Do pracy!, strona 14 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Do pracy!

Dystans całkowity:14811.53 km (w terenie 196.14 km; 1.32%)
Czas w ruchu:120:08
Średnia prędkość:21.40 km/h
Liczba aktywności:469
Średnio na aktywność:31.58 km i 1h 56m
Więcej statystyk

Miało być tak pięknie || 0.01km

Wtorek, 13 października 2015 · Komcie(5)
Kategoria Do pracy!
Wróciłem wczoraj z pracy i jakos tak mi było sucho w gardle. No to nic myślę sobie, jakoś to będzie...Po seansie filmowym w łóżku i gorącej kapieli odczuwałem już zdecydowany ból gardła. Dalej było już tylko gorzej. Całą noc nie spałem a rano wstałem z gorączką 37,6 - najs... myślałem, w duchu o przerwie od roweru na jakiś tydzień, ale chyba nie do końca miałem to na myśli.

W pracy siędzę w kominku palę i na febrisanie jadę... obecnie czuje się jakbym był po jakimś ultramaratonie. Pod powłoczką febrisanu, kryje się umęczony człek po nieprzespanej nocy. Zdusić dziada w zarodku! A kysz!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Coraz chłodniej || 55.00km

Sobota, 10 października 2015 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Dziś w ciągu dnia po raz kolejny napotkał mnie pan chłodek. Jechałem z nim do pracy. Pogawędziliśmy troszkę, on dmuchnął zimnem, ja mu dowaliłem z soft shella i tak sobie polemizowaliśmy przez jakiś czas.  Odwiedziłem dziś rano teren budowy ulicy Torowej w Legio. Położyli już nowy asfalcik na niektórych odcinkach i zapowiada się, że zanim pojadą tamtędy auta, będzie to martwa droga. Prace przy przejściu podziemnym pod torami trwają bowiem w dalszym ciągu i nie zapowiada się, aby były zakończone przed końcem budowy ulicy torowej. Fajnie, bo będzie można sobie skakać tamtędy zamiast jechać przez Osiedle 




Ukłądanie asfaltu i jego zapach.... prawie jak aromat arabiki kawy o poranku. Niedługo będę tu częstym gościem.

W Wieliszewie, trafiam na wiatr w twarz... no dawał popalić...

W robocie nie wiele jest do pracy choć specjalnie się nie nudzę. Wystawiam aukcje na allegro, troszkę dokładam do kominka, troszkę piję herbatkę, troszkę gadam na fejsie. No i troszkę również serwisuje. Walczyłem wczoraj z pewnym rowerem co to panu się popsuł. Uparł się aby nam półżywego holendra przywieźć. Ledwo bidulek dojechał do sklepu (jeszcze było ciepło ) Tak się zadyszał, że jak go oddawał to sapał jakby właśnie maraton przebiegł. Dystans Bagatela 8 km. Rower holenderski, zabudowany łańcuch, jak czołg rudy 102, ani się dostać, bez rozbierania połowy roweru. Do tego klamka i przerzutka, a w zasadzie jej manetka, ułamane. Mocowanie klamki i manetki na śrube wkręcaną w kierownicę. Gwint wyrwany z kierownicy. Lampa przednia zintegrowana z błotnikiem, ułamana kabelki pourywane. No i się zaczęło...
Mówiłem mu, że nie da się naprawić, że holenderskich rowerów nie serwisujemy, ale uparł się, że on zostawi i niech panowie coś zrobią.
- To weźmie pan tu coś tam przyspawa, coś pan tu dolutuje, a ta klamkę pan może na jakis klej przyklei? No pan coś wymyśli
- proszę pana w fuszerkę się nie bawimy. Wymieniamy, lub nie robimy... a tu części do tego zabytku już są niespotykane
- oj toć przecież tu tylko trzeba tam jakiś dynks wymyślić, tu nagwintować tam coś podłożyć
- skoro pan wie jak naprawić, niech pan działa...
- dobrze to ja panu zostawie zaliczkę ile 200zł? Już proszę...
- żadnej zaliczki ...

pan w końcu przełamał moją obronę i wcisnął mi holendra. Miałem do niego oddzwonić ile naprawa wyniesie jak zrobie "wycenę". To policzyłem panu naprawę za 780zł.

- pan żartuje?
- nie, proszę pana
- ale do 200zł to ja moge zainwestować
- do 200zł może pan rower zabrać
- a klamkę pan zrobi?
- nie, nie mamy takich części...
- dobrze niech stoi ja go odbiorę... taki dobry rower był córka go trzy lata temu kupiła na giełdzie za 150zł, wie pan to niemiecki rower, super maszyna... a jak on jeździł proszę pana.

Wysłuchałem jego żali i smutków, że stracił przyjaciela, że świat mu się zawalił i poklepałem go przez telefon a potem wróciłęm do swoich prac, albowiem gdyż w kominku przygasał płomień i temperatura poczęła lecieć w dół.



Jazda wieczorem w te mroźne jesienne dni to jazda magiczna. Zorze polarne nam nie potrzebne, takie zachody słońca nam je zastępują. 




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Sobotnie rowerowanie i sprzęgliwo... || 35.00km

Sobota, 10 października 2015 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Dzień był do pracowity, dzień aktywny. Udało się pohandlować, udało się wygrzać przy kominku i udało się zrelaksować z żoną na rowerze oraz odwiedzić pana Donalda w Nieporęcie. A było to tak.

- Wiiiiiitaaaaam panie "K", ale dawno u pana nie byłem. Nic się pan nie zmienił, pan mnie pamięta? Ja byłem ze dwa lata temu. Pamięta mnie pan prawda?
- eeeeee... jaaa to znaczy...
- No ja pana pamiętam, ale się u pana pozmieniało, jaki remont był hu hu... - facet leci słowotokiem, tak, że nawet ja nie mogę mu przerwać w pół zdania. A jednocześnie roznosi się od niego tak nieprzyjemny zapach, że klękajcie narody
- ... i wie pan, od tamtego czasu to ten rower stał, bo jak mi pan go zrobił to on nie jeździł. Pamięta pan wymieniał mi pan to sprzęgliwo co ten łańcuch na tym jeździ. Jejku jak on ten rower śmigał, potem złamałem nogę, bo jak szedłem to się potknąłem o taki nierówny chodnik i....
- mhmm.... no tak... - co ja mogłem facet 60 lat z groszami, przyszedł się wygadać. Na dworze zostawił jakiegoś kolegę na wózku inwalidzkim.
- A tam ktoś na wózku...
- A to ten mój kolega, rencista, pamięta pan, wózek pan mu robił, no i ten wózek świetnie działa, tylko te szkła są i się przebijają dętki, a ma pan takie koła takie bez dętek? - Kolega stał na słońcu to go chyba uratowało od hipotermii, bo dziaduszek wałkował wszelkie tematy świata dobre 1h... w ciągu całego dialogu wypowiedziałem w całości, może ze dwa zdania i kilkadziesiąt partykuł... Na nic innego rozmówca nie pozwolił...
- ... wie pan bo ja to muszę lecieć, bo autobus mamy, ale pan dla mnie te dętki odłoży, to ja po nie wpadnę w marcu albo w kwietniu.
- ok, odłoże...
- bo wie pan bo ja mam już dwie takie dętki w domu, ale ja kupię, ja na pewno kupie pan sobie zapisze, jak będę w marcu to ja wezmę... ja wezmę! - 
- mhmm dobrze
- Lece bo autobus...

Wyszedł... i nie kupił nic... za to zapadłą taka cisza, że słyszałem jak kominek sobie trzeszczy od nagrzania a drewno cicho pyka w środku. Co za cisza co za spokój.  W końcu nastał czas aby do domu jechać. Wpadła Agnieszka i pojechaliśmy na wycieczkę.












A to tajniki ulicy Torowej:D

Wyjazd przyjemny, choć porannie chłodnawiuśko.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Ej DŻEJ:D || 64.00km

Poniedziałek, 5 października 2015 · Komcie(3)
Kategoria Do pracy!
Dotarłem na miejsce o czasie. Otwieram sklep. Już rower stoi sobie oparty, zaczynam zdejmowanie kurtek, bluz i innych termoizolatorów a tu z za sklepu słyszę jakąś wrzawę... Nie bardzo rozumiem, co kobieta krzyczy na zewnątrz, ponieważ jej słowa w sumie nie przypominają  mi żadnej Polskiej mowy ani dialektu jaki znam.
Wtem otwierają się wrota.

- EJ DŻEJ CHODŹ TU DO JASNEJ CHOLERY! - recytuje pani ze wzrokiem na granicy świadomości i obłędu.  -  CHOĆ TUTAJ PRZECIEŻ CIĘ WOŁAŁAM.
- przepraszam słucham? - odpowiadam i wpatruje się w nią zaskoczony a oczy mam jak pięć złotych. 
- CHOĆ TU! Nie to nie do pana, NO CHOĆ TU DEBILU To na tego szczura wołam. EJ DŻEJ ILE MOŻNA DO CIEBIE...
- W czym mogę...
- EJ DŻEJ NIE WŁAŹ TAM, o Jezu. CHwila.... - pani wybiega z pola widzenia i leci za "ej dżejem" gdzieś wgłąb sklepu.
- No więc? - ponawiam poirytowany i spoglądam na klientkę. Pani jednak ma oczy wszędzie i zachowuje się jakby dostałą oczopląsu i świądu afrykańskiego jednocześnie.
- Tak tak... eeeee no rower przyprowadziłam na serwis. I ten noooo eeeee tu te takie o te trzeba ten. EEEEJJJJDŻŻŻŻŻEEEEJJJJ!!!!! ZOSTAW!!!!!! Tu trzeba te rurki przymocować. 
- Pegi mhmm rozumiem - Piszę sobie na kartce co kobieta stara mi się przekazać....
- W tym tym trzeba ten wentyl ustawić. Bo on się wcisnął i ten... GDZIE JESTEŚ?  EJ DŻEJ!!!!! - kobieta bez słowa wybiega ze sklepu, jakby co najmniej sraczki dostała albo przepukliny. Rower stoi drugi własnie zamierza się wywalić, a ja stoję z miną i głową pełną myśli "zaraz zatłukę tego kundla tą gaz rurką co mamy na serwisie".
Pani wraca po schodach zdyszana i niesie psa pod pachą. Puszcza go w sklepie i jakby nigdy nic kontynuuje dalej...
- Chwilkę! Przerywam jej. Najpierw pani weźmie tego psa do auta zabierze i potem będziemy rozmawiać.
- Ale on nie nasika spokojnie. EJ DŻEJ ZOSTAW!!!!!
- Weź pani tego psa bo skończymy rozmowę!
- Dobrze. EJ DŻEJ CHOĆ TU DO CHOLERY BO LATASZ JAK DEBIL!
- Aha i będzie pani łaskawa nie krzyczeć już tak. To ledwo wszedłem a pani robi wrzawę, jakby tu tłum ludzi był.
- Wie pan, bo ja wiozłam dziś dzieci do szkoły i te rowery i.... EJ DŻEJ! Tak tak już go... ZOSTAAAAWWW!

Przyjąłem rower, ejdżej do końca psyho-dialogu nie dał się ze sklepu wygonić, nie dał się pani złapać. Zjadał jakieś śmieci, zjadał jakieś papierki. Może przeżyje:P Ja dialog przeżyłem...

Dzień doprowadziłem do końca i udało się nawet zacny dystans całkowity z tego dzionka wykręcić. W sumie z dystansem Przedpracowym i popracowym wyszło 64 kilometry. Ostatni odcinek, rzecz jasna po ciemku. Jazda w ciemności po mieście to troszkę jak totolotek. Zawsze "zakładasz, że ten pan z bocznej widzi cię".




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy, do zimy - pedałowanie || 35.00km

Czwartek, 1 października 2015 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Do pracy jechałem zimnym rankiem... Pięć stopni na zegarku zaglądało, że aż strach. Na termometrze na dziedzińcu to nawet zdarzało się o poranku trzy stopnie wypatrzeć. Nic to panie hrabio, czas jechać na zakupy. Kierunek Biedroneczka. Zakupki po sam sufit, a potem kierunek Rynek. Tłum do chleba, dobry chleb i pieczywko maja to tłum.
- pan tu stoi?
- tak
- Aha - pani po 50 tce lekko zdenerwowana. Przede mną jakieś pięć osób, za mną owa pani a za nią kolejne pięć.
...
- a nie może pan odejść z tym rowerem ludzie chcą kupić pieczywo.
- czekam w kolejce do pieczywa proszę pani.
- ale ten rower zajmuje trzy miejsca co najmniej w kolejce!
- Czy to coś zmienia w pani położeniu? Dalej jestem ja i pięć innych osób przed panią.
- proszę pana tu jest bazarek, a pan z tym rowerem.- kobieta jest oburzona, i brak jej argumentów. Nagle odzywa się facet z kolejki  
- Czego sie pani tak unosisz, stój pani a nie dyskutujesz, przecie chłopak też czeka. Matko jakie te baby niecierpliwe.
- no co pan...
- no tak, bo siejesz pani ferment, zamiast stać.
- A co pan tak na tę panią, naskoczył ...

W kolejce dyskusja trwa. Nawet nie zamierzam się wtrącać. Żyła własnym życiem, aż odjechałem. 

Droga o poranku, jesiennie, słońce takie inne. Takie jakby zmęczone nieco tym świeceniem przez całe lato. Dzień zdaje się być taki pomarańczowy z rana. Lekka mgiełka na polach. Wszyscy zakutani w kurtki, bluzy. A ja? Ja mam nareszcie okres egzystencji. Czas w którym moge delektować się kilometrem każdym, gdy nie mam ciśnienia, że klient już za oknem w szybkę puka bo mu dęteczka potrzebna. Wakacje Serwisanta rowerowego to okres jesienno-zimowy - Doceniam to w tym roku wyjątkowo!!!


Jeszcze nie ma przymrozków, ale słońce za oknem już nie zawsze pozwala na krótko ganiać. Podczas mycia rowerów na serwis, często już w bluzie muszę pracować. 



Powrót już po zmroku, 10 stopni i rura... do domu do żony...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Chłodem po pysku...Autorska prognoza Księgowego || 30.00km

Poniedziałek, 28 września 2015 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Rano za oknem poniżej 5 stopni. Zgroza, jesień idzie coraz żwawiej. Nie przeszkadza jej nawet to, że jeszcze liście na drzewach, że ptaki jeszcze nie odleciały, nic jej nie przeszkadza. Zanim się obejrzymy, a będzie poniżej zera. Najpierw przyjdą poranne przymrozki. Niewinne, takie tam szczypnięcie w tyłeczek gdy jedziecie do pracy. Później pogoda ulegnie zmianie i zacznie się zimno, pochmurno, dżdżyście i generalnie cokolwiek do dupy... Wszystko ustatkuje się w grudniu, gdy temperatura wyrówna do 5 stopni i aż do stycznia będziemy mieć ciepłą zimę. Pierwsze śniegi? Sądzę, że spodziewać się należy po 10 stycznia. Po 20-tym, można już uznać, że zacznie padać regularniej.
Luty? Luty w tym roku zapowiada się równomierny. Tu popada, tam rozpuści - jednak trzymać będzie zima aż do Marca. Dopiero pod koniec marca zajrzy więcej słońca i spod śniegu wyłaniać się zacznie ziemia.

