Na Zaborze, strona 4 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Na Zaborze

Dystans całkowity:4672.42 km (w terenie 255.01 km; 5.46%)
Czas w ruchu:92:00
Średnia prędkość:19.15 km/h
Maksymalna prędkość:45.23 km/h
Liczba aktywności:89
Średnio na aktywność:52.50 km i 3h 17m
Więcej statystyk

Na rowerze 26 - Zimowa osiemdziesiątka || 86.54km

Poniedziałek, 18 lutego 2013 · Komcie(3)
Kategoria Na Zaborze
Po wczorajszej pracy weekendowej dziś czułem się lekko galaretowaty. Przewracanie się z boku na bok i piszcząca zmywarka. Taki miałem poranek.
Pierwsza seria pipczenia - wytrwałem,
Druga seria pipczenia - no żesz...
Trzecia seria - ja cię zaraz uciszę...

I jak już wstałem wyłączyć zmywarkę to jakoś mi bliżej było do jedzenia niż spania. A od jedzenia przeszedłem do przeglądania sieci WEB i i mi posył wpadł w ŁEB, że pojadę na północ do rodzinki.

Pojechałem Francą. Przez NDM miałem pod wiatr, ale jechało się przyzwoicie. Na termometrze -2.5. Za Nowiakiem już mi nogi prześmigało mroźnym wiatrem. Naiwnie wziąłem bowiem buty "lżejsze" myśląc, że wystarczą. Końcówka była bolesna... tak mnie szczypały nogi, że klękajcie narody:P

Obiadek, pogadałem z mamą Agi, ze szwagrem i nawrotka do domu. W drodze powrotnej pokusiłem się o jazdę dodatkowo przez Jachrankę, bo chodziła za mną tamta trasa. Wiatr w plecy w drodze do domu sprawił, że jechałem całkiem sprawnie.

Droga była zacna. Suche ulice, lekki mrozek, jednym słowem ostatki zimy.

Wielce rad jestem z tej dzisiejszej trasy - przełamałem swoje zniechęcenie zimą i wyszło całkiem fajnie. Jutro dowali śniegu i znów pogrążymy się w śniego-błocie.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Uczmy się kochać ludzi... || 37.58km

Niedziela, 6 stycznia 2013 · Komcie(2)
Kategoria Na Zaborze
Znasz kogoś, widujesz codziennie a tu nagle dzwoni telefon. Wiadomość powala, i już wiesz, że nie napijesz się z nim więcej piwa, nie pośmiejesz się nie spotkasz , że... znikł. Czy tak łatwiej nazwać śmierć? Zniknięcie? Czy to jak to nazywamy zmienia to czym dla nas jest odejście kogoś?

Znikł więc ktoś kogo znałem. Nie był mi w sumie bardzo bliski, ale zdołałem zapamiętać w gąszczu ludzi tą postać i nadal go widzę. Kolejna osoba nie dożyła nawet 60l. Ojciec, mąż, znajomy... kim dla nas są ludzie?
Powoli chyba przestaje się obawiać o swoją emeryturę - zwyczajnie jej nie dożyje. Umrę wcześniej, statystycznie pewnie po 50 tce na jakiś zawał, zator, albo wylew. Szkoda, ale co poradzić tak widać pisane nowemu pokoleniu.


Rowerem na pogrzeb, a potem dłuższą drogą do domu... ciężki wieczór ciężki tydzień, ciężko się przyzwyczaić...


On my own... po prostu




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Świątecznie i mroźno || 17.00km

Niedziela, 23 grudnia 2012 · Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze
Jak to w święta bywa, święta same organizują mam masę rowerowych przygód. My także skorzystaliśmy z rowerowych atrakcji i pojechaliśmy na północne Mazowsze w świątecznym "last minutę".Droga przeplatana była udziałem pociągu, ale poranne -16 zdecydowanie było za niskim wskazaniem jak na łączne 37km. Wybraliśmy więc kompromis i ruszyliśmy z Chotomowa do Pomiechówka.

Są zdjęcia ale nie jestem u siebie i nie mam jak wgrać:P

PS. Wczoraj walczyłem z zamarzniętymi szybami na balkonie (takie przesuwane) i mnie zawiało... dzisiejszy cios w lód suszarką dopiero pomógł. A wczorajsze harce dziś mnie rozkłada coś... ech niedobrze się czuje. A tu święta!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

znów w trasie z sakwami.... || 76.51km

Czwartek, 13 grudnia 2012 · Komcie(4)
Kategoria Na Zaborze
Do tego wyjazdu zbierałem sie już w środę, ale jakoś mi sie morale rozjechało. Niby nie jest to jakiś "wow" wyjazd, ale miałem ochotę po tyych całych motaniach sie i jeżdzeniach rowerem do Warszawy na wycieczke gdzies w innym kierunku na luzie, jakoś tak totalnie w innej, nazwijmy to, tematyce.

tyle było jak ruszałem
Rano szybki kurs na rynek po ryby. Miało być kilka rybek dla szwagra, a wyszło ponad 5kg ryby w jednej sakwie i prawie tyle samo w drugiej innych rzeczy. Było więc co wieźć.

W Legionowie ruszyła akcja - piesi na ścieżki. Po interwencjach zaczęto odśnieżać ścieżki rowerowe dla odmiany - Nie odśnieżając chodników.

Cudnie. Już ja bym im nie bronił jak idą, niech idą tym asfaltem. Tylko na litość boską jakoś sens niech w tym marszu zachowają. A tu raz po lewej idzie a raz po prawej a raz na wprost a raz na skos.
Ja w ten rozdeptany śnieg nie chce jechać. A tu ci baba z siatami wali środkiem mówisz przepraszam a ona:



"przecież ma pan tyle miejsca!" - ręce opadają. Czemu to my mamy traktować pieszych jak ułomnych? Jak ja się bujam w śniegu po pół obręczy to się kierowcy nie użalają nade mną. Skoro już odśnieżyli jakiś skrawek chodnika (ścieżki) to uczmy się z niego korzystać wspólnie. Szkoda, że nie ma u nas nawyku chodzenia prawą stroną.

No, ale nic. Pojechałem w LAS. Przez Chotomów ominąłem sobie górki w Rajszewie. Las piękny! Zimowy cichy i pachnący ściętym drzewem sosnowym. No normalnie czuć w lesie święta.

Ta żywica tak pachnie! Rower z bagażem prowadzi się fajnie tak do 17km/h. Biorąc pod uwagę, że jadę lasem, jest lekko wyślizgana droga pod kołami to przynajmniej nie czuć wiatru.


Kiedy wyjeżdżam na trasę do NDM, masakra. Wiatr w twarz, temperatura na łeb leci i motywacja popełnia Harakiri i Sepuku na raz! Do Nowego dowru jadę 15km/h i co 4km zatrzymuje sie na przystanku choćby na 3 minuty aby ogrzać się za wiatrem.

Idzie mi tragicznie ten odcinek!

Dopiero od Mostu nad Narwią jadę żwawiej bo i wiatr zaczyna sprzyjać. Przez zaśnieżone boczne uliczki mknę delektując się zimą i nareszcie nie jest mi zimno! Jadę sobie, lekki lód pod kołami, mleczna droga - ha no taką jazdę to lubię! I te urokliwe boczne drogi!

którą wybrać?


Małe tico a trąbiło na mnie! Jednak myśle bardziej, że ostrzegawczo bo szklanka była nieziemska na tym odcinku leśnej asfaltówki

Powrót do domu już w zdecydowanie lepszej pogodzie. No i 1/5 z wiatrem w plecy a reszta z bocznym prawym




nogi same pedałowały w takim słoneczku.


Przed Legionowem na technicznej drodze zachodzi słońce i temperatura leci w dół.

Dojechałem lekko zmrożony ale nie wstrząśnięty!


Zacnie było !


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Po Świnię na północ - trzeźwość! || 73.00km

Środa, 5 grudnia 2012 · Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze
Dziwny jest ten świat.

Świnie żyją a potem umierają a my ludzie pomagamy im w tej śmierci. No i na tym kończy się filozofia, bo ja cholernie lubię schabowe!



Agnieszka wzięła wolne bo za górami za lasami wisi w górę racicami świnia i czeka na nas mięsko jej! I pojechali my po mięsko na rowerach we dwoje pojechali rozradowani, gdyż pogoda o poranku była piękna! Wiatr lekki w plecy ku północy a do tego jeszcze mrozek około -1 i piękne słoneczko.

Jechało się zacnie, do Dębego prędkość nie schodziła 24km/h. Przy zaporze policja suszyła i zatrzymywała kogo popadnie na dmuchanie w mikrofon.

My jednak nie zostaliśmy zatrzymani a badaniu podlegał kierowca ciężarówki jadącej za nami. Ziuuuuuu słychać było tylko jak hamowął kiedy pan policjant go lizaczkiem zaprosił.

Dzięki gościnności szwagrów, garażu i całego zbioru śrubek i śrubeczek zrobiłem sobie z kawałka blachy dachowej obejmę do błotnika, który zamontuje jutro w zimówce.

Wracaliśmy po 14ej i dojechaliśmy już po ciemku. Trasa bowiem w jedna stronę zajmuje około 2h czystej jazdy a jak dodać z jeden postój i hamowanie i ruszanie na drogach podporządkowanych to w sumie 2,5 h schodzi.

Na piaskach (osiedle moje dawne) jakiś wypadek Stoi autobus, stoi policja i stoi jakieś auto, nie wiem czy i co bo ani bus ani auto mocno nie są zniszczone, ale gruba jakaś akcja musiała być bo cała ul Piaskowa od przejazdu zablokowana. Niebawem pewnie wyjaśni się co się tam stało - obecnie tajemnica niewiadoma.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na Zaborze || 46.00km

Niedziela, 25 listopada 2012 · Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze
Wyjazd na północne Mazowsze, po raz kolejny trzeba było wstać rano co po kilku dniach pracy nei było czymś lekkim.

Powrót zaplanowaliśmy na godzinę 14 i jakoś 14:30 udało się wyjechać. W drodze powrotnej jednak mieliśy wiatr w twarz i jechało się tragicznie. Ja czułem niewyspanie i męczyłem się całe 37km w drodze powrotnej. Dopiero na odcinku Dębe - Legionowo jako tako się pedałowało (23-25km/h) wcześniej 17km/h to był mój max.
Nie zwalam tego na karby sakw załadowanych pakunkami po prostu tygodniowa praca fizyczna, wcześniejsze wstawanie - wszystko to zrobiło swoje.

Tak oto kolejne klocki do układanki wyjazdowo-listopadowej dodane;D A jak tam wasze kolory ram rowerów? Wszyscy już głosowali?


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Jesienią na chłody najlepsza jest setka! || 100.24km

Sobota, 17 listopada 2012 · Komcie(1)
Kategoria Na Zaborze
No i pognało nas. Po trudnej pobudce przed 8 zjedliśmy śniadanie i załadowani sakwami pognaliśmy ku północnemu Mazowszu. Droga na północ była znana aż za dobrze i mglista. Na Dębe mimo, problemów z termoregulacją, udało się wjechać 15km/h co uważam za swój i Agnieszki cichutki jesienny sukces. Wszak to jeden z niebagatelnych lokalnych podjazdów;)

Od Dębego mgły szaleją i robi się naprawdę mało widocznie, przewiewa te "przyziemne chmury" z pól na pola i czasem wpadamy w odcinki, że 200m widoczności to max.

Na miejsce docieramy po 37 km. To w sumie tyle jeśli chodzi o jazdę za "dnia". Szwagrowie zajęci byli rozbieraniem świniaka i robieniem kaszanki to ja postanowiłem zrobić kotlety. Utłukłem jakieś 10 schabowych po czym usmarzyłem i wykarmiłem towarzystwo - sam nieskromnie zjadłem ze 2 + kawałek szarlotki!

Kolejny etap to wypad do Nasielska do Notariusza.
"A wy tak jedziecie? DO Notariusza?"
"No przecież brudni nie jesteśmy"
Notariusz oczywiście była lekko zaskoczona, naszym wyglądam, a może raczej szaleństwem jakie opanowało nas. Nie bardzo mogła chyba zarejestrować, że ktoś przyjechał rowerem do niej. Dobrze, że dla zmniejszenia kontrastu poza mna i AGnieszką w ciuchach rowerowych było 6 innych osób "normalnych".

Tam z sprawami się nieco zeszło i od umówionej 14 godziny, kiedy posiedzenie się rozpoczęło, wyszliśmy dopiero o 16:30. Nie brałem udziału w obradach notarialnych toteż poczytałem sobie znalezione Agory leżące na stoliczku i upajałem się ciepłem notarialnego grzejniczka.

Powrót wypadł znów rowerkiem do Mamy Agi, tym razem już po ciemku i we mgle. Motywacja do jazdy była nieco mniejsza, bo wieczór i sami wiecie "mgliste ble" za oknami. Zdarzył się również niemały odcinek przez pola a 80% tego, czyli około 12km odcinka to była ciemność - nazwijmy ja nieprzenikniona. Oczywiście oświetlenie było a jakże!

Druga porcja kotlecików jakieś ciepłe poidło w postaci herbaty z cytryna i możemy ruszać do domu.
"Boże, no nie wariujcie, jedźcie pociągiem - biadoli mama Agnieszki - pogłupieliście, w taką ciemna noc to strach!"
No pokusa była, aby wsiąść do KM, ale przemogliśmy ją i mało tego pojechaliśmy dookoła bo z Studzianek przez Cegielnie Psucką Pomiechówek i dopiero Nowy Dwór. Uzbroiliśmy się jednak tym razem dodatkowo w żółte kamizelki.

Jazda była trudniejsza o tyle, że mieliśmy wiatr przeszkadzający w twarz a od Nowego Dworu zaczął się poważniejszy kryzys. Plecy trochę już wysiadały obojgu nam i jechało się jak po grudzie. Mgły schodziły coraz bardziej a odcinek z Nowego Dworu do Jabłonny jest monotonny, a gdy jedzie się go po ciemku mają tylko do "ogladania" owal z lampki oświetlony przed kołem. To człowieka dopada taka maksymalna monotonność, że najchętniej by zsiadł z roweru i teleportował się do domu pod prysznic, bez pedałowania.

Do tego temperatura 0,7 sprawiała, że wieczór nie byl z rodzaju tych przyjemnych i milusich:)

Nie zmienia to faktu, że daliśmy radę! I coraz mniej kilometrów zostało do zakładanego pobicia przez nas z Agnieszką zeszłorocznych dystansów!




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Jazda rowerem jest jak żul. Nigdy nie wiesz gdzie się potoczysz. || 78.23km

Czwartek, 8 listopada 2012 · Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze
Nas dzisiaj znów wywiało. Tym razem w wyższych interesach. Wstawanie rano w jesienny dzień to nie jest moja mocna strona. Za oknem jeszcze szarawo było, gdy rozwierałem powieki. Bułek nie ma, mięska nie ma więc najpierw po bułeczki i dopiero śniadanie.

Pogoda nie rozpieszczała a wiatr pokazywał na co go stać. Ostro dmuchało od zachodu a nam jakoś nie specjalnie pasował ten kierunek. DO Nowego Dworu jechaliśmy z lewym bocznym przednim wiatrem. Dopiero w mieście zrobiło się znośnie , bo budynki nas osłaniały.

Chwilowy zupo-stop u Agi mamy i dalej na Nasielsk. Z Nasielska mieliśmy niby wracać KM, ale w sumie zdecydowaliśmy się na pedałowanie na południe. Pierwsze testy nowej kurteczki z decathlonu (zakupionej wczoraj) są bardzo pozytywne. Od frontu nie przewiewa bo silny windstopper z membraną, zaś na plecach dobrze odprowadza ciepło i parę, co powoduje że nie poci się człowiek a kurtka nawet po dość znacznym wysiłku jest sucha na plecach.

Wyszło sporo kilometrów, ale nie bójcie się! Jutro będą kolejne - Holka ma wolne to pedałujemy! Nadrabia dziewczyna straty z zeszłego roku.




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Zniczo-mania - Czyli rowerowanie w trzech odsłonach! || 75.07km

Środa, 31 października 2012 · Komcie(1)
Wycieczka przedwyprawkowa, pełna była kilometrów, załatwiania i pedałowania. Mozna ja niejako na 3 etapy podzielić i tak chyba ją opiszę, bo będzie mi łatwiej. Z góry przepraszam ortodoksyjnych BS-owiczów uważających, że łączenie wpisów to zło tak wielkiego kalibru, że już powinienem umierać w mękach:)

CZ 1.
Status: Zawieźć pracę MGR na uczelnie
Miałem jechać PKP(SKM) jednak tak się zbierałem, i tak leniłem, ze okazało się że pociąg ma być prawie za 1h i 9 minut po tym jak wyjdę z domu, więc pomyślałem, bez sensu jechać i czekać na peronie. Ruszę rowerem na zdobywanie Warszawy.
Pogoda była mizerna i poddałem się szybko a mianowicie już po przebrnięciu przez ścieżkę rowerową na moście północnym. Zamarznięty lód, puszczał soki i wynikło kilka problemów:
a) ślizgałem się jak cholera na slickach po ślisko-mokrym lodzie,
b) od rozpuszczonej wody nieodprowadzonej przez studzienki na ścieżce miałem mokre buty,
c)silny wiatr boczny na moście i szarówka nad głową do reszty mnie zdemotywowały.

Wskoczyłem więc żwawo do metra Młociny i wysiadłem na Polu mokotowskim. Oddałem pracę drzwiom (nie było promotora). Tak dokładnie, nie pomyliłem się! oddałem ją poprzez wsunięcie jej pod drzwi. To dość popularna metoda komunikacji na geologii za mojej tam bytności.
"jak mnie nie będzie pan wsunie pod drzwi" - zawsze się tak robiło. Po remoncie instytutu inżynierskiej geologii, trochę ciaśniej ościeżnica od spodu przylega, ale dałem radę!

Powrót do domu znów metrem i modlińską.

Cz 2
Status: Wiatr w plecy i zimny wieczór

Przepakowawszy się, i uzbrojony w 2 duże crosso (Aga miała 2 małe) udaliśmy sie rowerkami na północ. Po drodze mieliśmy do odwiedzenia cmentarz. Ech... czy tylko ja mam wrażenie, że to jeden wielki bazar? Cześć czci zmarłym OK, ale to święto dawno przestało przypominać czas skupienia. Dobrze, że duch chrześcijaństwa nie ginie w narodzie.

Walka o miejsce do parkowania, straganiarki sprzedające bukiecik kwiatków za 30zł a po negocjacji i za 20zł. Ludzie idący wprost na przeciw mnie ani myślący zejść na bok, bo przecież ulica przy cmentarzach nagle staje się chodnikiem i to ja mam ich omijać.
Nawet zatrzymany i nie poruszający się obiekt ludzki jest szturchany, popychany i pocierany przez mijających.

Dookoła piękna przestrzeń, miejsca na 10 ludzi ja stoję obok roweru i na uboczu aby nie tamować przejścia, ale oni zakręt ścinają jak Kubica że kurtką mnie ocierają i nawet ramieniem czasem. Bo tędy na parking idą. Czy naprawdę mnie nie widać, czy wyjść z cmentarza nie można nie obcierając się o mnie? A może chciał się przytulić jeden z drugim?

Po prostu w całym ferworze walki, w całym tym zniczo-maniackim pędzie, sami się nakręcamy, włącza nam się taki instynkt łowcy. Mamy misję, mamy cel brniemy do niego a niech ktoś stanie nam na drodze! Po chrześcijańsku rozpierd....

Po wizycie na grobie u dziadka, wreszcie w spokoju opuszczamy zatłoczoną nekropolię. Przeraża wiek ludzi jacy są wygrawerowani na grobach nowo powstałych. Marzeniem staje się dożycie do 80 lat. Średnio 55-60 takie liczby widnieją na nagrobkach.

Wiatr w plecy sprzyja pedałowaniu. Jest jeszcze widno, ale ruch na północ jest spory. Pedałujemy w skupieniu, ale kilku kierowców skutecznie przerywa naszą medytację. Szkoda słów...
Do celu docieramy po zmroku przy temperaturze 1,5 stopnia. Końcowy odcinek troszeczkę przechłodziło mnie więc 0.5 litrowy kubek herbaty z cytryną to coś czego mi trzeba!

Cz3.
Status: Pokażmy się publicznie

Był plan jakoby na cmentarz i msze cmentarna jechać rowerami. Jednak ogół przekonań starszych w naszym otoczeniu stłamsił pomysł takiego wystąpienia.
Za dużo ludzi, za dużo rodziny, za dużo oczu patrzących na nas i...

