Belgia... i zatory... || 1.00km
Pan stanął w bramie. Stoi centralnie, idealnie, jakby to była koperta na egzaminie, to miałby ją zaliczoną... jednak to nie koperta, to nie egzamin. To brama wjazdowa do naszego sklepu. Z auta wychodzi pan. Kroczy dumnie do sklepu.
- pan do nas?
- tak, bo ja proszę pana chciałem rowery zobaczyć.
- a czemu pan nie wjechał na teren sklepu?
- bo ja tylko na chwilę
- no to proszę wjechać, bo całą bramę pan zastawił wjazdową
- ale ja tylko chciałem rowery zobaczyć...
- przecież panu nie zabraniam, po prostu jak pan zaparkuje normalnie to inni też będą mogli je obejrzeć...
Pan waha się ma minę zdezorientowaną, jakby miał za chwilę dokonać wyboru czy skakać na bungee czy nie.
- naprawdę muszę ?
- na siłę nie nakaże przecież... ale zdrowy rozsądek tak podpowiada. - odpowiadam oparty o barierkę przed wejściem do sklepu.
Pan przepakowuje auto i przez 40 minut wypytuje mnie później o rower. Najpierw dla siebie, potem dla żony, potem dla wnuka i że ma kupić... potem pyta o opony, o koła o dętki... wiadomo "tylko na chwilę".
Czasem zastanawiam się, co ludziom chodzi po głowie. Jadą jadą i nagle zjeżdżają z ulicy gaszą silnik i idą. Nie ważne, gdzie, nie ważne, że pusty plac, jemu akurat tu pasowało. Kurier, nie wjedzie, klient nie wjedzie. A plac dookoła sklepu na 8-9 aut, a nawet więcej. Problem z parkowaniem na terenie przed firmą to temat tak rozległy, jak obrażenia po skoku na główkę z helikoptera!
Co do samej pracy i egzekwowania pewnych rzeczy... Mamy na serwisie kilka rowerów - nazywamy je widmo.
* Pierwszy, to jest rower pana co to w "delegacje" jeździ (pisałem kiedyś o panu z problemem alkoholowym, co to mi dowód chciał zostawiać i rower a`konto odebrać). Rower stoi i stoi...
* Drugi to rower Pana Ixińskiego. Oddał rower do naprawy, bo mu hamulec hydrauliczny nie działał. Okazało się, że przecieka, a rower na gwarancji. Zadzwoniliśmy i pan powiedział, że odbierze rower i sam zareklamuje. To był sierpień. Rower stoi do dziś
* Kolejny rower, to rower Gigant - francuskiej firmy powszechnie znanej. Pan zostawił rower na serwis bodajże w czerwcu. Pełny przegląd, spora naprawa - koszty 600zł. Rower stoi już prawie 7 misięcy.
O tym ostatnim wam nieco opowiem. Pan co tylko dzwoniliśmy do niego to ciągle miał jakieś wymówki. A to żona w szpitalu i problemy rodzinne (ta wymówka była w okolicach 2-3 miesięcy od naprawy), później w ruch poszła córka (ja córce powiem to odbierze zapłaci). Potem był przelew połączony z córką (córka jutro zrobi przelew aby pan był spokojny). Udało się w końcu wyegzekwować, i wpłynął przelew na 50% kwoty. Kolejne miesiące rower stał, a pan nawet kilka tygodni temu wpadł rower odwiedzić. Ni z tego ni z owego wchodzi i mówi, że on tu rower na serwis zostawiał.
- wie pan ja przejeżdżam tylko, nie mam pieniędzy, ale się tylko upewniam, że jest. A mogę go zobaczyć?
Pokazuje panu rower, mówię tłumacze, że tak nieładnie i, że troszkę niefajnie się zachowuje, że rower długo stoi i uprzedzam, że nasza cierpliwość się kończy. Pan zaplata warkocz z wymówek:
- wie pan żona była w szpitalu, i potem córka wam przelew zrobiła i że ja w przyszłym tygodniu ja już na pewno!
Od rozmowy face to face, minął wczoraj miesiąc. Biorę w te pędy telefon w dłoń i dzwonię do pana.
- halo?
- tu sklep rowerowy. Proszę pana, dzwonie aby poinformować, że za pięć dni rower zostanie zutylizowany
- ale ja nie mogę go odebrać, jestem w Belgii!
- proszę pana, ja tylko dzwonie z informacją. Mnie nie interesuje kto rower odbierze i kto zapłaci. Ostatnie 5 dni rower stoi, a potem rozbieramy na części i leci na złom.
- ale córka zapłaciła wam!
- tylko pana informuje. A zapłacona jest połowa kwoty za naprawę.
- ale...ja miałem żonę w...
- dziękuje pozdrawiam i życzę miłego pobytu w Belgii.
Dziś o godzinie dziesiątej, minut pięć. Na teren firmy ( o dziwo już nie w bramę wjeżdża auto). Jakieś audi z tych stosunkowo nowych roczników 2009 lub 2010. Wychodzi dobrze ubrana pani, garsonka szpilki, rajstopki, okulary a`la mucha.
Pani po rower, pani płaci, krótko przeprasza i wychodzi. Sprawa się rozwiązała. Koszty poniesione na serwisie odzyskane. Satysfakcja z utarcia nosa choć jednemu kombinatorowi.
Kolejne rowery, to kwestia skomplikowana, kartka z numerem telefonu pewnie gdzieś zaginęła, choć pan od cieknącego hamulca już dzwonił i pytał o rower. Podobna rozmowa, tylko, że coś tam jeszcze pyszczył, że nikt go nie poinformował i ze zabierze...od rozmowy mija już drugi tydzień, a rower nadal stoi. Dobry drogi rower, szkoda na złom, ale chyba powinniśmy opłatę za zimowanie narzucać 200 zł dodatkowej opłaty za przetrzymanie roweru zimą, to chyba rozsądna cena. Nie wiem ile za taką usługę bierze sobie warszawa... macie jakieś info? Można gdzieś rower na zimę na serwisie zostawić i wiosną odebrać?
Pozdrawiam serdecznie - wszystkich tych którzy chcą, a nie mogą...
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew