Pojeżdżawki, strona 25 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Pojeżdżawki

Dystans całkowity:13050.11 km (w terenie 1010.40 km; 7.74%)
Czas w ruchu:263:55
Średnia prędkość:19.27 km/h
Maksymalna prędkość:46.60 km/h
Suma podjazdów:1062 m
Suma kalorii:4329 kcal
Liczba aktywności:315
Średnio na aktywność:41.43 km i 2h 26m
Więcej statystyk

to tu to tam... z foto - aparatem || 23.99km

Poniedziałek, 5 września 2011 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Zaczęło się od zwykłego nudu.

Nud - odczuwanie permanentnej chęci zrobienia czegoś przy jednoczesnym posiadaniu braku jakiejkolwiek koncepcji realizacyjnej. Przewlekły Nud prowadzi do schorzeń psychicznych i powoduje niezdrowy marazm umyslowy.

Aby więc zapobiedz owej chorobie cywilizacyjnej, chwyciłem obiekt zdjęcio-strzelny i druga ręką chwyciwszy rower udalem sie w teren z zamysłem nader artystycznego spełniania się tu i tam...

Nie udało się, zaledwiem zdjęć ze trzy popełnił, a już telefon, że moja zaginiona karta SD sprzed 2 tygodni, jedzie do mnie transportem rowerowym. No to sru przez las i w te pędy, w te pkrzywy, w te szutry i piachy wydmowe iśćie drobnoziarniste!!! W te padoły i rowy rowerem przez LAS.

Przerwa na cyk:

I udało mi się transport, przechwycić. Wspólnie z Kasią M, przeudonim Venecja, udajemy się na tarchomin do rowerowego aby iście specjalni specjaliści odbyli jej przegląd.

To znaczy nie Kasię, mieli przeglądać ino jej rower. Majster w jednym mgnieniu oka, wymieniać jej chcial pół roweru. Czuwałem i powiedziałem, niech naregulują i wymienią tylna oponę, bo toć rower od stycznia to prawie nówka;P

Odstwiwszy oną niewiastę na trojeybus lub innę komunikacyje, popędził żem do domu gdyż mój organizm w trybie natychmiastowym, urzędowo przyspieszonym domagał się płynów potocznie zwanych PICIEM>


z niczego wyszło kilka fotek i te otoż kilometryje...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Spontan weekendowy numer dwa;D || 47.03km

Niedziela, 4 września 2011 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Po raz kolejny spontanicznie wybraliśmy się na rower. Wiecie co jest najciekawsze? Że ci co najwięcej jeżdżą zawsze wykręcą się sianem a tu dwa dni kręciliśmy z, kolokwialnie mówiąc, rowerowymi amatorami kilometrażu. Nie wiem czy jeden z nich miał 1000km od stycznia.

Nie to jednak się liczy, liczy się że pojechali i było fajnie, bo umówić się ze starymi "wygami" to ciężko, elyta, zawsze coś im wypada.


Kierunek Jabłonna - Lasy Chotomowskie - Wieliszew - Wodociągi
i powrót.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Nocna Wyrypa || 53.00km

Sobota, 3 września 2011 · Komcie(0)
Wczoraj w geście czystego spontanu, odbyła się Nocna Wyrypa po Mieście Stołecznym Warszawa. BYlo nas 8 osób. Zaczęlismy z Legionowa - tam ruszyła główna grupa. Ja i Agnieszka dołączyliśmy na rondzie u Początków Modlińskiej.
Grupa Pawła Barańskiego dojechała o czasie, ale dołączyliśmy do niej dopiero 3 światła dalej, bo nie zatrzymali się i musieliśmy ich gonić a oni wcale wolno nie jechali.

Na modlińskiej, więc rozpoczęła się zabawa, było 40km/h na liczniku i jazda w peletonie, ucieczki i zrywy od świateł, było bardzo dynamicznie! Jak na pierwszy odcinek przed zimnym wieczorem, akurat aby się rozgrzać;D

Agnieszka była jedyną kobieta w peletonie i wśród 7 facetów robiła ostre zmiany. Nie jeden raz chłopaki patrzyli na nią ze zdziwieniem, gdy prędkość wzrastała w okolice 41km/h
Przed rondem Starzyńskiego polecieliśmy szuterkiem gdzie dosłownie korzyło się za nami a pierwszy etap zamknęliśmy na Starzyńskim. Tam czekamy 20 minut, bo jak ustawka była rozpisana to o 20 miała się zacząć właśnie tam. Nikt jednak nie pojawił się poza nami, więc ruszyliśmy dalej.

Kierunek Most Świętokrzyski, tam małe foto. Dalej w dół na rowerostradę przy Wiśle i koło CN Kopernik do Trasy WZ. Szybki przełaj z rowerami na plecach i witamy Zygmunta;)

Sesja foto na tle wielkiego neonu oświetlającego zamek i przywitaliśmy jeszcze jednego kolegę.

Ruszamy przez Nowy Świat na De "GOLA:P" mijamy Palmę i przez Plac 3 Krzyży mkniemy do Placu Unii Lubelskiej. Po drodze kilka postojów a podczas jazdy niewyobrażalne szaleństwo. Dobrze, że nas kierowcy i policja nie zlinczowali, bo dawno takiego stuntu nie pamiętam na rowerach po Wawie;P

Wracamy do Centrum na Marszałkowską, mijamy piętrowy autobus z wieczorem panieńskim. Laski krzyczą do nas z góry i piszczą. Chłopaki nie wiedzieć czemu już tak nie pędzą a nawet zostajemy zaproszeni na imprezę do klubu. Na światłach gadamy z dziewczynami a od świateł do świateł one piszczą a my jedziemy:) - Jest mega odpałowo;D

Ostatni odcinek do Grobu Nieznanego Żołnierza i dalej przez Krakowskie przedmieście w dół nad Wisłę. tam do Mostu Gdańskiego. Odcinek od Starzyńskiego do Domu jedziemy już wolniej, robi się chłodno i sił już mniej.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Przełajowy cyklokros!!! || 53.36km

Sobota, 27 sierpnia 2011 · Komcie(2)
Kategoria Pojeżdżawki
Jesień jak wspomniałem, robi zakusy na nsze rowerowe szlaki a mimo, że pogoda jeszcze czasem błyśnie słonkiem, trzeba wolno mieć w poważaniu kolejna porę roku i to tej owej pory sie przygotować. Zakupy w decathlonie były więc potrzebne;D

Wybraliśmy się do sklepu rowerami, bo to jeden z niewielu wielko-halowych marketów gdzie wpuszczą nas na legalu. Drogę wybraliśmy przedziwną, i totalnie odmienną niż te którymi zawsze docieramy na miejsce. Najpierw przez las do torów w Choszczówce, potem przez Białołęki kawałek na Bródno i na wysokości trasy Toruńskiej podażaliśmy wzdłuż drogi. Wszystko rozkopane wszystko dziura! Wszytko mnogo dziura i mnogo błoto... do tego wszelkie osoby bywały bez posiadania wiedzy jak owa dziura minąć!

I tak tułalismy sie przez wykopy i doły aż wreszcie przez Ulice "Skarbka z Gór" przebiliśmy się do Wiaduktu koło CH Targówek i dalej już do sklepu prawą storną drogi. Oczywiście decathlon - jak pewnie słusznie chcecie mi zwrócić uwagę - jest po lewej stronie. Cóż, czekało nas więc dźwiganie rowerów na schody i znów wiaduktem na drugą stronę. Przy samym decathlonie Aga wpadła butem w ruchome "błoto-piaski" i umazała swój laczek cudnie;)
Nie wspominam już jak umazane były opony rowerków zanim weszliśmy na zakupy:D

Ochroniarz jednak był spoko. Nie kazał nam tym razem chować sakw do szafek: "Jak nic nie będzie pipczało jak będziecie wychodzić to mi to wystarczy". Okleił rowery i rozpoczęły się zakupy;)

Kurtka narciarska na zimę, na rower dla Agi, dla mnie spodenki z wkładką + rogi(będzie coś a`la lemondka)... a do tego Karimata dla Agnieszki.

Całość zakupów zajęła nam 3h. Nie obeszło się jednak, jak to bywa u nas, bez parówek i hot dogów i lodów z Ikei:)
Więc znów przez wiadukt i na jedzenie. Wreszcie po prawie 5h ruszyliśmy do moich rodziców. Przejazd z wiatrem odbywał się dość sprawnie, choć brak jakiegokolwiek powiewu oportunistycznego w twarz, dawał wrażenie że jedzie się w upale niemiłosiernym.

