana nie spóźniają... - eee chwileczkę, ale pani chce u nas kredyt na rower brać? - no tak, bo tam piszą że mozna na ratu "PAJU" to dzwonie o te raty... < tłumaczę co i jak z tymi ratami, że to nie u nas itd i że trzeba tam w sieci wniosek wypełnić> - aha czyli bez kredytu to ja tego roweru nie kupię tak?
Inny pan wyrwał mnie z prac sklepowych i wypytywał znów o spodenki. Nie wiem czy ja źle pamiętam, ale w jakiejś bajce był taki czarny harakter co to zawsze miał kota na kolanach i go głaskał i tak wyniośle gadał. Z tym panem przez telefon to nieomal czułem się, jakby on siedział, głaskał kota i paląc cygaro prowadził ze mną dialog. Powooooooli cedził słowa, dobierał wyrazy, był taki... aż za grzeczny i czułem się, jakbym z jakimś lordem rozmawiał. - aha... dobrze, a więc mówi pan, że te spodenki to rozmiar L. Proszę pana wydaje mi się, że powinny być dobre, jednakże... A ja stoje jedna ręka w smarze, druga dwoma palcami trzyma telefon, aby nie upaćkać Aj Fona....
O litości:) W końcu odpowiedziałem na wszystkie pytania i po 20 minutach rozmowy o spodenkach (spodenkach, kroju, modelu tkaninie, kolorze, i innych podobnych spodenkach jakie pan ma w domu) udało się dojść do porozumienia: - to ja się jeszczę zastanowię...
Z jednej strony śmieszno a z drugiej spieszno... bo robota czeka a pan wyraźnie miał czas...;D
Po pracy basen. Upolowałem tor gdzie były tylko 3 osoby poza mną. O dziwo nawet sprawnie pływające. Jak udało mi się minąć pana, trzepaczkę (pływał kraulem na plecach młócąc wodę jako ten cep) to dalej szło nieomal płynnie. Potem trzepaczka zmienił styl i już we trójkę ( pan |XYZ|wyszedł wcześniej) pływaliśmy w "Triatlonie"...:D
Niby godzina, ale po 45 minutach już miałem dość. Na spokojnie ostatnie 15 minut zrobiłem sobie machania nogami i rękami przy brzegu, rozluźnienie i wyszedłem.
Ciekawa kartka w szatni:
"Drodzy panowie, prosimy o korzystanie z przebieralni - szatnie sprząta kobieta"
Czytałem niedawno, jak się anonimowi wypowiadali o basenie w Nieporęcie, że gorszy ich pani co to wchodzi i spłukuje wodą podłogę, ściąga ściągaczką wodę i podnosi papierki... bo jak to KOBIETA w MĘSKIEJ!!!!! Z drugiej strony, dla mnie też żadna przyjemność, jak mi jeden z drugim ( a zdarzają się takie przypadki odosobnione) lata z dupo-fujarą po całej szatni, odkąd wejdzie pod natrysk po opuszczeniu basenu aż po samo odzienie. Nic co ludzkie nie jesy obce, ale no cóż exhibicjonizm po maxie. (w upodobaniu zwłaszcza panów po 70tce)
Kładę się spać, jutro ciężki dzień w pracy a w czwartek pewnie znów basenuje!
Owszem, może śmieszyć (i śmieszy), jak taki facet wchodzi, pierwsze, co zrobi, to zdejmuje wszystko i potem pęta się tam i z powrotem jak Święty Mikołaj, z bujną brodą, świecącym nosem Rudolfa i bujając worem z prezentami.
Księgowy, porównanie z przeklinaniem jest od czapy, bo uszu nie możesz odwrócić, jeśli ktoś klnie w Twojej obecności, a oczy już tak. A że niechcący zauważysz czyjąś fujarę albo gołe dupsko, trudno, od tego się nie zostaje gejem, przeżyjesz.
Naprawdę, nie rozumiem w czym tu jest problem.
I nie jestem przekonany, czy kwestia poruszania się nago po szatni jest oznaką nowomody.
Generalnie żyjemy w czasach, że nie ma prawa nam coś się nie podobać, nie ma prawa być nic co nas gorszy. Bo każdy wszem i wobec uważa: " to co ja robię jest dobre a innym wuj do tego". O ile nie jestem za tym aby pchać się ludziom w ich życie prywatne, o tyle pewne zachowania, gesty czy obyczaje mam nieco inne od nowo-mody. I pewnie to oznaka starzenia się, ale powiem tak: "nie tak mnie ojce uczyły":D
"jeden z drugim ( a zdarzają się takie przypadki odosobnione) lata z dupo-fujarą po całej szatni, odkąd wejdzie pod natrysk po opuszczeniu basenu aż po samo odzienie. "
A po jakie cholere patrzy i się bulwersuje? Nie możesz na nich nie patrzeć?
Jeśli pani się krępuje przy wchodzeniu do męskiej szatni, to dlaczego ja mam się czuć skrępowany? Nie rozumiem. Ona ma taką pracę, to jak lekarz. U lekarza wszyscy się rozbieramy i co z tego wynika?
Taaaa.... też "uwielbiam" klimat męskich szatni w tym temacie. Może gdybym kandydował na prezydenta Słupska to mniej by mnie to raziło, a tak to... no nie :) oblecha.
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.