Legionowska Katorga organizowana przeze mnie odbyłą się 26 stycznia. Wystartowało Bagatela 27 osób i zebraliśmy 250% normy letniej zbiórki czyli 500 zł przekażemy na dom dziecka. Warunki wyszły super a uśmiechy ludzi po wyścigu rekompensują wszystko!
Udało się wybrać na rower i mi. Organizacja Legionowskiej Katorgi pochłonęła bowiem mi sporo czasu i jako ogr nie bardzo miałem okazje przejechać się po śniegu który napadał kilka dni wczesnej. Ogłosiłem spotkanie i przyjechała jedna osoba. Czyli było nas już dwóch. Pojechaliśmy wałem na Tarchomin w planie mając zaatakowanie kładki Żerańskiej, ale niestety, wiatr jaki wiał tego dnia okazał się masakrujący a śnieg wydeptany przez spacerowiczów wytelepał mnie przeokropnie. Wyszło na to, że trzeba na wysokości M. Północnego Wracać.
Kolejna z serii nocnych wyjazdów z rowerzystami z legionowa. Mrozek dzisiaj ściskał dość mocno. Byto -2 lub nawet -4 a ja w przeciwdeszczowych letnich rękawiczkach. Na koniec lekko skostniałem.
Było nas 2 i pół osoby, bo jedna tajna! Pseudonim DRON
Wieczorne pedałowanie w grupie rowerowe legionowo. Było nas trzy osoby. Powoli i znojnie po okolicy podumać i podyskutować. Okazało się, że świat mały i mamy bardzo wielu znajomych!
Znów dzień wolny, rano zakupyu z żoną, a potem na rower. No i pojechałem, licząc na to, że po kilku dniach bez minusa będzie w lesie lepiej niż ostatnio. Było napewno mniej śniegu, za to lód, ten pozostał nadal.
Jazda tą drogą była niemożliwa. Musiałem do lasu wjeżdżać krzakami. Bo tylko tam była jakakolwiek przyczepność.
A to już trasa zbliżającego się wyścigu i prezent od lokalsów na trasie. Nie kumam tych ludzi! Co im przeszkadza taka jazda po lesie rowerzystów. Naprawdę aż taka jest nienawiść w naszym Kraju?
Po zimie został tylko ślad gdzieniegdzie kawałek psiej kupy na chodniku, pełno piasku i... lód. Pojechałem do lasu pojeździć bo tam w sumie zima nadal jeszcze występowała. Pojechałem i nie zawiodłem się. Było zimowo i pieruńsko ślisko. Boczne drogi pokryte śniegiem, a pod spodem lód. Wyślizgane wcześniej ścieżki pokryte lodem idealnie nadawały się jako fabryka siniaków i test mojego błędnika.
Jazda była wyborowa, jak wódka, jak strzelec jak... jak upadek. Wyborowy upadek na lodzie składa się z: sążnistego przekleństwa i upadku właściwego.
Myślę, ze upadanie mam już opanowane, przyszła więc pora na jazdę. Było naprawdę fajnie. Śnieg jeszcze zalegał w lasach i można było się nieco zmęczyć.
Padało, więc wybrałem się na rower. Miałem dzień wolny - idealna okazja aby pojeździć. Do tego nowe pedały do mnie przyszły, a wiadomo jak z pedałami - trzeba je jechać:P
Generalnie nie dużo wyszło jazdy bo samodzielny montaż i nagranie kilku ujęć w lesie przypomina bardziej biatlon niż jazdę. Więcej biegania niż jeżdżenia. Tu postaw kamerkę, przejedź, znów przestaw, znów przejedź itp. Można powiedzieć, że trening był rowerowo biegowy.
Część druga expedycji. Tym razem wybrało się ze mną 4 śmiałków. Pojechaliśmy kilka górek w lesie, choć warunki były zgoła inne od poprzednich. Śnieg w dzień się rozpuszczał a potem zamarzł. Powierzchnia była pozamarzana, a koleiny piekielnie śliskie. Ten sam dystans po raz trzeci już, wywarł na mnie nie małe piętno i w niedziele już odpuściłem. W sumie w 3 dni zrobiłem 3 wypady w terenie. Nogi odmiękły a łydki przypomniały sobie do czego służą.
Za wiele zdjęć nie mam bo w lesie było ciemno więc, tylko wrzucę fotkę z przed startu.
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.