Do pracy!, strona 13 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Do pracy!

Dystans całkowity:14811.53 km (w terenie 196.14 km; 1.32%)
Czas w ruchu:120:08
Średnia prędkość:21.40 km/h
Liczba aktywności:469
Średnio na aktywność:31.58 km i 1h 56m
Więcej statystyk

Okres pierdolca przedświątecznego - czas zacząć. || 42.00km

Poniedziałek, 30 listopada 2015 · Komcie(8)
Kategoria Do pracy!
Okres w któreym ludzie zamiast o życzliwości myślą o tym, że są trzeci w kolejce do kasy
Okres, gdy zamiast wszystkiego dobrego słyszysz - pan tu nie stał...
Okres kiedy zamiast śniegu w grudnu pada zasrany deszcz i wieje 

Czas zacząć!

Specjalistą od okresów nei jestem, ale na ten tydzień to nadają już poważny PMS - wszak mikołajki niebawem. Tak czy inaczej, spodziewajcie się w najbliższych tygodniach tłumów na ulicach, cofających bez patrzenia aut, parkujących na 5 razy pojazdów i kolejek do kas... Wszyscy bowiem dokładnie wiemy, że - Idą Święta~!

W tamtym roku Kot liczył Choinki - Może w tym roku będzie ich więcej? Kocie - czekam na najnowsze dane;)

A ja? No właśnie ja...\

przełamałem się ostatnio i na rowerze zacząłem jeździć. Nie jest to rzecz lekka i przyjemna, bo czuje jakbym dopiero wsiadał na rower a nigdy nie miał do czynienia z dystansem większym niż 20km. DOjazd do pracy - zlituj-się-panie a jazda po lesie, to raczej droga krzyżowa. Udało się jednak wygospodarować czas i nawet nogą ruszyłem. Zawsze jednak coś. Wypad do lasu, zakończył się mrzawką. A jak wjeżedżałem to było błękitne niebo (niedziela). Po piasku, po dziurach i po kupach koni. He he, Jadę sobie, wariuje jak idiota a tu pacze - KOŃ! No wielki był! Sam sobie szedł... dopiero potem zobaczyłem, że przywiązany do drzewa bo pani Dżokejka - waliła w krzaczkach:) No znaczy się posikiwała. Ale zdziwienie niemałe. 

Swoją droga co za czasy, że koń w lesie nas dziwi a pies w sklepie nie? 

Właśnie w sklepie - pisaliście, że lubicie czytać o klientach to mam dla was małą porcyjkę dialogu.

- proszę pana kupiłem roweru państwa i się zepsuł
- no to trzeba naprawić.- opowiadam wesoło. 
- jakoś szybko popsuł się coś... poprzednim starym nic się nie działo.
- a pan ma rower ze sobą? To zobaczymy co się stało
- no jak mam rower, chyba mówię, że zepsuty - pan jest coraz bardziej niemiły 
- no rozumiem, a co się stało, niech pan opowie.
- kupiłem rower u państwa i się popsuł - to sie stało!
- a kiedy pan kupił rower?
- w styczniu.
- a co dokładnie się stało?
- nic w nim nie działa!
- mhm - w sumie już nie wiem do czego ta rozmowa zmierza.
- ma pan coś do powiedzenia na ten temat?
- nie mam roweru, nie chce pan powiedzieć co się zepsuło więc nie wiem jak panu pomóc.
- podam panu adres to państwo przyjeciecie po rower i zobaczycie co się zepsuło, ja nie wiem jak panu to opisać. No i ja myślę, że to gwarancja obejmuje.
- teraz z transportem roweru na serwis to kłopot, bo nie mamy auta na podorędziu. A daleko pan mieszka?
- no tu i tu ( z mapy potem wyszło że 700m od sklepu, tylko na osiedlu.) 
- no to niech pan przyprowadzi rower, bo odebrać nie będzie narazie jak.
- dobrze już... - pan obrażony poszedł po rower.

