Wpisy archiwalne Luty, 2015, strona 3 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2015

Dystans całkowity:466.93 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:10:35
Średnia prędkość:24.36 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:19.46 km i 1h 19m
Więcej statystyk

Do pracy 227 - Życie nie jest US-łane różami || 9.00km

Środa, 4 lutego 2015 · Komcie(5)
Poranna wizyta w Urzędzie Skarbowym - to coś co każdy z nas kocha. Piękny mroźny poranek szron drzewa na biało i... urząd. Pojechałem złożyć zaległy pit. Spóźniłem się o dwa dni - wiec przypiąłem rower wchodzę i zaczynam maraton. W okienkach jeszcze trwa kawa. Pań co prawda jest już komplet ale okienka wolne tylko niektóre. Podchodzę, pytam, proszę o pomoc w wypełnieniu. Odsyłają mnie do innego pokoju. Tam w przestrzeni biura 5 biurkowego zgromadzenie chyba z dwanaście kobiet. Część siedzi, część stoi. Powietrze przesycone zapachem mocnej kawy i papierosowego dymu z ubrań - US`o - Palaczek.

Miny jak wszedłem złowieszcze - czego tu chce petent jeden. Dopiero 8.15 a ja już śmiem przerywać rozmowę o storczykach. O tak te białe się lepiej chowają - mówi jedna z pań. Inna znów ma te fioletowe i też jej rosną. I tak nieomal przepycham się przez tłum, aby dotrzeć do biurka tej jednej - jedynej, wybranej. Ona spogląda na mnie wyniośle i pyta grzecznie: "co potrzeba?".

No i powiedziałem co potrzeba. Coś po marudziła, że nie mam wypełnionego wniosku... napisała ołówkiem i odesłała do poprzedniczki w innym pokoju. tamta znów coś popatrzyła pomogła coś dopisała i znów odesłała do tej pani w pokoju "storczyków".

W końcu po 40 minutach udało mi się pit złożyć. Czy czuje, że urząd Polski jest przyjazny petentowi? Oczywiście, że nie. Panie idealnie pasują do naszego wyobrażenia o księgowych, urzędniczek w urzędzie skarbowym. 



W pracy...

W pracy "A" znów miał sraczkę, i nie wytrzymał. tym razem zamiast na jedenastą przyszedł - bagatela o dziesiątejj! Myślałem, że na spokojnie umyję podłogę i te dwie godziny ogarnę coś samemu, bez jego obecności. Niestety - przyszedł godzinę wcześniej. Od wejścia z telefonem w ręce, jak prezes nie-z-tej-ziemi. Już załatwia, już ustala...

Zamykam sobie skorupę, włączam program - robię-to-dla-kasy i lecę z koksem. 

Szczyt logiki - przez trzy dni wieszać cztery drewniane belki na suficie na wysokości prawie 5 metrów nad głowami i kazać mi je malować z wysokiej drabiny farbą emulsyjną gdy są już umocowane. 
- czemu mi nie kazałeś ich pomalować jak były na ziemi? Przecież zanim je zaczepiłeś mogliśmy je oblecieć raz dwa.
- ale przecież z drabiny sięgniesz! Weź je jeszcze papierem ściernym przeleć przed malowaniem. 

Tego dnia sporo pracy bylo przy malowaniu. Kończyłem zaczęty wcześniej korytarz. Farby tyle co kot napłakał, ale jak wyśle kolegę "zagranicznego" do obi po kubełek farby to mi znó pięć litrów przytarga. Oj tak, mamy tu takiego ciekawego kolegę, jak robię mu listę co ma kupić mam mu napisać wszystko łącznie z kolorem papieru ściernego.
- napisz koniecznie, że żółty. 
- wystarczy, że osiemdziesiątkę weźmiesz, po co ci będę pisał żółty chyba zapamiętasz nie?
- nie mów mi co mam pamiętać, ja mam dużo obowiązków - napisz!

Fakt, że koleżka jest zagraniczny i mimo, że rozumie i czyta po Polsku mówi mu się cokolwiek trudno, to jednak rozeznania w temacie budowlanki ma tyle co kot napłakał. Do emulsyjnej farby kupił na ten przykład, wałek gąbkowy. Ot zagadka. Maluj ale jak?
- zły wałek kupiłeś.
- <ciemu>?
- no bo to jest do innej farby...
- < ten ne dobry?>
- nie dobry.
- <nu aly przeci wałyk i korytko do farby>
- ...

Czasem człowiek ma naprawdę trudno. Czy po zmianach jest lepiej? No jest ale jeszcze sporo remontów przede mną. Sklep przechodzi metamorfozę, wejdzie nam nowa marka rowerów i ogólnie wszystko odzyskuje dawny blask. Czasem jest ciężko człowiek się denerwuje, ale mam nadzieje, że jak nastanie sezon nie będzie czasu na niesnaski, trzeba będzie zapierniczać i wtedy każdy z każdym będzie równy. Teraz - cóż. Służę panu do 17ej i do domuuu:D









Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 226 - poprawa? || 9.00km

Wtorek, 3 lutego 2015 · Komcie(2)
Po wczorajszym dniu cokolwiek złego samopoczucia, dziś już lepiej. Nie jest idealnie. bo coś tam jeszcze na dołku dusi, ale mam więcej energi i jużmnie tak nie mdli. W pracy od rana spokój. Kolejne dni z wałkiem. Jak tylko skończe podmalowywać salon, mam do zrobienia zaprawkę gipsową z biurze, pomalowanie kuchni i korytarza. Słowem? Ekipa remontowa w pełni gotowa.

Słabo mi idzie dogadywanie się z "A" koleś przechodzi samego siebie. Jakby wszystkie rozumy pozjadał. Ech oby tylko mi się poprawiło to będzie okazja odreagować na siodełku.

Ciekawe co dziś mi dzień przyniesie...



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 225 - złe samopoczucie || 4.00km

Poniedziałek, 2 lutego 2015 · Komcie(1)
Po nocy pełnej koszmarów budzę się rozbity. nie mam gorączki, ale żołądek daje popalić. Źle mi i niedobrze... śniadania nie jem, tylko kawa. Nie był to dobry pomysł. bo po niej tylko gorzej się czuje. Zakopuje się pod kołdrę i leżę nieomal do czasu wyjścia z domu. Wypijam jeszcze szklankę gastrolitu, ale o mało jej nie zwracam... czuje jakby mi ktoś waty napchał do przełyku.

Nienawidzę się tak czuć.

Dodatkowo dziś w pracy mam na rano. Wraca "A" i pewnie z nową energią do rządzenia będzie mi wydawał setki poleceń i na bank przywiezie z ferii sto super pomysłów na bycie zauważonym przez szefa.

Jak mi każą dziś malować i szlifować to chyba ich wyśmieje... nie nadaje się do latania z pędzlem i szlifowania papierem ścian. Marzy mi się ciepłe łóżko i wegetacja, aż mi przejdzie. Bo przejdzie - Musi.

Edit...
Pan karze sługa musi. No i wrócił "A" oczywiście miał na 11 tą ale był już o 10 bo jak wiemy bez pracy on żyć nie umie. Latał jak poparzony biedulek tak się za pracą stęsknił. A ja? Ja rano umyłem podlogę na salonie i wegetowałem. Jak przyszedł "A" zabrał się za mocowanie belki pod sufitem i narozwalał. Mi kupiono nowy gips, farbę i zapowiada się malowanie. Szlifowałem to co gipsowane było wcześniej, malowałem i skakałem po drabinach. W głowie mi huczał, od udarowej wiertarki, bo "A" starał się wygrać z żelbetonowym zbrojeniem. 

Ogólnie po całym dniu walki, jestem jakby obcy - tu a jednak tam... nie rozłożyło mnie. Wróciłem do domu głodny bo w ciągu dnia zjadłem tylko jedną kajzerkę i dwie herbaty wypiłem. Zobaczymy, po kolacji jakoś trwam, luksus nie jest...



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Niedziela i słońce wiosny - ciężki dzień. || 50.00km

Niedziela, 1 lutego 2015 · Komcie(1)
Kategoria Na Zaborze
Nie jest to mój dzień. Czułem się od rana słabo, dzień wcześniej położyłem się o dziewiętnastej do łóżka i zaraz prawie zasnąłem. Spałem niespokojnie. Jakieś głupoty mi się śniły i mimo, że prawie 12 godzin przespałem to nie czułem się wypoczęty. Od rana jakiś taki byłem nieaktywny. Najpierw wymiana dętki w rowerze u szwagra, a później trochę pobawiłem się z psiakami. 

Pierwszy odcinek na rowerze był na cmentarz. Mimo, że słońce i piękna pogoda jakoś nie szło mi za nic pedałowanie. Od rana jakby ktoś mi wtyczkę wyciągnął. Czy wy też macie czasem takie dni, że mimo, że wszystko teoretycznie gra, to nie możecie się zebrać do aktywności? Nie wielki dystans na cmentarz był, jakieś 12 km. W sumie może mniej, piękne białe drogi, ale jechałem jak na stracenie. Lekki ból głowy, i nogi jak z waty... pfff

Marzy mi się już ciepły marcowo-kwietniowy dystans 200 km wzwyż. Dziś totalnie nie nadawałem się na jakikolwiek bike-to-hell. Przytłacza mnie myśl, że od poniedziałku znów robota, i to wcale nie lekka. Szykuje się malowanie, szlifowanie papierem i latanie po drabinach. Z drugiej zaś strony chciałbym sobie zrobić tydzień wolnego gdzieś w śnieżnej krainie na lekko popedałować w niewielkim mroziku.


Ech... narzekanie takie frustrata, co chce już lata...

Przed nami jeszcze 35 kilometrów powrotu do domu. Zaraz obiad, a potem w drogę. Kawa powoli się już się wchłania. Tabletka od bólu głowy zaczyna działać, a morale wzrasta. Siłą w drodze jest umysł to jego słuchać należy!


Edit:

Już w domu. Jazda szła mi dobrze do połowy później już mega autopilot, bolący brzuch, jakaś zgaga i ogólnie złe samopoczucie na wieczór. Mam nadzieje, że to tylko przemęczenie i przejedzenie, a nie zalążek jakiegoś gówna co się chce wykluć. 

Kierunek wanna - woda  temperatura 40 stopni - odleżeć aż wystygnie!  WYKONAĆ!;D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,