Jej jak mi się dzisiaj ciężko wstawało. Syn i żona już dawno chodzili po domu A ja snułem się jak cień. Nie położyłem się jakoś mocno późno wczoraj ale czułem się jakbym nocy nie przespał. Uciąłem sobie drzemkę jakoś około 10godziny i trochę mi się poprawiło,choć głowa nadal taka ciężka. Dzisiaj sobota i dzień pracy A jakże! To będzie Trudny dzień.
Załadowane wszystkie sakwy bo trzeba zawieźć ubrania po praniu spowrotem do pracy. Do tego jedzenie i jakieś tam rzeczy do przebrania wieczorem jak Będzie zimno. Zebrało się tego trochę!
Wycieczka planowana. Oddałem syna do przedszkola i pojechałem na targ. Wiejskie kupione, żona szczęśliwa, a więc można jechać na rower. Ruszyłem więc na Nieporęt asfaltową ścieżką A potem zrobiłem rundę przez powiat wałem. Była przerwa na opalanie się i nawet chyba drzemkę złapałem. Jak to ja za mało picia zabrałem więc ratuje mnie siostra kawa i herbatą z żurawiną. Powrót już asfaltową ścieżką z Nowego Dworu. Kawał dobrej inwestycji im wyszedł!!!
Spontanicznie ustawiona jazda z Pawłem dookoła komina. Sprawdziliśmy wyciek do Wisły i odkryliśmy tajny przejazd przy płocie. Generalnie udana wycieczka i całkiem słoneczna mimo że o poranku było nieco chłodno.
Dawno nie pisałem tutaj tak od serca, od klawisza do ekranu. Dzisiaj jest niedziela, a wrzesień pełen uniesień i perturbacji powoli zalicza przełom. W głowie się uspokaja a jakiś taki wielki stres jaki mnie ostatnio nawiedzał, mija. Czas to wszystko jakoś wyrównać i wrócić do rytmu. Moje frustracje wynikały pewnie z trego, że pół miesiąca musiałem mieć na rano i nie było czasu na rower taki spokojny, w lesie i przed pracą. DO tego wszystkiego doszła Katorga, potem problemy w pracy i dużo obowiązków. Wszystko razem się skumulowało i jakiś bylem taki psychicznie skiszony!
Dużo pracowałem, ale teraz mam prawie 4 dni wolnego razem z niedzielą. Będzie czas na rower, będzie czas dla rodziny i będzie czas na katorgowe sprawy. Prace nad stowarzyszeniem trwają, ale potrzebujemy dopracować nieco szczegółów, finansowania rozliczenia itp.
Powoli zastanawiam się nad kolejnym rokiem. Szkicuje pewne plany na sezon 2021 i wyłaniają się z nich pewne konkrety. Chciałbym wystartować w: Pyra trial - relatywnie płaski. PGR - góry i wertepy
Zakładam oczywiście jazdę turystyczną, z sakwą i nocowaniem ultra. Nie jechanie na czas, jazda do północy, potem 3h snu do świtu. Chcę podejść w tym roku do ultra nieco bardziej sakwiarsko(bikepackingowo). Więcej zdjęć, więcej chillu, mniej patrzenia na pozycję na trasie. Mam nadzieje, że uda się włączyć zimą basen (jak nas w cholerę nie zamkną), chciałbym też może spróbować nordic walking jakieś dystanse 10-20 km.
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.