- a więc to jest ten rower? - patrze na rower. Góral, flaki w obu kołach, zakurzony wyraźnie stał długi czas. Widać, jednak, że wcześniej zaliczył jazdę w deszczu, lub błocie. Łańcuch nosi ślady lekkiej korozji, linki się utleniły i fakttycznie słabo wszystko chodzi. 
- tak! Nowy rower - nie jeżdżony, a tu powietrze zeszło, hamulce nie działają, przerzutki też. Szmelc jakiś!
- jeżdżony to on był - dodaje - pan zobaczy na te ślady po błocie. Musiał ktoś nim jeździć w bardzo złych warunkach. Ja myślę, że zimą był jeżdżony i to w niezłej soli! 
- kilka razy wnuk nim zimą do szkoły pojechał -  nic nie było robione! 
- no widać, że rower używany był w śniegu, lub deszczu oraz soli.
- no ale chyba po to rower kupiony, aby nim jeździć!
- zgadza się. Tylko po roku stania rower zostawiony w takim stanie faktycznie nie działą.
- od stania się nie popsuł! - pan jest oburzony! - kupiony za 1000zł rower i od stania się popsuł?
- mogę przyjąć na serwis, do wymiany są linki przerzutek. Hamulcowe wydają się być w porządku. Całość to przegląd około 80zł. 
- KPISZ PAN? Ja mam za to płacić?
- No niestety, rower przechowany był w złych warunkach!
- W garażu stał! Pod dachem, przecież w domu nie będę trzymał!
- Cóż, rower jest zaniedbany - trzeba przeserwisować, co panu mogę powiedzieć.  O rower nawet nie jeżdżony trzeba dbać, a zwłaszcza po używaniu w zimie!
- I co jeszcze na myjnie mam z nim latać? - pan śmieje się szeroko - Pan swój rower na myjni myje?
- No jak w soli bym jeździł to zapewne bym go oppłukał
- idiotyzm!
- Słucham pana decyzji - nie chce mi się już dyskutować.
- Jak zrobicie za 30zł to może dam wam zarobić
- wie pan, to nie licytacja, ja panu mówie ile kosztuje naprawa... - czuje, że ciśnienie mi skacze
- zrób pan za 30zł w końcu rower kupiony u was.
- bułka kosztuje 50gr. Jak pan kupuje bułki w sklepie, też pan negocjuje cene kajzerek?
- jesteś pan ham!
- nie prosze pana - cenie swoją pracę. Poza tym, ja jestem dla pana uprzejmy, więc nie wiem skąd ta złość.
- przykro mi ale nie będzie pan miał zarobku - oddam do normalnych ludzi!
- w takim razie do widzenia i wszystkiego dobrego. 




- Po proszę dwie opony
- jakie?
- no takie czarne okrągłe...
- jaki rozmiar.
- no do rowera...
- składak, damka czy góral
- zwykły rower panie
- muszę znać rozmiar opony.
-
no ale rowery chyba mają jeden rozmiar opon! TAK?
- no eee nie <lol>







Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Rowerem do Mordoru - ironicznie || 35.00km

Sobota, 7 listopada 2015 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Dzień rozpoczynam z niedoczasem. 8:30 to czas na wstawanie nie do końca odpowiedni, zwłaszcza jak macie na 10 do roboty. No nie ważne, niemniej mi się udało. Dodatkowo żona jeszcze mnie tego pięknego deszczowego dnia do mordoru wysłała po chleb. 
Mordor? - Nie nie Domaniewska. To legionowskie Targowisko. Ostatnio coraz więcej podobieństw tam zauważam....
No sami zobaczcie. Gdzie nie spojrzeć wszędzie same orki i do tego z rydwanikami. Armia i ten sam chaos co w firmie. Pełno ich i kłębią się jak te nieprzeliczone armie orków w poziemiach! Sa podobnie pomarszczeni i w sumie zapach też by się zgadzał. 
Udało mi się już dotrzeć na miejsce, mijam dwie wierze i nagle przede mną staje Gandalf z kartoflami - Wielki facet dziwnie ubrany z długą siwą brodą!
- YOU SHALL NOT PASS!
- Słucham?
- Gdzie pan z tym rowerem ku#wa? Pan uważa na moje skrzynki z pomidorami

Po takim przywitaniu, nie pozostaje mi nic jak tylko bitwa pięciu armi. 
Udaje mi się jednak dostać do osady z chlebem. Piekarnia wystawia się i świeży chleb mają przepyszny. Oczywiście przede mną w kolejce kilku hobbitów w beretach. Staje więc grzecznie i czekam. 

Po wygraniu walki w mordorze, udaje się do pracy. Na mieście lekko mnie przyblokowuje ruch więć, wypadam z 8impeten prosto do Zegrza, pomijając tego dnia Wieliszew. Pogoda mnie nie rozpieszcza i odkąd żegnam miasta nagęściej zaludnione, odtąd pojawia się deszcz. W sumie deszcz to nie jest. To mżawka, pokapawka, jakieś takie fiu bździu.

Jadę i jadę a to tak wizi i mnie rosi... rosi i rosi...
Zaroszony dojeżdżam do pracy. 


Wczoraj pod koniec dnia pan wpadł z rowerem syna, bo synowi spadł łańcuch i mu się tak zaklinował miedzy wolno-biegiem i kołem, że musiałem się namęczyć aby wyjąć. Przy okazji w rowerze wymieniłem tylną oponę i regulowałem przerzutkę tył

- po rower przyszliśmy z synem
- rowerek zrobiony
- przerzutka chodzi?
- tak chodzi....
- pan pokaże ja sprawdzę
- proszzzz...
- no chodzi, a nie będzie spadać łańcuch?
- nie będzie. Pod warunkiem, że pana syn nie będzie wywracał się na rowerze na hak i sam nie będzie grzebał w przerzutce.
- jak to?
- ktoś musiał modzić w przerzutce, bo była totalnie rozregulowana
- co pan powie?
- no nie wiem czy to pan czy syn, ale wszystkie śrubki były rozkręcone jak popadło. 
- no ale ja naregulowałem trochę sam... ja już doszedłem o co w tyjm chodzi.
- jeszcze długa droga przed panem
- co pan, to proste jak drut, mamy 3 śrubki i tyle. Nawet dziecko to potrafi
-  aha...
- a to koło to nie wsadził pan krzywo?
- słucham?
- nop krzywo jest
- tak było
- nie wydaje mi się.
- proszę zakręcić kołem, nic nie obciera
- ... nie no krzywo jest. Pan to poprawi
- nie mam jak, bo jest prosto.
- daj pan miarkę
[mierzy koło, mierzy odległośći koło rama]
- zero cztery centymetra różnicy
- pan serio teraz?
- no tak... powinno być tak samo...
- prościej nie będzie. Tak skonstruowana rama. Klocki i hamulce ustawione symetrycznie, widocznie tak musi być.
- mhmm.
- dopsz.... to płacimy - pan płaci ale nadal nie do końca przekonany, czy wszystko jest idealnie



Zakup dętki wersja hard....
- dzień dobry. 
- dzień dobry. W czym mogę pomóc?
- dętkę potrzebuje 17cm 32cm i 40cm - pan czyta z ręki - dosłownie zapisał sobie długopisem czerwonym na ręce jakieś pomiary.
- a co to za rozmiary?
- no koła...
- jak to? a który wymiar?
- no nie wie pan ile koło ma średnicy?
- proszę mi wybaczyć, ale nie wiem. Dętki kupuje się na wymiar podany przez producenta, dla kół to najczęściej cale...
- jakie cale panie w centymetrach panu przecież podaje! To pan sobie przelicz na te cale... nie mam w domu linijki na cale.
- no ja wiem, ale to mi nic nie mówi.
- daj pan miarkę! - pan jest zniecierpliwiony - podchodzi do roweru i mierzy. Najpierw mierzy z oponą, potem samą obręcz, a potem tylko okrąg wewnątrz koła do granicy nypli... Potem do drugiego idzie... znów mierzy, i pionowo, i poziomo, i tak, i siak...
- i co pan wymierzył? - pytam rozbawiony bo pan wyraźnie zagubiony....
- cholera, jak ja to mierzyłem?
- nie wiem...
- no ale nie ma pan takich dętek jakie podałem? 17cm? Jaka to dętka?
- bo ja wiem? 12 cali?
- pokaż pan tę dętke.
podaje panu dętkę, wyjmuję z pudełka a pan rozkłada na blacie stołu i mierzy. Uśmiecham się i operty na ręce przyglądam wymiarom...
- to chyba większa musi być. Pan da jeden rozmiar większą...
- 14cali?
- nie no 13 cali
- nie mam 13 cali.
- matko no panie dętki mam kupić do rowerów... a pan coś wydziwiasz!
- żaden z tych wymiarów nei pasuje. Proponuje wziąć 12, 20 cali i 26 cali.... to jakoś tak najbardziej zbliżone do tego co pan tam nawymierzał....

Dętki zakupione... nie wiem czy dobre, nie pytałem już o rodzaj wentyla jaki pan by chciał, bo mnie już przepona bolała, a facet troszkę mało dystansu do siebie miał. 





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Trudny dzień, ciężki oddech, tłok - bzdety || 40.00km

Piątek, 6 listopada 2015 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Wstawało się dziś mi zaskakująco sprawnie. Już 7:30 chodziłem w pozycji wyprostowanej. Dzień jednak wyszedł jakiś taki - nijaki. Niby nie padało, niby wszystko w porządku, ale ... ech po rpostu było mi dziś źle.
Też czasem tak macie, że wszystko i wszyscy was denerwują? Piesi, Auta, Klienci, Koledzy w pracy? Taki dzień chandry i foszka!

W sumie, sam nie wiem co mi. Dziś mnie tak rabnęło jakbym się od śćiany odbił. Że ja się angażuje, że ja chce a nie jest po mojej myśli. W sumie, to nie moje, nie moje zabawki, ale czasem człowiek by chciał a się nie da.
Cóż... no nie mogę więcej napisać, bo to chandra jednodniowa.

