Dzień 3 - tranzytem przez Pacanów! | Księgowy

Dzień 3 - tranzytem przez Pacanów! || 150.47km

Wtorek, 26 kwietnia 2011 · Komcie(0)
Kategoria Wyprawa
Dzień ten zaczął się wyjątkowo szybko i sprawnie, nauczeni doświadczeniem nie zeszliśmy na śniadanie i zjedliśmy co popadło w pokojo-lodówce. Noc spędzona w śpiworach daje obraz że naprawdę było chłodno. Bez zbędnych pożegnań i czułości ruszamy tam gdzie nasz cel – czyli na południe. Jedziemy przez pierwsze kilometry po górkach jeszcze, ale im dalej na południe tym robi się bardziej płasko.

W pewnym momencie człowiek aż łapie się na tym, że na horyzoncie wygląda gór.
Śniadanie przypada nam na Szydłów. Śniadanie, czyli coś więcej niż styropian sonko z pasztetem jaki zjedliśmy rano. Śniadanko jemy w cieniu na ryneczku. Są świeże bulki, jest salami i żółty ser.
Brama krakowska jest w remoncie jak i reszta murów tego małego miasteczka.

Gdy skończą będzie wyglądało naprawdę interesująco! Nie koniec to jednak atrakcji. Jadąc dalej przy głównej drodze spotykamy ciekawą zagrodę. Mają tam koziołka,
dziki, świstaki i guźce a także inne dziwne zwierzaczki, których nazw chyba nie umiem wymienić.



Chwilę stoimy i obserwujemy ciekawe zjawisko. Niby dziki to mamy pod oknem, bo z lasu wychodzą na nasz parking przed blokiem, ale świstaka i guźca (poza porankiem kojota) nie widziałem.
Na naszej południowo – tranzytowej trasie jest tego dnia także Pacanów.

Znane miejsce z bajek chyba każdego z nas. Koziołek matołek króluje tam na każdym płocie, w każdym sklepie a figurek koziołka zdaje się być tam naprawdę sporo.
Z zainteresowaniem obserwujemy nowo pobudowane centrum bajki.

Inwestycja dla małych pociech ale na pewno oryginalna na swój sposób. My tylko z zewnątrz obserwujemy budynek i po odpoczynku i lodach kierujemy się dalej na południe.

Kilometry idą ciężko. Mijamy most na Wiśle

i kierujemy się na boczne wioski tuż za Szczucinem. Tego dnia wiatr znów przeszkadza i mimo, że jest płasko kosztuje nas sporo energii jazda z „mordewindem". Do Żabna mamy z górki jednak im dalej tym jazda idzie trudniej. Zbliża się noc a my nie mamy noclegu. Najpierw kombinujemy z jakąś kwaterą licząc, że niebawem góry więc zacznie się wysyp „pokoi do wynajęcia”
Efekt jest taki że kolejne 50km snujemy się zwiędnięci i dopiero po 150km docieramy do Noclegu „u Rzepy”. Podjazd do domku noclegowego ma w największym nachyleniu ze 14-15%

ledwo wprowadzamy tam rower po asfalcie a nie mówiąc już o jechaniu.
Właściciel naprawdę przyjemny bardzo wesoły i daje nam do dyspozycji za 30zł cały oddział domku czyli w rezultacie mamy dostęp do Łazinki kuchni(aneksu) i 3 pokoi 2 osobowych. Na dodatek na kolacje dostajemy sałatkę i kiełbaskę wiejską.

Dzień wykańcza nas, ale końcówka bardzo pozytywna!

DST: 150,47km
AVS: 18,95

galeria




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa escia

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]