"jakbyście wyglądali tak na rowerowo!" No ale przecież na cmentarz idzie się 1szego nie na groby, ale zobaczyć kto przyszedł! Tu i ówdzie komentarze
"Zobacz Kryska z mężem, o ta to chyba to jego nowa żona..."
"nie no tej nie znam, tam kolo Kowalskiego (grób Kowalskiego) stoją, to musi być Boryna, jego matka - ale się zestarzała!....
"

Cmentarna rewia mody: W tym sezonie królowały jesionki i kozaki na obcasie. Na futra nie pozwoliła pogoda.
Na cmentarzu ponad 200 ludzi, każdy koło grobów się krząta, ksiądz z megafonów i głośników czyta kilkaset nazwisk, ciurkiem lecąc jak z karabinu, aby każdy kto jest na cmentarzu mógł usłyszeć, że to za niego się modlą! Gwarno ludzie gadają, a ksiądz to tło. Potem msza, zero zmian, ludzie chodza czasem ktoś odwazny odmawia "ojcze nas" razem z kapłanem.
Nagle lud pada na kolana - klękamy!
Zimna ziemia mokre liście... zapada cisza.
Komunia, robi sie zamieszanie, a przy grobach wrzawa, kto nie bierze ten wychodzi. I tak tłum idzie do księdza w drugi tłum ucieka z cmentarza "zaraz sie msza skończy" i te 150 aut trzeba będzie wyprowadzić z okolicznych pól, trawników i poboczy.



Ech święta wszystkich... świętych? Chwała tym co czczą zmarłych regularnie, a nie tylko na pokaz gdy wszyscy inni ich widzą.

Wyjazd zakończony obiadem i dojazdem do PKP w deszczu i bardzo silnym bocznym wietrze. Dmuchało wiało i nieomal przewracało. Jak na zakończenie moich zniżek studenckich to przejazd KM ze Studzianek miałem królewski, bo bez biletu;) Nie kwestia to była oszustwa, lecz konduktora. Widać było, że nie chce mu się takiej ilości ludzi pisać druczków, i chodził ile mógł kręcąc się po pociągu, że wysiadając w Legionowie byliśmy bogatsi o kilkanaście złotych. Aby nie gorszyć społeczności rowerowej - chęć zakupu zgłoszona została i wsiedliśmy pierwszymi drzwiami. Cóż prezent na 1 listopada zacny!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Bo w narodzie się buduje... || 76.97km

Sobota, 20 października 2012 · Komcie(1)
Kategoria Na Zaborze
Wycieczka jesienno-złocista w otwarte ramiona północnego Mazowsza. Gdy wyjechaliśmy rano po 9:30 - było piękne słońce i wiatr w plecy. Obraliśmy kierunek na Legionowo po szybkie zakupy w mięsnym a potem zdecydowaliśmy się jechać jednak przez Nowy Dwór.

Oryginalnie nagięliśmy więc trasę, do Chotomowa i dalej przez las wyskoczyliśmy na trasę do Nowego Dworu cwaniacko tym samym omijając górki.
Trasa asfaltem to był tranzyt. Załadowani sakwami z Agnieszką daliśmy ponieść się fantazji i pognaliśmy prawie 28km/h aż do samego miasta.

Za Nowym Dworem szuterkami przeskoczyliśmy do Bronisławki i stamtąd do Pomiechówka aby w przepięknych okolicznościach leśnej przyrody dotrzeć do celu.

W ciągu dnia pomagałem przy wylewce i więcej pracowałem na taczce i łopatą mieszając zaprawę niż delektowałem się słoneczna pogodą, jednak dzień aktywnie spędzony nie poszedł na marne. Agnieszki mama zrobiła pyszne pierogi z mięsem.

Powrót do domu wypadł nam już po ciemku. A w zasadzie po nocy. Na początku jechało się ciężko. Sakwy jakoś w drugą stronę "nie chciały" być puste. Nocny prawie 40 km rower w zimną mglistą noc, przez tereny sporo oddalone od wielkich metropolii to było coś niesamowitego. Na dębę dodatkow jakaąs awaria i na zaporze paliły się chyba tylko 3 latarnie. Zjazd od rondka na szczycie skarpy w dół było jak nurkowanie w kompletną ciemność. Wrażenie naprawdę piękne i z dreszczykiem emocji.

Oświetlenie rowerowe oczywiście było, jednak jeśli ktoś z was pędził w dół na rowerze 35km/h na lekkim łuku z górki po ciemku, ten wie co mam na myśli.

Dystans zacny a i wyjazd udany!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,