Sobotnie rowerowanie || 62.00km
Miałem zamiar rano jechać dłuższą rundkę. Wstałem po 6 i liczyłem na jakieś 40-50 km o poranku. Wszystko udało się do momentu wyjścia z domu. Wtedy trafił mnie kolec z lodu. Szpikulec mrozu, atak szronów!
Pierwsze 4 km, dawałem sobie i swojemu organizmowi szansę, na rozgrzanie. Niestety nie szło tak jakbym sobie tego życzył. W okolicy Starostwa Powiatowego w Legionowie, dodaje warstwę izolacyjną w postaci dodatkowej bluzy z sakwy. Nogi i uda ubrane sa nadal w jesienne spodenki i czuje jak szczypie mnie tyłek z mrozu.
Ciężko wyprostować to wszystko - szybciej jadąc więcej się grzeje na górze, za to nogi przewiewa taki chłód że po 15 km już bolą z mrozu.
Rezygnuje z długiej trasy i skręcam na Jachrankę (zamiast jechać do Chrcynna). W kierunku do Zegrza jest co prawda bardziej z górki, jednak powietrze wolno się nagrzewa i apogeum osiągam jadąc w dół z dwupasmówki w Zegrzu. Docieram wymrożony do MC donalda i siadam do kawy. Z dobre pół godziny się tam grzeje. W pracy jestem o 9:20. Tym razem, jednak nie popełniam błędu i wchodząc przed czasem zasuwam bramę. W przeciwnym razie klienci widząc otwarte, już by się dobijali. A ja potrzebowałem spokoju i chwili na dojście do siebie.
Sobota, to jak nakazuje tradycja - walka z tsunami. Pierwsza fala jest około 11:30. Jakby umówieni na Facebook`u wjeżdżają auta po 3-4 na sklep. Ludzi tłum, każdy kupuje patrzy ogląda. Potem fala się cofa i nastaje cisza. Jest chwila aby posprzątać blat stołu z kluczy do dokręcania ludziom kół i przygotowywania rowerów. Jest czas na łyk czegoś kawowego. Ledwie jednak tętno opadnie wpada druga fala. Fala o 14:00 to fala silna, najedzona obiadami w domach. Fala dosadna i miażdżąca... Dopełnia dzieła i wylewa się ze sklepu po około godzinie.
Po 15 to już czas na sprzątanie. I złożenie 2-3 nowych rowerów. Jest też czas na podsumowanie i podliczenie wszystkiego.
O 16 wyjeżdżam do domu. Słońce w pełni. Do Ronda w Zegrzu jadę ubrany w soft-shell, ale potem się rozbieram z kilku warstw. Runda do domu też przez Jachrankę i Dębę. Tym razem w innym kierunku. Tym razem pod upierdliwy wiatr.
Traskę kończę w domu u żony na rosołku...
Dwudaniowa trasa, ale ten dzień nie był moim ulubionym. Nie było mocy w nogach, szło wszystko jakoś tak nijak.
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew