Wpisy archiwalne Październik, 2013, strona 3 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2013

Dystans całkowity:895.07 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:34:06
Średnia prędkość:2.90 km/h
Maksymalna prędkość:45.23 km/h
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:27.97 km i 17h 03m
Więcej statystyk

Cz 4 - pierwszy rower na serio! || 0.00km

Sobota, 12 października 2013 · Komcie(0)
Gdy wróciliśmy z działki na rower wykorzystywałem każdą wolną chwilę. Moja żądza pedałowania i zdobywanie nieznanych miejsc rosła w tempie logarytmicznym. Dystanse po 50-60km dziennie bywały już częstszym „gościem” w mojej rowerowej codzienności. Czegoś było mi mało jednak nadal brak... Ilość kilometrów przejeżdżanych na wysłużonym marketowym pojeździe przekraczała jego fabryczne założenia – tak to wtedy tłumaczyłem. Jeszcze przed październikiem pojawiły się kłopoty z przeskakującym łańcuchem, obcierającymi hamulcami, skrzypiącym zawiasem zawieszenia i nie pracującym amortyzatorem przednim i luzami na korbie. Rower totalnie przestał współpracować a ogrom finansowej inwestycji jaką musiałbym w niego włożyć mnie przerażała. Jeździłem więc na tym co było ale w głębi serca zapragnąłem kupić nowy rower.

Przeglądałem wiele stron internetowych, zdjęć, ale byłem totalnie zielony w temacie. Rad zasięgałem u kolegów co jeżdżą na rowerze, co wybrać a oni zasypywali mnie nazwami, z którymi miałem pierwszy raz do czynienia: „deore, alivio, acera, manetki, suport na kwadrat, octalink”. Pisałem notowałem i googlowałem w sieci. Nie zmieniało to jednak faktu, że moje zagubienie w rowerowych poszukiwaniach nie malało ani na moment a kolejne pytania przewyższały odpowiedzi jakie otrzymywałem. W tym okresie moja wiedza rowerowa rosła równie szybko co pasja. Jeszcze w tym samym miesiącu rozróżniałem modele, grupy i nazwy prawie wszystkich podzespołów w rowerze. Obejrzałem ich mocowania, sposoby montażu, odmiany kolory i podobne ciekawostki.

Sprawa finansowa był to oddzielny aspekt poszukiwań. Rower za 1000zł wzwyż nie mieścił mi się początkowo w głowie. Nie sądziłem, że taka cena może być za rower – od lat „wychowywany” byłem, że jednoślad to kosztuje 200 - 400zł a te droższe traktowałem jako „elitę” dla sportowców widywanych w telewizji. Gdy jednak przez pierwsze miesiące zacząłem uczyć się tego rowerowego rynku dostrzegłem, że to normalna cena za dobry rower i ustaliłem sobie granicę 1500zł za rower jaki chcę mieć.

Rekacja rodziców na jesieni, gdy powiedziałem im, że zbieram na rower była normalna do czasu gdy pokazałem im jaki chcę mieć no i ile będzie kosztować. Ojciec burzył się strasznie, że wydziwiam i że za 1500zł to 4 rowery można kupić a że sportowcem profesjonalnym to nie będę itp. Mama nie wypowiadała się krytycznie, choć podobnie uważała, że mój kaprys jest zbyt wygórowany cenowo. Po wielu dyskusjach i pertraktacjach stanęło na tym, że: „ jak sobie uzbieram to będę miał”. No więc ciułałem wszystkie pieniądze z urodzin i otrzymane przy innych okazjach „dotacje” a w tym samym czasie odwiedzałem sklep rowerowy w Legionowie z kartką i długopisem spisując z ludźmi pracującymi tam – cennik i skład mojego przyszłego roweru.

W listopadzie, gdy moje studia były już w toku, miałem nawał nauki, a kolokwia i wejściówki spadały jedna po drugiej kilka razy w tygodniu, wreszcie uzbierałem pieniądze i złożyłem zamówienie na rower. Miał być szaro-niebieski na ramie accent m001. Osprzęt był ubogi a koszty ciąłem na czym się dało w granicach rozsądku oczywiście.
[/img]
Ten dzień pamiętam doskonale. Pewnie wielu z was pamięta ważne chwile w życiu. Rano było bardzo chłodno. Jesień na dobre zawitała do kraju a liście spadały z drzew. W noc przed odebraniem roweru siedziałem długo i w internecie oglądałem zdjęcia rowerów zbudowanych na tej samej ramie co moja wymarzona. Gdy następnego ranka wstawałem do szkoły – ledwo stałem na nogach z niewyspania. Dzień był od rana zawalony obowiązkami na uczelni i dłużył się niemiłosiernie. Wykłady, ćwiczenia i cała masa nowych rzeczy do przyswojenia. Starałem się jak mogłem aby moje wyniki w nauce nie były niskie, bo rodzice od razu zrzucili by to na karby nowej „zabawki”. Tego dnia jednak, mimo największych prób, na niczym nie mogłem się skupić.

Zaraz po zajęciach dosłownie pobiegłem do autobusu, mimo to i tak miałem wrażenie, że poruszam się za wolno. Korki popołudniowe były ogromne. Najpierw autobus a potem trzy przesiadki i po 1,5h byłem wreszcie w domu. Rzuciłem plecak na łóżko, zabrałem pieniądze i popędziłem biegiem do rowerowego.

Obsługa przywitała mnie jak znanego klienta lekko zdziwiona, że tak szybko przyszedłem. Sądzili, że przed 18tą się pojawię. Gdy wszedłem na środku stał jakiś czarny rower i jeden z serwisantów grzebał przy nim – nie zwróciłem uwagi na niego bo dokładnie opatrzyłem w sieci jak będzie wyglądał mój.

Kierownik przywitał mnie i oznajmił mi lekko speszony, że były kłopoty z ramą, którą chciałem więc zamówili mi inną ,ale takiej samej firmy. Nogi mi się ugięły – jak to inna rama? To będzie totalnie inaczej niż sobie wyobrażałem. Starałem się zachować spokój. Dodatkową informacją było to, że zamówiona rama jest prawie 150zł droższa. Na granicy szaleństwa i obłędu wysapałem, że: „ja mam tylko te 1500zł”.

Pan Darek podrapał się w głowę i w końcu machnął ręką.
- niech będzie 1500zł – powiedział - Tyle czekałeś na ten rower. Niech będzie jak się umawialiśmy.

Kiedy wskazał mi czarny rower, wykańczany właśnie przez serwisanta, oniemiałem! Był piękny! Czarna matowa rama, czarne grube opony, czarne obręcze. Nie posiadałem się z radości. Rower budził we mnie tyle emocji, że aż ciężko było mi ukryć swoje podekscytowanie. Trwało jeszcze chwilę zanim serwisant dokończył mocowanie linek i ustawianie hamulców.

Wreszcie, nieomal widocznie drżąc na ciele, wsiadłem na siodełko i pojechałem. Nie mogłem jechać do domu – to było wykluczone. Chciałem sprawdzić jak to cudo jeździ. Pognałem więc do Kątów węgierskich. Miałem na sobie dżinsy, jakąś zwykłą kurtkę i sweter pod spodem. Rozpierała mnie energia – zmieniałem biegi i upajałem się szumem opon jaki wydawały gdy mknąłem po asfalcie.
- 24 biegi !!Co ja zrobię z tyloma przełożeniami. – myślałem sobie –poprzednik miał zaledwie 6 zębatek z tyłu. – zmieniałęm jeden po drugim i próbowałem dopasować sobie odpowiednie przełożenie.

Zaaferowany nowym nabytkiem, totalnie zapomniałem o czasie i o tym, że jesień to szybko zapadający zmrok. Zawróciłem, ale było już za późno. Nie wiedzieć kiedy zapadły ciemności i od Kątów węgierskich jechałem w totalnym mroku. Nie chcę nawet myśleć, jak bardzo niewidoczny byłem dla aut, ale szczęśliwie dojechałem do domu w jednym kawałku.

Do mieszkania wszedłem jak złodziej czując wiszącą w powietrzu awanturę. Złości i krzyków nie było, ale nie obeszło się bez komentarza rodziców, o późnym powrocie i braku oświetlenia. Nie przejąłem się! Nic się wtedy nie liczyło, tylko to, że mam go obok siebie – swój pierwszy i wymarzony rower na serio!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 9 - piąteczek:D || 31.20km

Piątek, 11 października 2013 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Do SKM rano jadę żwawo - zimno w ręce jak nie z tej ziemi. Nie zakładałem rękawiczek długich bo poprzedniego poranka było 10 stopni. Ledwo dojechałem bo palce mi tak zgrabiały, że poezja;/

W SKM ugrzałem się i oczekiwałem tłumów. W piątki jeżdżą chyba tylko ci najwytrwalsi bo luz był taki, że nawet widziałem przez okna po przeciwległej stronie pociągu. SZOK!

W pracy jak to w pracy raz wesoło raz irytująco. Dziś pan mnie zaczął wypytywać dla kogo pracuje i że ja pewnie z konkurencji z naprzeciwka dzwonie i chce dowiedzieć się tajnych danych o jego firmie. Kiedy zaczął mi podniesionym tonem mówić po Nazwisku (jak sądzę kolegi z konkurencji z naprzeciwka) i używać nieprzyjemnych wyrazów - z radością nacisnąłem czerwoną słuchawkę i pokazałem mu FUCK :D

Ujmujące - czyż nie!? Nie muszę znosić klienta przed sobą, nie muszę się uśmiechać a jak mnie ktoś wyzywa po prostu się rozłączam i zaznaczam status "Odmowa Rozmowy".

Wracałem dziś rowerem w całości - zafundowałem sobie rozkoszne pedałowanie do domu w piąteczek. Bylo gorąco 18,5 stopnia. Jechałem więc w krótkich portkach do domu. Wyszło więcej km a jutro nie muszę wstawać o 5:25!!!

YEAH:D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 8 - Wesołe dialogi || 22.60km

Piątek, 11 października 2013 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Rano po nocnych opadach - mokro. Nie pada, ale mgliście o wiele bardziej niż zwykle. Nie mam ( jeszcze przedniego ) błotnika toteż troszkę mnie chlapało. To, że mam słaby, jedyny i ledwo hamujący tylni hamulec na mokrej obręczy i ulicy, też nie ułatwiało zadania tego poranka. Całe szczęście, że poranne dojazdy nie wymagają ode mnie gwałtownych hamowań. Spowalnianie przed skrzyżowaniem wystarczy.

Do SKM docieram o czasie, choć jakiś taki "przesiąknięty" wilgocią. Siadam w pociągu wieszam rower i trochę mnie morzy sen. Nie wyspałem się tej nocy, jakieś głupoty mi się ciągle śniły. Nie pamiętam dokładnie co, ale byłem na jakiejś pustyni, a`la interior na Islandii i mnie ciężarówka po nogach przejechała a moich kolegów rozjechała "na śmierć" tak na płasko jak w kreskówkach. Co do senników i znaczeń snów to nie wierzę w nie. Bądź co bądź głupoty były we śnie niepojęte i wiele ze spania nie było.

W pociągu tego ranka mniejszy tłum. Jadę spokojnie nie potrącany przez nikogo a i mój rower ma komfort - nikt go nie dotyka ani on nie uderza nikogo. Bez oparcia w ludziach musze go trzyać bo buja się jak wariat z tej wolności:D

W pracy znów codzienność, telefony, śmieszne dialogi i domyślanie się co pan po drugiej stornie ma na myśli mówiąc: "kształtki termoplastikowe" lub tego typu nowo-słowa. Nie raz branża firmy nie ma sie nic do tego co wysyłają.
Pan co produkuje "opakowania z tworzyw sztucznych" wysyła np: Tworzywa sztuczne, obramowania do nagrobków, ozdoby nagrobkowe i znicze...
a przemysł zbrojeniowy - statywy do aparatów:D - Czasem ubaw nie z tej ziemi jak ci powiedzą co wysyłają a branża totalnie inna.

Innym znów razem dzwonie do paniusi na recepcję. Pytam ją o wysyłkę w firmię a ona mur beton. Nic nie wie nic nie rozumie. Mam wrażenie, że ludzie czasem tak niekompetentni siedzą w firmach, że szok. Babka siedzi w "sekretariacie firmy" i nawet nie wie co firma produkuje
Czasem pytam, jak już nie chce, lub nie wie co powiedzieć, co produkuje firma i domyślam się, że to co produkuje firma to też wysyła, a babka mówi:
- aaa ja nie wiem co produkujemy - różnie"
- ale co dokładnie wysyła firma"
- nie wiem - różnie
- czyli co produkuje firma
- a panie ja tam nie wiem...



Ulubiona odpowiedź w rozmowach to:
* nie wiem,
* dużo,
* rożnie
* czasem
Przykład:
- często państwo wysyłacie paczki w firmie?
- czasem......

- ile państwo wysyłacie w miesiącu?
- dużo/różnie


Fajnie się czasem można ubawić z ludzi po drugiej stronie - co jest niezmiernie ciekawą rozrywką w tej pracy.

Wracałem do domu rowerkiem z dodatkiem KM. Problem był tego typu, że pociągi były opóźnione po 20 minut i mój "ulubiony" Ciechanów był zapchany.

DO domu wróciłem - i jestem!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 7 - Dobry Scoring || 22.00km

Piątek, 11 października 2013 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Znów rano - znów ciemno. Czy okres korporacyjnej pracy to czas poznawania świata z innej perspektywy? Na pewno jest to nowe doświadczenie. Wstawanie poranne poza oczywistą dysharmonią w moim organizmie sprawia, że czuje się taki skupiony. Rano pośród jeszcze nie do końca rozpoczynającego się świtu, pośród wilgoci mgieł jesiennych i przy akompaniamencie szelestu saren i dzików w ciemnym wciąż lesie jedzie się ciekawie. Mijam ludzi idacych do do autobusu, z teczkami w płaszczach zapatulonych szarych smutnych jakichś takich bez wyrazu.

Nie sądze, że ja w ich oczach wyglądam na szczęśliwego i wesołego. Pewnie współczują mi myśląc w głowie:
"biedak, że mu się chce o tej porze rowerem"
Ale wiecie co? Chce mi się. Naprawdę z każdym dniem mam z tego frajdę jakąś taką pełniejszą. O ile na początku czułem, że takie poranne jeżdżenie to nie dla mnie i nawet rozważałem dojazdy komunikacją, to teraz doceniam ten poranek w siodełku. I mimo, że czasem jeszcze ziewam, że nigdy nie jem śniadania zanim wyjadę, to lubię to!

Jest ciemno, koła 2.1 cala buczą na dziurawym asfalcie na korzeniach, gdzieś tam w lesie przebiegną dziki, troszkę adrenalina wskoczy. Ogólnie spoko...

W pracy znów komentarz nt. mojego stroju. Znów zaskoczenie, że jednak "nie wymiękłem" i że to nie jest jednorazowy kaprys jakiegoś tam kolesia z pracy. W pracy nudno, żmudnie i godziny dłużą się do 16 ej. Wykonuje jednak założony plan 24 telefonowych kontaktów do ludzi i spokojny o swoją (i tak nie powalającą) prowizję wychodze na rower.

Powrót był rowerem do ZOO a potem już sprawdzonym pociągiem o 16:40. Dlaje z Agnieszką już rowerkami od Legionowa. Problemem obecnej aury jest, że rano jak jadę to marznę w ręce niemiłosiernie a wracając jest prawie 20 stopni i jedna kurtka podróżuje w skawie. Co nie zmienia faktu, że ciepło i w miarę bez deszczowo mogłoby być jak najdłużej:D Taką słoneczną jesień lubię ;D ciężko się po prostu dopasować do tak zróżnicowanej aury.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 6 - zaspałem || 22.00km

Piątek, 11 października 2013 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
No to zaspałem;/ Nie wiem jak ja naciskałem tego budzika w komórce i jak go wyłaczałem, że zwyczajnie nie dzwonił rano. Otwieram oczy a tam mrok. Myślę, pewnie jeszcze wcześnie to leżę. Chwilę przyzwyczaiłem wzrok do światła i jakoś mi tak za jasno. Patrze na zegarek a tam 6:10! No to dawaj szybko wszystko pakować do sakwy i ruszam. Jest już widno, choć szarówka jeszcze po kątach świata... w lesie przeskakuje błyskawicznie i docieram na peron. Chwilę się waham aż w końcu decyduje się jechać na OŚ piaski. Tam ku mej uldze jest SKM i jest pusto.

Siadam rozbieram się z kurtki wieszam rower i... odpoczywam. Mało ludzi, o niebo mniej niż dzień wcześniej na Legio-głównym. SKM rusza i gdy dociera na główną stację do środka wlewa się tłum. Zaskakuje mnie zaciętość ludzi. Wpadają do środka jak na jakiejś wyprzedaży. Cześć trąca mój rower inni wpychani przez pozostałych płyną z nurtem. Pociąg wypełnia się, i wypełnia a fala wciąż napływa.

Kiedy zagęszczenie wewnątrz zaczyna przekraczać zdrowy rozsądek fala ciał rozlewa się po korytarzykach skm i wreszcie drzwi zamykają się. Ludzie wiszą na sobie i na moim rowerze. Wiszą w zasadzie na jego kierownicy, bo rower powiesiłem na haku (czego najczęściej nie robię), ale dzięki temu osłania mnie on od tabunów napierających.

Siedzę sobie więc w spokoju z nogą na nodze a rower buja się to w przód to w tył podczas zwalniania i przyspieszania pociągu. Co jakiś czas ktoś się poprawia bo kierownica uderza go w głowę albo w ramię. Nie ma reakcji, bo w sumie nie mają się do czego przyczepić. Rower wisi, nikogo nie brudzi no i najważniejsze, jak wsiadali ja już tam byłem. Nikogo nie wyganiałem nikogo nie popychałem...

Wysiadam z lekkim trudem, ale przekonuje w końcu tłum głośnym komunikatem:
"jak mnie państwo wypuścicie z pociągu to zwolnią się dwa miejsca siedzące - polecam warto!" - poza śmiechem i ogólnym rozweseleniem przynosi to efekt i ludzie wypuszczają mnie z pociągu.

W pracy budzę zainteresowanie. Koleżanki zauważają mój "profesjonalny strój" w ogólnym rozbawieniu moją osobą dostrzegam jednak swojego rodzaju uznanie dla mojego poświecenia. Chyba zderzają się z rowerową rzeczywistością w mojej postaci po raz pierwszy. Rozmowę o moim obcisłym wyglądzie kwitują "w sumie to masz zgrabne nóżki".

Powrót z pracy o 16. Wychodzę i już 20 po jestem na ZOO KM, Działdowo przyjeżdża zapchane po sam sufit. Wsiadam więc do KM Ciechanów jadącego 7 później i nawet mogę wejść spokojnie z rowerem nie rozpychając ludzi.

Summa summarum - dojazdy ciężkie, ale do zniesienia... nie omieszkam opisywać wam przygód jakie mnie spotykają na trasie, bo jak dziś pokazało życie będzie ich bez liku.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 5 - Slalomem lasu codzienności || 23.42km

Poniedziałek, 7 października 2013 · Komcie(4)
Kategoria Do pracy!
Dojazd do pracy poza aspektem codziennego wstawania o porach o których nie będę tu nadmieniał, ma także aspekt komunikacji zbiorowej. Dziś miałem wątpliwą nieprzyjemność poznać poranne godziny szczytu w SKM S3. Albo więc zmienię stację startową i będzie więcej miejsca, albo będę poszukiwany listem gończym, bo w SKM w pociągu tłum niewybaczalny i spojrzenia paraliżujące jak ślepia lwa w ciemnym buszu.

Od Wschodniej jakoś tam się przedostałem do pracy i było dość sympatycznie, więc ten element oceniam na mocną "4" czego nie można powiedzieć ani o dojeździe SKM ani o powrocie.

Jak jednak wygląda codzienność będę jeszcze pewnie nie raz opisywał, nie zagłębie się dziś w te odmęty aby pozostawić smaku na inne dni.