Wiem, tak źle tak nie dobrze...:]

Obiad + składanie mebli rodzicom i dłuugie gadanie. Wracamy do domu już po ciemku... Jest duszno parno i w sumie przyjemny wieczór...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Warszawskie Jeziora || 37.08km

Piątek, 26 sierpnia 2011 · Komcie(2)
Kategoria Pojeżdżawki
Dziś wybrałem się rowerem na wycieczkę po mieście stołecznym. Nie przekroczyłem Wisły, ale pojechałem sobie modlińską do Grota a potem przez Śliwkowerejony prasko-bródnowsko-białołęckie aż do domu;)

Temat przewodni kałuże;)






płynie woda płynie po chodnikowej krainie;D



i na koniec mój idol:



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Po imprezie... || 30.00km

Niedziela, 21 sierpnia 2011 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Po tym jak oglądaliśmy zdjęcia wczoraj i piliśmy hektolitry piwska, po tym jak o 4:30 nad ranem układaliśmy przeróżne słowa piosenkę z "dżemorem" w roli głównej, po tym wszystkim wstaliśmy dziś o 10:)

Ekipa powoli się zbierała i dopiero po 15ej ostatnia dwójka z nami włącznie opuściła domostwo. Wziąłem Błękitnego na spacer, bo trasa była sucha a polubiłem tą padaczkę;D



Nasz balkon był oblegany a kawa poranna pita tam, smakowała przepysznie;D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Dzień dziwnych zdarzeń... || 16.00km

Piątek, 19 sierpnia 2011 · Komcie(2)
Kategoria Pojeżdżawki
Wszystko zaczęło się gdy jeszcze był ranek. Sprzątanie rpzed jutrzejsza imprezą rozpoczęło się od poszukiwania Zeszytu terenowego. Następnie przyszedł czas na opróżnienie balkonowej szklarni, bo przyda się jako miejsce posiadywań przy piwku. Tu wszystko zaczęło się plątać i gmatwać. Najpierw podczas odkurzania padł odkurzacz. Kolokwialnie mówiąc słabo ciągnął. Przepełniony worek wymieniłem ale maszyna już nie odpaliła po raz drugi.
Gdy zrezygnowany pogodziłem się z porażką , zdecydowałem wybrać sie na pocztę aby odebrać Avizo.

Tam kolejne zaskoczenie. Brak kolejki - to raz, a dwa paczka jaką mi starsza pani pocztówka wręczyła. Była zaskakująco lekka i mała. Już miałem odejść od okienka, kiedy coś mnie tknęło.
- Zaraz zaraz - myślę sobie - Może mnie ci z allegro poszukali i zamiast 500tabletek do zmywarki jest tylko wata i ogorki?


No to usiadłem na siedzonku i rozdartym paczkę w miarę delikatnie a jednocześnie popychany desperacją. Gdy szary papier znikł, moim oczom ukazały się. Niebieskie szpilki.

Myśle sobie, zaraz zaraz, pomyłka czy co? Szukam napisu adresu ale kalka z plakietyki adresowej była słaba i ledwo da się odczytać kilka liter. Oryginał zrywaja pocztówki jak paczka dociera na pocztę. Myśle no kiszka.
Po chwili wyjaśnień okazuje się, że 12 cyfrowy kod numeryczny zgadzał się 4 ostatnimi cyferkami a przednie były inne. No i wymiana. Pozcta ma klopsa bo paczkę ni mniej ni więcej rozpakowałem.


Po wyjasnieniu sprawy odwiozłem właściwą 10kg paczkę na bagażniku Błękitnego pod sam domek. Tam wylągowała na podłodze po czym szybko sprawdzilem odkurzacz. Nie działał;/ Rad nie rad musiałem jechać. Jutro impreza, trzeba odkurzyć i rady nie ma. Kierunek Piaski osiedle i trzeba od rodziców odkurzadło pożyczyć.

Tam zapakowany w 2 sawky asykuracyjne i dokrzurzacz wróciłem do domu. Takim oto welocypedem:

Rura od odkurzacza niestety nie dawała się rozmontować, więc zamocowana poprzecznie stanowiła odpowiedni pręt dystansujący dla wyprzedzających mnie kierowców wystają po 30cm z każdej strony roweru.

Jakież było moje zdziwienie kiedy po powrocie na górę do domu czarny odkurzacz ożył???

Cuda panie i paniska!!!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Intro - czyli początek prawdziwej powieści przygodowej! || 35.00km

