Na uczelnie, strona 6 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Na uczelnie

Dystans całkowity:4596.21 km (w terenie 280.84 km; 6.11%)
Czas w ruchu:132:48
Średnia prędkość:18.72 km/h
Maksymalna prędkość:48.10 km/h
Suma podjazdów:39 m
Liczba aktywności:86
Średnio na aktywność:53.44 km i 3h 01m
Więcej statystyk

Na uczelnie - czyli nareszcie mrozek... || 62.60km

Wtorek, 20 grudnia 2011 · Komcie(2)
Tym razem nie przegrzewałem się:D O poranku na termometrze przywitało mnie -6. Wszechobecny szron, i szrono-szadź:D

Jak jechałem do Warszawy było pięknie, mroźnie i bezchmurnie. Ludzie tuptali na przystankach i rozcierali ręce a ja? Ha ja tylko im dymek robiłem jak jakiś parowozik:D Ciuch ciuch i pognałem. Faktycznie jechało się zacnie. Mimo, że po 9 sporo wyjechałem, na M. Grota byłem "planowo" o 10:00 a na miejsce dojechałem po 11:05.

Ćwiczenia ciągnęły się w nieskończoność. Rozpatrywaliśmy posadowienie domku jednorodzinnego przy założeniu bardzo złych warunków gruntowo-wodnych:D Ciekawie było, jednak wyszedłem z zajęć 14.15 a głodny jak wilk byłem. Po pochłonięciu kanapki i Jogobeli ze zbożami, popędziłem do dom...

Jechało się ciężej, i chyba nawet było mi momentami zimnawo:D Brakowało zdecydowanie prędkości. Na odcinku przy Wiśle, próbowałem dogonić chłopaka z fotelikiem dziecięcym, który ruszał ze mną ze świateł, ale zaparowałem totalnie i odpuściłem. On na foteliku miał tylko plecak a ja 2 sakwy:D Nie mniej jednak interwał pomógł na mrozek:)

Na Modlińskiej zrobiło się ciemno a most na Żeraniu rozkopany jest w trzy dupy!!! Trzeba uważać bo ci robotnicy, nawet dziur po pękniętym włazie studzienkowym nie zasłaniają!!!

Szybki kurs po schodach i zmiana obuwia na zimowe trekingi. I szybko do Agi. Odebrałem transport i po pożegnaniu się z nią popędziłem do domu sam (Aga dziś ma opłatek:P). Wracałem przez miasto z 2 sakwami obładowanymi po brzegi i jeszcze z plecakiem, również wcale nie lekkim.

Jadąc do domu świat ogarnia armagedon. Opada dym/mgła/zasłona mroku. Na ulicach przewalają sie wielkie chmury "czegoś" niby to mgła a widać "bałwany". Wysokie ciśnienie i idący mróz na noc, pewnie zdjęły z nieba dym z kominów. Ciekawe zjawisko, bo w ustach czułem popielniczkę jakbym sie jakimś papierosem zaciągał. Widoczność również nie powalała...

No, ale najważniejsze żem w domu i cały:D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Ma pan nasze paczki?! - Pan taki profesjonalny! || 65.43km

Poniedziałek, 19 grudnia 2011 · Komcie(5)
Na uczelnie. Ha, jak prozaicznie to brzmi. Nie od dziś przecież na uczelnie jeżdżę, jedyne co nie było " jak zwykle" to pogoda. Rok temu o tej porze zalegały masy śniegu i błota a dziś? Hmm upalnie - nieomal!

DO szkoły miałem wiatr boczny i w mordewind momentami. Nie narzekałem jednak, bo powietrze chlodziło mnie i dało rade jakoś przyzowicie jechać te 17-18km/h.
25km zleciało jakoś tam nie wiedzieć kiedy.

Droga ZE szkoły była już totalną masakrą. No zazwyczaj nie narzekam na wiatr w plecy, jednak tego dnia powodował on, że moja kurtka nazbyt zimowa, zwiększała moją temperaturę bardziej niż POWYŻEJ normy!

Zanim dotarłem do Mostu Grota, miałem rozpiętą kurtkę w 70% zasięgu suwaka, bluzę pod kurtką w 74% zasięgu suwaka... I nadal było mi strasznie gorąco.