Leczy się to? Najlepiej rowerem psze pana... najlepiej długo i daleko i żeby z wiatrem było!

To pomyślim nad terapyją




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Przełom tego tygodnia - wędzarnia || 30.00km

Czwartek, 5 listopada 2015 · Komcie(3)
Kategoria Do pracy!
Kilka dni już za mną a kilometrów tyle co Kot napłakał - z szacunkiem dla Kota, bo jak kot napłacze, to już ma 280 km;/ więc powinno się raczej pisać, tyle co motylek napłakał, albo, ja wiem? Tyle co mucha nasra...?

No generalnie nie było za wiele tej jazdy w tym tygodniu, ciągle coś, ciągle auto. To fryzjer, to zakupy, to znów sprawy firmowe o poranku i tak wyszło. Dziś udało się jednak zadeptać srającą muchę i ukatrupić motylka. Dziś nikt niczym nie srał ani nie płakał. Dziś księgowy jeździł. 

Oczywiście, jak się człowiek rano do wstawania na: "autem zdążę" przyzwyczai, to mu tyłek takoż ciąży gdy trzeba wyjść z wyra, że efekt widoczny od razu. w 20 minut śniadanie, kuchnia, łazienka ubieranie piwnica... To nie może się udać. No i się nie udało. Miałem wyjść o 9:00 a domostwo opuściłem o 9;15. Do tego oczywiście czerwone przy MC Donaldzie, potem wiadukt, potem pani jeszcze wiaduktem jechała składakiem z górki 12km/h... i tak jak pojawiłem się na wylotówce z osiedla, to było 10:20, i dokrętka przez Wieliszew się rozmyła.

Nie było rady, pognałem główną. O dziwo szło jak ogień po benzynie;) Z wiatrem musiałem mieć, bo 25-27 km/h leciałem jak szatan:)

W pracy, cisza spokój tylko ja, kominek, emeryci, wianki, śrubunki i... allegro;)
Ostatnio mam okres w sklepie. Taki obfity okres emerytów:
- Wie pan bardzo miło do pana przyjść, bo pan taki uprzejmy, pan posłucha pogada, podpowie...

No jak nie mam co robić to i emeryt dobrze pogada. Dziś mi pan opowiadał jak Ukrainy naprawiał, jak w stanie wojennym on chciał być rolnikiem, ale nie miał na ciągnik a konie mu zdychały i jak w efekcie tych zawirowań zaczął bawić się kowalstwem. No i on swoje rowery naprawia od lat. 

Kowal, rolnik - rzemieślnik...

Wpadł do mnie dziś pan z synem.
- rower jakiś pan ma tani?
- dzień dobry
- nie mamy czasu za dużo pan pokaże nam rower tani.
- dobrze, a jaki znaczy tani?
- no ja więcej niż 500 zł za rower to nie dam, bo ten gnój rozwali... - dzieciak obok stoi i ogląda rowery
- tu mam taki 999 zł kosztuje.
- wie pan co? Ja uważam, że rower za 1000 zł to jakaś pomyłka. Jak rower może, aż tyle kosztować!!!
- no wie pan, to cena wyrównana. Sam komplet kół to koszt 250zł.
- tak i co jeszcze! Za 250 zł to rowery całe można kupić panie. 
- przykro mi, w takim razie nie mam co panu pokazać. Nie mamy rowerów dla pana syna
- nie macie żadnego tańszego roweru?
- obecnie ten co pokazałem jest jednym z tańszych...
- wie pan, on nie szanuje, po co mu rower za 1000 zł, za 1000 zł to mu dwa rowery kupie jak ten jeden rozwali...
- no skoro tak jest wygodniej, to może pan nawet ze trzy zmieści w tej cenie - troszkę zaszydziłem
- no a co pan myśli!
- ja nic nie myślę:D
- dobra chodź synu, lecimy do dentysty.

W sumie może to jest sposób, hurtowo kupować rowery? Na rodzinę tak 9 sztuk po 300zł to mamy   2700zł - i to 9 rowerów!!! 

Wieczorkiem jechałem wędząc się... w dymie węglowym z kominków i domostw...




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy - nowy miesiąc... || 35.00km

Poniedziałek, 2 listopada 2015 · Komcie(4)
Kategoria Do pracy!
Do pracy i po pracy rowerem.