Ja tam gotowy na jesienio-zimę. W tym roku zapowiada się ten okres sporo aktywniej niż rok temu. O ile nie będzie deszczowych całych tygodni, to myślę, że dojazdy do pracy będe uskuteczniał aż do samej wiosny. Wiadomo, jak dowali i będzie lało, to sobię odpuszcze, ale samo to, że kilka razy w tygodniu pojadę rowerem sprawi, że 90-100 km wpadnie w tygodniu. 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy - szybko pod wiatr || 30.00km

Piątek, 25 września 2015 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Do pracy pod wiatr i w niedoczasie. Udało się dziś ogarnąć i pozałatwiać sprawy. To wszystko dzięki żonie, która mnie zmotywowała abym podniósł się z łózka. Wniosek o dowód złożyłem i fotki sobie nowe strzeliłem. 
- Ty wyglądasz jak jakiś gangster na tych zdjęciach. - Tak mnie zona podsumowała. 

Do pracy przyjechałem z tętnem grubo powyżej normy, bo się spóźniłem. Gnałem ile sił, a wiatr skutecznie mi to utrudniał.
Tego dnia pracowałem niewiele. Odreagowywałem poprzednio-dniowy wyjazd na targi do Kielc. Wróciliśmy po północy i zarówno wstawanie poranne, jak i egzystowanie tego dnia było utrudnione. 







"Proszę pana, ma pan krzywą zebatkę"
"R.U - serious??"


Nowe całkiem fajne ramy accenta apexa.


I dziwić się potem, że rowery różnych producentów, poza kolorystyka wyglądają "jakoś tak podobnie".


Pokraczne te rowery, ale robią mega wrażenie - seriously!!!


Ciekawe, że policja wsiądzie na rowery - ha ha. Wspomaganie elektro musi być:D


Już nawet elektro trajki robią... - te baterie są dwie... Ludzie, jakie to ma odejśćie!!!







Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Porannik - GWARANCJAAAAAA || 45.00km

Środa, 23 września 2015 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Poranki rześkie, ale przyjemnie się pedałuje. Ja chyba nawet lubie tak. Wole bardziej od upałów. Wiadomo fajnie, jak sobie czasem słonko poświeci itp, ale z radością przyjmuje i wykręcam kilometry w nieco chłodniejszym klimacie. 

Dziś rano, załatwiałem sprawy internetowe w spółdzielni, a potem prosto na rundkę po okolicy i do pracy.

Panu spadł łańcuch. W sumie to nie tyle panu, co jego synowi. ów syn, młody niejako, w przedziale lat nastu około. Rower byli państwo zakupili w naszym sklepie jakieś 2 miesiące temu. Klientela jest to zacna i jak każdy szanujący się klient, walczą o swoje konsumenckie prawa. I odkąd rower nabyli kłopotów z nimi co niemiara. 

Najpierw dzieciak, notorycznie łapie kapcia w tylnym kole. Zmieniamy raz, a za dwa dni wpada ojciec z kołem drugi raz. 
- ja z reklamacją
- a co się stało?
- dętka co wymieniliście była dziurawa.
- nie ma takiej możliwości. 
- jest proszę pana syn znów złapał gumę w tylnym kole. 
Sprawdzam koło, wyjmuje kolec z opony
- proszę... oto przyczyna
- pan sobie ze mnie kpi?
- nie rozumiem?
- pan myśli, że ja uwierze, że taki kolec przebił tą grubą oponę?
- no pan wybaczy, ale sama się dętka nie przebiła. Widocznie syn najechał znów na kolec.
- Kolec nie może przebić opony.
- No wie pan, zależy jaki kolec, ten jest od akacji i jak widać może.
- To niech mi pan opony wymieni na gwarancji na jakieś lepsze.
- Na gwarancji nie moge panu opon wymienić.
- Takie gówno przebija oponę i pan mówi, że nie może wymienić opon?
- Opony są w porządku. To rower kupiony 2 tyg temu!

Pan nie pokazywał się u nas wiele miesięcy, ale jak każdy klient poinformowany został o tym, że rower po zakupie przejść musi przegląd gwarancyjny, regulacyjny, związany z układaniem się podzespołów i docieraniem sprzętu. Wcześniej jednak ów syn, uszkodził napęd, bo mu łańcuch spadł i zaklinował się.

- rozebrałem zębatki, wyjąłem łańcuch sprawdziłem ustawienie przerzutek. Wszystko było po stokroć poprawne. Zakresowe śruby idealnie pilnowały aby łańcuch nie spadał ani przed ani, za zębatki. 
- dobrze, niech mi pan powie, w takim razie dlaczego tak się stało?
- trudno mi powiedzieć. Może jakiś wstrząs. Może podczas podjeżdżania pod górkę z powodu wibracji łańcuch się zsunął? Nie wiem proszę pana. Przerzutka jest naprawiona rower przeszedł dokładną regulację. Nie powinno się nic niepokojącego dziać.
- Jaką mi pan daje gwarancję?
- Nie rozumiem?
- Daje mi pan gwarancje, że to się już nie wydarzy? - klient roszczeniowo żąda.
- No mogę panu obiecać, że dołożyłem wszelkich starań, aby to się nie powtórzyło, choć dokładnej przyczyny owej awarii nie znam. Żadne symptomy w napędzie na nią nie wskazywały.
- Czyli nie zagwarantuje mi pan, że to się nie powtórzy
- Nie
- No to jak to?
- No normalnie. Tak samo nie zagwarantuje panu, że syn nie przebije dętki, tak nie powiem panu czy w wyniku losowych wypadków czy ingerencji syna, łańcuch i przerzutka będą działały tak, że awaria się nie powtórzy. Nie powinna ale 100% pewności nigdy się nie ma. 
- To po co pan robi przegląd, skoro gwarancji pan nie daje...
- Jeśli, w wyniku przeglądu, ma pan zastrzeżenia do pracy podzespołów, pracy przerzutek, hamulców. To podejmuje się regulacji i zlikwidowania niedociągnięć, o ile takie wystąpią, ale nie mogę panu zagwarantować, że w bliżej nieokreślonym czasie taka awaria nie będzie miała miejsca - ot po prostu nie wiem. 
- To niech mi pan powie co dokładnie przegląd zawierał, ten gwarancyjny, że mam za niego zapłacić, bo uważam że to naciągactwo z waszej strony!
- Przegląd, zawierał usunięcie awarii, prostowanie haka, regulacje przerzutek, centrowanie kół, sprawdzenie dokręcenia suportu. 
- I pan to wszystko zrobił tak?
- Tak...

Klient był dziwny. Dyskutował i nie mógł się pogodzić, że nie ma wpływu na to co się stało. Wyraźnie też dawał do zrozumienia, że "co pan tam może wiedzieć". Jemu gwarancję trzeba dać i już. Żeby innym raze za rok, za miesiąc, mógł znów się wykłócać, że ja mu obiecałem i zagwarantowałem i mam mu już wymieniać. Wiem, że jest to roszczeniowy facet, dlatego jak ognia pilnowałem się słów że mu coś "zagwarantuje". Uczepiłby sie tego jak rzep i przy każej nadażającej się okazji kategorycznie wymagał egzekwowania obietnicy. 



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Goniąc wrzesień || 43.00km

Poniedziałek, 21 września 2015 · Komcie(3)
Kategoria Do pracy!
Tak zdecydowanie mamy już wrzesień. Czuć to było zwłaszcza dziś rano, gdy termometr wskazywał 6,5 stopnia a z ust leciala para wodna. Słowem - dymiło sie ze mnie jak z ekopapierosa! Agnieszka pojechała do rodzinki, a ja zbudzony dość wcześnie, wybrałem się na wycieczkę. Audiobook w uszko i ruszam w świat gonić Wrzesień. 

Nadal nie wiem kto zabił Taja w Książce, ale dowiem się! Obiecuje!

W kierunku Zegrza spotykam na chodniku rozbite auto. Maska otwarta, szyby jednej nie ma, obo żywej duszy. Dzwonie na 112. Chcąc poinformować, że coś takiego mialo miejsce. W sumie najbardziej raziło mnie to iż auto po wypadku stoi centralnie na chodniku. 
- Chcę zgłosić, że na chodniku w Zegrzu jest rozbite auto.
- Gdzie to jest?
- Auto stoi i tarasuje cały chodnik w kierunku jadąc od Serocka do Zegrza, zaraz obok jednostki wojskowej...
- A jaki to powiat?
- Eeee no Chyba Legionowski.
- A gdzie to jest? gdzie stoi to auto?
- Jak jedzie pani od Serocka w kierunku do Ronda w Zegrzu, zaraz obok jednostki...
- Chwileczkę...

W rezultacie prawie 8 minutowej rozmowy, udało mi się dowiedzieć, że policja wie, że to auto to sprawa po-kolizyjna i że generalnie nic-się-nie-stało. Dziwi mnie tylko, bo auto nie nadawało się do jazdy, było z uszkodzonymi kołami (rozwaliło koła o wysoki krawężnik), czy Policja, nie ma obowiązku uprzątnąć miejsca kolizji i go zabezpieczyć do czasu usunięcia aut? Czy taki rozbity samochód ot tak samotnie może sobie stać obok drogi? nie chodzi o to, że go ktoś ukradnie, ale o samą zasadę. Nawet, jak w kolizji brał udział tylko jeden pojazd, wpadł w poślizg, wypadł na chodnik i tam utknął, policja wie, to czy nie powinna wezwać kogoś do usunięcia auta? Ot tak sobie luźno myślę. 

Pojechałem dalej, po zgłoszeniu, bo co miałem bidulka pilnować, sam nie odjedzie;D

Zachód słońca, w drodze powrotnej po pracy. Ciemno ciemniej... bryza!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy i wielkie odliczanie || 33.00km

Piątek, 11 września 2015 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Dziś do pracy pojechałem lekko dookoła. Jak pokazuje dystans, nie było to tak duże dookoła jakbym sobie tego życzył, ale lepszy rydz niż maślak, jak mówi przyslowie;) Mimo, że słoneczko od rana i grzeje, to jazda na rowerze w samej bluzie odpadała. Wiatr był zimny i przeszywający. Zdecydowałem się więc na ubranie wiatrówki i komfort się poprawił. Oczywiście, jak przyszło mi się zatrzymać gdzieś na skrzyżowaniu, to przepiekało mnie niesamowicie, ale ogólnie sprawa wiatrówki bardzo na plus. 

W robocie, cisza spokój. Robiłem jeden rowerek. Brata bliźniaka Agnieszki roweru. Hexagon V3 z wielu lat wstecz. Facet ma w nim do wymiany wszystko. Tylne koło ma od jakiegoś roweru do skakania na kasetę 8-biegową, manetki ma 7 biegowe. Napęd nie istnieje, łańcuch zardzewiały. Wszystko sypie się od rdzy. Siodełko i mostek poodkręcane jakimiś zardzewiałymi śrubami w stylu "bo-takie-miałem-u-siebie-w-komórce".



Moim faworytem jest sztyca siodełka, z serii Home made. Rower użytkowany cały rok i traktowany - byleby jeździł "jakośtam"

W sumie podczas naprawy, z roweru zostanie tylko rama, hamulce, widelec i kierownica. 

Po pracy powrót. W tym tygodniu mam na 11, więc siedzę do 19ej. Powroty są już na granicy nocy i dnia. 

Coraz ciemniej i chłodniej się robi, gdy wracam. Wspominali jeszcze coś o ciepłej drugiej połowie września, ale jakoś narazie nie widzę poprawy. W sumie temperatura mi nie przeszkadza tak mocno jak deszcz, wiec jak ma być pogodnie to niech będzie chłodno. 

W domu wielkie odliczanie do jesiennej wyprawy... Pakowanie, zbieranie gratów;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,