Bliskie spotkanie z TIR`em - żyje:D || 74.86km
Agnieszki rura sterowa sterczała jak komin i mimo, że miała już od dwóch dni nowy amortyzator, nie mogła się nim cieszyć, bo stery były luźne a rower przypominał parowóz z tym wielkim aluminiowym kominem. Dodatkowo nie było to bezpieczne jeździć z nieprzyciętą sterówką.
Po wielu negocjacjach w wielu sklepach rowerowych w końcu udało mi się ustalić z Mateuszem, że mi przytnie sterówkę. Pojechałem więc do sklepu rowerowego zanim przyjechał, a jak już się pojawił pomogłem mu trochę ogarnąć bałagan w serwisie związany z porannym wystawianiem rowerów do serwisu oraz tych gotowych do odbioru.
Sterówkę przycięto i wypucowano na blask - rower Agi sprawny. Nareszcie jej rower ma powietrzne zawieszenie i będzie reagowało na każdą nierówność.
Drugim etapem było odwiedzenie teściowej na północy i zawiezienie paru drobiazgów. Sama trasa była nie tyle długa co ciężka. Jechało mi się źle. Odkąd wróciłem, ciągle nie mogę złapać jakiegoś rytmu w pedałowaniu. Po prostu czuje ciągle zmęczenie. Nie wiem skąd się ono bierze. Zwyczajnie noga nie podaje. Jedzie się bo kondycja jest, ale to nie ta zwiewność i lekkość co zawsze. Trochę mnie to martwi bo planuje dłuższa trasę na przyszły weekend i nie wiem co z tego realnie wyniknie.
W drodze powrotnej miałem ciekawe i dość traumatyczne a zarazem straszne przeżycie. Jadę ulicą od Nasielska w kierunku Dębe. minąłem już rondko i jakieś 300 m za rondem zaczyna mnie wyprzedzać ciężarówka z naczepą. Robi to odpowiednio. Nie na żyletkę i spokojnie się rozpędza bo z przeciwka nic nie jedzie. Mija mnie najpierw zderzak potem przednia oś, dwie kolejne osie ciągnika i kiedy zbliża się już pierwsza z 3 osi naczepy słyszę przeraźliwy huk. Czuje na plecach jakiś podmuch silny (jakby mi ktoś wielką poduszką do pleców przytknął, reakcja jest natychmiastowa odbijam w prawo, w obawie, że dochodzi własnie do jakiegoś zdarzenia drogowego i trzeba wiać z jezdni. Koło przednie zjeżdża w rów a ja za nim i przeskakuje przez kierownicę lecącego już na bok roweru.
Bardzo fajnie zachował się kierowca, zatrzymał zaraz ciężarówkę i pierwsze co, to podbiegł do mnie spytać czy wszystko ok. Wiele lat jeździ i wie, że eksplozja opony to nie przelewki wiec spodziewał się, że jakieś odłamki mogły mnie trafić. Pomaga mi wstać i wyprowadza mi rower w bezpieczne miejsce na chodnik. Podchodzi do nas także kierowca osobówki jadącej za tirem pyta czy wsio ok. Jeszcze kilka razy mnie w ciągu 10 minut prowadzący tira spyta czy czuje się dobrze. Generalnie miłe zaskoczenie.
- no to się opóźni dostawa - mówię i wskazuje na resztki opony, jakie facet zebrał z jezdni i położył na poboczu. Trochę mi drżenie rąk opada a adrenalina cofa się z krwi.
- Szczęście w nieszczęściu, że przy małej prędkości bo na zaporze, to jakby szarpnęło w prawo, to bym na barierce był pewnie a i ciebie jakbym wyprzedzał na większej prędkości to szybciej by mi naczepa na pobocze odbiła.
Gadamy chwilę w pokojowej atmosferze. Ostatni raz pyta mnie czy ok i odjeżdżam.
Poza samą dość stresującą sytuacja, która przysporzyła mi naprawdę ogromnego zastrzyku adrenaliny do krwi czuje się naprawdę ok i jestem miło zaskoczony trzeźwą i przyjazną reakcją kolesia z ciężarówki.
A tak to wygląda na pełnej prędkości:
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew