PO powrocie z Warszawy, byłem jakiś taki z watą mózgu. 2h egzaminu ze statystyki sprawiło, że moje morale, oraz stan umysłowy wymagał natychmiastowej reanimacji. Jednak nic nie jest zawsze "hop i od razu", zanim wyruszyłem musiałem troszkę pozałatwiać w domu spraw egzystencjalnych.
Przede wszystkim, mój przełyk zdawał się byc nad wyraz pusty a żołądek potwierdzał owe podejrzenie. Burczał/warczał/napierdzielał jak jakiś zajechany star podjeżdżający pod wiadukt...
Musiałem coś zjeść, to było pewne. I dylemat, tu człowieka ciągnie na rower, a jednocześnie jeść się chcę. Szukam więc czegoś na szybko i na świeżo. Najpierw zaatakowałem martwą kurę w lodówce,
jednak za długo leżała i nie smakowała najlepiej, druga próba trafiła na sałatkę, znów porażka miała 3 dni - OUT. Na koniec w akcie desperacji wchłonąłem makaron ugotowany dzisiaj.
No to go! Pierwszy kurs zorganizowała mi Agnieszka. No więc przez Miasto do niej do pracy po zakupy jakie zrobiła rano. Słonko pięknie świeciło a jechało się cudownie. Niestety niska temperatura spowodowała, że musiałem zmienić ciśnienie w oponach. Nawrót do domu, rozładunek i znów podejście do właściwej jazdy. Tym razem już robił się zachód słońca, a cholera tak liczyłem na mroźną jazdę po śniegu przy błękitnym niebie. Cóż ruszyłem bez przekonania najpierw w kierunku Tarchomina, jednak nie aby gdziekolwiek dojechać, ale aby wycelować z dystansem tak, że gdy będzie już prawie 18ta , dojechać do Agi i odebrać ja z pracy.
Jadę droga techniczną po lewej stronie i na wysokości rozpoczęcia się starej Modlińskiej, robię nawrót. Przeskakuje znów na "lewy bok" i jadę chodnikiem aż do rozwidlenia, gdzie odbija obwodnica. Tam kieruje się już wyremontowaną piękna droga do centrum Jabłonnej a dalej na Chotomów. Drogi suche i puste w miarę, udało mi się prześlizgnąć, zanim zaczęły się powroty z pracy. Dopiero na PKP Chotomów gdy przejazd zamknął mi sie przed nosem zaczyna się tworzyć rosnąca wykładniczo kolejeczka za moimi plecami.
Od Chotomowa jadę drogą przy torach. To co tam się dzieje teraz to już totalna masakra. Dawniej jechało się widać było pociągi można było pomachać kumplowi jak wracał ze szkoły do domu i jechał PKP. Krajobraz był jakiś taki urozmaicony, a teraz co? Ktoś wpadł na pomysł, że pociągi ludziom nagle zaczęły przeszkadzać, i prawie na całym odcinku torów przez Legionowo i do Chotomowa, postawiono ekrany dźwiękowe. I jedziesz rowerem i co masz po prawej? Szare byle-gówno-co. Po lewej zresztą też, jakieś domy - bidule stoją... I tak oto wszystko niedługo zostanie odgrodzone.
Odgrodźmy jeszcze place zabaw dookoła ekranami bo dzieci jak się bawią to za głośno i proponuje także odgrodzić dyskoteki, sale balowe i parkingi i klatki schodowe niech maja ściany dźwiękochłonne bo echo niesie jak pani sąsiadka napierdala obcasami! I jeszcze chciałbym ekrany dymne od tych pojechanych palaczy co mi smrodzą na przystankach, i żeby ekrany były w autobusach jak koleś w długich herach słucha death metalu na słuchawkach ...
Żeby jeszcze te ekrany były przezroczyste, albo ja wiem, niebiesko - prześwitujące, a tu nic ino szaro-srare panele. No to będą mieli chłopaki ze sprejem gdzie mazać:D Nawet będe im wdzięczny jak to jakos ciekawie pomalują. Zastrzegam CIEKAWIE!!! A nie jakieś tagi...
Ech kiedyś byłem gnojem, ganiałem po torach, kładłem kapsle na tory, towarowe piszczały hamując tak że w domu słyszałem, a teraz super ciche pociągi i jeszcze im za głośno.
Do Agnieszki docieram z -5,9 stopnia na termometrze... Rękawiczki jakie dostałem pod choinkę są jednak ZIMNE:/ Szok, firma PRO niby do -10 a jednak pod koniec to już wierzch dłoni mi marzł... Po pracy Zakupy z Agą i test jej polarowych "Vikingów" i wiecie co? Miło-ciepło-miekko... ta dedykowana odzież rowerowa czasem ssie;/ a prawie 120zeta za rękawiczki szok;/
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew