Polewka... || 25.00km
Z rana z żoną i synem w boilidzie pojechaliśmy na zakupy do Rossmana. Krótki to był wypad bo do rosmana mamy może z 400m, jak Aga kupowała ja woziłem młodego w kółko po parkingu. Junior zdecydowanie lubi jak coś się dzieje za oknem przyczepki. Gdy Żona wróciła z zakupów zaczęło padać. Nic to popada przestanie. I po pożegnaniu żony i syna, pojechaliśmy w swoje strony żona do lasu z dzieciem, ja do pracy z Gravelcią.
Rzecz jasna padało. Jako żywo kropiło! Pypciało sobie aż nie zjechałem do lasu. W lesie, albo już przestało, albo ja już byłem na tyle mokry że mnie to eeee waliło. No i trybiłem sobie po lesie i doturlałem się do pracy. Rozpaliłem w kominku i obsuszyłem ciuchy.
Pracy było tyle, że przez kolejne kilka godzin usiadłem tylko na obiad. Nogi mi w tyłek weszły i gdy ubierałem się o 19ej do domu czułem ulgę, że wreszcie do domu. Mojej radości wystarczyło na 5 kilometrów, bo od Ronda w Zegrzu, zaczęło znów kropić. Później ktoś przełączył deszcz na ULEWĘ. No chlusnęło z nieba takim deszczem, jak na Islandii. Prosty odcinek 9 km do domu przez Michałów Reginów jechałem w strugach deszczu. Lało się tak, że czapka kurtka, buty, wszystko było mokre. Woda ciekła mi do butów, po szyi i do oczu. Czapka polarowa sączyła stróżki wody w kąciki ust i oczu...
Podjeżdżając pod Wydmę w Legionowie Piaski, pokonywałem pod prąd rzekę jaka płynęła ulicą. Normalnie potok! Całość asfaltu pokrywała 2cm warstwa falującej powłoki, tocząca strumień z góry. Auta oślepiały, woda bryzgała, wszystko było mokre, a jak noga za nogą... Jeśli tak wygląda BBT w Bieszczadach to współczuje wam już bardziej.
W domu komplet do prania i padłem na pysk... Nie mam siły
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Ksiegowy
Jabłonna
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.
Dystans całkowity | 116513.90 km |
Dystans w terenie
| 8905.77 km (7.64%) |
Czas w ruchu
|
117d 15h 03m |
Prędkość średnia: | 17.18 km/h |
Baton statystyk
|
|
Profil | Profil bikera |
Więcej statystyk | Statystyki rowerowe |
Wykres roczny