Coby wam urozmaicić wpis jesienny serwisowy
Dzień spokojny przerywa otwarcie się drzwi. W drzwiach pojawia się głowa. Sama głowa - reszta kadłuba - za drzwiami. 
- Dobry...
- Dzień dobry.
- Kapcie robicie?
- Słucham?
- No kapcie...
- eeee jakie kapcie, tu rowerowy.
- No czy zmieniacie dętki?
- Aaaaa to taaaaak. Proszę wejść z rowerem

[...]

Z ciekawych zjawisk w sklepie,  pojawił się dziś u nas właściciel roweru zaginiony. Rower przyjąłem od takiego tam woniącego alkokrochmaliną jegomościa - bodajże w czerwcu pod koniec. 
- Paniiiieeee zrób aby tylko jeździł... ja jutro przyjdy odybrać...
- ok...

Spisałem dane, wszystko i przyjąłem rower na serwis. Pan zniknął i ślad po nim zaginął. Telefon milczał, pan nie odpowiadał...
Dziś się pojawił.

- Ja po rower używany
- Nie mamy używanych
- Jak to?
- Normalnie.
- Ale ja tu zostawiłem swój on był używany...
- Aaaaa pan po ten rower co to mieliśmy go utylizować
- No ja byłem, eee na delegacji....
- 3 miesiące? To chyba raczej na emigracji...
- No nie, no na delegacji byłem. Ja bym go dziś odebrał. 
- Dobrze, a wiec 90 zł będzie.
- No dobrze, tylko ja bym kierowniku zostawił adres i taką małą umowę byśmy spisali, i tego, ja bym pieniądze przyniósł w czwartek...
- Nie ma takiej możliwości
- A dlaczego, ja nazwisko podam, adres podam, mogę nawet dowód zostawić...
- I co ja ten dowód potem sprzedam za 100zł, jak pan znów wsiąknie na 3 miesiące.
- panie no przecież ja słowny - honor to honor...
- Honor honorem, ale kasa musi się zgadzać, kasa będzie rower też 

No i poszedł... miał być dziś jeszcze, ale go nie było. Planowana wizyta - po nowym roku:P Hahaha






Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Czy za las dają więcej lajków? || 35.00km

Sobota, 24 października 2015 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Tak się dziś zastanawiałem, jadąc lasem, o ile więcej energii wkłada się w takie pedałowanie leśne. Jak sądzicie? Czy efektywność "wchodzenia w nogi" to + 20% wysiłku? Za bardzo nie łoje się w nie wiadomo gdzie, ale ten tydzień terenowy sprawia, że już dziś rano ze wstawaniem miałem kłopoty, a nogi były cokolwiek sztywne. Fajne uczucie, bo dawno się nie zmęczyłem z taką frajdą. Ten tydzień był aktywny od samego początku i tylko jeden dzień miałem przerwy, a dystanse codzienne udało się utrzymać na tym samym poziomie, co nie jest łatwe, jak się kroi przez las na skuśkę.

Sporo nowych ciekawych miejsc odkryłem w których jeszcze nie jeździłem. Sporo jeszcze do odkrycia, bo w tym tyg zmieniamy czas i jest szansa ma wstawanie wcześniej przed pracą i jechanie za dnia więcej km. Po pracy nie mam co liczyć na jaśniejące światłości. Niemniej jednak w sumie chciałbym sobie kiedyś taką pętelkę zrobić nocką po zmroku, po wale nad zalewem. Może nie wydygam i jak będę miał "Jaja" i pojadę. Na

razie tylko się do tego "Zbieram".

Co zaś się tyczy części właściwej tego wpisu, to do rzeczy. Po tym jak w kominku było napalone, zjedzone co żona dała na obiad, i sama żona się przyjechała do mnie do pracy. Wtedy to własnie po dokładnym zamknięciu sklepu, wybrałem się na wycieczkę z żoną.

Agnieszka mknąca...

Jesiennie - w sumie troszkę smuteczek, że roczek się kończy. Powiem wam, że naprawdę szybko mi zleciał ten czas w tym roku. Odkąd w Nieporęcie pracuje, dzień za dniem tak gania, że zanim się obejrzę, a będzie Wielkanoc i majówka.

Ciekawe co przyniesie jeszcze ten rok. W sumie chciałbym gdzieś wyjechać na kilka dni w aspekcie nieco bardziej szutrowo-sakwiarsko-terenowym. Może tak wyprawka pod Poznaniem? Tam dużo Forumowiczów jest:)

To jest przykład tak zwanego dzióbka na fejsa wersja boczna;)

Ciekawe miejsce. Zbudowali budynek nieomal tuż nad brzegiem Zalewu. Z okien widać wał i zaraz z anim jest tafla jeziora. Ciekawe kto na to pozwolił. To hotel miał być, jednak za szybko chcieli i nie wyszło... może za rok? Obecnie dźwigi rozebrane. Dzikie koty latają po budowie...




















