Wpisy archiwalne Kwiecień, 2014, strona 3 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2014

Dystans całkowity:1385.75 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:16:23
Średnia prędkość:24.75 km/h
Liczba aktywności:33
Średnio na aktywność:41.99 km i 8h 11m
Więcej statystyk

Przed pracą, przy kawie - rozmyślania || 0.00km

Sobota, 12 kwietnia 2014 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Jakimś dziwnym trafem udało się dziś wstać wcześnie. Poprzedniego dnia siedziałem w sieci do 23, co mi się rzadko zdarza bo najczęściej wracam z roboty na tyle zmęczony, że nie mam ochoty na nic, tylko sprawdzić BS i kładę się spać. Tak było faktycznie swego czasu. Doszukiwałem się w tym wielu powodów, w końcu udało mi się - chyba - coś wymyślić. W pracy czasem miałem/mam taki kocioł, że przez cały dzień nie mam czasu nawet napić  się wody, a co dopiero mówić o zjedzeniu czegoś porządnego. Udało się wpłynąć na ten kierat pracy i zmienić system przyjmowania rowerów. Zapisujemy je sobie w zeszyt. Przyjmując kolejne, wiemy ile rowerów jest zaplanowanych na jaki dzień i nie dowalamy sobie nie wiadomo ile pracy. To poprawia wydajność, zwiększa luz pracy i jest czas nawet napić się i zjeść coś. Sam zresztą bardziej pilnuje jedzenia picia, bo wcześniej totalnie to olewałem. 

Nie bez znaczenia było również wprowadzenie przez szefostwo, dnia wolnego (od 14ej). Poprzedni system wyrabiania 196 godzin w miesiącu, był naprawdę trudny do ogarnięcia siłowo. Pracowaliśmy po dziewięć godzin od poniedziałku do piątku i każdą sobotę po cztery godziny. Teraz, mimo, że nadal dziewięć robimy i każdą sobotę, ale raz w tygodniu przynajmniej jest chwila oddechu, choć i tak uważam, że to dość mało. W sumie relatywnie ten dzień "wolniejszy" zmienił ilość godzin wyrabianą miesięcznie do 176. 

Zbliżająca się słoneczna sobota, przypomina mi, że będzie kocioł! Ludzie mając nadzieje na piękny weekend zaczną tłumnie nadciągać do sklepu. Będzie latanie, bieganie, szukanie nóżek, podpórek liczników mocowanie i pompowanie kół. Na straganie w dzień targowy:D

Meteo, jednak zapowiada tylko pogodną sobotę, w niedziele ma zaś znów padać, więc się ludziska oszukają troszkę. Szkoda, że i my z Agnieszką przez te opady, znów nie zrealizujemy jakiegoś fajnego niedzielnego wyjazdu. No chyba, że nagle się chmury rozstąpią...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 52 - piątek czyli jak się zgubić w głupi sposób || 125.00km

Piątek, 11 kwietnia 2014 · Komcie(1)
Piątek jak tradycja nakazuje był dniem rowerowo bogatym. Pojechać miałem na długa trasę  i wystartować o wschodzie słońca, ale jak zwykle wygrało lenistwo. Np dobra , może nie do końca lenistwo bo w końcu wstalem o wczesnej porze czyli o 7 rano:-)

pojechałem z planem w głowie i całą misterną teorią na to jak i gdzie pojadę. Plan był misterny i jak to mówią w p*zdu, wylądował. Zamiast jechać na Pultusk zdecydowałem się ma inną drogę, którą oczywiście  zgubilem. Suma summarum pojechałem do Nasielska   dalej chciałem uderzyć na Nowe miasto. Tu właśnie się zgubiłem bo zamiast na Nowe miasto pojechałem trasą na Naruszewo. Jako że asfalt był super i pedzilem 27km\h, to zorientowałem się  dopiero jak na horyzoncie dostrzegłem trasę szybkiego ruchu na Płońsku. Nie byłymi wcale do śmiechu bo czas się kończył a ją wylądowałem w miejscu, którego w rozładowaniu trasy i czasu, nie planowałem. 