Kurs mój do domu zakończyłem dziś, jednak jeszcze wizytą na Tarchominie i poszukiwaniem Agentury PTU. Ile ja się naszukałem tego zakładu ubezpieczeń!!!
O cię panie ganiałem jak kot z pęcherzem wokół jednego budynku gdzie uparcie było Światowida 47 a ja szukałem 47b! Wszędzie bramy na domofony, garaże podziemne banki, fryzjery, apteki a tego czego mi było trzeba nie znalazłem. No w pewnym momencie miałem już jak Harry Potter znacząc biec z rowerem w kierunku ściany budynku 47 w nadziei, że wniknę w nią i pojawię się na Światowida 47b lub jak kto woli i 3/4:D

Wreszcie znalazłem!!! Zapinam rower, wchodzę do środka a tam w progu wita mnie roześmiana pani w wełnianej spódnicy do kostek i jasnej garsonce z plakietką PTU lśniąca z jej kieszonki na piersi.

"O Paczki przyjechały"
"Słucham?" - pytam nie do końca rozumiejąc żart świąteczny.
" A pan dla nas nic nie ma?"
" No w zasadzie to nie, proszę pani. A co tak profesjonalnie wyglądam??"
" No ja myślałam że pan jest kurierem i jakieś paczki pan dla nas ma"
- była nieco zawiedziona. Jednak już po chwili zadała to samo głupie pytanie jakie zadają wszyscy. "Nie za zimno na rower?"

Moje powalające spojrzenie, chyba sprowadziło ja na ziemię i nieco speszylo, bo szybko ogarnął ją słowotok. "Bo to, te spodnie to pewnie ciepłe, one takie na rower specjalistyczne, i pewnie w nich ciepło, ja to bym zmarzła, ja myślałam że teraz to rowerem tylko kurierz jeżdżą..."

No tom się nowiny dowiedział! Ludzie ludziska, PANY. Mówcie mi dzisiaj Kurrierros!!!

Na sam koniec, czekała mnie jeszcze przeprawa z kocimi Łbami i odkrycie, że ulica Światowida jest hmmm, ślepa;) Kończy się w lesie;)
Od razu skok po Agnieszkę i odebranie jej z pracy co daje niezły wyniki kilometrazowy!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

na uczelnie || 50.18km

Wtorek, 13 grudnia 2011 · Komcie(0)
Kategoria Na uczelnie
Wycieczka na uczelnie - czyli numer dwa uczelniany tego tygodnia;) Ech z jednej strony żal że śniegu nie ma a z drugiej zaś, niekłamane zadowolenie, że do tak późnych dni grudniowych można po suchym, względnie, asfalcie zapierdzielać;)

Nie czuje co prawda się tej rześkości co w marcu czy kwietniu, czy już nie przymierzając w maju, jednak przyjemność niejaka jest z jazdy.


Zapominam tylko ciągle, że rower to nie perpetum mobile i troszkę mi KCAL brakuje zawsze gdy wracam. Efekt jest taki, że wpadam do domu i sznureczkiem do lodówki biegne. Dziś na przykład po zimne mleko 3,2% i bułkę;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

12 tysięcy - Czyli Jubileuszowy wyjazd na Uczelnie;D || 50.85km

Poniedziałek, 12 grudnia 2011 · Komcie(2)
Kategoria Na uczelnie
Wyjazd na uczelnie nie zapowiadał się różowo. Wczorajszy powrót z Zaborza jakoś nie odsłonił moich zalet i sił. Wręcz przeciwnie, jechałem jak ostatnie nieszczęście. No mówię wam, wydaje mi się że po kuracji antybiotykowej wyżarło mi co najmniej 1/3 i tak już zubożonej jesienno-zimowej kondycji...

Dziś rano więc, widząc za oknem te chmury takie i takie jedno wielkie "łojezusmaria" nie bardzo wiedziałem, co mam począć. Z jednej bowiem strony, chciało mi się bardzo na siodełko, a z drugiej, wciąż miałem w głowie to co było wczoraj.

W kierunku Wiatr-Szawy było pod wiatr, co mnie nie zdziwiło, bo meteo to przewidziało, jednak to że wiatr zmienia się jak w kalejdoskopie to już dla mnie zagadka. Wczoraj na wschód dziś na północ a jutro? Pfff może dla odmiany będzie bez wiatru??? Eeee jakoś w to nie wierze;/

Z uczelni zaś, jechało się znośnie i przyzwoicie za sprawa wiatru.

Suma summarum - było na słabe 3+ i zdecydowanie kondycja do dopracowania!!!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

ciężka głowa, ciężko w nogach... || 51.96km

Poniedziałek, 28 listopada 2011 · Komcie(0)
Kategoria Na uczelnie
Na uczelnie pojechałem dziś choć w głowie miałem plan odwiedzić Siedlce. Jednak w końcu zdecydowałem się na Warszawę. Jechało się z wiatrem przyzwoicie rano, choć po prawie tygodniowej banicji nieco odwykłem od tego sztywnego widelca i jakby ze zdwojona siłą odczuwałem kopnięcia przedniego koła o nierówności asfaltu!

Sama jazda była mimo, wiatru w plecy toporna - psychicznie załączył mi sie taki mega ciężarek na tylne koło, że hej. Nie mogłem sie wyluzować, ciągle miałem w głowie myśli poprzedniego weekendu, obrazy łez, trumny, pogrzebu, zasypywania grobu tego, jakie to życie jest krótkie i jakie ono jest czasami beznadziejne. Tłukło mi się wszystko we łbie tak ciasno, że nie wiem kiedy dojechałem do Żerania. Tam musiałem wyłączyć autopilota, bo na ścieżce rowerowej nad kanałkiem, kują stary most kopią, wiercą walą a przejazdu na rower nie zostawili.

Droga przy Wiśle szutrowa, również wymagała pełni skupienia. Po nocnych wiatrach i hihołach, na drodze leżały całe masy gałęzi, patyków a wszystko to jeszcze co jakiś czas poryte przez sprzęt dokonujący oczyszczania wybrzeża Wisły. Ech jesienne porządki...

Na uczelni zajęcia trwały 17 minut i 35 sekund... Nie ma to jak 5 rok, przy okazji pogadałem trochę z kumpelą pożaliłem się i przebrany zabrałem się za wracanie do domu. Jechało się względnie na początku nawet 18-20km/h potem, gdy byłem już przy Wiśle, zaczęło mocniej mnie powstrzymywać wietrzysko.
Znów okazja do przemyśleń, ale jakby tak lżej w głowie, wolno bo wolno sobie to układam w głowie. Ciarki mnie tylko przechodzą jak myślę o tym.

Końcówka szła topornie, wiatr zdecydowanie się za mnie zabrał ostro i 14-16km/h to był mój max.

Odpoczywaing uprawiam właśnie i zaraz po raz kolejny ruszam załatwiać sprawy w mieście-do miasta:D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Oczyścić duszę... || 50.48km

Poniedziałek, 7 listopada 2011 · Komcie(7)
Kategoria Na uczelnie
To zaskakujące, jak podziałał dziś na mnei rower. W weekend miałem w głowie lekkie zamieszanie, można powiedzieć przechodziłem kryzys mojego męskiego Ego. Sporo się nasupłalo myśli, sporo nerwów we mnie siedziało. Bylem w te dwa wolne dni jak jakiś niestabilny atom, jak reakcja chemiczna, która potrzebowała niewielkiego katalizatora, aby zajść z wielkim hukiem. Kilkukrotnie faktycznie troszkę się wzburzyłem, jednak mimo wszystko ujścia nagromadzonej energii nie potrafiłem umiarowić. Siedziało coś we mnie, tak niewyjaśnionego i tak zaplątanego, że momentami miałem wrażenie, że mam niestrawność połączoną z przewlekłym zachwianiem emocjonalnym.
Cóż pewnie było we mnie po części z jednego i drugiego, nie potrafiłem jednak znaleźć sposobu aby ten stan doprowadzić do porządku.

Tłumaczymy sobie wszystkie nasze złe zachowania, więc i ja tłumaczę sobie swoje. Mi z pomocą przychodzi jesienna aura, mniej słońca lub może raczej krótsze dni, bo słońca w weekend nie brakowało.
Wstając dziś rano, czułem się sporo lepiej. Biorąc pod uwagę, że wczoraj cały dzień spędziłem leniąc się w łóżku od czasu doc czasu tylko opuszczając je aby coś zjeść, to ten poranek przywitałem w sporo lepszym nastroju.

W zasadzie do końca nie wiedziałem, gdzie mnie dzis wywieje. Jeszcze wieczorem myślałem, czy nie wyskocze, gdzieś hen w dal z wiatrem aby się oderwać od tego marazmu jaki mnie opanował, jednak gdy już stałem w ubraniu kolarskim, zdecydowałem jechać na uczelnie. Niejako kłóciło się to z moim wewnętrzyn rowero-zapałem, lecz poczułem, że takie "umartwienie" będzie najlepsze. Wsiadłem na rower i pojechałem.

Sama jazda nic takiego, poza tym, że na Żeraniu przebudowują nam ścieżkę rowerową i ruch puszczony jest już tak jak powinien a robotnicy szykują się do rozbiórki mostu obok. Kilka fotek i pognałem dalej.



Nie sama treść jazdy jest tu najważniejsza, lecz jej właściwości. Słuchając Audiobooka totalnie dałem odpocząć komputerowi pod skroniami, i chyba dobrze mi to zrobiło. Poczułem się sporo lepiej, a ochłodzony procesor, jakby zaczął przerabiać meta-dane nagromadzone przez kilka złych/gorszych dni. System mi się odwiesił i poczułem się lepiej


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Wiszący deszcz i Internet Mobilny || 80.85km

Czwartek, 3 listopada 2011 · Komcie(0)
Kategoria Na uczelnie
Wyprawa na uczelnie na badania rano była trudna. Mgła zasnuwała ulicę, mimo tak póxnych godzin porannych. Wszak czas niedawno zmieniliśmy a ja jechałem o 9:30. To niesamowite jak jesień potrafi być różnorodna, raz słoneczna a raz tak przygnębiająca, że ledwo sie jedzie.

Dzis jechało mi sie jak po gęstej smole. Raz za zimno raz za ciepło. Raz za wolno bo robiło mi się zimno innym razem za szybko bo znów było mi gorąco. Więc zwalniałem aby zacząć parować jak imbryk do kawy.

Dookoła wszechobecna wilgoć zdająca się przenikać nawet najbardziej nieprzeniknione membrany kurtki. Deszcz jakby zapomniał czy ma spaść czy nie i zamarł w powietrzu nawet nie w postaci mgły a właśnie wiszącego deszczu.

Na uczelni okazało się że za mało piasku przygotowałem do badania i z 6 próbek mogę zbadać tylko 3, zonk! Jak coś się wali to na maxa. No więc badanie zajęło mi nieco mniej czasu niż planowałem. Liczyłem, że zanim wyjdę z uczelni będzie słońce plaża i palmy, ale z całego tego pakietu pofatygowało się zaledwie słońce.
Jadąc do domu jechałem już z wiatrem, jednak bez przekonania jakoś. Słuchanie kolejnego adudiobooka skutecznie utrudniały samochody.

Nie będę popularny jeśli powiem, że słuchałem tym razem audio wydania "Zmierzchu", bo facetom nie wypada słuchać takich książek. Jednak Anna Dereszowska, lektorka tej książki sprawiła, że ma niesamowity klimat! I może wam się to podoba czy nie - cholernie się wkręciłem w ten tytuł.

W Jabłonnie, szybkie jedzenie i kurs znów ma Brudno po antenę i modem do internetu mobilnego naszego. Jadąc znów w kierunku Stołecznej naszej ukochanej, zapadała noc. Zachód słońca był już nisko a zanim się znalazłem na Bródnie bylo już szaro.
Do tego pożyczyłem od kolegi jeszcze centrownicę, i wszystko to razem, pokazuje, że jestem gotowy do zaplatania koła;)

Wracanie po nocy było średnie. Jak przypomnę sobie nocne rowery w wakacje, nawet późnym wrześniem, to bylo bajkowo. Tego dnia wracając, znów natrafiłem na mgłę. Przed jabłonną wyszła z nad łąk tak intensywnie, że miało się wrażenie jakby gdzieś się paliło i dym rozchodzi się dookoła. Samochody światłami dawały długi snop światła, omiatając przede mną bezkresną ciemność.