Na koniec wycieczki wpada do nas Kot z rodziną... chyba ze trzy pokolenia zabrała z Poznania;)


Po co ścieżkami. Zawsze można wytyczyć nowe ścieżki.


Zdecydowanie wyznaczałem dziś nowe ścieżki...


Ważne że w terenie, ważne, że zdjęcie mam:)


AG" Zawróć i jedź os strony drzew, będzie ładnieeee"
" no to jadę"
AG" jak coś napiszemy, że nie pozowane"
" pewnie zawsze jeżdżę tędy<lol>"


A tak żona sprawdza, czy mi się coś do buta nie przykleiło


Żeby nie było, świrowaliśmy oboje;)


"Aga dawaj jedziemy na Babi Mostek!"
 "Gdzie?"
"Dawaj w lewo"
 "tam są przecież tory"
"no i?"
"No w sumie..."

Bocznica kolejowa zwana za dzieciaka "Babim mostkiem". Pod mostami jest kanałek a mosty robią za super dach. W dzieciństwie super kryjówka, no i te wagony na bocznicach, ale się po nich skakało:) Stały tu głównie wagony do przewożenia samochodów na skład celny. Piętrowe. Wrzucało się rowery na te wagony i jeździło po nich! Czasem nas SOK gonił, ale to były czasy....



Na koniec rzut oka na ul Torową...
ani jednej studzienki odpływowej nie znalazłem na tym asfalcie... woda pewnie będzie wyparowywać... no ciekawe;)


A to już Polska myśl techniczna. Ułożyć chodnik na dystansie 1,5 km. Wyrąbać w nim dziury aby osadzić latarnie. Pozycja? Na latarnie najlepsza pozycja jest na środku chodnika... :)


Tunel pod torami powoli się kończy... Ciekawe czy będzie można do niego "wjechać" normalnie z ulicy, czy zrobią jakieś przeszkody dla rowerzystów...

Ciekawie jest obserwować jak nasza Polska się rozwija;)




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Hasam po lasach w ciepłych adidasach! || 37.00km

Czwartek, 22 października 2015 · Komcie(4)
Kategoria Do pracy!

Kolejny dzień w piasku, kolejny udany jesienio-poszukiwacz!


W mieście szaro, buro, ponuro. Znosi mnie więc z głównej ulicy na torowo-piaszczysto-kolejową. Jeszcze tylko zielony szlaban i...


Zapach kreto-cośtam-zolu czyli podkładów i rdzy. Tu co prawda sporo więcej jest tych nowych podkładów beto-nowych, ale i tak te stare ropniaki ciekną i znaczą teren.

Odwracam się bo szum... co paczę? Pędzi Pendolino!

Tuż za nim w pogoni, leci obsikać torowisko ropniaczek:)

Starczy tych torów, wpadam do lasu, a tam ciekawe miejsce. Całą ściółkę porasta wysoka trawa, która pożółkła jesiennie. Daje to niesamowite wrażenie. Jakby ktoś las na pomarańczowo maznął...

:) Happy grass.

Tak jakoś jadę, że wpadam na techniczną trasę wzdłuż wodociągu. Wpadam na pły-tyty-tyty-tyty... Jedzie się okropnie po tych betonach, sporo bardziej idzie mi jazda po niepłytach w lesie.

Jest środek najbardziej żółtej jesieni. Gdyby jeszcze było słońce, to by ten las pięknie wyglądał!

Lecim obwodnicą na Nieporęt. Las pełen grzybiarzy!

Grzyb zdecydowanie - niejadalny. 

Środek lasu, grzyby niejadalne i płytka... podłogowa w stanie idealnym! Sprzedam, kupię? Zamienię?

Vittory na koniec;) Zwycięski ja!


W pracy - walka z dwoma tłenty-"naj"-nerami. Oj te rowerki napsuły mi dziś krwi. Facetów jest dwóch. Jeden ma Jamisa, drugi Krossa. Obaj kupili rowery na kołach 29-er. Są zajebiści. Katują maszyny, jak tylko pozwalają prawa fizyki. Jeden i drugi już drugi raz rower do serwisu oddają. (poprzednio rowery na przeglądzie w sierpniu)

