Wyrzucili mnie! Historia opuszczonego Autobusu! || 70.00km
Od Nowego Dworu, wiatr nie pomaga i do Warszawy przez Czosnów jadę pod mega wiatr. 21-23km/h to max co mogę przepchnąć. Nogi jakoś dają radę, choć pełny zakres przygotowań dopiero przede mną. Niestety fronty burzowe nie ułatwiają sprawy. Trzeba się wstrzelić w okna pogodowe.
Upał jaki tego dnia panował, nie pomaga w przygotowaniach. Gdy staję aby złapać oddech, żar leje się z nieba. Tylko cień daje wytchnienie.
Przez park Młociński jade , mimo, że pełno tam szutrów. Drogi są jednak ubite i udaje się przebić lasami omijając wydmę na dwupasmówce. W tym kierunku aby przejechać ulicą musiałbym wejść na pasach i jechać prawą stroną. Park daje alternatywę i to całkiem przyjemną, biorąc pod uwagę wiatr i upał.
W Stolicy jest jeszcze goręcej, ale dopóki się jedzie jest znośnie.
W miejscu załatwiania spraw spędzam czas do 17. Gdy wychodzę pada już i szykuje się na sporą burzę. Przeskakuję przez miasto etapami, zahaczając o metro. Z Młocin jadę przez Most Północny do Modlińskiej i łapię tam 731 jadący do legionowa. Pada już konkretnie i suchy autobus to dobra alternatywa.
Jak jesteśmy już w Jabłonnie pani z wózkiem chce wejść do autobusu. Jest miejsca sporo, ale kierowca każe mi opuścić pojazd. Zostaje wyrzucony z busa. Ludzie się dziwią, bo miejsca jest sporo, a i ja i pani byśmy sobie znaleźli miejsce. Niestety nie ma gadania. Warunek, albo JA albo ONA z wózkiem.
Wychodzę, do domu mam jeszcze kilka kilometrów i jadę skrótem przez las w Jabłonnie (znów szosą po lesie). Nie mam w sumie żalu do kierowcy, ale przepis jest chyba jakiś dziwny... Mam bilet, jest miejsce... i do tego kropi już mocno. Cóż, szczęście, że burza przyszła dopiero późnym wiecozrem.
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew