Na rowerze 35 - koniec epoki zlodowaceń! || 22.97km
Środa, 27 lutego 2013
· Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Obiecałem wiosnę? No to macie!
Dzień rozpoczyna się zapachem wiosny - wpadającym do nas przez okno. Woń propaguje wprost w nasze nosy i ładuje nas jakimś takim "czymś". To w przedziwny sposób sprawia, że mimo, że za oknem resztki śniegu, pochmurno itp - czuje się człowiek lepiej!
Ten kto dziś wdychał powietrze, powie to co ja - czuć inne fluidy w tlenie. I nie chodzi bynajmniej o zapach psich kup czy spalin z drogi, nie!
Jazda rowerem o poranku, smakowała wyśmienicie. Nie umiem w zasadzie określić co było tym spowodowane. niby szaro, buro, ponuro, ale to "coś" wokół sprawiało, że nogi same szły w tango. Nawet niedawne pozostałości w mięśniach z nocnej 170tki nie dawały o sobie znać. Wszystko trybiło jak trzeba.
Z radością spoglądałem na te 4 stopnie na termometrze, które z czasem wzrosły do 6 stopni. Miałem kilka spraw na mieście do załatwienia i nawet się z tego cieszyłem. Rowerem jadąc ulicą rozglądałem się i patrzyłem na te stłamszone twarze na przystankach, na ludzi w kolejkach do pasów i czułem się taki ponad tym.
Ja tu a wy - tam
I nie ważne, że nikt mi nie zazdrościł, tego dnia czułem się dobrze z tym egoizmem w sercu. Co z tego, że być może uważali, że było im cieplej, i że jestem dziwny, że jeszcze zimą na rowerze, co z tego, że mozę nawet nie zarejstrowali koloru mojego roweru, kurtki czy tego, że ich minąłem.
Tego konkretnego dnia czułem się lekki jak listek, jak piórko. Zdawało mi się, jakby wielki sopel zimowy, który ciężył mi od wielu tygodni, nagle zaczął intensywnie topnieć.
Potrwa jeszcze pewnie kilka tygodni zanim całkiem wylezie zielsko spod śniegu, i pewnie jeszcze nie raz ściśnie "zero" o poranku - ale odkąd wziąłem się za zimę - wreszcie widzę efekty.
Niepisanym, choć definitywnym przypieczętowaniem wiosny tego dnia był motocyklista na Zegrzyńskiej. Kiedy pomknał z hukiem silnika wtedy zrozumiałem, że coś jest na rzeczy!
Do usłyszenia!
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew
Dzień rozpoczyna się zapachem wiosny - wpadającym do nas przez okno. Woń propaguje wprost w nasze nosy i ładuje nas jakimś takim "czymś". To w przedziwny sposób sprawia, że mimo, że za oknem resztki śniegu, pochmurno itp - czuje się człowiek lepiej!
Ten kto dziś wdychał powietrze, powie to co ja - czuć inne fluidy w tlenie. I nie chodzi bynajmniej o zapach psich kup czy spalin z drogi, nie!
Jazda rowerem o poranku, smakowała wyśmienicie. Nie umiem w zasadzie określić co było tym spowodowane. niby szaro, buro, ponuro, ale to "coś" wokół sprawiało, że nogi same szły w tango. Nawet niedawne pozostałości w mięśniach z nocnej 170tki nie dawały o sobie znać. Wszystko trybiło jak trzeba.
Z radością spoglądałem na te 4 stopnie na termometrze, które z czasem wzrosły do 6 stopni. Miałem kilka spraw na mieście do załatwienia i nawet się z tego cieszyłem. Rowerem jadąc ulicą rozglądałem się i patrzyłem na te stłamszone twarze na przystankach, na ludzi w kolejkach do pasów i czułem się taki ponad tym.
Ja tu a wy - tam
I nie ważne, że nikt mi nie zazdrościł, tego dnia czułem się dobrze z tym egoizmem w sercu. Co z tego, że być może uważali, że było im cieplej, i że jestem dziwny, że jeszcze zimą na rowerze, co z tego, że mozę nawet nie zarejstrowali koloru mojego roweru, kurtki czy tego, że ich minąłem.
Tego konkretnego dnia czułem się lekki jak listek, jak piórko. Zdawało mi się, jakby wielki sopel zimowy, który ciężył mi od wielu tygodni, nagle zaczął intensywnie topnieć.
Potrwa jeszcze pewnie kilka tygodni zanim całkiem wylezie zielsko spod śniegu, i pewnie jeszcze nie raz ściśnie "zero" o poranku - ale odkąd wziąłem się za zimę - wreszcie widzę efekty.
Niepisanym, choć definitywnym przypieczętowaniem wiosny tego dnia był motocyklista na Zegrzyńskiej. Kiedy pomknał z hukiem silnika wtedy zrozumiałem, że coś jest na rzeczy!
Do usłyszenia!
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew