Ostatni dzień mojego kilkudniowego wolnego. Nie dało się wiele pojeździć, bo wiadomo już, że jak pracuje to wtedy jest ładna pogoda a jak mam wolne to albo pada/leje deszcz, albo mam syna w opiece i wiele nie popedałuje. Udało mi się jednak wyrwać na rower mimo, że z młodym byłem od rana. Żona wróciła z pracy po 14 i po spacerze z małoletnim udało mi się wynegocjować rower "za dnia". Około 17ej nadal widno dlatego jeszcze załapałem się na jazde bez lampki przedniej. Postanowiłem jechać na Singiel na Choszczówce. To tam również będzie przebiegała trasa letniej katorgi.
Na zakończenie czerwony Garbus jako rodzynek kolorowy w tym jeszcze nadal dość szarym krajobrazie.
Rano po poprzednim dniu deszczy obudziło mnie słońce i... mróz. Wszędzie panowało lodowisko. Pojechałem KM do Nowego Dworu Mazowieckiego po zaświadczenie do podania. Był właśnie termin składania podań do Przedszkola. W drodze powrotnej pojechałem sobie już wzdłuż torów terenem. Fajnie zamarznięte kałuże i sporo chrupiącego lodu.
Piękny dzień choć wiało jak nie wiem. I te 18 kilometrów było nie lada szarpaniną z wiatrem...
Zaległy wpis o jeżdżeniu i wyznaczaniu trasy Legionowskiej katorgi na sezon letni 2019. Dawno miałem dodać ten wpis, ale jak to bywa ostatnio ciągle czasu nie było. Najpierw pojawiło sie przeziębienie - tzn wykluło się zapalenie zatok od syna wyhodowane,a potem nawał pracy.
Trasa którą testowałem, to odcinek terenowy tuż nad taflą Zalewu Zegrzyńskiego. W tym roku będzie o wiele ciekawiej niż rok temu! Zapewniam!
Jak widzicie po zdjęciach pogoda był jeszcze zimowa ale w powietrzu czuć już wiosnę było, ktróa wystrzeliła podczas gdy ja wystrzeliłem gilem i wegetowałęm kilka dni bez roweru. Wtedy to robiła się propagacja DNS i poajwiałay się przepiękne zdjcięcia wiosennych tras na BS... cóż taki lajf...
Aha dostałem się na MP i jadę 300km. Gratuluje Katanie 500km i mam nadzieje, że zapłacisz i wystartujesz. Jurek? A ty? Może 300 ze mną?
Noc... jak każda inna noc...Dawno nie miąłem okazji pojeździć samemu. Dawno nie miałem czasu napisać nic tak bardziej, głębiej. Codzienność i ojcostwo zjada ze mnie resztki weny twórczej i czasem nawet nie mam czasu ani chęci usiąść i opowiedzieć wam tego co wydarzyło się na codziennej wycieczce po okolicy. Zima to dość trudny okres dla kolarza. Rowerzysty? Marzyciela? Kim naprawdę jestem? Kim jest osoba, która jadąc po nocy drogą w odwilżową lutową noc słucha kryminalnych opowieści w mp3 ? Czy bardziej pasowałby tu Chopin, Mozart? Bethoven? A może jakaś ballada... walc tango? Tango z nocą z wiatrem i z rowerem. Potrójne tango w ciszy i samotności?
W droge wybrałem się po 20:00 nie mówiąc nic nikomu ze znajomych - zdecydowałem się pojechać po okolicy sam, bez udziału osób trzecich. Wsłuchany w dźwięk lektorki jechałem generując obrazy w swojej głowie.
Dzisiejszy dzień na do połowy był zimowy a do połowy przedwiosenny. Rano jadąc autem taplałem się w śniegu i pokonywałem scenerię zimową niczym z bajki, wracając zaś do domu spod Nasielska, miałem już krajobraz pluchy i odwilży. Wieczór na rowerze to woda, masy wody. Górskie koła zbierają jej całe garście i rozchlapują dookoła. Nie zwracam uwagi jednak na to i miarowo pedałuje aby nie przeniknął mnie zimny wiatr.
Ciemność przecinam lampką a boczne drogi kryją w sobie mieszankę śniegu i błota pośniegowego. Czasem trzeba zwolnić aby nie zaliczyć "wpadki" w jakąś zasłoniętą kałużą dziurę.
Noc... jak każda inna noc... mary cienie... ciemność
Wyskoczyłem na rower, w sumie bez przekonania, ale udało się coś pojechać. Szkoda, tylko że w terenie więcej szedłem bo nadal w wielu miejscach lód. No i rzecz jasna błoto. W rezultacie pojechałem w terenie tak 20% reszta to były ścieżki rowerowe i asfalty. jazda rowerem górskim po szosie jest osobliwa. Koła miarowo buczą, a prędkości sporo mniejsze. Nie mniej jednak czułem się nieźle zmęczony po tej wycieczce 25 kilometrowej.
Pogodowo przedwiośnie - dziwna ta zima. Dawno w lutym nie było tak ciepło. Mi temperatura w sumie nie przeszkadza dodatnia,ale obawiam się tylko, że może to się przeciągnąć do późnej wiosny. Więc jak zima niech już będzie w zimie.
Śnieg zamówiony na wyścig ekipa sprzątająca już szykuje do rozpuszczenia. Jednym słowem idzie odwilż. Jako, że mam quatrum paschalne i kilka dni wolnego to postanowiłem, że i jak pojadę na rower, aby po śnieżku nieco polatać. Zapowiadane kilka stopni za dwa dni nie wróży śniegowej pokrywie długiego życia. Trzeba więc popedałować puki(póki?) jest coś pod kołami.
pojechałem odwiedzić Wieliszew i Jezioro Kwietniówka, ktróre ostatnio bardzo przypadło mi do gustu. Nawet udało mi się kilka fajnych szlaków okdryć w tym rejonie na Katorgę w Sierpniu!
Tematem przewodnim była bocznica kolejowa do Zegrza
Co wybory nad tą linią rozwodzą się włodarze okoliczni obiecując, że do Zegrza puszczą SKM:)
Łabędzie na jeziorku Kwietniówka
Wyszło coś pod 20 kilometrów solidnego pedałowania!
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.