Efekt był taki, że trasą wyszła w końcowych kilometrach, bardzo sprinterska. 

w pracy byłem 30 minut przed czasem, i spędziłem je na przebraniu i piciu pysznego erlgreja:-) wyjazd zaliczam do udanych, mimo tudnosci nawigacyjnych i topniejącego czasu końcówce.

P.S
z wszystkie braki polskich znaków przepraszam, ale nadal walczę z słownikiem w talencie, który mimo klawiatury qwerty podpowiada mi jakie to ją wyrazy chce napisać. Swoją droga bardzo fajne urządzenie choć nie wyobrażam sobie mieć dotykowego telefonu.. ją tutaj mam kłopot aby palcem trafić w odpowiednią literę:-)

dziękuję dobranoc!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 51 - W przed dzień piątku jest czwartek! || 12.00km

Czwartek, 10 kwietnia 2014 · Komcie(3)
Kategoria Do pracy!
Dziś do pracy na Śniezniku. Koszmarnie sie jechało, bo łańcuch skacze na każdej możliwej kombinacji biegowej. Ledwo jechałem. Po drodzę, odwiedziłem bazarek i zakupiłem troszkę smakowitej wędliny prosto ze świnki, czy tam krówki. Swojskie wędzone, bez chemiii i utrwalaczy. Mówie wam taka wędlina z masarni to pychota!

W pracy spokój, bo szefów dziś bylo jak na lekarstwo. Swoje zrobiłem, kilka rowerów oddałem po serwisie i sie kręciło!

Jutro na 14tą. Znów okazja aby się przejechać!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 50 -post tablecikiem pisany:-) || 12.00km

Środa, 9 kwietnia 2014 · Komcie(3)
Dzięki uprzejmości przemkaR udało się skonfigurowac sieć w domu i pojawia się pierwszy post pisany z wyra:-) bezprzewodowy net to jednak fajna sprawa. Kilometrów mało bo praca i taki tam, ale ciagle sobie wmawiają, że przyjdzie "taki dzień":-)
Może po prostu jeszcze nie ta pora:-):-)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 49 - zaległy wpis || 37.11km

Środa, 9 kwietnia 2014 · Komcie(1)
Wyjazd rodzaju tych planowanych. Rano z Agnieszką odwiedzić szwagra na budowie. Później po doprowadzeniu Agnieszki do pracy pojechałem na małą okoliczna wycieczke. Pognalo mnie do Wieliszewa gdzie zrobiłem nawrót.W pracy ciężki dzień bo zastępowałem kolegę na sklepie i było sporo do załatwiania.Czasem naprawdę ciężko zgadnąć o co chodzi klientowi a i doprecyzowanie samego meritum czasem także wymaga sporo wysiłku.zmagalem się więc ile sił a o 14 wróciłem na serwis.

Tego dnia również nad miastem przeszła pierwsza w tym roku burza. Nie brzmiało, ale padalo tak jakby ktoś krań odkręcił. Musieliśmy zamknąć drzwi do serwisu bo woda toczyla się przez próg. Wiosną za oknami aż serce boli jak człowiek siedzi w robocie, ale żeby się usprawiedliwić powiem, ze jeżdżę ns rowerze w pracy:-) bo rowery po serwisie oblatuje testowo,żeby sprawdzić czy wszystko działa jak trzeba.

Poza tym nic ciekawego się nie działo.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 48 - Czy jestem sfrustrowany? || 10.48km

Poniedziałek, 7 kwietnia 2014 · Komcie(7)
Kategoria Do pracy!
Do pracy klasycznie, na wznak - na szosowo. W powietrzu wisiał deszcz, a samo powietrze też zaskakiwało wysoka temperaturą. Jechało się jak w zupie, soft-shell był za ciepły, zanim do pracy dojechałem już musiałem się porozpinać. 

W pracy spokojnie, nowy system wdrażamy - przyjmowania rowerów. Jest kalendarzyk jak u doktora w przychodni i zapisy na daty, jak powyżej 5 rowerów na dzień zapisanych, to wpisujemy na inny dzień itd.



Frustracja mnie ogarnia, jak widzę wasze 200 tki! Robicie mi na złość? Czy co? KOT - opanuj się, nie rób Księgowemu wstydu!!! To ja zawsze na bezrobociu przodowałem w takich wiosennych trasach i bylem cool, a teraz? Kurza stopa, stałem się - miałki?

Do startu w czerwcu jeszcze niby czas, ale czasu do treningów nie przybywa!

:( Ja chcę kilometrusie :(




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Niespodziewanie na szosę. || 46.56km

Niedziela, 6 kwietnia 2014 · Komcie(1)
Kategoria Pojeżdżawki
Od rana planowaliśmy większy wyjazd, miał się on odbyć o 10 z ronda starzyńskiego, ale poranne kłopoty żołądkowe, trwale wykluczyły mnie z udziału w "imprezie". Przeleżałem więc pół dnia i obejrzeliśmy sobie z Agą "Krainę Lodu". Im dłużej dzień się rozwijał, tym bardziej było pochmurno i nijako. Miało padać i wszystko wskazywalo, że nic z roweru nie wyjdzie. Około 14 jednak, udalo sie przezwyciężyć ból brzucha i niechęć do tego co za oknem. Wsiadłem na Białego Rumaka i pojechałem się przejechać. 
Nie planowałem, czegoś specjalnego. Po prostu chciałem sobie spokojnie pedałować szosą, szerokim poboczem i słuchać mp3. Miało być w wyciszeniu i w stagnacji. Wyszło zgoła inaczej. 

Zaraz po wyjechaniu w Jabłonnie na Nowodworską trasę, dogonił mnie szosowiec i puściłem go przodem. Ze spokojnej jazdy nie wyszło nic, bo na światłach go doszedłem i poszliśmy razem! Wkręcił się na 30 tkę i jechałem za nim na leomondce. Niestety, im dalej od świateł, tym prędkość wzrastała. Najpierw do 40km/h  a potem na pierwszej górce do 35km/h. Zacząłem w tempie logarytmicznym gubić oddech a co za tym idzie i koło. Spuchłem przeokropnie i nawet po tym jak odpuściłem czułem jak cierpię. Pierwszy raz od dawna tak mnie bolały płuca podczas oddychania. 

Z górki jechałem walcząc z płytkim oddechem, jak nurek który wynurzył się z pod wody po długim bezdechu bez butli. Wdech - ból - wydech ulga, znów wdech - głębszy bo tlen jakoś nie chce się wchłaniać i znów wydech. Normalnie jakby ktoś zakręcił powietrze. Troszkę pocierpiałem pędząc z górki 35km/h a nastepne wzniesienie, brałem już 28km/h. Po minięciu trzech wielkich wydm oddech zaczął mi się stabilizować a płuca przestały boleć. O dziwo poczułem zamiast zmęczenia, ulgę i przypływ siły, jakbym wreszcie nabrał powietrza. Położyłem się na lemondce i na niskiej kadencji, pedałowałem sobie na wprost. Nie patrzyłem na licznik, dopóki nie zobaczyłem w oddali jakiegoś punkciku na szosie. Pomyślałem sobie "dogonię go", wtedy dostrzegłem, że i tak cały czas leżąc jadę 28-30 na godzinę. Nigdy nie zwracałem uwagi na prędkość, ale szosówka to całkiem inna świadomość rowerowego samo-istnienia. 

Bez wysilku, nadal leżąc, dogoniłem szosowca. Okazal się być nim jakiś 65 latek. Pedałował dość spokojnie 25-27kmh więć go wyprzedziłem. Ku mojemu zaskoczeniu, usiadł na koło i po krótkiej gadce poszliśmy dalej po zmianach. Do mostu w NDM, jechaliśmy ciągle około trzydziestki. W drodze powrotnej, on też bowiem zawrócił, ja pojechałem na Janówek a on pomknął na wprost. 

Do Janówka pojechałm już wolniej i wsłuchałem się w muzykę. Szybki odcinek do NDM, troszkę mnie zapasów energi kosztował. W Chotomowie, gdy już wracałem, siły opadały z każdą chwilą, a ja oczywiście bez bidonu pojechałem. Miała być przecież spokojna "emerycka" jazda na szosie aby rozruszać bolący żołądek od rana. Wyszła niezła gonitwa za dwoma szosowcami i całkiem konkretny przejazd. 

Niespodziewanie, mimo braku picia - noga i organizm spisały się nieźle. 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 47 - Sobotnie sprzedawanie || 53.13km

Sobota, 5 kwietnia 2014 · Komcie(1)
Do pracy rano z potwornie zimnym wiatrem. Ogólnie dzień na wariata, jak to w sobotę, dowiedziałem się też coś na temat mojego wykształcenia. 


Ogólnie troszkę rowerów dziś zeszło ze sklepu ale i marudzących klientów nie zabrakło. Jak to sobota. Ubawiłem się jak pani przez 20 minut wybierała bidon... 

Po pracy, wpadłem do domu, szybka zupka ogórkowa upichcona przez żonkę i potem wspólna pętelka po okolicach. Wiatr wyżywał się na nas za wsze czasy. A na Dębę ścigała nas Cielęcinka z tego roku - znaczy się świeżaczek. Krótkie portki, łydy gołe i ostre koło. Pruł się pod górę mało nie pękł...

Do Jachranki pod wiatr, mega dmuchało, jechaliśmy wolno i dostojnie. W założeniu wyjazd miał być lekki bez spinki i napinki. Turlaliśmy się koło za kołem w tempie szosowo - emeryckim. 




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Piątek... a miało być tak pięknie || 10.00km

Piątek, 4 kwietnia 2014 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
W pracy jak to w pracy dzień do bani. Szef był i szef standardowo opierdzielał wszystkich za wszystko.
Nie chce mi się opisywać tego wszystkiego od nowa. Ogólnie zjeba za zjebą i takie tam... huje muje.

Czy ja się do jakiekolwiek roboty nadaje? Czy nie może szef czasem powiedzieć dobrego słowa, za coś co jest zrobione? On potrafi tylko zrobić awanturę i kluczami rzucać. 
.


Zmęczony, zdołowany idę spać!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 46 - Piątkowe pedałowanie || 60.94km

Piątek, 4 kwietnia 2014 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Po tym jak w końcu udało mi się wygrzebać z łóżka, byłem totalnie bez sił. Znów planowałem jakąś 150tkę, ale zanim doszedłem do stanu używalności było "późno". Postanowiłem, więc odciażyć żonę i pojechałem złożyć Pita i odwiedzić Asię w ubezpieczeniach. Zostawiłem u Asi rower w biurze i podreptałem do US-a:D Brak kolejek i obługiowany byłem przez dziewczynę bardzo młodziutką, ale z super oczami. Czyli dzień, nie jest taki do końca stracony:D

Po PiCie znów do Asi do biura po rower. Chwile pogadaliśmy, ale wpadł szef dziewczyn i delikatnie mówiąc, nie przedłużałem rozmów i się zmyłem. 

Gdzie by tu pojechać? Totalnie nie miałem planu, bo już za późno na coś dalekiego a pogoda piękna. Pedałowałem, więc noga za noga i doturlałem się do Chotmowa. Później wybrałem dość okrężną drogę na Dębę i Skręciłęm na Jachrankę. Wiatr zimny i mimo słońca, całość jechałem w softshellu. Tego dnia rozbudowałem nieco drogę i zamiast zrobić dwie pętle pod Dębę udałęm się na Serock. Pobłądziłem na tych podmiejskich i wyjechałęm nie do końca tam gdzie tego chciałem. No to dwie nawrotki na obwodnicy a potem z Górki pędem na Nieporęt. Planowałem odwiedzić Rynię, ale stwierdziłem, że z czasem będzie krucho a chcę jeszcze do domu wpaść i wziąć prysznic. Udałem się więc z wiatrem do Kątów węgierskich i przez Łajski a następnie Kwiatową do Jabłonny. 

Po szybkim prysznicu, znalazłem chwilkę na ten wpis i czuje się świetnie:) Po porannym rozmydleniu, nie ma śladu. 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,