Ostatnio moje drogi się rozjechały - mam namyśli nie tyle te po których się poruszam, co drogi oddechowe. Moje górne i dolne oddechowe drogi powzięły zamach i zrobiły mi przymusową przerwę w jeździe. A tak na serio - nie chciałem zawstydzać Katany, która deklarowała, że również powzięła EL cztery na chorobowe od roweru.
Nie o tym jednak ma być dziś mowa. Mowa o moim nowym nabytku - nabytek ma już prawie 5 miesięcy i ostatnio inaugurował sezon z ojcem i matką w przyczepce! Jak przystało na kompletnie nieodpowiedzialnych rodziców załamaliśmy system podwójnie: * jak to dziecko w przyczepce oraz * zimą na rowerze?
No i w ten sposób do końca pogrzebaliśmy w sobie nasiona normalności. Moi rodzice - czytaj dziadkowie - nie wiedzieć, czemu przyczepkę uważają za szatański wynalazek i są przerażeni jak my tym jeździmy. W sumie nie bardzo wiem czemu. Padały argumenty o wdychaniu spalin, o tym że po ulicy itp. Jednak po ulicy jadę tylko jak jestem zmuszony, a większość trasy z ogonem, jeźdźmy po chodnikach i bocznych ścieżkach.
Cóż Janek ma zaciesz, bo przyczepka nisko i ma po bokach "okienka" i małoletni tylko ogląda świat. W wózku i spacerówce nie wiele miał widoków poza "ujęciem" na korony drzew, oraz na nasze - nudne już - twarze.
Aha - wiadomka - wpis o kryptonimie roboczym Zdzisław Czyli nie z dziś;)
Mnie w pracy zawiało...Jak przyjeżdża nowa dostawa telefonów to otwierają taką śluzę i akurat siedziałam w przeciągu...- Wystarczyła tylko chwila ;( Nadal do końca zdrowa nie jestem ....chociaż myślałam że już ok ;/ - to nadal smarkam :/
W zimie niebezpieczne dla zdrowia jest przegrzanie, a już nie daj Boże, spocenie. A Ty się za odśnieżanie zabrałeś w nieodpowiednim stroju - i stąd taki efekt. A przyczepka wraz z zaprzęgiem jest super! Pozdrowienia dla Jaśka, od wujka-dziadka. :)
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.