Dzień 2 – Lany Poniedziałek || 108.64km
Poniedziałek, 25 kwietnia 2011
· Komcie(0)
Kategoria Wyprawa
Po ciężkiej i zimnej nocy wstajemy o 7.30 rano. W pokoju bez oszukiwania ze 15 stopni albo mniej. Ani w Glowie nam wyściubiać nosa z pod kołdry, jednak wreszcie udajemy się na dół aby odebrać wysuszone rzeczy. Tak się trafiało, że gospodarze zapałali do nas sympatią i po wieczornych opowieściach o swojej córce co biedę klepie za granicą i tego poranka zostaliśmy wciągnięci w rozmowę przy śniadaniu. Lekko znudzeni zasiadamy więć do jedzenia i słuchamy historii jak to wszyscy lekarze są źli, i wszyscy tylko do grobu pchają itd. Kiedy tak rozmowa się toczy, ni z tego ni z owego właścicielka atakuje nas perfumami.
„ło no to dla tradycji” – mówi z rozbrajającym uśmiechem i psika nam na dekolt męskimi perfumami. Myślałem, że zwrócę kanapkę jak mnie opryskała. I dopiero po chwili skojarzyłem, że to lany poniedziałek. Chwilę jeszcze dłuższa mija zanim kończymy śniadanie „A`la old-Spice”
Z wyraźną ulgą wyjeżdżamy z lokum na zaplanowaną trasę. Jednak tego dnia nic nie szło do końca tak jak chcieliśmy.
Śniadanie przesycone perfumami na szyi smakowało okropnie i chyba jego objętość była za mała bo pierwsze podjazdy znów wyciskają z nas resztki sił. Do tego w Łagowie na rynku stoją jakieś grupy z wiadrami. Patrzą na nas z zainteresowaniem jednak udaje nam się uciec. Nasza drogę tego dnia kilkukrotnie zmieniamy, aby wyminąć stojce na ulicy widoczne z oddali grandy „młodzieży kultywującej tradycję”. W co drugiej wsi lawirujemy szerokim lukiem między czyhającymi do ataku młodszymi i starszymi osobnikami. Czasem na zjazdach serce stawało, bo obawialiśmy się że chusną na nas na pełnej prędkości.
Przez Lipiny i Szumsko-Kolonię udajemy się w kierunku Iwanisk a następnie na zamek Krzyżtopór w miejscowości Ujazd.
Już za Iwaniskami widać wielkie , doskonale zachowane mury zamku.
Jeśli ktoś widział w swoim rowerowym żuciu ruiny zamku to niech zweryfikuje je z ogromem tego co prezentuje Ujazd. Ogromna, chciałoby się powiedzieć cytadela niczym szkielet jakiegoś pradawnego dinozaura przypomina o wielkości dawnych zamków.
Gdy z bliska przyjrzeć się konstrukcji zachwyca nie tylko jej ogrom, ale również kunszt budowniczych, którzy w oryginalnym projekcie nie używali ani jednej cegły a surowca do budowy czerpali tylko z wapiennych kamieniołomów z okolicy! Na zamku spędzamy kilka godzin spacerując korytarzami, komnatami i zachwycając się jego pięknem.
(więcej zdjęć w galerii)
Z Ujazdu ponownie przez Iwaniska kierujemy się dalej na Nową Słupię gdzie skręcamy do Świętokrzyskiego Parku Narodowego.
Cel numer dwa wyjazdu to zdobycie szczytu Łysej Góry. Trasa na odcinku za Trzcianką, jest zamknięta dla ruchu. Powód odnajdujemy niecałe 2km dalej, kiedy droga urywa się nagle a nad strumieniem, przerzucony jest wielki przepust gotowy do zabudowy.
Z trudem lawirujemy między sztalunkami i nowymi gotowymi do zalania betonem, zbrojeniami.
W końcu udaje nam się pokonać przeszkodę i wracamy do realizacji zamierzonego celu.
Od Nowej huty rozpoczynamy mozolna wspinaczkę w górę. Podjazd jest około 8% jednak asfaltowy. Jedzie się przyzwoicie choć nogi pracują na najwyższych obrotach i niskich biegach. Z każdym kilometrem jest trudniej jednak porządny postój robimy dopiero u bram samego Parku Świętokrzyskiego. Drewniana brama oznajmia nam, że do szczytu już niewiele.
Ruszamy więc w górę i ku naszemu zaskoczeniu szybko doganiamy bryczkę, ciągniętą przez dwa konie.
Ludzie pokonują ten podjazd na kilka sposobów. Pieszo, bryczką lub samochodem (mimo wyraźnego zakazu wjazdu). Nasz sposób zdobycia szczytu wydaje się być odosobniony. Kilkukrotnie przystajemy aby zregenerować siły i łyknąć orzeźwiającego napoju.
Kiedy wreszcie docieramy na szczyt satysfakcja jest i to nie mała. Łysa Góra w przeciwieństwie do Łysicy oferuje o wiele lepszy widok na okolicę niż zalesiona Łysica. Klasztor zdaje się być naprawdę wielki jednak widoki bardziej mnie zachwycają. Z góry widać naprawdę daleko.