Sobota:
- Rowerki przyprowadziłem
- Dobrze. Już spisuje, będą na środę...
 A to teraz pan nie zrobi?
- Noooo nie?
- Ale pan nic nie robi...
- Ale tu są potrzebne dwa pełne przeglądy. Koła mają luzy, hak krzywy, łańcuch wyciągnięty, linki pancerze do wymiany. Sporo mogę jeszcze wymieniać.
- Przecież niedawno były na serwisie!
- Możliwe, ale...
- Jak to możliwe? PAN NIE PAMIĘTA?
- Nooo eeee no możliwe że były.
- I co już się aż tak popsuły?! No co pan! Ale my tych rowerów potrzebujemy na jutro! KONIECZNIE!!! One muszą być zrobione na jutro!
- Wie pan, dla mnie pan może nimi jeździć w takim stanie, aż ośka pęknie,koło odpadnie i zerwie się hak przy okazji wyrywając kilka szprych... dla mnie to wie pan, wszystko jedno:) I tak pan je prędzej czy później do mnie przyprowadzi.
- Czyli co mi pan teraz zrobi?
- Jedyne co mogę, to wymienić linkę w przerzutce przedniej i tak ją ustawić, aby nie obcierała panu o koło na przysłowiowej jedynce.
- Rób pan... jutro muszę mieć na czym jechać...

DZIŚ. (rowery zdane w poniedziałek o 17 ej - całe zapiaszczone, zasyfione jakby w ten deszcz niedzielny naprawdę chłopy pedałowali na nich i to ostro)

Rowery do pełnego przeglądu. Pan wykłócał się o rabat, bo 150 zł za przegląd + części to wg niego stanowczo za wiele, jak na rower co w serwisie był w sierpniu. Udaje się wynegocjować po 130 zł za przegląd za rower + części.
No i robię je...
W pierwszym od początku idzie źle. Kulki w piastach, masakra - wżery, konusy - wżery, a smaru nie ma, tylko coś na podobę piaszczysto-ilastej rzygowiny z dodatkami opiłków metalu. Kulki nowe, konusy nowe... Tarcze i klocki hydrauliczne, pan sobie oblał jakimś białym siuwaksem - jakaś mieszanina, wody, talku i nie wiem czego jeszcze. Cały tył roweru oblany tym, cały hamulec tarczowy w tym białym osadzie. Tarcza i jej otworki pełne tej białej mączki...
- co to?
- to zrobiłem aby mi hamulec nie piszczał, ale wie pan teraz on nie chce hamować...to pan to poprawi


Szprychy przy kasecie powycinane przez łańcuch tak, że w sumie koło trzyma 75% szprych
100% tych od strony tarczy i 50% tych od strony kasety;P Koło nieomal nadaje się do połowicznego przeplecenia. Bo wszystkie szprychy od kasety wymieniam. Oczywiście szprychy są czarne - więc te droższe.
Centrowanie, ustawianie pokrzywionej tarczy, wymiana haka bo krzywy, wymiana kółek od przerzutki, bo owe są jak gwiazdki ninja... 

Mija jeden dzień i jeden poranek i kończę Krossa. Rower jeździ, ale hydraulika nadaje się tylko do wymiany. Nowe tarcze nowe klocki... rower w sumie zwalnia bardziej niż hamuje. Naprawa i tak pana pochłonie sporo, więc nie decyduje się na robienie hydrauliki. Zalecę to panu na wiosennym przeglądzie...

Jamis? U Jamisa jest podobnie, tylko bez białego siuwaksu na tarczy tylnego koła. Tylne koło miało takie luzy, że na zakrętach opona ocierała o ramę, robiąc panu piękny głęboki szlif ścierny w ramie. Jeszcze kilka miesięcy takiej szlifierki i ramka będzie do spawania... ale przecież, pana naciągam doradzając mu pełny przegląd;P
Jamisik jeszcze zafundował mi walkę z supportem i tarczą. Jak u licha można pogiąć środkową (przy korbie) koronkę, nie gnąc największej i najmniejszej? Support niedokręcony? Oj nieeeee on wykręcony był na 3 zwoje gwintu z ramy. Korba swoją drogą z osi OCTALINK zeszła bez ściągacza, bo panu się ramie na słowo honoru trzymało. Jeszcze mi jutro rano zejdzie zanim rower do kupy złożę. Do piątku wszystko powinno być zrobione. Zdziwią się jednak panowie, jak dowiedzą się ile rzeczy było do wymiany... 

Po pracy? Po pracy noc, rower i foto szaleństwo. 









Na koniec kurs do paczkomatu i odbiór gadżetów na forum:

Komuś fourmowy termosik?:)




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Sypiąc piaskiem || 30.00km

Środa, 21 października 2015 · Komcie(6)
Kategoria Do pracy!
Kolejny etap w moim rowerowym życiu nastał, a mianowicie jesień. Jesień jak to z nią zazwyczaj bywa, dżdżysta , mglista i deszczysta. Efekt? Mniej frajdy z jazdy po asfalcie, więcej wody, chlapiących aut i... zimno. W tym roku odkryłem zakurzony zakamarek swojej świadomości określany jako - jazda terenowa. Planuje przetestować ten podzespół i wkręcić go na wyższe obroty. Efekty?

