Wpisy archiwalne Listopad, 2013, strona 3 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2013

Dystans całkowity:572.88 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:24.91 km
Więcej statystyk

Po Agnieszke do pracy || 9.50km

Czwartek, 7 listopada 2013 · Komcie(0)
Po Agnieszkę do pracy - niespodziewanie i testowo. Chciałem zobaczyć czy już mogę. I mogłem, ale niespodziankę zrobiłem Agnieszce nie spodziewała się mnie u siebie.

Oczywiście jak cały dzień było znośnie to akurat pod wieczór musiało zacząć porządnie padać a Aga zabrała mi klucze do rowerowni więc musiałem jechać szosą.

Znów bolał nadgarstek... to staje się irytujące... A nie bolał przez kilka dni po czym jedna wycieczka i już wróciła kontuzja. Za to wreszcie zrobiłem jakieś kilometry. Nie była to może zachwycająca aura ale od siedzenia w domu to ja kręćka dostaje.

Mój stan się poprawił czuje się trochę lepiej, choć jeszcze gdzieś się choroba kryje po kątach. Gorączki nie ma ogólne samopoczucie dużo lepsze, jak to mówią - idzie ku dobremu.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Troszkę niedomagam... || 8.00km

Wtorek, 5 listopada 2013 · Komcie(1)
No i masz ci babo placek. Wróciłem sobie ze świąt listopadowych. Wróciłem przy użyciu troszkę pociągu i troszkę roweru. Generalnie nie było źle. W plecakach jakaś wałówka i wio do pociągu do Pomiechówka. Odwiedziliśmy jeszcze groby dwa i do pociągu.

Gdy dotarliśmy do domu bylo juz szaro a potem szybko zrobiło sie ciemno. Relaks - ciepła herbata z cytryną i plany na niedziele. Czyli co będziemy robić z takim pięknym dniem słonecznym.

W niedziele wstawało mi się dość ciężko. Nie wiem czemu, zwyczajnie nie mogłem się dobudzić, a przecież nie spałem nie wiadomo jak krótko. Kiedy zwlokłem się z łózka i zjedliśmy śniadanie stwierdziłem, że lekko pobolewa mnie gardło.
No to co? Jakiś cholineks i relaks ciąg dalszy. W dobie leków "szybko raz dwa trzy" pewnie nawet nie brałem pod uwagę tego bólu na poważnie.

Mimo, że pogoda była sensowna do jazdy nie zdecydowaliśmy się jechać. Troszkę posprzątaliśmy w mieszkaniu. Troszkę słuchałem audiobooka. Miałem ochotę po prostu pobyć w domu z żoną i nacieszyć się ciszą i spokojem.

Około 17ej gardło dalej bolało a do pary dołączyła się głowa i ból szyi.

- pewnie przez to że cały dzień leżymy ta szyja cię boli - od leżenia!
Agnieszka śmiała się ze mnie a i ja bagatelizowałem te objawy. Jak zrobiło się już ciemno, zasiedliśmy do kolacji. Nie szło mi jedzenie i wcisnąłem tylko kromkę i popiłem herbatą.

Około 21 kiedy skończyliśmy oglądać wspólnie kolejny odcinek Kuchennych Rewolucji Magdy Gessler czułem się już źle. Podniosłem się z łóżka aby wyłaczyć komputer a Agnieszka poszła się myć.
Długo nie mogłem zasnąć, głowa mnie bolała a przełykanie sprawiało ból. Walczyłem o sen przez długie godziny. Wreszcie o północy wstałem do łazienki i postanowiłem zmierzyć sobie temperaturę. Czułem się najzwyczajniej w świecie bardzo źle. Szyja mi zdrętwiała, jakbym dzień wcześniej miał poważny wypadek samochodowy. Połykanie porównać można było do jedzenia kasztanów w kolczastych łupinach a głowa? To dziwne uczucie, to nawet nie był taki ból konkretny. Czułem jakby ktoś przez uszy napompował mi za dużo powietrza do czaszki. Nieomal namacalnie czułem jak to "powietrze" mi rozpycha czaszkę.

Szukanie termometru zajęło mi chwilę, bez pomocy AGi się nie obyło. W domu Księgowych choroby są tak rzadko spotykane, że czyta się o nich tylko w internecie. Kiedy jednak już są no cóż... to wtedy z przytupem.

Termometr się odnalazł ale strzepnięcie go po tak długim czasie nieużywania to była ciężka sprawa. Udało się - po 5 minutach a może nawet po 10, wyjąłem go a na "rtęciowym wyświetlaczu" pojawiła się liczba 38.5.

Bossko. No to szukanie jakiegoś leku. Udało się wreszcie pyralginę znaleźć w domu w saszetce do rozpuszczenia. Po pół godzinie od wypicia specyfiku zasnąłem jak dziecko...

Kolejnego dnia wizyta i antybiotyk... Staram się unikać takiej chemii, ale uwierzcie mi masochistą nie jestem a trwanie w uczuciu jak po wypadku samochodowym nie jest przyjemne. Wszystko boli. Szyją nie mogę kręcić a do tego tylną ścianą gardła spływa mi jakiś cekol. Zatyka mnie jak jakiegoś gruźlika...

Walczę dalej - za mną dziś 3 tabletka antybiotyku i 3 tabletka pro-biotyku... efekt? W sumie dziś jeszcze pyralginy od gorączki nie brałem, ale kark nadal boli nieznośnie.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Święta listopadowe || 38.00km

Sobota, 2 listopada 2013 · Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze
Wycieczka na północne Mazowsze rowerkami. Listopadowy poranek był dość rześki. Mimo dodatniej temperatury na ulicach był jeszcze ślad porannego przymrozka. Z domu wyjechaliśmy o godzinie 8:00 czekała nas prawie 37 kilometrowa przeprawa szosówkami.

Jechało się dość dobrze. Słońce nad głowami przyświecało i mimo, że termometr nie chciał pokazywać dwucyfrowej liczby, jakoś to wszystko się "kręciło". Za górkami w Rajszewie musieliśmy się zatrzymać bo termoregulacja była wskazana. Za dużo warstw na siebie wziąłem i nie mogłem odparować wszystkiego. Szybka rewolucja ubraniowa i dalej w drogę.

Na trasie do Nowego Dworu Mazowieckiego szał aut. Wyprzedzanie na czołowe, na trzeciego, na czwartego i na piątego. Później bliżej świateł korek na 30-40 aut... i co to wam dało to gnanie? I tak rowerkami was dogoniliśmy.

Wycieczka, mimo, że poranna udana w pełni. Jechało się fajnie ze względu na piękną pogodę i słoneczko. W przeciwieństwie do ostatniej wyprawki w te rejony, tym razem miałem silę do pedałowania.

Czuć jesienność w powietrzu, ale słońce na niebie nastraja mnie do jazdy potrójnie!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,