Zjazd w Łysej Góry przy prędkości 60km/h jest naprawdę świetny. Gładki asfalcik i stosunkowo mało zakrętów pozwalają rozwinąć bez pedałowania prędkości które niosą nas aż do Bielin Poduchowych. Przez Czaplów wracamy do Naszej Kwatery, zmęczeni ale szczęśliwi z osiągnięć dnia.
DST:108,64km
AVS:18,50km/h
Galeria
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew
„ło no to dla tradycji” – mówi z rozbrajającym uśmiechem i psika nam na dekolt męskimi perfumami. Myślałem, że zwrócę kanapkę jak mnie opryskała. I dopiero po chwili skojarzyłem, że to lany poniedziałek. Chwilę jeszcze dłuższa mija zanim kończymy śniadanie „A`la old-Spice”
Z wyraźną ulgą wyjeżdżamy z lokum na zaplanowaną trasę. Jednak tego dnia nic nie szło do końca tak jak chcieliśmy.
Śniadanie przesycone perfumami na szyi smakowało okropnie i chyba jego objętość była za mała bo pierwsze podjazdy znów wyciskają z nas resztki sił. Do tego w Łagowie na rynku stoją jakieś grupy z wiadrami. Patrzą na nas z zainteresowaniem jednak udaje nam się uciec. Nasza drogę tego dnia kilkukrotnie zmieniamy, aby wyminąć stojce na ulicy widoczne z oddali grandy „młodzieży kultywującej tradycję”. W co drugiej wsi lawirujemy szerokim lukiem między czyhającymi do ataku młodszymi i starszymi osobnikami. Czasem na zjazdach serce stawało, bo obawialiśmy się że chusną na nas na pełnej prędkości.
Przez Lipiny i Szumsko-Kolonię udajemy się w kierunku Iwanisk a następnie na zamek Krzyżtopór w miejscowości Ujazd.
Już za Iwaniskami widać wielkie , doskonale zachowane mury zamku.
Jeśli ktoś widział w swoim rowerowym żuciu ruiny zamku to niech zweryfikuje je z ogromem tego co prezentuje Ujazd. Ogromna, chciałoby się powiedzieć cytadela niczym szkielet jakiegoś pradawnego dinozaura przypomina o wielkości dawnych zamków.
Gdy z bliska przyjrzeć się konstrukcji zachwyca nie tylko jej ogrom, ale również kunszt budowniczych, którzy w oryginalnym projekcie nie używali ani jednej cegły a surowca do budowy czerpali tylko z wapiennych kamieniołomów z okolicy! Na zamku spędzamy kilka godzin spacerując korytarzami, komnatami i zachwycając się jego pięknem.
(więcej zdjęć w galerii)
Z Ujazdu ponownie przez Iwaniska kierujemy się dalej na Nową Słupię gdzie skręcamy do Świętokrzyskiego Parku Narodowego.
Cel numer dwa wyjazdu to zdobycie szczytu Łysej Góry. Trasa na odcinku za Trzcianką, jest zamknięta dla ruchu. Powód odnajdujemy niecałe 2km dalej, kiedy droga urywa się nagle a nad strumieniem, przerzucony jest wielki przepust gotowy do zabudowy.
Z trudem lawirujemy między sztalunkami i nowymi gotowymi do zalania betonem, zbrojeniami.
W końcu udaje nam się pokonać przeszkodę i wracamy do realizacji zamierzonego celu.
Od Nowej huty rozpoczynamy mozolna wspinaczkę w górę. Podjazd jest około 8% jednak asfaltowy. Jedzie się przyzwoicie choć nogi pracują na najwyższych obrotach i niskich biegach. Z każdym kilometrem jest trudniej jednak porządny postój robimy dopiero u bram samego Parku Świętokrzyskiego. Drewniana brama oznajmia nam, że do szczytu już niewiele.
Ruszamy więc w górę i ku naszemu zaskoczeniu szybko doganiamy bryczkę, ciągniętą przez dwa konie.
Ludzie pokonują ten podjazd na kilka sposobów. Pieszo, bryczką lub samochodem (mimo wyraźnego zakazu wjazdu). Nasz sposób zdobycia szczytu wydaje się być odosobniony. Kilkukrotnie przystajemy aby zregenerować siły i łyknąć orzeźwiającego napoju.
Kiedy wreszcie docieramy na szczyt satysfakcja jest i to nie mała. Łysa Góra w przeciwieństwie do Łysicy oferuje o wiele lepszy widok na okolicę niż zalesiona Łysica. Klasztor zdaje się być naprawdę wielki jednak widoki bardziej mnie zachwycają. Z góry widać naprawdę daleko.
Zjazd w Łysej Góry przy prędkości 60km/h jest naprawdę świetny. Gładki asfalcik i stosunkowo mało zakrętów pozwalają rozwinąć bez pedałowania prędkości które niosą nas aż do Bielin Poduchowych. Przez Czaplów wracamy do Naszej Kwatery, zmęczeni ale szczęśliwi z osiągnięć dnia.
DST:108,64km
AVS:18,50km/h
Galeria
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew