Na Zaborze, strona 5 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Na Zaborze

Dystans całkowity:4672.42 km (w terenie 255.01 km; 5.46%)
Czas w ruchu:92:00
Średnia prędkość:19.15 km/h
Maksymalna prędkość:45.23 km/h
Liczba aktywności:89
Średnio na aktywność:52.50 km i 3h 17m
Więcej statystyk

Wykopki czas zacząć! || 37.29km

Niedziela, 23 września 2012 · Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze
Podczas gdy wielu z was upajało się weekendem ja i Agnieszka ciężko pracowaliśmy na północno-mazowieckich wykopkach. W głowę zachodzę, jak to ludzie robili kiedyś wszystko ręcznie i motykami i takoż samo błogosławię tego co wynalazł te zbawienne cuda techniki zwane kombajnem do kartofli!

Samo kopanie szło szybko, ale dziś nastał dzień sortowania i workowania. No i zaczęliśmy oczywiście od 30kg worków (było ich ze 40) a dopiero na koniec 60 tych) 15kg.

Z sortownicy do kubła - z kubła do worka - z worka na wagę - z wagi wiązanie z wiązania na wóz.

Niech mi ktoś teraz kiedykolwiek nie zje do końca ziemniaków jak będzie u mnie na obiedzie to popamięta!!!

Około 13 kiedy na wozie nie było już miejsca na worki a inny wóz i przyczepa - były nieomal puste mogłem wreszcie odpocząć. Kotlet obiadek i można było do domu ruszać!

37km z wiatrem boczno-tylnym, szło względnie dobrze, choć 2 dni pracy w polu trochę odczuwałem, a moje plecy czuły to jeszcze bardziej. O dziwo wróciliśmy całość rowerami z łącznie 4 sakwami załadunku - nie nie kartofli:P

Wyjazd 3 dniowy z czego dojazd i powrót rowerami i 2 dni pracy - zacnie jak na urodziny i rozpoczęcie jesieni.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

O rok więcej... kolejny rok || 37.45km

Piątek, 21 września 2012 · Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze
Gdy rocznie pokonuje się 10 tysięcy kilometrów życie wydawałoby się toczy się nieco szybciej.

Dziś kolejny rok ukończyłem... kiedyś fajerwerki torty prezenty podekscytowanie od rana a dziś? Dziś 37km wycieczka - takie to prozaiczne. To moje nowe ja chyba mi się podoba;)

Kilka rzutów na to co dziś widziałem z siodełka i to jak ja widziany z siodełka byłem!





moja zawodowa sakwiarka






Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

jak mi się ostatnio... nie chce! || 30.46km

Niedziela, 2 września 2012 · Komcie(1)
Kategoria Na Zaborze
Powrót z obiadu na północy Wojewo-stanu Mazowsze. USA ma swoje stany my swoje Województwa. Opuszczając takie wjeżdżasz niejako na nie swój teren:)

Obiad się udał, kluski śląskie z dziurką i pyszne kotlety drobiowe to bajka!

Wracanie jednak częściowo PKP. No za nic nie chciało mi sie jechać kolejnych 25km jeszcze. Może to przez te sakwy ( miałem dwie) , choć w sumie koła też mam dwa i jednak czasem mi sie chce?

Sam nie wiem... niedługo skończę 25 lat, może to już starość?


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Północne Mazowsze || 82.78km

Środa, 15 sierpnia 2012 · Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze
Wyjazd na północne Mazowsze do Agnieszki Mamy. Odwiedziny zwieńczone przepysznymi gołąbkami i smakowitym deserem w postaci szarlotki! MNAM!

W jedną stronę pod wiatr a powrót z dmuchawą w plecy! Średnio od Nowego Dworu 25km/h nie schodziło z licznika. Nawet na trasie od Nowego... zaświeciło słońce.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

północne Mazowsze || 35.48km

Niedziela, 29 lipca 2012 · Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze
I jest! Nareszcie jest przełom. Armia przebiła opór wroga na jednym z frontów. Pierwszy od bardzo dawna relaksujący mnie wypad rowerowy. Nie jest to jeszcze rewelacja jezdna, jednak poprawa odczuwalna.

Po 35km trasy z wiatrem, kilka godzin pracy na polu i pomoc w żniwach. Z deczka pokolony przez kostki słomy, mogę szykować się w drogę powrotną do domu. W sumie dziś wyjdzie ponad 70 kilometrów;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Przesilenie || 84.75km

Środa, 25 lipca 2012 · Komcie(5)
Kiedy jestem załamany i moja dusza jest taka zmęczona
Kiedy przychodzą kłopoty i moje serce zostaje obciążone
Wtedy wciąż jestem i czekam tutaj w ciszy
Aż przyjdziesz i usiądziesz ze mną na chwilę



Takim mniej więcej cytatem, mógłbym dziś rozpocząć swój wpis. Cholernie ciężki dzień. Nie wcale ze względu na kilometry ani jakieś przeciwności trasy, ze względu na to co dzieje się w środku. Tak wiele spraw gromadzi się we mnie, jak jakaś fala gęstej lepkiej smoły zalewa mi głowę, tyle decyzji, rozterek żę mam wrażenie jakbym totalnie się już tym wszystkim zalepił.

Czasem siadam i chowając twarz w dłoniach czuje to wszystko tak namacalnie, jak nigdy dotąd. Wiele spraw z którymi nie mogę się pogodzić, wiele obrazów i złych wspomnień które siedzą w mojej głowie. Tak wiele pytań a tak niewiele odpowiedzi. To wszystko powoduje, że codzienność staje się taka przygnębiająca. Nawet z poziomu siodełka.

Na trudy, najlepszy jest rower, ale ostatnio jakoś nie mogę znaleźć w nim ukojenia. Może to wszystko minie, może po prostu trzeba przeczekać... nie wiem. Wiem jednak, że dziś jadąc po raz chyba pierwszy w życiu tak naprawdę w głębi serca nie chciało mi się jechać. Trąciła mnie myśl"czemu rowerem" że to bez sensu. Szybko jednak odrzuciłem te dziwne myśli. Były one jednak tak realne, że sam sie przestraszyłem. Czy to możliwe, że po pięciu latach rower gdzieś wewnętrznie zaczyna mi się nudzić?

Patrząc z perspektywy i z krzesła w pokoju a nie z siodełka, to chyba było chwilowe zachwianie, lub być może jakiegoś rodzaju przesilenie. Kto wie może ja właśnie przechodzę takie przesilenie? może ilość spraw w moim życiu osiągnęła lokalne maksimum i z deczka wypaczyła moje spojrzenie i postrzeganie pasji, która tak niezmiennie kocham od tych wielu lat.

Kilka zdjęć z dzisiejszej wycieczki:

Ty draniu zaparkowałeś na moim miejscu!
Efekt wczorajszo wieczornej syreny na osiedlu i całej masy mrygajacych świateł.

prawie jak bliźniak


zagięcie czasoprzestrzeni


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Czas do domu.... || 59.98km

Niedziela, 15 lipca 2012 · Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze
Po dobrze przespanej nocy, pysznym śniadaniu. Po kilkunastu minutach pucowania roweru z piasku i wydmuchiwaniu ziarenek z najmniejszych szczelin. Po krótkim kursie strzelania z wiatrówki do puszek i po pysznym obiedzie.

Po 5 kilometrowej wycieczce po piwo i lody do sklepu, po oczywistym zjedzeniu owych lodów. Po tym wszystkim można było dopiero zacząć myśleć o powrocie.

Załadowani w sakwy, udalismy się więc w drogę kierującą nas do domu. Jak to u nas jednak bywa, nie wiodła ona wprost w miejsce gdzie mieszkamy. Zrobiliśmy bonusową trasę, to tu to tam. Wyszło prawie 60 kilometrów i wszystko co zobaczyliśmy było fajne!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na Zaborze - Deszczówka dobra na średnie dystanse || 44.87km

Sobota, 14 lipca 2012 · Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze
Dzień w pełni rowerowy, choć poranek nie zapowiadał tak przekornego tytułu. Było słonecznie, jakieś obłoczki krążyły po niebie a dzień w sumie wiał nudnym "standardowym dniem".

Po Agnieszkę do pracy jechałem w bluzie i szybko musiałem się przebrać bo słońce wyciskało siódme poty. Gdy wróciliśmy z zakupów dzień kusił błękitnym niebem. Miałem jeszcze jednak kilka rzeczy do zrobienia. pogrzebałem na przykład w kodzie mojego bike-loga i zmodyfikowałem szatę graficzną. Specem od Ha Te Em El nie jestem, ale względnie osiągnąłem swój cel:) Choć zawsze jest jeszcze coś co można poprawić.

Druga cześć tego wpisu mogłaby się nazywać - "a miało być tak pięknie". Wyjechaliśmy z domu o siedemnastej i ruszyliśmy na północ. Nie zdecydowaliśmy się na glówną a na równoległą do niej boczną trasę. Pogoda nad nami była przystępna, świeciło słońce a wiatr wiejący w plecy pomagał w pedałowaniu. Nagraliśmy kilka ujęć kamerką może kiedyś w przypływie weny zmontuje z tego jakiś materiał.

Gdy wróciliśmy na trasę Jabłonna-Nowy Dwór, po lewej stronie z nad horyzontu widać było lekko ciemne chmurki. Nic nie wskazywało, że deszcz popada. Nie ujechaliśmy jednak więcej niż kilka kilometrów i z lekko szarych chmurek zaczęło kropić. Uciekliśmy na przystanek i lunęło! Padało jak z prysznica przez dobre kilkanaście minut. Cóż, tak bywa czasem.

Dalej jechaliśmy już bez deszczu.
"Dobrze, że na głowę nie leje" - powiedziałem roześmiany a strugi wody ściekały mi z policzków. Nie mam bowiem we Francy błotników a mokra jezdnia dawała piękny pióropusz wody. Minęliśmy Nowy Dwór i przez Bronisławkę - malutką miejscowość - dojechaliśmy do Pomiechówka.
Nie dało rany jednak dotrzeć do celu, znów lunęło. Szybko znaleźliśmy jakiś przystanek i schroniliśmy się na nim. Nie zanosiło się na to że przestanie padać a zimny wiatr powodował, że i tak już mokry, dygotałem z zimna. Zdecydowaliśmy się jechać mimo deszczu, bo do celu pozostało nie wiele. O ile swojąc na przystanku rzeczywiście padało i powoli ustało, o tyle podczas jazdy znów sie wzmogło i nabierało siły.

Sunęliśmy więc w regularnym deszczu cali zmoknięci i obciekający wodą i im bardziej nas moczyło, tym więcej frajdy z tego mieliśmy. Było mi zwyczajnie wszystko jedno, ale przede wszystkim sporo cieplej! Nie ważne że w butach już woda chlupała. Złapaliśmy totalną fazę na deszcz, atakowaliśmy największe kałuże, a nogami rozchlapywaliśmy wodę jeszcze mocniej.

Ostatni, no może przedostatni, odcinek wiódł przez polne drogi. Oncinek ten określany przez lokalnych mieszkańców jako "Góra Wólka" to droga wiodąca przez pola. Jest to dość malownicza piaszczysta dróżka, wyjeżdżona w lekkim obniżeniu pomiędzy polami. Odcinek ten, wiedzie nie po płaskim lecz pod górkę i to dość stromą, jak na te opony i warunki pogodowe. Gdy więc wjechaliśmy na nią, droga nie przypominała już szlaku dla maszyn rolniczych, a rwący strumień. W obniżeniach gdzie kołami jeżdżą pojazdy płynęły rzeki a rower rozcinał tylko szumiącą wodę niczym motorówka.

W ustach miałem piach,na policzkach bryzgała mi woda z błotem a cienkie slicki, ślizgały się w namokniętym rwącym blotno-piaszczystym potoku.
Było to jedyne w swoim rodzaju przeżycie. Nie zmiennie jednak sprawiające nam multum radości. Gdy ostatni kilometr jechaliśmy już asfaltem, deszcz jak na komendę przestał padać, a nad nami pojawiła się równa linia wyznaczająca koniec deszczowego frontu, jaki właśnie nad nami przeszedł.

Do końca dnia było już pogodnie. przebrani i wykąpani siedzieliśmy patrząc za okno i śmiejąc się ze swojej rowerowej przygody!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Pacz jaki ku-wa szagier!!!! || 81.43km

Sobota, 23 czerwca 2012 · Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze
Nastał wreszcie dzień, kiedy wyprowadziłem forfittera na nieco dłuższy spacer. Nie był to bynajmniej byle jaki spacer. Miał on tego dnia bojowe zadanie odebrać swojego poprzednika. Accent leżał okulały w serwisie i trzeba było go odstawić do domku. Czeka na lepsze czasy na jesieni, kiedy to przeistoczy się w zimówkę.

Po odebraniu ramy, załadowany sakwami pojechałem z Agnieszką na Zaborze. Wycieczka po za sprawami rodzinnymi miała też inny cel.

Malowanie bagażnika z dala od osiedla, gdzie popsikanie trawy sprejem to przestępstwo karalne. Tam w otoczeniu pól i dziobiacych kurek mogłem sprejować do woli i nadawać nowy szyk kolorystyczny swojemu podrapanemu bagażnikowi i nie pasującej kolorystycznie Nóżce.
Oba wspomniane wcześniej elementy zyskały kolor matowej czerni, wpisując się w schemat kolorystyczny francy!

Podczas przygotowywania bagażnika do malowania, zwróciłem uwagę na miejsce gdzie oryginalny lakier dziwnie się "napuchł". Gdy usunalem złuszczajacy się fragment, papierem ściernym, okazało się co było przyczyna puchnięcia:


Zdiagnozowano, u pacjenta przerwanie ciągłości powłok aluminiowych na odcinku wspornikowym D4. Miejsce zinwentaryzowano, oznaczono zamalowano i... w stanie ogólnym dobrym wypisano ze szpitala z zaleceniem, przykładania większej uwagi do załadunku niesymetrycznego sakw.

Francuz bez bagażnika - zobacz jaki kurwa szwagier!!!
Nie mam kasy na razie na nowy bagażnik, a kolosalnie niewielka nieciągłość i banalnie małe przebiegi do i z pracy, nie predestynują do zakupienia nowego bagażnika. Stwierdziłem, że najpierw nabędę błotniki a w kolejności drugorzędnej, bagażnik... Choć jak sądzę, ten ostatni kupie dopiero u progu kolejnej większej sakwiarskiej wyprawy!



Wracaliśmy do domu około 18:30 trasą przez Kosewko i Bronisławkę.
Całość przyniosła przyjemne efekty zmęczenia i satysfakcji z posiadania naprawdę fajnej forfittowej francy! Rower prowadzi się zacnie, koła przyjemnie szumią na asfalcie a dość dobrze rozmieszczony bieżnik sprawia, że mimo dość pokaźnych rozmiarów, opony nie sprawiają problemów w jeździe.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,