Wtorek, 16 sierpnia 2011 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Adam przeciągnął się i leniwie ziewnął. Słońce za oknem było jeszcze nisko a delikatny chłód poranka poruszał białą firanką. Pokoik był mały, ale przytulny choć dla osób z zewnątrz odwiedzających to przedziwne miejsce, wydawał się raczej spro za małym jak na miejsce przebywania nawet dla jednej osoby.
Całą szerokość pomiędzy dwoma ścianami zajmowało wielkie składane łóżko, którego tak naprawdę nigdy nikt nie składał i przez większośc czasu, przerzucone kocem i pościelą stanowiła miejsce odpoczynku oraz rekreacji po wycieńczających wyprawach rowerowych. Na jednej z krótszych ścian było duże okno, które sięgoało na całą szerokość pokoju. Na drugiej przeciwległej były tylko drzwi. Dwie pozostałe, pomalowane na biało, byly pełne zdjęć z różnych krańców świata. Miejsca pomiędzy zdjęciami zajmowała cała masa żółtych karteczek mających przypominać o jakże ważnych sprawach. Wszytskie owe sprawy najczęsciej wiąż miały status " w trakcie realizacji". Wiele z tych małych papierowych skrawków wisiało tam już ponad rok, jednak przekazywane przez nie wiadomości wiciąż nie zostały zrealizowane i pewnie swej realizacji się nie doczekają.
Tuż przy oknie, w jednej ze ścian była niewielka wnęka. Mieściłą się tam niewielka szafeczka. Była prawie niedostrzegalna od wejścia a mały mebelek zrobiony z kilku dobrze zbitych sosnowych desek wciśniętych na klin, wpasowywał się idealnie w i tak niewielką przestrzeń. Na drewnianym blacie stał laptop a tuż nad nim, pod niewielką półką, wisiała resztka lampki nocnej. Adam poszukując brakującej w pokoju przestrzeni, wymontował z niej tylko klosz z żarówką i na małą śrubką zamocował ją w tym miejscu. Swoimi miniaturowymi rozmiarami, pasowała idealnie do tego niewielkiego kącika kultury.

W zasadzie cała objętość pomieszczenia była jednak wypełniona tapczanem. Po bokach zostawało zaledwie kilkanaście centymetrów miejsca,którego wystarczało akurat na upchnięcie dwóch sawk rowerowych telefonu komórkowego i małego zielonego fikusa. Biedny kwiatek, od kilku lat walczył o skrawek miejsca dla siebie w tym morzu minimalizmu. Jego długie choć bardzo wątłe gałązki, wyciągały się do słońca i przez kilka lat przybrał nader osobliwy kształt. Nie jeden hodowca Bonsai zapewne dopatrywałbty się w nim celowo umodelowanej figóry, jednak prawda była taka, że zapomniany przez świat, rósł nieomal samodzielnie czasem jedynie podlewany resztką wody mineralnej niedopitej po nocy...

Adam przciągnał się leniwie i odruchowo włączył laptopa. Między łóżkiem a szafeczką w samym rogu wciśnięta w kąt stała mała wieża a plątanina kabli pod tapczanem wiodła na parapet gdzie ustawiony był, zdezelowany głośnik. Gdy komputer cicho szumiąc uruchamiał się, druga ręką Adam sięgnął ku wierzy i chwile później z lekkim trzaskiem odezwało się radio.

Drzwi z pokoju prowadziły na krótki wąski korytarz. Na lewo szło się do schowka na strychu a po prawej była mała łazienka. Stanowiła ona nieomal dopełnienie minimalizmu jaki panował w pokoju. W przestrzeni zaledwie czterech metrów kwadratowych mieścił się prysznic, toaleta i umywalka. Faktem było, że mimo tak niewielkich rozmiarów toaleta stanowiła kunszt murarskiej i stolarskiej roboty. Płytki docięte na wymiar i pomalowane ściany, mimo tak niewielkiej ilości wolnej przestrzeni, dawały wrażenie że w tym pomieszczeniu wszystko jest na swoim miejscu i nic nie jest dziełem przypadku, czego nie mozna było powiedzieć o pokoju obok.
Całość opisanej tu przestrzeni znajdowała się na poddaszu wielkiej kamienicy. Drewniane strome schody prowadzące na dół przypominały bardziej drabinę i schodzenie po nich wymagało nie lada wprawy. Wiele osób kończyło drogę w dół jadąc z łoskotem na czterech literach i lądując z hukiem na samym dole. Adam wielokrotnie zastanawiał się czy nie podwędzić z sąsiedniej bduowy tabliczki z napisem "uwaga głenokie wykopy" i nie przypiąć jej u szczytun na jednej z poręczy, jednak wielokrotnie odkładany pomysł istniał tylko na jednej z żółtych karteczek wiszących na śćianie i jak pozostałe czekał na realizację.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

nadrabiam zaległośći || 20.00km

Niedziela, 14 sierpnia 2011 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Kierunek na Zaborze do Agi. Wyjazd pomieszany z PKP i jednocześnie totalnie odpałowy. Z przyczyn technicznych zmuszony byłem Agnieszkę i Zuzię wsadzić do pociągu i podjechać na piaski. Gdy wróciłem okazało się że do pociągu mam ponad 1h. Oddałem bilet w kasie i mi 10% potrącili!!! Złodzieje, ale to co będę stał 1h i czekał na PKP??

Pojechałem rowerem do Nowego Dworu i tam wsiadłem w ciuchcię... W sumie ka-em-ów było mało, ale wyjazd z przygodami:)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,