Piaskiem po kołach || 147.00km
Czwartek, 9 lipca 2015
· Komcie(2)
Kategoria Wyprawa
Jak jeździłem na wyprawy jeszcze ze dwa lata temu - nie mając szoso-trekingo-przełajo-wyprawówki - prędkości były niższe, dystanse mniejsze a i nie wiedzieć czemu szutrów było mniej. Ostatnio jednak wszystko się zmieniło. Najpierw w zeszłym roku na mazurach w okolicach Mrągowa waliliśmy szosami po szutrach, a dziś kontynuując tradycję, waliliśmy... eeee no waliliśmy dalej tylko po innych szutrach:)
Sierpień 2014 mazury - okolice Mrągowa
Tak ten dzień zdecydowanie szutrowym trzeba nazwać. Bo nieomal od rana, takie drogi nas spotykały. To w sumie tez niemała zasługa Agnieszki, jej planowania i nieświadomości, że
- Przecież tam były zaznaczone białe drogi na mapie
- no ale przecież to Podlasie!
- aahhaaaa....
Pogoda nadal utrzynmywała się w formie. Od rana upał i ponad 27 stopni. W sumie słowo upał jest tu zdecydowanie źle dobrane. Bo było po prostu ciepło. Tak przyjemnie ciepło, jakbyście się w wielkiej wannie z pianą zanurzyli po sam czubek głowy. Jedziesz i ciepło dookoła, pod nóżką, pod paszką pod bródką! Miodzio!
Im bardziej na północ tym więcej miejscowości spotykamy dwudzielnych.
Im bardziej na północ tym mniej sklepów w wioskach...
Oj tak to było niemałe zaskoczenie. Jedna wioska - nie ma sklepu - jest szuter. Potem kolejna, znów nic... jeszcze jedna i co? SKLEP? Nieeee to upadły sklep. Jakiś wypłowiały banner coca-coli, zardzewiała tabliczka z godzinami otwarcie i odbarwiona tablica w oknie z lodami jakie oferował kiedyś ten przybytek. Ech zjadło by się loda... w końcu wakacje...
W kwesti białych dróg, trzebaby tu dodać kilka słów sprostowania. W tej kwestia mieliśmy też spory wybór. Bo poza, rzecz jasna, szutrami, spotykaliśmy jeszcze:
* piaszczyste
* brukowe
* ojapierdolejaktrzęscie
Naszymi faworytami były te dwie ostatnie pozycje. Bruk, to każdy zna, nie ma się co rozwodzić. Po prostu kamienie w środku wsi. Jedne bruki łagodne, takie z drobnych otoczaków inne takie wielkie, jakby ktoś jaja strusie pozakopywał i na kolorowo pomalował. Różnica taka, że na drobnych dało się gadać, a na grubych trzeba było pilnować aby języka nie przygryźć.
Jednak największym hitem była ostatnia pozycja. Te odcinki to było połączenie szutru, luźnego piasku i tarki szutrowej. Jechać się dało, ale męka była ogromna. Koła wpadały w rowki i rezonans był taki, jakby ktoś całym rowerem do góry i na dół trząsł. Do tego jeszcze kopny piasek, więc jazda była około 12-15km/h. Całości dopełniały niemałe czasem pagórki na bocznych drogach. Tak oto zwiedzaliśmy Podlasie na "hard-tailach i hard-forkach".
Oczyścicie, to nie tak, że my pojechaliśmy tam szukac autostrad, równych asfaltów i luksusów. Fajnie było na tych lokalnych drogach. Ludzie żyją z tym w zgodzie, nie ma kanalizacji, rowów, pasów, krawężników... a auta bez kłopotu 60km/h po tych drogach jeżdżą. Więc po co się przejmować?
Oto przykład dbania o stare domy. Ktoś naprawia dach w chałupce. Pewnie dom zyska jeszcze nowe obicie i ocieplenie zewnętrzne i plastikowe okna. Będzie cudna chałupka do mieszkania na kolejne lata!
Kolejne kilometry w temacie "tu była biała droga".
Tak, takimi drogami dziś podążaliśmy. Nikt nie zarzuci nam, że Podlasia nie spenetrowaliśmy dokładnie!
Te rejony to także kolorowe Cerkwie. Super to wygląda, bo nasze katolickie kościoly sa takie smutne nudne. A te takie kolorowe i wesołe. Z daleka je widać, jak cukierki.
Agnieszka na trasie do Białowieży.
Tory w lesie, nieużywane? Gdzie tam, po okolicach krążą drezyny, najróżniejsze modele. Można wynająć sobie drezynke, albo polecieć na wycieczkę Siecento albo Chinqehento po szynach:)
Z Białowieży jedziemy do Siemianówki. Droga wiedzie lasami, i tym razem asfaltem. Jaka jest nasza radość, środek lasu i asfalt. Za długo i głośno radujemy się chyba, bo asfalt zmienia się w szuter;) W Siemianówce szukamy jakiejś agroturystyki, zaraz obok składu celnego znajdujemy na drzewie papierową, pisaną ręcznie, karke w koszulce z segregatora. Jest napis Agroturystyka i telefon.
Po rozmowie, okazuje się, że "nocleg" jest niecałe 300 m od owej "informacji". W bramie wita nas szarszy pan. Oczka mu się szklą a mowa nieco plącze. Jest dobrze po kielichu, przeprasza nas, że jest wczorajszy, pokazuje nam nocleg i mówi, że dopiero co mu goście pojechali. Na werandzie nadal stoją talerzyki, pomidorki wódeczka... w pokoju grzeją ( w sumie to już przypalają ) się flaczki. Pan pokazuje nam ośrodek. Wszystko takie stare, zatęchłe a toaleta, pfff pamięta jeszcze czasy poprzedniego systemu...
Dyskretnie spławiamy pana i odjeżdżamy. Chwilę później, spotykamy agroturystykę Żubr. Tam skręcamy i nocujemy z radością przez kolejne dwa dni.
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew
Sierpień 2014 mazury - okolice Mrągowa
Tak ten dzień zdecydowanie szutrowym trzeba nazwać. Bo nieomal od rana, takie drogi nas spotykały. To w sumie tez niemała zasługa Agnieszki, jej planowania i nieświadomości, że
- Przecież tam były zaznaczone białe drogi na mapie
- no ale przecież to Podlasie!
- aahhaaaa....
Pogoda nadal utrzynmywała się w formie. Od rana upał i ponad 27 stopni. W sumie słowo upał jest tu zdecydowanie źle dobrane. Bo było po prostu ciepło. Tak przyjemnie ciepło, jakbyście się w wielkiej wannie z pianą zanurzyli po sam czubek głowy. Jedziesz i ciepło dookoła, pod nóżką, pod paszką pod bródką! Miodzio!
Im bardziej na północ tym więcej miejscowości spotykamy dwudzielnych.
Im bardziej na północ tym mniej sklepów w wioskach...
Oj tak to było niemałe zaskoczenie. Jedna wioska - nie ma sklepu - jest szuter. Potem kolejna, znów nic... jeszcze jedna i co? SKLEP? Nieeee to upadły sklep. Jakiś wypłowiały banner coca-coli, zardzewiała tabliczka z godzinami otwarcie i odbarwiona tablica w oknie z lodami jakie oferował kiedyś ten przybytek. Ech zjadło by się loda... w końcu wakacje...
W kwesti białych dróg, trzebaby tu dodać kilka słów sprostowania. W tej kwestia mieliśmy też spory wybór. Bo poza, rzecz jasna, szutrami, spotykaliśmy jeszcze:
* piaszczyste
* brukowe
* ojapierdolejaktrzęscie
Naszymi faworytami były te dwie ostatnie pozycje. Bruk, to każdy zna, nie ma się co rozwodzić. Po prostu kamienie w środku wsi. Jedne bruki łagodne, takie z drobnych otoczaków inne takie wielkie, jakby ktoś jaja strusie pozakopywał i na kolorowo pomalował. Różnica taka, że na drobnych dało się gadać, a na grubych trzeba było pilnować aby języka nie przygryźć.
Jednak największym hitem była ostatnia pozycja. Te odcinki to było połączenie szutru, luźnego piasku i tarki szutrowej. Jechać się dało, ale męka była ogromna. Koła wpadały w rowki i rezonans był taki, jakby ktoś całym rowerem do góry i na dół trząsł. Do tego jeszcze kopny piasek, więc jazda była około 12-15km/h. Całości dopełniały niemałe czasem pagórki na bocznych drogach. Tak oto zwiedzaliśmy Podlasie na "hard-tailach i hard-forkach".
Oczyścicie, to nie tak, że my pojechaliśmy tam szukac autostrad, równych asfaltów i luksusów. Fajnie było na tych lokalnych drogach. Ludzie żyją z tym w zgodzie, nie ma kanalizacji, rowów, pasów, krawężników... a auta bez kłopotu 60km/h po tych drogach jeżdżą. Więc po co się przejmować?
Oto przykład dbania o stare domy. Ktoś naprawia dach w chałupce. Pewnie dom zyska jeszcze nowe obicie i ocieplenie zewnętrzne i plastikowe okna. Będzie cudna chałupka do mieszkania na kolejne lata!
Kolejne kilometry w temacie "tu była biała droga".
Tak, takimi drogami dziś podążaliśmy. Nikt nie zarzuci nam, że Podlasia nie spenetrowaliśmy dokładnie!
Te rejony to także kolorowe Cerkwie. Super to wygląda, bo nasze katolickie kościoly sa takie smutne nudne. A te takie kolorowe i wesołe. Z daleka je widać, jak cukierki.
Agnieszka na trasie do Białowieży.
Tory w lesie, nieużywane? Gdzie tam, po okolicach krążą drezyny, najróżniejsze modele. Można wynająć sobie drezynke, albo polecieć na wycieczkę Siecento albo Chinqehento po szynach:)
Z Białowieży jedziemy do Siemianówki. Droga wiedzie lasami, i tym razem asfaltem. Jaka jest nasza radość, środek lasu i asfalt. Za długo i głośno radujemy się chyba, bo asfalt zmienia się w szuter;) W Siemianówce szukamy jakiejś agroturystyki, zaraz obok składu celnego znajdujemy na drzewie papierową, pisaną ręcznie, karke w koszulce z segregatora. Jest napis Agroturystyka i telefon.
Po rozmowie, okazuje się, że "nocleg" jest niecałe 300 m od owej "informacji". W bramie wita nas szarszy pan. Oczka mu się szklą a mowa nieco plącze. Jest dobrze po kielichu, przeprasza nas, że jest wczorajszy, pokazuje nam nocleg i mówi, że dopiero co mu goście pojechali. Na werandzie nadal stoją talerzyki, pomidorki wódeczka... w pokoju grzeją ( w sumie to już przypalają ) się flaczki. Pan pokazuje nam ośrodek. Wszystko takie stare, zatęchłe a toaleta, pfff pamięta jeszcze czasy poprzedniego systemu...
Dyskretnie spławiamy pana i odjeżdżamy. Chwilę później, spotykamy agroturystykę Żubr. Tam skręcamy i nocujemy z radością przez kolejne dwa dni.
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew