Do pracy!, strona 16 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Do pracy!

Dystans całkowity:14811.53 km (w terenie 196.14 km; 1.32%)
Czas w ruchu:120:08
Średnia prędkość:21.40 km/h
Liczba aktywności:469
Średnio na aktywność:31.58 km i 1h 56m
Więcej statystyk

nasz mały kram... || 28.00km

Sobota, 18 lipca 2015 · Komcie(3)
Kategoria Do pracy!
Mimo, że sezon zwolnił nieco i ludzie na urlopach w sklepie nadal jest co robić a ciekawe dialogi z klientami są na porządku dziennym. Ostatnio mam wrażenie ludzie strasznie targują się o wszystko. 
Na jeden sprzedany rower przypada średnio 2-3 wizyty na zasadzie "to my się jeszcze zastanowimy" a potem "to przyjdziemy jutro". W końcu jednak udaje się dojśc do porozumienia.
- panie za 1000 pójdzie łon?
- rower kosztuje 1400, mogę panu zaproponować 10% od tej ceny.
- ja za 1000 go biorę. Płacę od razu!
- wie pan za darmo też by pan brał.... tylko pytanie czy ja bym panu go sprzedał. Za 1000zł niestety się nie da.
- Opuśćżepan te trzy stóweczki. Te 10% panie, to na bazarze lepsze promocje robią.
- WYbaczy pan ale pewnych spraw nie możemy przeskoczyć, te ceny na rowerach to ceny dystrybutowa i takie same są u nas i w Kielcach i Krakowie.
- E tam pieprzysz pan! Potarguj się pan.
- Przecież się targuje. 10% od ceny panu proponuje. 
- 10% to nawet w biedronce nie dają. Tam po 30 dają rabaty.
- Prosze więc udać się do biedronki:) he he
- Dobra boś widzę pan niekumaty w tym handlu. Tyle kasy to ja nie dam za rower - trudno wychodzę.
- Bardzo mi przykro. 
- Do widzenia.
- DO widzenia.
Klient wychodzi, idzie ale jeszcze w drodze do auta kilka razy się odwraca i spogląda na mnie. Ja stoje oparty o barierkę i patrzę na niego. Na koniec, pan staje przy aucie - spogląda mi w oczy, jakby mi dawał tą jedną niepowtarzalną szansę i... odjeżdżą. 

Handel moi mili to niezła próba sił...
Otwierają się drzwi. Wchodzi pan i pani. Są razem. Pierwszy wchodzi pan.
- Są u was już zimowe wyprzedaże?
- Dzień dorby. 
- Ile macie obniżki na rowery?
- No wie pan zależy jakiego roweru pan szuka. A ile chciałby pan wydać na rower? Są droższe i tańsze.
- Chcę kupić bardzo dorby z dużym rabatem. To ile obniżki dajecie?
- Jeszcze nie wiem jaki pan chce rower a pan już o obniżki pyta. - Pan zaczyna mnie irytować bo w jego głosie nie ma frywolnego żartu tylko żądanie i oczekiwanie. On wszedł szukać rabatów!
- No szukam trekinga!
Idziemy do rowerów trekkingowych, pokazuje panu ze dwa modele, jeden za 2000zł a drugi za 1300. Produkuje się opowiadam o zaletach. Ale pan mnie jakoś słabo słucha..
- Za ile pójdzie ten droższy?
- Od ceny mogę panu zaproponować 10%
- Buahahaha - pan tak się roześmiał, jakbym mu najlepszy kawał w życiu opowiedział. To było nie tylko nie miłe, nie na miejscu, ale i chamskie. - 10%? A co więcej może mi pan zaoferować?
- Możemy jakieś akcesoria panu w dobrej cenie do roweru sprzedać.
- Tylko dychę dają słyszałaś ich? - pan zwraca się do żony, która do tej pory nie odezwał się ani słowem - To tam w tym selgrosie już lepiej rabatują. 
- No cóż Selgros innymi prawami się rządzi.
- Dobrze Marysiu idziemy, to mały sklepik oni tu z każdego roweru musza wycisnąć najwięcej.
Pan wychodzi, nie mówi do widzenia ani pocałuj mnie w d...
Czasem naprawdę mam ochotę podsumować pana, powiedzieć mu co myślę, pokazać mu drzwi i powiedzieć gdzie jest klamka. Nic jednak to nie pomoże, bo na chamstwo i buractwo nie ma lekarstwa.

Wróciła ostatnio zagubiona dusza do sklepu. Pamiętacie pana podpitego co to rower zostawiał i do szwagra numer dawał? Wrócił!
Pyta się czy rower zrobiony.
- Troszkę pana u nas nie było
- A kierowniku na dziś zrobicie na popołudnie?
- No zrobimy, ale koło masz pan do wymiany.
- Dobra to ja będę około 16ej.
- Dobrze.
Pan wyszedł, podziękował. Mało tego wrócił o 16ej, grzecznie czekał w kolejce. Nie hałasował nie awanturował sie i jeszcze przeprosił nas, że tak długo czekaliśmy. 
Bylem mile zaskoczony. Bo koleś to alkocholik lubi pójść w cug... ale zachować sie też potrafi. Czasem mam wrażenie, że tacy prości ludzie, spod cepa są niejednokrotnie bardziej mili, układni, niż pan wysiadający z SUV`a z wielkim brzuchem i zegarkiem roleksa. 

Po pracy rowerkiem z żoną, bo przyjechała do mnie. :D



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Inwokacja || 50.00km

Wtorek, 7 lipca 2015 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!, Wyprawa
W sumie to nie wiem jak zacząć. Wyprawa była to dość krótka, sporo inna od naszych poprzednich wypraw. Spaliśmy po kwaterach, a namiot wieźliśmy chyba tylko dla lansu. Niemniej jednak, zwiedziliśmy piękne Podlasie, zrobiliśmy 768 kilometrów w sześć dni i strasznie było fajnie. O tym jak było i co widziałem dowiecie się już niedługo w opisie. 

Inwokacja (łac.invocatio - wezwanie) – rozbudowana apostrofa otwierająca utwór literacki, zazwyczaj poemat epicki, w której zwykle autor zwraca się do muzy, bóstwa lubduchowego

Wtorek  spędzam jeszcze w pracy. Muszę przekazać "K" sprawy jakie nagromadziły się z tygodnia jego nieobecności i sam po dokończać mam pewne drobne sprawy. Od rana jest u nas Agnieszka i zamiast lenić się to ta się wzięła za sprzątanie. Pozamiatała, poukładała, a na koniec umyła wycieraczki Karherem. W końcu i ona musiała do domu jechać, bo trzeba było się pakować.
Ja dotarłem do mieszkania o "normalnej" porze czyli o dwudziestej i dopiero wtedy przygotowałem sobie stosik do zabrania na wyprawę. 

O dwudziestej drugiej z minutami mieliśmy pociąg do Tłuszcza. Mały szynobusik podjechał o czasie. W wagonie jechaliśmy w sumie chyba tylkoo my i jeden pan. Piękna ciepła noc pachniała latem, po upałach jakie przetaczały się nad krajem w ostatnie dni, jazda nocą na działkę prawie dwadzieścia kilometrów była czymś na co zdecydowanie miałem ochotę. 

Na stacji szybko wydostaliśmy się poza perony i ubrani w kamizelki i lampki, ruszyliśmy na trasę. Ach jaka piękną noc, naprawdę piękna noc! Pola pachniały rozgrzanymi kłosami, w rowach grały świerszcze, a niebo świeciło gwiazdami. Nic tylko jechać i jechać! Przygoda zaczęła się w iście królewskim stylu!

Na działkę docieramy około północy. Wchodzimy do domku, szybkie rozstawienie bagaży i czas spać. Nie wiem nawet kiedy padłem. Wszystko działo się tak szybko!




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Codzienności łyczek, mały łyk || 30.00km

Poniedziałek, 6 lipca 2015 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Ostatni dzień samotności, dzień w którym całe królestwo oddaje szefowi. "K" wrócił z zagranicy i teraz czas na mnie. Tzn, ja nie wybieram się zagranicę, ale mam zamiar cokolwiek popedałować przez najbliższe dni. Dawno już nie miałem wyprawy z prawdziwego zdarzenia, więc i ta <planowana siedmiodniowa> po Podlasiu, jara mnie jak kurę ziarno:D
Fajnie będzie znów pobyć przez tydzień sakwiarzem. Targać toboły, mieć na wszystko sjebkę-wyjebkę...

Z cyklu: Polacy na wakacjach: 
Młodzi, nie wiem czy zdolni, na pewno głośni i energiczni omawiają swój urlop, który nastąpi za dwa tygodnie.
Ona: No to co będziemy robić?
On: No jak to co? W dzień plażowanie, w nocy chlanie i dymanie. Ona: A zwiedzanie? Miasto będziemy zwiedzać?
On: Pojebało Cię?
My nie do końca wpisujemy się w typowo polski klimat spędzania urlopów, nie lubimy plażingu, nie często korzystamy z zatłoczonych pól namiotowych, a najlepiej zwiedza nam się drogi przez las, puste asfalty i lokalne szutry. Ech przybywaj wyprawo Hejże!

W pracy czas mijał spokojnie, było duszno, parno i byle jak. Dzień umilali klienci...


- dobry
- bry
- rowery na serwis przywiozłem
- mhm dobrze - niech je pan tu postawi. - staje koło rowerów i czekam. Pan stawia je i patrzy na mnie.
- eeeee, a koła przednie ma pan w aucie? - dopytuje bo rowery oba są oparte na widelcach, a pan stoi i patrzy na mnie w oczekiwaniu.
- Nie no nie ma... rowery przywiozłem tylko, bo tu tylko przerzutki trzeba zrobić i te hamulce tarczowe by pan spojrzał ustawił i taki ogólnie pełny przegląd.
- No ale jak mam zrobić serwis bez kół?
- A to koła potrzebne do regulacji przerzutek?
- No, a jak pan oddaje samochód na przegląd to też bez kół?
- Ale tu tylko przednich brakuje
- No, a jak je po regulacji sprawdzę?
- No dobrze to te koła dowiozę skoro już pan tak nalega. - pan nieomal wzdycha oburzony, że mu każe koła przywieźć

W ciągu dnia, odcina mi prąd. Dosłownie. Umiera wiatrak. Nie dość, że ciemno w pracy, to duszno, że oddychać się nie da. Już mam wzywać pomoc, gdy energia powraca! Powraca z siła błyskawicy. A wraz z energią z nieba lunął deszcz. Kółko różańcowe by to jako cud okrzyknęło, ja po prostu oddycham z ulgą. 

Z pracy wracam pod wiatr. Jest to już chłodny wiatr! Miły chlodny wiatr, a za okiem (nie nie za oknem) za okiem temperatura już 26 stopni. Puffff;) She is back! good temperature is back!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Smażalnia Warszawskich dupć... - mrugając okiem || 30.00km

Niedziela, 5 lipca 2015 · Komcie(8)
Kategoria Do pracy!
W sobotę praca nabiera innego charakteru. Nie ma zasad, nie ma reguł jest jedynie - szał ciał i dętek.
Nie ma chwili wytchnienia, nie ma cienia... tylko ja, łyżki do opon i wiatrak na czwórce szemrzący nad uchem. 
Wiatrak nieomal historyczny pamiętający czasy secesji... eee no secesji może nie, ale no w każdym razie stary.

Przez drzwi słychać szmer, za oknem żar, a dźwięk dochodzący z oddali zwiastuje klienta. Nagle są! Jest ich dwie, są młode, świeże na plaże jadące. Obie potrzebują pomocy. Spłoszonym wzrokiem omiatają sklep. Nie wiedzą, czy na "pan", na "ty", czy na "książę serwisu" do mnie mówić. Wybierają w końcu wersję numer dwa. Rzeczą do mnie, czy bym im nie pomógł, i czy im nie dmuchnę... no ba że im dmuchnę!
Potrzebują jeszcze siodełko wyżej
Proszę! Jest wyżej...

Wdzięczność wylewa im się z oczu, uradowane w podzięce płacą, kupują dętkę i pompeczkę. Oddalają się z wolna w kierunku smażalni. Kto wie kiedy znów spotkam je na swej drodze. Być może to tylko przelotna znajomość, może nasze losy więcej się nie skrzyżują, a być może będą wpadały tu codziennie jadąc na plażę przez następne dwa miesiące.

Ratowanie świata to fajne uczucie, takie wrażenie, że coś zrobiło się dla kogoś i że ten ktoś dzięki temu może lepiej żyć, lub przynajmniej się lepiej opalać.

Znów słychać kroki, tym razem dosadne, męskie. Niczym żubr z żubrem idący na dyskę po bruku w Białymstoku. Wyłania się osobnik męski, z rowerem. Już widzę, że jest w tarapatach, już nieomal z oddali oczy robi ze szreka i kaja się od wejścia. 
- Ja tylko jechałem i się popsuło!
- Dętka?
- Nie wiem chyba opona do wymiany
- Dętka...
- Skąd pan wie? Może opona
- Niech pan mi zaufa...


Zwinne ręce uwalniają koło, czem prędzej dętkę zmieniają i ponownie umieszczają koło w widełkach roweru. Klient z wrażenia, nie wie co powiedzieć, chce padać mi do nóg, całować pierścień, ale tylko dziękuje i z uśmiechem oddala się radośnie. Na zewnątrz czeka już na niego córa <chyba, że to taka nówka żona, młódka sztuka>  Oni również oddalają się w kierunku getta i spalarni. Oczami wyobraźni, widzę, jak kładą się na rozpalonym piasku chłonąc promieniowanie i przeobrażając swój pigment w czerń.

Wiatrak wirując wybija miarowy rytm. Powietrze dookoła stara się przeobrazić w nicość. Upał wślizguje się do sklepu, każdym najmniejszym  otworem. Duma mnie rozpiera i podziw, widząc tych ludzi, jadących na cały dzień na plażę. Przed firma już korek się tworzy. Jest dopiero jedenasta, a auta miarowo posuwają się do przodu. Prędkość przepisowa coś około 4-5km/h. Tuż obok aut, mkną rowerzyści.
Jeden, drugi, trzeci.... piąty.
A gdzie czwarty?
Czwarty jechał na skuterze.



Godzina za godziną mija i wreszcie po około godzinnym przestoju - decydujemy się zamknąć sklep. Wszyscy już umarli... wszyscy płoną na skwarce. Nie ma co się kisić, klientów nie będzie. Do domu czas...
Zamykamy sklep i ruszam do domu. 

Korek do plaży ciągnie się już ładne 5 kilometrów. Od strony Białobrzegów stoi około setka aut, od Marek podobnie, a na Kazimierza Wielkiego w Nieporęcie sznurek sięga nieomal do Marketu Mila. Najs:)
Po drodze mijam dwie BMW (be em dabilju), co w tym dziwnego? No pewnie nic, każdy dres, jak ten pies sikać, jeździć BWM i opalać się musi. Tyle tylko, że jedno BE EM i drugie jadą obok siebie. Jadą w sumie to dość optymistycznie powiedziane. W sumie one obok siebie stoją. W środku dresik i dresióffka zwana też dziewoją lub potocznie niunią. Tuż obok kolega ze swoją blond pomarańczką też się wiezie. 
Przejeżdżam, ale wyminąć nie da się, bo z przeciwka auta, korek stoi a po chodniku idzie pani z wózkiem. W końcu znajduje miejsce i wyprzedzam parkę beemwic. 
- przepraszam pana? Państwo zawsze parami jeździcie z koleszką?
- tak, a co k-wa coś ci nie pasuje?
- nie no spoko, tak z ciekawości pytam, bo książkę o idiotach pisze i badania zbieram.
- ssij...
- miłego stania w korku - pozdrawiam i odjeżdżam

Ech Tak na oko, to jeszcze dobra godzina czasu im w upale została zanim do ronda przy MC donaldzie dojadą. Kolejne pół godziny na szukanie miejsca do zaparkowania, potem dobre 20 minut na znalezienie wolnego miejsca na piasku. Życie musi być piękne. Na szeroki wydech miał kaskę, ale klima mu chyba nie trybi, bo oba autka z otwartymi wszystkimi czterema szybami. Pojazdy ma sie rozumieć w kolorze właściwym - czarny i ciemny granat. 