No efektów jeszcze nie ma za wiele, ale w planie jest ich całkiem sporo. Zimą/jesienią pojawi się tu sporo wyjazdów "przeprawkowych" leśnych, po bezdrożach, po nocy. W mokrym mglistym poranku. W planach także nocne eskapady terenowe - co biorąc pod uwagę szybko zapadający zmrok, nie jest w sumie takim wielki "Wow".

Chcę troszkę po eksplorować regiony leśne. Połączyć przełaj, sakwiarstwo i kreatywną księgowość. 

W tym zadaniu pomogą mi:
* Shannon - Versja FAT BITH
* Opony Mezcal 29x2.1

Dzikim trafem udało się zmieścić w ramę, tak grube gumy i efekt jest piorunujący. Opona super porusza się po piasku i niesamowicie radzi sobie z grzązkim gruntem. Próba jazdy po mokrym kompnym piachu taki jak tu:

...zakończyła się sukcesem. 

Las z mojej ostatniej wycieczki prezentował się następująco:

Temat wyjazdu był zdecydowanie kolejowy. Chciałbym pociągnąć ten wątek tej zimy. Drogi wzdłuż torów kolejowych, używane były przy ich modernizacjach, budowach lub konserwacji. Są mało popularne, często zarośnięte i niejednokrotnie prowadzą donikąd. jednak zapach wilgotnych nasączonych ropą nasypów to bajka;)


Na mojej drodze tego dnia pojawił się odcinek dość trudny, wydmowy, i pagórkowaty. W aspekcie takiej jazdy muszę przystosować rower do lepszych przełożeń. Shannon niebawem dostanie dodatkową największą koronkę 32 i ubędzie jej jednej asfaltowej. 

Rower w lesie spisuje się zaskakująco dobrze. Wielu ze specjalistów pewnie wypowiadałoby się tutaj głosząc teorie, że geometria trekingowa nie ta, że nie ma odpowiedniego sloppingu rama, że rower to na lekką jazdę terenową, a nie na maratony.


Jazda w lesie to odkrywanie innych zapachów innych barw. To rewolucja na siodełku, i rewolucja pod kołami. Po całym sezonie jazdy asfaltami, tak spora odmiana, nakręca mnie jak nie wiem. Nawet taki muchomor na środku kopnej ścieżki, gdzie rower ledwo jedzie, powoduje uśmiech. 


Dalszy rzut oka na trasę pokazuje jak bardzo odmienna jest ona od tych jakimi poruszałem się ostatnimi miesiącami. Jechać w takim piasku udało się, choć nie była to jazda super dynamiczna. Określiłbym raczej ten odcinek i jego pokonanie, jako przejazd Paradny i nie poradny:) 








Powrót z pracy był w ciemnościach, więc co będę wam opowiadał:) Ciemno mgliście wyrąbiście;)






Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Czołgiem.... || 40.00km

Poniedziałek, 19 października 2015 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Jak chcesz mieć 3 rowery to kup jeden - taki jak mój. Zawsze możesz też zbudować go od zera, tak jak ja. W ogóle to ja powinienem mówić ludziom jak powinni żyć. A tak poważnie to jaram się jak zapałka na pierwszego listopada! Jeden rower, a tyle możliwości. Jak trzeba to szosa, jak trzeba to trekking... a jak trzeba to

FAT BAD BITH!

Opona mezcal 2.1 mieści się idealnie - co ni mniej ni więcej oznacza, że wchodzi na styk, czyli "dobrze jest będzie pan zadowolony!"

No i zabrałem sukę dziś do lasu i tam ją pocisnąłem! Nie żebym był nie kulturalny, czy coś, ale wariatka sama dawała po krzakach. Nie jechała prosto. To na pagórek, to na patyczki, gałązki, łamała zasady...


Las mi smakował dziś, jak tort czekoladowy. No co będę wam mówił zajarałem się ogólnie. Znów mi się chce jeździć. Byle nie padało, a będzie spoko;)


Po lesie czas przyszedł na test miejski. Oczywiście najlepiej grube opony sprawdzić na ścieżkach rowerowych, chodnikach, krawężnikach, uskokach, studzienkach, kratkach, łatkach, zaworach gazu, hydrantach... pasach i... nie wiem no w mieście! O tam o! To tam gdzie każą jeździć a nam się nie chce. 

I tak ganialiśmy sobie po mieście wybierając wszystkie chodniki, pasy skróty i dziurawe drogi między blokami. 


Jeden rower, a tyle możliwości... kto by pomyślał.





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,