O samej pracy wam opowiem. Generalnie dziś dzwoniłem. Wykonałem może ze 50 telefonów a może i więcej, igraszka to zacna, choć zalatuje call center, co będe jednak wybrzydzał. Dali umowę o pracę a mogli studenciaków do dzwonienia zatrudnić, to nie będę się czepiał i dumnie poniosę ogarek światła przez mrok bezrobocia jaki się nade mną roztaczał jakieś kilka miesięcy wstecz. Samych kontaktów wytrzepałem z 18 - co jak na pierwszy realny dzień męczenia dousznego ludzi po drugiej stronie słuchawki - jest wynikiem niezłym. Ile z tego realnie przekład znajdzie w moim statusie finasowym to sie jeszcze okaże, bo pewnie nie wszystkie kontakty pozyskałem "jak czeba" więc mi kilka wyleci.
Co się wydzwoni to nie uciecze - jak mówi staropolskie przysłowie, więc jest nadzieja, że okraszę się doświadczeniem handlowca i z czasem będę przebiegłym i szczwanym telefonicznym kol-centerem z potencjałem.

Dostałem dziś plakietkę od pionu IT (pozdrawiam Hipka) chłopaki się postarali, ładnie wyszedłem na plakietce i doceniam, że już w piątek się ze sprawą ogarnęli. Nasze pracowe kobiety - oczywiście narzekały, że smyczy nie dali, że karta magnetyczna brudna, że jakieś ryski są na karcie itd. Ale kto zrozumie kobiety?

temat kobiet postaram się przemilczać od czasu do czasu bo jeden wpis aby opisać ich stande zachowania w sali w jakiej pracuje nie jest wystarczający. Będę wam więc dawkował informacje o tym ciekawym gatunku społecznym - próbując zachować umiar zwykłego spojrzenia bloggerskiego i męskiego szowinisty w proporcjach 50 na 50:D


Rower spisuje się dobrze, mam grube opony a przedniego hebla nie mam - czy już jestem korporacyjnym hipsterę? Może choć jakimś małym hipsterkiem? Co?


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Zimówki - wystąp! || 19.00km

Sobota, 5 października 2013 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Dziś dzień od rana w ruchu - mimo, że sobota to, trzeba było zrobić co należy. Nie mogę w nieskończoność jeździć tylko komunikacją miejską, toteż przyprowadziłem do jaskini naszej zimówki.

Kurs 3 krotny na piaski i troszkę grzebania. Przez cały rok sól zakrzepła i stwardniała. Trzeba było więc pomocować się ze śrubkami itd. Udało się jednak doprowadzić rowerki do ładu. Mój accent niestety zgubił błotnik, który zwyczajnie pękł podczas zdejmowania rowerów z haków. Będę musiał więc w wolnym czasie wymyślić coś co osłoni mnie zimą od deszczu i słoty.

Jazda śnieżnikiem na oponach smart sam 2.1 i buczenie po ścieżkach to jest to;D Dawno nie czułem, że rower to czołg. Jedzie się ciężko, ale czuje się ta potęgę i masę. W porównaniu z szosóweczką to ten rower - zdecydowanie przypomina zimowego morderce pieszych na ośnieżonych DDR-ach.

Agi zimówka jeździ również i również coś tam niedomaga. Jednak do konkretnej zimy jeszcze troszkę jej zostało wiec może jeszcze cieszyć się dojazdami na szosie. Ja niestety zacznę od poniedziałku testować opcje - rower - SKM - rower. Zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce i jak sprawdzi się w przeciągu kolejnych dni. Mam nadzieje, że nie pozostanie mi tylko sen o rowerze :(

:D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 4 - Piątek piątunio || 4.00km

Piątek, 4 października 2013 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Kolejny dzień w pracy. Na froncie sprawa wygląda tak. Dziś otrzymaliśmy dostępy do kont pocztowych na outloku i dostępy do programu dzwoniącego. Pod koniec dnia nawet udało mi się wykonać z 5 połączeń. Jak się oceniam? hmm pewnie z czasem przestanę się stresować schematem rozmowy i będzie mi szło płynnie, jednak jak to się mówi pierwsze koty za płoty, lub leady za lady.

Co do pracy i jej rowerowego aspektu to jestem nadal na etapie wymyślania "jak to zrobić". Wasze porady aby siedzieć w mokrym nie sprawdzą się do końca, bo w sali jest 20 osób a biurko jest dosłownie obok biurka więc moja estetyka może nie być kontenta dla innych. Obstawiam plan aby, rano do SKM ( około 5km) jechać w cywilach i od skm też (w miarę oczywiście nie-padania) a wracać już w rowerowych, które sobie przywiozę w sakwie.

Zapas zupek instant, kaw 3 w 1 i kubeczka w pracy już mam. Przydała by się jeszcze łyżka. Praca bowiem jest monotonna i wielokrotnie powtarzająca się. Próba więc nie wpadnięcia w mega znudzenie po ośmiu godzinach pracy będzie zadaniem nie do przecenienia.

Od kilku dni dodatkowo słucham ze wszystkich stron kobiet. Dziwne, że jeszcze sobie włosów z głowy nie rwą, bo w jednej sali zamkniętych ich jest nie przymierzając z 15. Mieszanka więc wybuchowa, ale o dziwo ja narazie stabilna.

Faceci ( w liczbie 3 - ja, szef, kolega Mateusz) nie mają tam lekko. Od wtorku słucham opinii o: dzieciach (młode matki wymieniają się informacjami jak hodować te pokemony której jak dziecko i co je, co lubi i jak to było jak była w ciąży itd), butach (o tym, że ta tam znalazła takie buciki za tyle i tyle - reszta z uwielbieniem zapisuje w smartfonach nazwy sklepów), o płaszykach (temat na czasie bo przymrozki), o torebkach (dziś hitem była koleżanka, która dopadła torebkę po "okazyjnej" cenie przecenioną z 250zł na 100zł a wyglądała - ta torebka - ni mniej ni więcej jak worek z uszkiem...)

Kto tu zrozumie kobiety? Moja żona jest wyjątkowa i strasznie doceniam jej nie-dziunio-watość w sprawach mody i zakupków nowych bucików, torebeczek i innych pierdołek.

Szanse na konstruktywną rozmowę na poziomie w czasie pracy mam więc tylko czytając wpisy na forum lub pisząc z kimś mailowo - dookoła bowiem roztacza się morze szerokie i głębokie oceanu feminizmu i młodo-matczyzmu!

HELP:P :D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 3 - melodramat rowerowy!!! || 0.01km

Czwartek, 3 października 2013 · Komcie(3)
Kategoria Do pracy!
Dylematy - kolejne dni bez roweru przysparzają kolejnych problemów. W porównaniu z dotyczasowymi pracami ta totalnie odcina mnie od roweru.

a) nie mam gdzie przypiąć roweru
b) nie ma gdzie sie przebrać
c) nie ma gdzie trzymać zmienionych ubrań

W sali jest prawie 20 osób w "boxach" i jeden zbiorczy wieszak przy wejściu - jak w szwalni i nawet nie ma gdzie odwiesić ubrań, gdyby mnie mżawka złapała. Jazda w rowerowych narazie średnio możliwa, bo jak je zmienię to nie mam gdzie ich trzymać i ich suszyć a w rowerowych siedzieć kilka godzin, tego raczej nie zaakceptuje gromada kobitek w sali, które ciamgoczą i ćwierkają i codziennie w innych fatałaszkach przychodzą.

Dwoje sie i troje, do końca tego tygodnia aby wymyślić system jak przyjechać rowerem do pracy i jak znaleźć miejsce aby się przebrać i na czas pracy zostawić rowerowe ciuchy do wyschnięcia. Jutro zapytam jeszcze portierki na dole, czy może na dole w portierni budynku nie ma jakiegoś miejsca abym mógł sie przebrać i na czas pracy zostawić sobie ubranie rowerowe czy mokrą kurtkę.

Generalnie na razie nie widzę codziennego dojeżdżania rowerem do pracy - wiem, że idzie dżdżysta jesień i bardziej sucho nie będzie. To, że zimówka przez 8h będzie przypięta do odsłoniętego płotu, mi powiedzmy już przeszło przez świadomość i zrezygnowany jestem w stanie na to przystać, ale w ciasnym pomieszczeniu pełnym kobiet nie chce uchodzić za śmierdziela bo odwrócą sie ode mnie wszystkie osoby w sali.

Ratunku :( Ja chcę rowerem do pracy!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,