Ja przemykam się dalej, w korku dużo ciekawych rzeczy można zaobserwować. Jedni mający klimę siedzą w szczelnie zamkniętym aucie, inni - jak ci z BWM - pootwierane okna mają. Jeszcze inni... nogi przez okna wystawione. Straż miejska na "bobmach" stoi w cieniu i udają, że im zależy aby ludzie przestrzegali prawa. Tuż koło radiowozu jedzie już podwójny sznurek aut. Jedni stojacy w korku klasycznie, inni jadący obok nich poboczem wyjeżdżający z parkingu. 

W Wieliszewie pustka, upał sięga 40 stopni. Na liczebniku mam 43(stopnie), ale podejrzewam, że na słońcu jest coś pod 45. 
W domu jestem po około czterdziestu minutach. Tak mi gorąco, że nie wiedzieć kiedy kładę się i usypiam. Budzi mnie żona, około dwudziestej drugiej. Jakaś kanapka na kolację i spac...

Tak oto minał dzień. A jutro mam być jeszcze cieplej. 




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

hej tam gdzieś hejtują srodze:) || 35.00km

Piątek, 3 lipca 2015 · Komcie(7)
Kategoria Do pracy!
Ostatnio sporo się o sobie dowiaduje. To w sumie miłe, bo człowiek całe życie się uczy i zbiera doświadczenia. Ja "jestę lanserę", "Gówniarstwem" i "Wysokie mniemanie o sobie mam".

Drżyjcie ludzie dookoła
bo Księgowy ma dwa koła.
Matki, wózki dziś rozjedzie!
Przed obiadem, po obiedzie!
Ludzi powygania z miasta.
Jego własność! Jego własna!
Ma on koła i pedały
Antyludzki jest on cały.
Wszystkich w koło wciąż olewa
A opinie ludzi "zlewa".
Gardzi dziećmi na rowerkach
Bo to jest zaraza wielka.
Prycha na rodziny całe
Bo dziś jadą zbyt ospale.
Wszystkich w koło chce pouczać
Szybciej! jazda!RUSZAĆ RUSZAĆ!
Nie ma względów dla staruszków
On powsadza ich do wózków
Ignorancją z dala tryska
Piana mu już leci z pyska.
Pan Księgowy pan nad pany!
Drżyjcie koszyczkowe damy!

Lecz z oddali widać łunę.
To hejterzy ponad tłumem.
Rozpalili swe ogniska
I z pochodni żar ich tryska
Widły sierpy młoty baty
Idą już prostować światy.
I prostują jakże wiernie!
Przed laptopem siedzą dzielnie.
Wygłaszają przemówienia
Czasem, żarcik - od niechcenia.
Oni wiedzą jak trza żyć
Jak nie umiesz masz się zmyć...

Dziś w pracy znów cała masa klasyków wakacyjnych. Do tego jedna zmiana amortyzatora, kilka regulacji przerzutek. Wszystko okraszone, cieknącym po plecach potem. Czułem się dziś fatalnie. Duszno, gorąco, a odejście od wiatraka na zbyt dużą odległość powodowało, że coś się we mnie gotowało. 

Dzisiejszą nagrodę Darwina wygrał pewien dziadek.
- dzień dobry.
- witam w czym moge pomóc?
- pompkę mi pan jakąś pokaże - siwy pan, minę ma srogą. W pewnej chwili myślałem, że może zły jest na to, że mu powietrze schodzi i sam chce zmienić dętkę a nie umie. 
- Proszę tu mam taką pompeczkę fajn...
- co mi pan za gówno tu pokazuje - dziadek pogardliwie rzuca pompką na blat - pan nie wie jak pompka wygląda? Ja chcę prawdziwą pomkę a nie takie jakieś składane badziewie.
- Czyli chce pan pompkę stacjonarną, aby pompować rowery przed trasą tak?
- Pompkę chcę , nie wie pan jak wygląda pompka?
- Wiem, chciałem tylko dopytać w jakich warunkach jej będzie pan używał bo są różne rodzaje.
- Jeszcze pan w gacie robił, jak ja rowery pompowałem. Ja wiem jak pompka wygląda. Pokaż mi pan pompkę - dziadek wciąż zdenerwowany i powoli zaczyna mnie irytować. Wdech i wydech. W myślach widzę jak się staruszek poci przy pompowaniu i klnie na żone, że ma gówniane "wentle". Pomaga. Relaksuje zwoje przegrzanej upałem głowy i próbuje podejście numer dwa.
- Proszę, taką pompkę mogę panu jeszcze zaproponować - podaje dziadkowi klasyczną pompkę około 50 cm. Dziadek łapię pompkę zatyka otwór pompuje "W palec". 
- Co to ma być? Ona cała wpada!  Dochodzi do końca, matko czy nie macie normalnej pompki. 
- Co z ta jest nie tak bo nie do końca pana rozumiem. 
- Ło Ło! - dziadek macha mi ta pompką przed nosem, nieomal mnie nią uderzając, a potem z pogarda rzuca ją na blat - zobacz pan jakie to ma gówniane uszczelnienie. 
- Mógłby pan troszkę delikatniej się obchodzić z tą pompką, jak panu nie odpowiada to rozumiem, ale nie musi mi pan machać nią przed nosem - zirytowany sprowadzam staruszka do pionu. Żarty się skończyły.
- Pokaż mi pan jeszcze jakąś pompkę, boś chyba pan prawdziwej pompki nie widział.
- Proszę, może jeszcze taka - pokazuje mu podobna pompkę z możliwością "blokowania" wentyla przy pompowaniu.
- Miałem taką - dziadek nawet nie bierze do ręki - ten zawias to się wyrabia.
- Przykro mi, to ja już nie wiem jakiej pan pompki poszukuje. Ta nie dobra, tamta nie dobra. Może stawia pan przed nimi zbyt wielkie wymagania.
- Ja mam w domu pompkę, ale na działce tu mam rower i nie mam czym napompować. Zapomniałem cholera zabrać z Warszawy pompki. Tam w domu mam taką prawdziwą pompkę, a nie te chińskie gówna, jakie mi pan tu chce wcisnąć. Nie mam powietrza w kole, muszę czymś napompować. Dobra daj pan tą.
- Poproszę piętnaście złotych.
- Za takie gówno piętnaście złotych?
- Jeśli panu nie odpowiada produkt, czy jego jakość oraz cena nie jest pan zobligowany kupować go.  - mam dosyć faceta.
- A czym będę pompował koło? Nosem? Co pan myśli, że ja się z choinki urwałem? Wy myślicie, że rozumy pozjadaliście. Jak jeszcze twojego ojca na świecie nie było to ja rowerem jeździłem. 
- Płaci pan czy mam odłożyć pompkę? - kwituje zirytowany.
- Płacę, płacę - dziadek płaci mi, wydaje mu resztę i daje paragon.
- Weź sobie pan ten paragon mi nie potrzebny!
- To dowód zakupu, że nabył pan u nas pompkę.
- Nic mi nie musisz pan udowadniać. Do widzenia.

Nie ukrywam, że dawno mnie nie zdenerwował tak starszy pan. Od wejścia na wk-wie leciał. Od wejścia na mnie wsiadł, i od wejścia rzucał pompkami. Miałem ochotę mu pokazać drzwi z bardzo bliska. Cham i prostak... To jeden z tych którzy stracili władzę. Kiedyś młodzi, ważni, pewnie na stanowisku kierowniczym, pewnie jakiś partyjny. W pas mu się kłaniali, a teraz? Zwykły emeryt... musi czuć się bardzo źle, że nagle wyrównał do ogółu. Może ten upał mu nie ułatwia... sam czuje się fatalnie, czemu jednak był od wejścia zajeżony?

Na koniec fotka z serwisu i kolejne pojęcie rowerowo-serwisowe.

UWAGA DRASTYCZNE ZDJĘCIA - (+18)


















* rzygający amortyzator, w stanie rozkładu...

Dla osób o słabych nerwach, zalecana jest dawka melisy:D





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Klasyczna wypalanka || 30.00km

Czwartek, 2 lipca 2015 · Komcie(7)
Kategoria Do pracy!
W takie dni jak teraz panują na dworze, można jedyne co robić to wypalać się... nie chodzi tu o opalanie - prosze nie mylić tych pojęć. WYpalanie to proces całodniowej pracy połączony z dojazdem i powrotem z pracy. Moje wypalanie bylo o tyle bujne wczoraj, że dopiekło mnie na przejeździe kolejowym. Na Kozłówce szlabany zamknięto tuz przed nosem i piekłem się soczyście na słońcu. 

W pracy wyszedłem 19:30 - bo klient się pojawił przed końcem, na klasyka wakacyjnego 

* wakacyjny klasyk - proces transakcyjny, gdzie w drodze kupna osoba potrzebująca, nabywa dętki bądź opony. Najczęściej w klasyku wakacyjnym wliczana jest usługa wymiany, gdyż persona potrzebująca nie potrafi samodzielnie naprawy wykonać. 
Wyjechałem więc w niedoczasie a od samego startu zaatakowało mnie popołudniowe słońce. W takim niedoczasie wyruszyłem, że nawet kasku z pracy zapomniałem. Jak dziwnie jechało się bez kasku... pfff. Na ścieżkach, tłumy Świeżaków wakacyjnych. Tłumami, parami, samym środkiem jezdni ścieżki. Nie ma prawa zwrócić uwagi.
- przepraszam!
- no co pan? - kobieta w panice uciekła na trawnik
- środkiem pani jeździ? 
- to ściezka rowerowa!
- no to znaczy, że ja mam jechać którędy? Rowem? 
- dzwonka pan nie ma?
- Chyba powiedziałem przepraszam, nie moja wina, że pani spanikowała.
- Gówniarstwo na tych rowerach szaleje...

Miło, że mnie ktoś gówniarstwem nazwał. W sumie to prawie komplement. Siwieć jeszcze nie siwieje...no ale ,żeby gówniarstwo?;)



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Płynie płynie czas.... || 15.00km

Środa, 1 lipca 2015 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Co za cięzka noc. Przed blokiem jakieś romanse młodocianych. Marcowania się i hihry do trzeciej w nocy. Masakra... okna nie można otworzyć bo ciągle ekxpolzje śmiechu. Ciepła noc taka, że można spać na balkonie, gdyby tylko nie te perfidne muszki, komarki, ćmy i inne tatałajstwo. 

Wstaje rano tak jakby mnie walec przejechał na wstecznym. Przeorany na całego. Cztery drzemki załączałem i w końcu zamiast o czasie to wstałem w niedoczasie. Miała być hurtownia rano po oponki i co?
Kiszka. To znaczy hurtownia była, ale stylowego zawijaska nie było. Miałem dokręcić jakiegoś zawijaska z rana i jak zwykle byłem spóźniony. No i jak na złość miałem pod wiatr... całą droge pod wiatr. 


W pracy od rana mam młyn i kocioł. Ledwo się ubrałem i zdążyłem pozapalać światła a się worek rozwiązał. Jedni z dętka do wymiany, inni z linką, inni znów z rowerem do serwisu, jeszcze inny chce lampeczki. I za chwilę znów ktoś z kapciem... pan chce nakręteczki do ośki, pani chce rekawiczki. No lato pełną gebą.

Może uda mi się dziś pojechać po pracy na jakąś rundę, bo wieczór zapowiada się bombowo... :)



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Afrykańskie Pały... U-pały || 35.00km

Wtorek, 30 czerwca 2015 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Gdzie afryka na pół dzika? A gdzie Polska - olska olska? No rano wstałem  w takim upale jak w ukulele Bongo Kongo... gorąco, faranto - ja pierdziu. Była chyba siódma rano? Nie poprawka - była szósta! Żebym to ja wstawał o szóstej jako ten robotnik? A co ja na szychtę do kopalni idę? No tak mi ciepło było, jakbym przekwitania dostał. I nie było mowy, nie było rady - czas było podnosić z pościeli swe zady...

Najpierw kurs na hurtownie, szybkie załatwienia, troszkę ploteczek z ekipą hurtownianą zabrałem kilka części do sklepu i do pracy. Noga za nogą i znów lewa i znów prawa. Ścieżki rowerowe, ulice i chodniki pełne robactwa wakacyjno-rowerowego. Jeżdżą jak idioci, środkiem, nie patrzą, nie sygnalizują manewrów. Ludzie - że was jeszcze nie dopadła selekcja naturalna to aż dziw! No mówią, że wszystko przed wami bo wakacje dopiero się zaczęły. Nie życzę źle nikomu, ale moi ulubieńcy, nie skręcają - oni zmieniają stan skupienia! To znaczy, nie są skupieni wcale - po co się skupiać na rowerze. Chcę w lewo jadę w lewo! No to ziuuu w leeeeewooooo. Ja po hamulcach, bo oczywiście przy manewrze najlepiej zwolnić do zera...

- co pani wyprawia?!
- oj przepraszam...
- może by pani sygnalizowała manewr jak pani skręca, mam zgadywać gdzie pani jedzie?
- no ale przecież jadę ścieżką!
- na ścieżce myślenie pani już nie obowiązuje?
- coś się pan tak zapienił.
- bo bym pani w dupe wjechał!

Inny znów delikwent, walił na czołowe. I to będzie dla was zaskoczenie ( a może już ktoś z was spotkał takiego) on jechał ULICĄ! pod prąd. I nie pasem, środkiem pasa. "Jak najbliżej lewej krawędzi jezdni".
- Panie coś pan, chyba nie po tej stronie pan jedziesz.
- Bo ja tu zara skręcam

No ja rozumiem marzenie o lepszym kraju, marzenie o drugiej Irlandii chęć wyjazdu do Londynu, Wysp, ale żeby tu lewostronny ruch wprowadzać, to już zaiste bardzo nowatorski pomysł!

Wreszcie jestem! Udało mi się do pracy dotrzeć. W progu staje, a za mną cień.
Jest on - pierwszy klient. Już w oczach szkli mu się łza wzruszenia. Tyle czasu na to czekał. tyle lat zawsze walczył z konkurencją - i oto nastał ten dzień! JEST PIERWSZY!
- Dzień dobry - rzecze, a jego rozpromieniona twarz aż bije blaskiem szczęścia.
- Dzień dobry
- Udało mi się jestem pierwszym klientem!
- No to fakt - odpowiadam i wstawiam swój rower do firmy. 
- To będzie rabat?
- Jeszcze nie wiem co pan chce kupić...
- No jakiś rabat pan da?
- No dam... a co pan potrzebuje?
- Wentylek do składaka...

I co ja mam panu z 2,5 złotego rabat dawać? Może faktycznie mamy biedne to społeczeństwo i trzeba ludziom te ceny zmieniać?
Sprzedałem panu wentylek zabrał też pompeczkę i kupił na wszelki wypadek dętkę. I ruszył w świat czynić dobro:)

Reszta dnia to walka z serwisami i ludźmi na rowerach, których rowery nie chcą być non stop zajebiste.

- dzień dobry
- dobry
- chce wymienić opony 
- ok...
Pani podaje mi karteczkę na której wypisane jest.
"opony x2, hamulce x2, pedały, dętki, koła"
Podliczyłem panią na sumę w sumie 450 złotych. W rezultacie pani o mało zawału nie dostała. 
- Panie ten rower tyle nie kosztował.
- Cóż przykro mi wymiana tylu części wiąże się z usługą która wraz z częściami, jakich pani potrzebuje, wynosi właśnie tyle.
- To ja chyba nowy rower kupie...
- No warto dołożyć kilka złotych i mieć nowy rower. To prawda. 
- A ile taki GIANT kosztuje?
- to zależy, który model...
- No ale ile!
- Od 1500 wzwyż...
- Ale tak ile to on normalnie kosztuje?
- No przeciętny rower tak około 1600-1800zł.
- A Taki KROSS?
- Podobnie.
- No ale dokładnie ile?
- Jak mam pani powiedzieć ile? To zależy od modelu, ten na przykład kosztuje 1750.
- Aha czyli Kross 1750, a Giant tańszy?
- Porównywalne ceny, jeśli porównamy modele oparte na podobnych podzespołach. 
- Ale mówił pan, że GIANT 1600.
- Mówiłem przekrojowo, w zakresie od do.
- Czyli ILE GIANT kosztuje?
<lol>
Obok mamy stał syn, jakiś taki na około 14-15 latek. Chłopak był zainteresowany kupnem nowego roweru, ale mamę wyraźnie przerastał temat. 
- Pokaż Krzysiu panu jaki ty masz rower.
- No mhmmm - Krzyś chodzi ogląda rowery, patrzy z bliska z daleka i wywija rękami jakieś czary - No taki taki trochę jak ten.
- No taki jak ten - mama jak papuga powtarza po synu. - No o taki jak tamten bardziej - Mówi wskazując na innnego górala.
- mhmm - stoję i obserwuje ten kabaret, bo nie wiem co mi ma dać, informacja, że on ma "taki taki o taki jakby taki taki ten" rower. 
- [...] no on taki raczej chyba jak tamten - mama wciąż poszukuje - on podobny do tamtego... tak proszę pana podobny do tamtego.

W sumie, rezultat rozmów prawie 40 minut? Mama odeszła, syn odszedł, a klienci stojący za nimi w kolejce, abym ich obsłużył , pękali ze śmiechu. 

Pan wczorajszy na "gazie" po velocypeda nie przyszedł. Ciekawe czy pamięta, gdzie rower oddał. Moje obawy się potwierdziły. Miski w kole wpadły do środka i koło jest do wyrzucenia. Musimy założyć nowe koło, nie wiem jednak czy ów imć, ma tyle wolnych środków aby zainwestować w rower, który w sumie kosztował niewiele więcej niż naprawa jakiej potrzebuje ten sprzęt. Zadzwonić oczywiście nie mam jak... 

mogłem brać numer do szwagra w Pułtusku;) Przynajmniej jakikolwiek kontakt bym miał!

No zobaczymy co to się z tego wykluje...

Po pracy, pozamykałem wszystko i ruszyłem do domu. W planie była mikro-dokrętka, ale niestety taka wielka chmura szła, że trzeba było spier-ujeżdżać-dodomu. Oczywiście nie padało, a ja straciłem okazję na dodatkowe kilometry...
Może innym rowerowym razem.



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Siki Świętej Wenioriki:) || 60.00km

Poniedziałek, 29 czerwca 2015 · Komcie(5)
Kategoria Do pracy!
Z dwóch dni w jeden się połączcie...
Koła z pedałami plączcie
Plećcie płoty deseczkami
Nakuźwiamy Ka-em-ami...

Taki mi się rymek złożył, bo dzień mi się udał. W poniedziałek do pracy pojechałem sobie rowerem aby rozruszać mięśnie po niedzielnej plątaninie tras mazowieckich. Na włościach sam, toteż czas trzeba upychać do cna... i serwisowanie drobne i sprzedawanie i wystawianie aukcji w internecie. Do tego jeszcze sprawy telefonizowania do klientów i wyjaśniania "dla kogo ten rower był zamawiany..."

Wtorkownia już z bagażem doświadczeń z poniedzielni. Od rana atakuje Krossa B9, który w karbon obzuty, czekał na moje zgrabne palusie.

Dwóch zajebistych mechaników się dobrało do niego i jak to w życiu bywa, nie dali sobie rady. A jak to było?. No bo to już chyba standard, że koleś nie mający pojęcia o serwisie, i jeździe na rowerze MTB kupuje sobie wyjebaną w kosmos maszynę na karbonie, eseliksie i dziesiątkowy napęd mającą. Kolega z korpo, też kupił speca na fullu to bedo, się łone we dwa na maratonach ścigać. Taka moda teraz na korpo wyśćig, korpo szczurów, na korpo-karbono-fullo rowerach.
 On nie za bardzo wie co to ściganie, więc zakłada platformy do tegoż sprzętu (karbon i platformy!!!!!) Nakurza na maratonach, drze łańcuchy i pruje w trupy łańcuch zużywająć resztki smaru. Wreszcie czując się w obowiązku odpłacić rowerowi za wspólne ścigania, postanawia go sam przeserwisować, bo kasy wydał na rower KUPĘ, to mu co i raz do serwisu nie nie snadno biegać. Jął więc ów człek rower swój naprawiać. Łańcuch zdjął, bo spinkę miał. Przyszło mu do głowy zrobić serwis piasty. Napewno to pomoże wzbieść się z sektora dwunastego na jedenasty. To nic, że nie mam narzędzi, co ja nie umię? Ba! Wystarczy odkręcić i.... ups... poleciały kuleczki po podłodze. Jedna, druga, piąta... tak chyba ich osiem było. No pewnie tak! Musiało być parzyście. Zaraz, ale tu jest w sumie ich siedemnaście. Czy powinno być 18 czy 16? Hmmm, pewnie od strony bembenka jest mniej. No to sru! Mniej jedną tu dam, tam dam na zapas. Niech ma koło super bonusa!

Heniuś, to coś mi nie trybi, to coś mi kołacze... i płacze piasta płacze, bo w niej w środku kołacze.

Rower summa summarum trafił do mnie. Poprawki po "SPECjaListach" są najlepsze"
"kolega to wszystko co mu wypadło pozbierał jest w tej torebeczce od zary"
- mymhmmm
- to pan by zrobił to kolo, bo tam coś sie nie da tego tak ustawić, żeby się dobrze kręciło.
- moja rada? Rozbierając piastę, trzeba zdjąć kasete i tarczę na centerlocka.
- kase co?
- nie ważne. Będzie na jutro....
- Oj to super bo po jutrze mamy kolejny wyścig i rower musi być sprawny. 
- Coś się z piastą działo, że ją kolega rozbierał?
- Nie on mi mówił, że ją tylko chciał przesmarować
- Łańcucha to nie smaruje wcale, ale za piastę i jej rozbieranie się bierze - he he
- No łańcuch byl smarowany, jakieś dwa miesiąće temu. Smarujemy jak pan kazał!
- A ile wyścigów było od tamtego smarowania?
- Ze cztery?
- Nie mam pytań:D

I tak oto ludzi wydających 10 tysięcy na rower, ratuje z opresji jakiś frajer na ósemkowej deore i łańcuchu HG 40:) To się nazywa mezalians.

Kolejny ciekawy pan, dziś był cokolwiek wczorajszy.
- szeple tu rower rower
- słucham?
- Koło się kręcić nie chcę, na pomoc.
- ma tu pan rower?
- Tak mam rower, to rower od ojca, on umarł... ale z Szurkowskim się ścigał
<idę szukać roweru>
- gdzie pana rower
- w domu popsuty.
- To jak mam go naprawić?
- No ja w trzy minuty ten rower, ja go w trzy minuty....
< mija pół godziny, rower przyprowadza właściciela>
- raz dwa! Mófiemmmm sze go przyproface?
- ośka pęknięta, jutro rozbiorę i zobacze, czy miski są całe, jak sie da zmienię tylko ośkę, ale możliwe, że koło do wymiany.
- zmieniać! Wszystko zmieniać!!! Ja zapłacę! Ja musze rower jeżdżący mieć.
- Dobrze Imię, nazwisko nr telefonu.
- Nie mam telefonu.
- To stacjonarny
- Nie mam
- To jak mam do pana zadzwonić?
- Może pan do szwagra zadzwonić...
- Dobrze i on przyjdzie odebrać rower?
- gdzie tam on z Pułtuska.
<lol>

Przebrnąłem w końcu przez dialog z panem "siebele bele hyk kluski" jutro ma odberać rower.

Serwisów mniej mam o wiele, ale przypadki ratowania świata są na porządku dziennym. :D



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Słoneczna dziewiąteczka || 90.00km

Niedziela, 28 czerwca 2015 · Komcie(6)
Kategoria Do pracy!
Niedziela zapowiadała się slonecznie, a mi została książka audiobook do dosłuchania. Jako, że audiobooki głównie słucham podczas jazdy rowerem, to okazja była niemała;) Dosłuchałem do końca książkę i zacząłem kolejną tego samego autora. Wiem już kto zabił mikołaja w Reykaviku i mogę słuchać kolejnego tytułu "zimny wiatr".  Swoja drogą, zalegam z updat`em lewej listy przesłuchanych audiobooków.




Podczas wycieczki odwiedzam nowo powstałą plażę w Pomiechówku. Po obu stronach Wkry usypano plaże i pomostki. Całość prezentuje się naprawdę nieźle!



Z zarośniętego brzegu, powstała naprawdę fajna i miła przystań dla ludzi i miejsce do opalania się. Ciekawy jestem co natura zrobi z plażą wiosną, gdy wody po zimie będą wzbierać;D Piasku sporo nawieźli oj sporo:)


Przełom czerwca i lipca to okres kwitnięcia maków. Ich czerwone łebki towarzyszyły mi przez całą trasę. 


Miłym zaskoczeniem, było odkrycie, że droga do Chrcynna wreszcie została wyremontowana. Dziurawa taka, że aż strach a tu niespodzinaka. Nowy asfalt idealnie na rower. Wreszcie będzie inne ciekawe miejsce do wypadów na północ. Okolice Chrcynna i Serocka są bi znane, ale przez slaby dojazd, malo odwiedzane. Mam nadzieje, teraz to zmienić.

Trasę kończę pętla przez Serock i wizyta na zatloczonej plaży koło mola.Później już kierunek dom, 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,