Jak na złość lampka przednia i tylna, postanowiła przejść w tryb "uśpienia" właśnie wtedy.
Ostatnie kilkaset metrów jechałem 15km/h bo nie wiele było widać.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na uczelnie + po obrą(ę)czkę || 58.63km

Środa, 2 listopada 2011 · Komcie(2)
Kategoria Na uczelnie
Na uczelnie znów pognałem. tym razem wyjątkowo było mi źle. No wszystko było złe. Rower jechał jakoś źle, samochody szumiały za głośno i audiobooka nie szło słuchać. Pogoda była o poranku mglista i zimnista - ŹLE!

I tak dojechałem na uczelnie i znów okazało się że swojego badania zagęszczenia nie mogę wykonać, bez wykonania innego badania, com go nie wykonał, a aby go wykonać należy w terenie wykopać 20 głębokich dołów czego uczynić w trybie NATYCHMIASTOWYM nie mogłem.

Jak więc widać zajebiście - tłukłem się bez sensu na wydział. Czego się jednak nie robi dla nauki. Próbki do badań wykonałem i jutro je dokończę. Najwyżej opracowanie danych poczeka dłużej... Bo 20 dołów to nie w kij dmuchał!!!

I tak oto ja wracam do domu. Z wiatrem w dupie i z dołem. Dół był niewielki, przemieszany z lekuchnym wkurwem podszyty co najmniej maluśką nutką frustracji. Bo ponadto, ponad te doły jedne, nie dzwonili jeszcze w pracy, o którąż się ubiegał JA! I niby na rozmowie byłem tak od zeszłego wtorku cisza taka, że sajlens normalnie!!!

Humor poprawiło mi kupienie sobie nowej obręczy. Jak nie ma nic to coś trzeba robić. Zajmę się zaplataniem koła.

Caluchny dzień przypieczętowała Mamusia, powiększając dół i rozpruwając wkurw na tyle szeroko, że jeszcze mnie trzęsie. No jeszcze nawet badan nie skończyłem, a loni już że ja do marca powinienem prace MGR zdać!!! I mi trąbią w kółko o tym samym i pytania ślą codziennie, jakbym co najmniej w dzień 20 dołów mógł wykopać czy jak.

Telewizje i seriale oglądać a nie sie moja magisterką interesować!!! To, że Plebania schodzi z TVP nie znaczy, że macie mnie tu pushingować przez telefon!!! To zakarawa kurde nawet o moobing!!!!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na uczelnie jadę dzielnie || 53.54km

Czwartek, 27 października 2011 · Komcie(4)
Na uczelnie rano jadę znów PKP, z wielu powodów, przede wszystkim dlatego, że towarzysze Agnieszce w porannych zakupach a poza tym musiałem na miejsce dotrzeć w miarę szybko. Korzyści jest więcej bo jadę nowym ELFEM SKM od Legionowa i ogólnie pozytywnie mija mi podróż.

W stolicy poplątałem drogi i troszkę nadrobiłem za wiele, ale testowałem odcinek od Dw gdańskiego do Ulicy Górczewskiej co nie doprowadziło do sensownego efektu - jak mówię pomotałem się nieco.

Na wydziale oddaje wreszcie indeks i dostaje zajebista naklejkę uprawniającą mnie do ulg do marca tego roku:) Uff jestem bezpieczny:)


Powrót już w całości rowerem nudną trasą conajmniej... Na modlińskiej jeszcze przed szczytem komunikacyjnym, więc jedzie się przyzwoicie.

Po drodze, zachaczam o dom i po chwili oddechu wbijam do Agnieszki do pracy, skąd zabieram jej poranne zakupy i znów wracam do domu, gdzie właśnie popełniam ów opis;)

Niebawem znów ruszam do niej tym razem na zakupy wieczorne i odebrać ja z pracy:)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Ja w dom, rower w dom!!! || 25.77km

Wtorek, 25 października 2011 · Komcie(0)
W kierunku domu mego, mkłem i mknałem. Mknięcie wspomagał wiatr silny skierowany w plecy a nawet w kierunku siodełka od tyłu momentami!

Jechało sie nieźle. Biorąc pod uwagę, że z uczelni wyjechałem po 16:30 to czas miałem niezły. Końcówka to dwa ciekawe nocne odcinki przez las i przez nieużytki w okolicach Jabłonny. Sama końcóweczka to już jazda z Agą. Zabrakło kilkunastu minut aby ja z pracy odebrać w pełni, jednak odebrana została więc wpis kwalifikuje się do owej kategorii również;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,