Wyjazd w sumie trzyetapowy. Najpierw z młodym w przyczepce od 8:30-10 pojechaliśmy na spacerek do Pałacu w Jabłonnie, a później po drugim śniadaniu wybrałem się na rower "solo". Ubzdurałem sobie, że nie wieje, i zaplanowałem trasę 100km, ale zmieniłem plany i zrobiłem krótsza pętle za to z etapami pod dość znaczący wiatr.
Końcowa cześć pedałowania, to wycieczka z młodym do lasu po raz drugi. Aga została w domu, a ja z Jaskiem penetrowaliśmy krzaczory sami. Umordowałem się wtedy do reszty, bo na szosowych kołach po piasku i z przyczepką dość ciężko się jedzie. Były miejsca, że prowadziłem rower bo nie mogłem jechać. Udało się jednak przepedałować około 7 kilometrów, a młdy - jak to młody - przespał większość moich walk z piaskiem:)
Ten wyjazd zamyka trzydniowy intensywny cykl i czuje że potrzebuje przerwy - nogi czuje, ramiona czuje... czas na dzień przerwy. Aha słucham fajnego audiobooka - dziewczyna z pociągu. Podczas długiej trasy tego dnia przesłuchałem kilkansście rozdziałów - nie mogę się doczekać dalszych!
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.