Do pracy!, strona 20 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Do pracy!

Dystans całkowity:14811.53 km (w terenie 196.14 km; 1.32%)
Czas w ruchu:120:08
Średnia prędkość:21.40 km/h
Liczba aktywności:469
Średnio na aktywność:31.58 km i 1h 56m
Więcej statystyk

Ja cię panię... na wezwanie... || 30.00km

Czwartek, 9 kwietnia 2015 · Komcie(4)
Kategoria Do pracy!
Rano zachowawczo z kółkiem chybotliwym przerzutkowym. Znów nie mogłem się zwlec z wyra. W nocy śniły mi się jakieś chmary pająków i dzikie wiewiórki a do tego biegałem po bunkrach... nic nie rozumiem. 

Do pracy fajnie - ciepło. Wreszcie. Szkoda, tylko, że wiatr mnie polubił i często wpada w odwiedziny!

Przyjemnie się pracowało dziś na słoneczku. Wystawiliśmy chyba ze 40 rowerów przed sklep. Klientów mogłem sadzać i towarzyszyć im na świerzym powietrzu. Opalałem się, i znosiłem niezdecydowanie pań o wiele lepiej niż podczas innych dni. Dziś po prostu mi się chciało chcieć. Szkoda, że moja energia nie przeniosła się na pana na koniec dnia.
Wpadł i od progu wyrazy na "K" i "H".
- bo ja "K" kupić przyjechałem whellera
- nie mamy już w sprzedaży whellerów. Możemy panu zaproponować Krossa
- pierd.. pan. Chcę whellera. Macie w internecie, że tu whelery sprzedają, a ja z Wólki jechałem!
- Znajdziemy jakiś rower dla pana.
- Wheler ma być "K". 

No i pan się wił jak piskorz, przeklinał i co jakiś czas poganiał żonę.
- ty weź się na tym przejedź! I na tym! O ten to gówniany jakiś, nie wsiadaj na niego widać, że to jakieś chińskie gówno!
Pan daj jej jakiś porządny rower. Bo byle szitem nas pan nie omamisz!

Oczywiście, nie było zakupu finalnie. Nie znaleźliśmy wspólnego języka - dziwne. Bo miałem ochotę panu odpowiadać używając równie przyjemnych zwrotów co on. Zdecydowałem się jednak pozostać profesjonalny do końca. Pan jednak pojechał, zniesmaczony, że nie ma tu fajnych rowerów.

Najprzyjemniejszym hitem dnia była pani na CUBE. Wychodzę patrzę, a tu KATANA! Poznałem od razu! No taka niespodzianka! JEJA. Toż to prezent na wielkanoc! Czuje się zobowiązany! Że też chciało jej się taki kawał jechać tylko po to, aby do mnie zajechać. Niespodzianka super. 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy - jestem hipsterem? || 30.00km

Wtorek, 7 kwietnia 2015 · Komcie(4)
Kategoria Do pracy!
IDĘ ALBO NIE IDĘ!!!

Do pracy - po prawie trzech dniach odpoczynku w święta, znów do pracy. Nie czuje się źle, że do pracy wracam. Po prostu jadę, robię to co do mnie należy. Uważam, że do pracy trzeba chodzić, jeździć biegać - jak kto woli. Nie wiem jak można nie pracować. Ta codzienna ośmiogodzinna pora niebytu w domu jest ważna dla naszej stabilizacji społecznej. To element kulturowy budujący nasze społeczne więzi. To jak z posiadaniem fejsbuka... nie masz nie istniejesz spoleczne (upraszczając). I tak samo z pracą. Dobrze jest do roboty iść, a potem dobrze jest ponarzekać na pracę jak przy piwku, kawce, czy na siodełku się siada. Oczywiście nie nalezy się zarabiać po "okcie", ale chyba nie potrafiłbym siedzieć całymi godzinami w domu mając w odczuciu, że ktoś na mnie zarobi. Nie powodzi mi się źle, ale idę do pracy bo chyba bym zgłupiał z nudów w domu. Tak po prostu jest zdrowiej. Czasem człowiek ma dość, chciałby odpocząć. I dobrze. Nie mówie, że urlopik nie... że czas oddechu nie. Mówie tu o niepracowaniu permanentnie przez np 2-5 lat z własnej woli. Na zasadzie bo mi się nie chce. Bo "jeszcze mam czas na to". "W sumie nie powodzi nam się tak źle".
Może gdybym miał ze trzy mieszkania, wynajmował je i miał hajs z wynajmów to bym się zastanawiał co zrobić, czy iść czy nie iść do pracy. Obecnie jednak  - najzwyczajniej w świecie idę!

Skąd te dziwne przemyślenia? Ech ostatnio zirytowałem się po rozmowie z kimś. Nie ważne... po prostu uważam, że pracować trzeba. Bo potem płacz i lament jak siema 40 lat i państwo Daj kasę bo ja biedny i nie mam pieniędzy na nic... 

Do pracy pojechałem więc jako rodowy zwyczaj nakazuje. Oczywiście musiałem czegoś zapomnieć - jak to ja. Zapomniałem okularów rowerowych. Dawno nie jeźdizęłm bez nich, więc poczułem bardzo ich "nieposiadanie". Wiało, pyliło i jakoś tak szczypało. Nie wiem jak można bez okularków śmigać. Ja już chyba jestem na nie skazany. Skazany na okularnictwo!


Co do handry poświątecznej. Generalnie jakoś jeszcze nie mija. Jechałem dziś do pracy taki "umęczony pod `ponckim` Piłatem" i nie mogłem znaleźć melodii. Ok bylo pod wiatr, było zimno. No było! I co! Kółko w zoo! Nie szło! Miałem jechać na dorkętkę przed robotą, ale dwie drzemki budzika skutecznie mnie odwiodły od tego zamiaru. Tylko żone rozeźliłem, że tak obudziłem dom wcześnie. W efekcie? W efekcie pojechałem do pracy zmarzłem w dupkę i 10 minut czekałem przed bramą na szefa, bo mi się... nie chciało dokręcać.



W drodze powrotnej zabrałem z pracy okularki "zerówki" które mamy skądś-tam takie do obsługi klientów "z jajem". Czasem zakładamy je dla jaj, aby obsługiwać ludzi "na poziomie" a może bardziej zwyczajnie zrobić sobie zbyty. Mniejsza o większość, pozyczyłem te oksy by w drodze powrotnej mieć komfort wietrzno-pylowy. 


Słabo mi idzie robienie sobie selfie z lustra, więc poprosiłem żonkę o przysługę i walnęła mi klasycznego face fota.
I co? Dobrze? Do tego spodnie rurki, ostre koło i wąsa zapuścić! I można kozaczyć! Hipstersko!




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Czas przejściowy.... || 60.00km

Niedziela, 5 kwietnia 2015 · Komcie(5)
Kategoria Do pracy!
Ech cały tydzień przeleciał jak ef szesnaście,a miks pogodowy nie ułatwiał dojazdów. Co się działo ze mną? No cóż. pracowałem w pocie czoła i sporo czasu poświęcałem na spanie. 

Generalnie kilka dni z rzędu do i z pracy woził mnie "K", bo lało, jak z cebra, lub sypało jak z maszynki do lodu. nie mogę się otrząsnać, że w pracy może być tak dobrze. Pada, leje napierd... a tu tel od "K" będę po ciebie po 9-ej, bo nie będziesz jechał w tej ulewie. Szok! Zostawiłem mu kilka browarków, bo naprawdę niejednokrotnie ratował mi tyłek od przemoknięcia. Ucierpiały co prawda na tym moje statystyki i dystans, ale liczę, że wiosna jednak przyjdzie i zacznie się prawdziwa wiosna. 

W dobie tych paru dni co się nie odzywałem działo się dość sporo w firmie i wokół niej. Zacząłem robić serwisy z "K", startuje od zera, uczę się fachu od niego. Zmieniam serwisowe nawyki, poprawiam technikę i szlifuje umiejętności. Atmosfera pracowa jest swobodna, i wesoła. Zawsze dzień zaczynamy od kawki i napalenia w piecu. Jeszcze chłodne noce więc trzeba atmosfere rozpalić. Potem włączamy muzykę, najlepiej jakieś DISCO - gioto - POLO, żeby wesoło się pracowało.  

W pracy zdarzają się przykre dni. Ostatnio na przykłąd, ukradli nam przyczepkę z posesji a 300m od naszego sklepu był śmiertelny wypadek BMW




Niestety zawiniła brawura. To drzewo jest za lekkim łukiem. BMW, musiało ostro cisnąć i za łukiem je obróciło o 180 stopni. Wpasowało się centralnie bokiem od strony kierowcy. Tego samego dnia, dowiedzieliśmy się, że przyczepa z posesji zniknęła. Przed bramą do sklepu korek, droga zablokowana, straż pożarna, karetki dźwigi, a my czekamy na policję. Po kilku godzinach wpada dochodzeniówka i zadają szereg pytań o przyczepę. Niektóre pytania dotyczące zdarzenia kradzieży są totalnie rozbrajające. 
- Czy brama była zamknięta?
-  no tak przecież ją wyłamali.
-  Czyli była zamknięta tak?
- Tak.
- Franek zapisz: w momencie zdarzenia, brama była zamknięta, sprawcy w celu dostania się na posesję sforsowali zamek w bramie.
- a gdzie stała przyczepa?
- to tu...
- nie widać śladów po przyczepie!
- wie pan padało... w nocy, wiało...
- na pewno tu stała?
< nie no kuźwa stała gdzieś indziej, a ja sobie jaja robię i chodzę z wami dookoła sklepu aby wam pokazać jaki mamy zajebisty trawnik...>
- [...] tak tu. O dokładnie "tu ło"!
- Franek: "Przyczepa w chwili kradzieży znajdowała się na posesji za budynkiem. Obszar pod przyczepą był porośnięty trawą. Na trawie nie zauważono śladów po przyczepie... Przód posesji wyłożony jest kostką bitumiczną w kolorze czerwonym. Na kostce również brak śladów od kół.

Dochodzeniówka obeszła dookoła sklep, obejrzała też sobie rowery i pytała za ile taki rower dla 17 latka można kupić. Co tam, przyczepy nie odzyskamy, ale przynajmniej rower się sprzeda czy coś!
- Pan tu podpisze.
- Proszę bardzo.
- A żniżkę na rower jakąś dacie jak kupimy?
- No pewnie że damy...

Ech nasza Policja... Ważne aby zniżka była. Co tam przyczepa;)

W Sobotę - wielką sobotę montowaliśmy kamery wokół budynku. Teraz nie prześlizgnie się nawet mysz. Piękne słonce sprawiło, że dokładnie umyłem Shannon, ale niestety szczęście mnie opuściło, bo gdy tylko wyjechałem do domu, rozpętała się taka śnieżyca, że z mycia niewiele zostało. Najważniejsze, że doczyściłem napęd i okoliczne napędowi miejsca intymne roweru. 

CUBE - przełajówka Agnieszki staje na koła. Brakuje tylko detali, ale niebawem i to będzie gotowe. Widelec będzie inny, ten pożyczylem od "K", bo obecnie nigdzie nie moge znaleźć wideleca przełajiowego na piwoty. 



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Gumowy pies pluto... || 15.00km

Piątek, 27 marca 2015 · Komcie(7)
Kategoria Do pracy!
Co to się dziś działo w sklepie to przechodzi pojęcie moje... w szczytowej formie sprzedałem pieska pluto gumowego piszczałkę do roweru crossowego za 1700zł:) Razem z całą masą, naprawdę przydatnych akcesoriów. Nie było lekko, jak to w sezonie, ale jak ostatnio często, po prostu przyjemnie. Co czas spinki, to spinki, jak luz i głupawka z szefem to luz;)

Dawno tak dobrze się do pracy nie chodziło i tak się nie bawiłem w robocie. Mimo, że muszę się napracować, czasem sucho w gardle, czasem ręce mdleją od ściągania rowerów dla klientów, ale kurcze atmosfera bajka! Odpoczywam w pracy, mimo, że się męcze.

Po pracy pojechaliśmy z "K" do jego mieszkania w Warszawie, pomogłem mu wnieśc troszkę gratów do remontowanego mieszkanka a potem odwiózł mnie i rower pod blok. Bo padało... nie za dobrze mi? Nieee, odbieram sobie ciężki rok pracy w BDC :D

Co do projektu budowlanego, to są jeszcze pewne luki... części jeszcze nie dotarły wszystkie!



Coś się te sklepy ociągają. Większość zamówien robiłem w środę...



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 18 - Dziki na tory!!! || 30.00km

Środa, 25 marca 2015 · Komcie(5)
Kategoria Do pracy!
Inni po 300 jeżdżą, Białestoki trzaskajo... a ja rowery sprzedaje;) Nie no nie tragizuje, ale ogarnijcie się ludzie! Żebyście choć mi fory dali, a tu nie! Walo po te 300, 200 kilometrów. Kobiety, facety, wilki, koty, sarny dziki... no wszyscy!!!

A właśnie - Dziki. Ostatnio na szosie muszę uważać nie tylko na dziury w asfalcie, ale także na nieoświetlone dziki! Powinni wprowadzić obowiązkowe kaski i oświetlenie dla dzików. No jadę sobie tu drogą jakiś las, "dżewka", a tu dzik nieoznakowany wylata na drogę! Czem-pren-dzej począłem hamować, ale ów stwór począł sobie żwawo spierd w las... toteż mi ( a może to jemu) się upiekło...

I tyle... wmawiam sobie, że jak zmienią czas i będe wracał za dnia, to będę robił dłuższe trasy po pracy - wierzycie? Dacie wiarę? No zobaczymy. Obecnie ciemno jakoś, wilcy w borach... strach się bać. 

Z takich newsów to widziałem dziś dwa motylki:) MOTYLKI!!!!!!!!!!!KUUUUUŹŹŹŹŹWAAAA;]



Jak mawia staropolskie przysłowie Inków: grosz do grosza, i na rower ci nie starczy:)

Niebawem nowe fotki z budowy:D



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 16 - Botosobota || 32.00km

Sobota, 21 marca 2015 · Komcie(3)
Kategoria Do pracy!
Czy sobota w pracy może być fajna? Kurcze - może;) Bo jak praca fajna i sobota fajna. Jak to sobota, pierwszy dzień wiosny i ludu przybyło gromadnie na zakupy. Czem-pren-dzej się wy-bie-raj-cie...:D

No i wybrali się. Jedno auto, drugie trzecie piąte... a gdzie czwarte? Czwarty był pan na składaczku. 

Wylega lud i poczyna przebierać kupować. Kawa jeszcze nie do końca się zaparzyła, jeszcze nie zdążyłem dobrze mleka rozmieszać, a tu człowieki napierają na sklep. I się zakotłowało. Temu rower, tamtemu rower, temu dęteczkę innemu znów wentylki dwa, jeszcze rower na serwis, i jeszcze inny po kierownicę do skuterka (ło da fak?) Obroty wzrastają człowiek chodzi, rozmawia, w biegu łyka zimną kawę i napiera dalej. 

Wesoła dzieciarnia i pańcio z pieskiem. 
- Fumfel nie wolno sikać na rowery! Nie wolno
Taaa pewnie, że nie wolno. No ale uśmiech numer pięć i grzecznie i jeszcze grzeczniej, bo fumfel to pupil pana i córy, która rower wybiera. Dobry Fumfel, fajny Fumfel... ufff obsikał drzewko nie rower. Rower obsikał sporo później... niech spróbują nie kupić teraz. I co? Nie kupili... Pan chciał córce 12-to letniej górala brać męskiego a córka chciała delikatnego mieszczuszka w jasnym kolorku. 

- No ale ten rower taki babciny Joasiu. Zobacz ten fajny, ma opony grubsze i teleskopy...
- Mi się ten podoba
- Z bagażniczkiem... po co ci bagażniczek...

Tak, ech gdyby to panu urodził się syn, to by mu wybrał mtb w kolorze Khaki, a tu klops, córka 12 lat i do tego CÓRKA! A jak jeszcze rower jej kupić z bagażniczkiem? Facet skrętu kiszek dostawał. BI-du-lek... nie ma rady na córkę... Fumfel zdecydowanie lepiej radził sobie z wyborem rowerów, wąhał i lał na kilka...

Poszli, znów łyk kawy, atakuje mnie pan "zaradny" on na rowery wpadł popatrzeć. 
- Proszę zapraszam!
- A lokalu nie potrzebujecie na Bródnie mam duży lokal, wynajmę wam
- eeee nie. To mówił pan rower dla 9 latki tak? To może być ten, o i tamten...
- Mhmm tak tak. No faktycznie ładne. Ale ten lokal w dobrym położeniu, przyda wam się drugi punkt bo widzę, że macie obroty.
- Nie nie planujemy przenosin. Nam wystarcza ten. 
- No ale chociaż na serwis, byście miejsce mieli, a to przy głównej ulicy...

Czy mi się wydaje, czy tu role się odwróciły, kto tu komu co sprzedawać chce? Facet nie był zainteresowany za bardzo moją gadką o rowerach i kilka razy mnie naciskał o ten lokal. Wziąłem od niego ten telefon, obiecałem, że dam znać jak przemyślimy sprawę. Uradowany wyszedł, a ja jeszcze bardziej uradowany wrzuciłem wizytówkę z numerem do kominka.

Płonie ognisko i płoną nadzieje...:D

Atak numer trzy. Zaraz po uniku ze strony zaradnego pana, podjechała pani. Średnio urodziwa, ale bardzo niedoprecyzowana. Trzeba było panią na powrót na dobre tory naprowadzić, zmienić zwrotnicę i popchnąć wagonik. No i wagonik wolno zaczął się toczyć. Wybrała fajny rower, damski crossowy rowerek Gianta. Zgrabny i niedrogi
- Dziękuje ślicznie, niech się zdrowo zjeździ, w razie pytań proszę dzwonić, oczywiście pomogę zapakować, nie ma sprawy...

- pan wie jak to się składa?
- eeeeeee - szukam szukam i nie ma żadnej dźwigni nic, mała klapa, auto duże rower nie wejdzie jak siedzeń nie położymy. Walczymy we dwoje...

W końcu składam pani siedzenia wsadzamy rower, jeszcze wymiana życzliwości i pani cofa i rozradowana napiera do domu aby łapać wiosnę!
SIęgam po kubek od kawy i zuo. Kawy brak... No to co nowa? Nieee bo właśnie w tym momencie pan rower chce kupić dla syna. No i kolejna runda. Jeszcze rowerowa nóżka, bidonik, światełka, koszyczek? Eeeee nie koszyczek nie. Jeszcze licznik, jeszcze kask, jeszcze rękawiczki, jeszcze kuźwa wyrzutnie rakiet i radary!!! A no i zapomnielibyśmy o fontannach! Fontanna musi być do roweru - nie ma opcji. Uff Księgowy lata, kuca, montuje, przyklejony uśmiech, zagajam... Licznik nie chce działać, poprawiam magnes, tu zaplatam kabelek. Tu nad głową dziecko o wszystko pyta, a tatuś jara się rowerem.  

- Oj Piotruś jaki piękny, jaki ładny ten twój rowerek!
- Prawda? Wszystko fajne zgrabne i kolorystycznie dobrane - podbijam rozmowę
- Ale mamie się będzie podobał
- To dla mamy też wybierzemy niech pan przyprowadzi żonę
- ona nie chce na rowerze jeździć...
< co ja nie znajdę pani roweru? - oczywiście, że znajdę>
- Pan przyjdzie z zoną, zobaczy pan jakie ładne miejskie rowerki mamy! O ten na ten przykład taki fioletowy. 
- Ma pan rację a w tygodniu do której pracujecie?
- Do 19ej
- To ją wezmę, to i swój rower przywiozę do serwisu. 

Ledwie kończę rower, żegnam klienta w pas kłaniając się już zniecierpliwiony czeka kolejny.
- To teraz my do pana.
- Oczywiście Zapraszam...

Ktoś mi jeszcze kiedyś powie, że ja w rowerówce to mam haj lajf i palemki to mu osobiście przywalę;)
Uwielbiam tą robotę, lubię się styrać, ale czasem trzeba sporej cierpliwości do ludzi... No i oczywiście zapraszam na zakupy do Nieporętu:D




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 15 - ...ątek || 43.00km

Piątek, 20 marca 2015 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Wyjazd przed i po pracy. Wieczory strasznie chłodne a dnie za gorące na soft shella. Nogi palą od ognia pod wiatr i marzną od "blatu z górki", jazda cieżka do wypośrodkowania, jednak na pewno przyjemna. Kilka zdjęć z dzisiaj odda chyba wszystko to co robiłem. 

Na trasie do Komornicy. Przerwa na opalanie.


Nad Zalewem Zegrzyńskim na Molo. 






Księgowy z przymru(o)żeniem oka...:D




W pracy zajmuje się wieloma rzeczami. Każdy dzień zaczynamy z "K" od wystawienia rowerów przed sklep, sporo przy tym chodzenia ale zawsze jak słonce jest to dobrze się bawimy. Muzyka gra z radia sklepowego i sobie podśpiewujemy.


Czasem nawet trafiają się klienci. Ten pan miał już rower, ale rozgląda się za kolejnym. Obecny ma jakieś 12 lat. Jeszcze jeździ, ale mu jakoś taki ciężki się wydaje... kupił go dawno i teraz czas na nowy. 


Jak powiedziałem, czas wystawiania rowerów to nie jest okres gdy z "K" zachowujemy się normalnie;) Fajnie jest rozpocząć dzień od jakichś wariacji. Jako, że i ja do tych całkiem normalnych nie należę, to widać efekty;)




Powrót z pracy, był już po zmroku. Miałem jeszcze wizytę w Jabłonnie, gdzie odbywało się spotkanie wspólnoty mojego poprzedniego mieszkania, którego nadal jestem właścicielem. Sporo dyskusji, ale także spotkanie z ludźmi, których lubię. Wielu fajnych sąsiadów miałem tam, i tego na pewno będzie mi tam brakowało. Po przeprowadzce mało ich widuje, więc była okazja ze znajomymi pogadać i podpytać jak tam moi lokatorzy się sprawują w nowym lokum. 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 12 i 13 - zbioróweczka || 45.00km

Środa, 18 marca 2015 · Komcie(8)
Kategoria Do pracy!
Kilka dni się uzbierało. Przede wszystkim poniedziałkowy dojazd przed pracą no i dzisiejsze nieomal 30 kilometrów. Ostatnio dość sporo energi zużywam na spanie i odpoczywanie, więc i czasu na pisanie jakiegoś większego opisu nie było. 

Organizm nadal odczuwa zmęczenie, mimo wiosennej pogody. Nie da się ukryć, że pokłosie dystansu jeszcze się czai.
W pracy głównie składanie rowerów i obsługa klientów. Wielu z rowerzystów poczuło już wiosnę i na gwałt rowery z piwnic wyciągają. Jakie jest ich zdziwienie, że na rower trzeba będzie czekać prawie tydzień?

- bo ja mam maraton w niedzielę
- ale dziś jest środa!?
- ale to mało pracy będzie, tam wszystko działa...
- aha
- tylko pan wyreguluje przerzutki.
- to i to, i tamto ma pan do wymiany, luz na korbie, luz na sterach, a linki stoją w pancerzach. Najbliższy termin środa.
- dziś?
- nie za tydzień
- Jak to?
- Jak pan chce do soboty to płatne ekstra. 


Drugim super okazem w ciągu tych dni okazał się dziadek. Przyjechał na wymianę dętek z własnymi dętkami. Za wymianę zapłaciłby mniej gdyby u nas dętki kupił, jak kupione gdzieś indziej to wymiana droższa. Dziwował się i dziwował, i chyba doliczyć się nie mógł tej oszczędności jaką miał...

Tydzień generalnie upłynął na składaniu rowerów. Nadal sporo jeszcze ich w pudełkach jest, ale powoli posuwam się na przód i gdzieś tam z oddali widać światełko w tunelu. Czuje zmęczone ramiona i przedramiona, bo noszenie rowerów, wyjmowanie ich z kartonów, a do tego poranne wystawianie i wieczorne chowanie jest już dość odczuwalne. 

Dobrze, że przynajmniej pogoda sprzyja:)



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 10 i 11 - Piątkowo Sobotnia jazda || 43.00km

Sobota, 14 marca 2015 · Komcie(4)
Kategoria Do pracy!
Praca w nowej firmie przynosi mi sporo radości i spełnienia. Każdy dzień wydaje się przyjemny a atmosfera jest bardzo fajna. Nie zmienia to faktu, że pracuje ciężko, czasem fizycznie. Jednak jak mamy dobra atmosferę to czas mija lepiej. 

W PIĄTEK - lało. "K" Zaproponował mi, że mnie odwiezie DO PRACY! Ledwo oczy otworzyłem, a tu telefon:
- Ty w ten deszcz, jechać będziesz?
- eee no...
- Wpadnę po Ciebie furą weź rower do bagażnika się wrzuci. Będę w banku w okolicy rano. Potem jeszcze do Hurtowni zajedziemy. 

Tak więc się stało. Wpakowaliśmy shannon do auta i zajechaliśmy do Hurtowni mojego byłego pracodawcy. Po drodze wpadliśmy po pączki, a na miejscu w magazynie wypiliśmy sobie z kolegami kawkę. Na miejscu w hurtowni, był jeszcze mój "ex ex szef" czyli były szef mojego byłego szefa "D". Nie wiem co sobie pomyślał, jak rozsiedliśmy się z "K" u chłopaków na kawce z pączkami, ale minę miał jak z obrazka, a oczy jak 5 złotych. 

W pracy mocowaliśmy wielką tablicę na części, taką z aluminiowymi poziomymi listwami na których przyczepia się towar. Później nastąpiło zapełnianie tablicy sprzętem i rozpakowywanie kolejnych pudeł z towarem i częściami. 
Dzień spędziliśmy wsłuchani w hity VOX fm co jakiś czas nucąc sobie ostre gniotki:D

SOBOTA - już bez deszczu ? A gdzie tam panie - wiadomo jak weekend to zawsze wali deszczem. I to do tego jeszcze pod wiatr. Jechałem te 14 km dość dynamicznie, ale dojechałem taki zmordowany i mokry, że miałem szczęśćie, że "K" już napalił w piecu i było ciepło. Ciuch szybko wysechł i można było go potem założyć suchego przed powrotem do domu. Utargowaliśmy coś dowiesiliśmy towaru a na koniec pracowitego dnia zamówilismy sobie pizzę na spółkę. Pfff - ciepło, sucho aż mi się nie chciało z firmy ruszać. 

W sumie wpis z 2 dni. Jeden pelny dojazd i jeden powrót w jedną stronę. 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 9 ale urwał...:-) || 28.00km

Czwartek, 12 marca 2015 · Komcie(6)
Kategoria Do pracy!
Dziś do pracy wybrałem się w nowych butach shimano. Niestety nie dla psa kiełbasa nie dla mnie spd, tak się meczylem zanim dojechałem , że te 14 km wydawało wiecznośćia. Nie wiem do końca co było nie tak, bolały mnie całe stopy a pod koniec kolana, i biodra. Jechałem tylko 14 kilometrów, a wydawało mi się ze kończę maraton 24h!

Zmuszony będę więc odesłać buty, bo nic na siłę. Jak wiadomo na trasie najważniejszy jest komfort.

W sklepie sporo pracy było, skladalismy rowery i robiliśmy sporą reorganizację na ssaloniku. Trzeba było powyjmowac rowery z kartonów by zrobić miejsce na te nowo złożone. Jako,że manewrowanie rowerowymi kartonami przypomina wyciskanie ciężarów, nie było lekkoy. Noszenie rowerów miejskich poziomo nad głową mam już opanowane:-) darmowy karnet n siłownię mam w robocie:-) jeszcze misiać i zacznę wyglądać jak pudzian. 
Ten komu wydaje się, że praca w sklepie rowerowy jest lekką i przyjemna powinien zweryfikować swoje opinię. Nie twierdzę, że to nudna praca, mi bardzo pasuje, ale wymagasporej cierpliwości i nie raz także sprawności fizycznej.

Sezon ruszył, rowery się sprzedają, ciągle jest coś do roboty, nie ma czasu na nudę. Dobrze że z 'szefem' się dogadujemy i współpraca się układa, to i czasem pośmiać się można i poobgadywa co trudniejsze przypadki. Dziś choćby na przykład w sklepie pan kupił trzy rowery, zdał się nieomal całkowicie na nasze zdanie w kwestii ich wyboru. Nie narzekał, nie specjalnie pytał o ceny, po prostu brał:-)
Inny znów jest w sklepie już trzeci raz i nadal nie może się zdecydować, cciągle chce aby mu doradzać, a z tego doradzwnia nic nie wynika jego ulubione słowo na odejście to: 'n to ją się jeszcze zastanowie'. 

Z spraw rowerowych, to kupiłem nowe opony dla shannon. Wracam do wcześniej sprawdzonych, czerwonych rubinio. Rower fajnie się teraz prezentuje:-)

Niebawem wrzuca kilka fot.

Ps. Pory za literowki, pisze z tableta gdyż żona obleganego laptopów:-)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,