Kampinoskie Harce || 93.90km
Grono nasze nie powiększa się nic a nic co troszkę mnie martwi, bo wiem, że jest nas więcej. Udział w wycieczce wzięli znów ci sami zaje-fajni rowerzyści, wzmocnieni składem siostry cimana zwanej potocznie Gosią.
Najpierw ja i Aga w drodze na spotkanie próbowaliśmy przedostać się przez budowany most północny. Niestety mimo zaawansowanych świąt i niedzieli roboty trwały i nici z przesmyknięcia się przez Wisełkę tamtędy. Po nieudanej próbie podskoczyliśmy do następnego mostu Grota, gdzie najpierw spotykamy Gosie a potem po drugiej stronie Kubę.
Kierunek Łomianki. W sklepie nabywamy wstępne kalorie. Pączek i Bajaderka były wczorajsze, ale dało się zjeść. Zaraz po zakupach kierujemy się na Kampinos. Przez lokalne willowe dzielnice, pośród piesków burków i psów szczekających jak najęte, jedziemy do lasu. Omijamy tym razem kwaterę dowodzenia atomowego i jedziemy czarnym szlakiem do wsi Sieraków. Stamtąd o rzut rowerem do„Pociechy”. Nazwa wsi nijak nie ma się do brukowanej drogi z kocich łbów jakie napotykamy na trasie do Palmir.
Na odcinku brukowanym szybko odbijamy na czerwony szlak. Napotykamy tam znane nam z wielu innych wyjazdów górki wydmowe. Super singielek obok piaskowej drogi, wiedzie nas dynamicznie przez okoliczne pagórki. Jest szybko, dynamicznie i troszkę technicznie. Wąska śćieżka poprzecinana korzeniami wiedzie slalomem między drzewami. Gdybym tylko w zimówce miał jakikolwiek amortyzator.
Ja niestety nie dość, że bez amortyzatora to jeszcze na slickach jechałem po tych korzeniach i piaskach. Pocieszeniem było to, że inni też mieli slicki choć tu raczej im amortyzacji zazdrościłem najbardziej.
Z Kampinoskich szutrów wybywamy we wsi Wiersze. Tam już wiedzie nas gładki unijny asfalcik z pokracznie namalowaną po lewej ścieżka rowerową. Po prawej jej nie było, więc zdecydowaliśmy się jechać szosa normalnie. Kierowcy z naprzeciwka mogliby nas nie tylko nie widzieć na owym „szlaku rowerowym” a także mogli się nas nie spodziewać. Trzeba wam wiedzieć, że owa droga wiejska była wąska i kręta.
W Roztoce kawałek jedziemy główną drogą, ale szybko skręcamy na boczne i mniej uczęszczane, gdzie znów wioskami snujemy się rozmawiając i dywagując na wszelakie tematy. Nowe unijne asfalty rządzą w tych okolicach. Przez Małocice i Augustówek docieramy do Czosnowa, gdzie Kuba zalicza gminę Czosnów. Przez Nowy Dwór Mazowiecki lecimy tylko boczkiem. Tranzytem nieomal przecinamy odcinek do Rajszewa. Jedziemy boczna trasą, omijając w ten sposób znane skądinąd górki na trasie głównej do Jabłonny.
W Jabłonnie żegnamy Kubę, który mknie do Warszawy. My wracamy na pyszne leczo… Szkoda tylko, że po powrocie do domu dopiero zaczniemy je robić;P
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew