Do pracy!, strona 38 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Do pracy!

Dystans całkowity:14811.53 km (w terenie 196.14 km; 1.32%)
Czas w ruchu:120:08
Średnia prędkość:21.40 km/h
Liczba aktywności:469
Średnio na aktywność:31.58 km i 1h 56m
Więcej statystyk

Do pracy 15 - zmiany i nowości. || 22.38km

Wtorek, 22 października 2013 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Rano pojechałem znów do pracy rowerem. Mimo, że z okna ledwo widziałem chodnik to zdecydowałem sie na przejazd przez zamglone ulice. Bylo strasznie ciemno i mrocznie. Woda wisiała w powietrzu. Zanim dojechałem na piaski bylem już obleczony w tysiące kropelek, które osiadały na wszystkim co miałem na sobie.

Z pośród mroku, nie dostrzegłem pociągu. O dziwo stał na innym torze koło tego samego peronu. Tylko zaraz - gdzie jest drugi pociąg? A może wsiadam w nie ten? Za późno! Powiesiłem rower zanim do końca przemyślałem sprawę, ludzie się schodzą a na ekranie jakoś nie pokazują co to za linia. Cześć ludzi tłumnie stoi na peronie i czeka. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że to w czym siedzę to S3, ale pewności nie mam. Jest zamieszanie, bo jakiś pociąg nie przyjechał i nie do końca wiadomo, czy to nie przyjechało S3 czy S9. Mgła nie ustępuje a ludzie są zdezorientowani. W końcu okazuje się, że to S9 nie przyjechał i cała masa stojących na stacji wbija się do pociągu.

Tym samym mamy w pociągu skład osobowy z standardowego s3 i dwus-kładowego s9 które postanoiwło zniknąć we mgle. Nie muszę mówić jak "bossko" się jechało. Ludzie na Legio głównym dobiło tak dużo, że musiałem rekami zapierać się o rower aby tabun ciał nie wyginał mi roweru na bok i aby nie scentrował mi kół.

Kolejne stacje łamały prawa fizyki. Nie sądziłem, że taka ilość osób zmieści się do tak zapchanego składu. Ostatnio takie dantejskie sceny widziałem kilka lat wstecz jak jeździłem pociągiem o 6:40, gdzie nie wszyscy wsiadali do składów;)

W pracy - dziwnie. Baza danych ciężka i cokolwiek było trudno z tym zrobić. Nikt nie odbierał telefonów, albo dodzwanialiśmy sie do nie tych firm jakie mieliśmy podane w systemie. Wesoło i zarazem irytująco.
Dziś mieliśmy także szkolenie BHP. Dopiero teraz szkolenie, bo jak zwykle nie było sali wolnej a do szkolenia trzeba było zebrać więcej osób, aby go co chwila nie robić dla nowych. Samo szkolenie fajne. Ja generalnie lubię słuchać o przepisach pracy oraz opowieści i historyjek z biura na zasadzie: jak to ktoś kiedyś miał wypadek w pracy podczas ..... i tu pada totalnie niedorzeczna (wydawałoby się) czynność.

Po szkoleniu - dostałem jako pierwszy awans. Na razie awans, polega na przełączeniu mnie z obdzwaniania bazy do kanału sprzedaży bezpośredniej, ale może pójdzie za tym coś więcej. Stres z rozmową i sprzedażą niesamowity, ale pamiętam jak pierwszy raz stresowałem się jak miałem wykonać telefon i zapytać ludzi o wysyłkę na kanale swoim własnym. Teraz obdzwanianie to "pestka" a sprzedaż wydaje się wyzwaniem.

Czy lubię nowe wyzwania? Chyba tak - bo jak czegoś nie spróbuje, to nie wiem czy mi to pasuje, czy nie i czy jestem w tym dobry. Wiadomo, nie zawsze idzie jak po maśle - dziś klienci w kilku miejscach zadali mi takie pytania o produkt, że na niejednym szkoleniu by mi tego nie powiedzieli. Nie zmienia to faktu, że gaduła jestem i jak z czasem poznam dobrze produkt to sprzedam im nawet zgniłe jabłko jako substytut dobrego koncentratu octu winnego:D

Tyle na dziś. Wczorajszy dzień opisze jak znajdę czas:( przepraszam was, ale ostatnio po prostu więcej czasu z żona spędzam, bo nie mam jej tak dużo gdy oboje pracujemy:P


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 14 - Poniedziałek || 23.78km

Poniedziałek, 21 października 2013 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Nikt z nas nie lubi poniedziałków, no chyba, że są tu jakieś wyjątki to proszę się zgłaszać:D Chętnie poznam inne spojrzenie na ten trudny dzień tygodnia. niezależnie od upodobań innych nie zmienia to faktu, że po weekendzie zerwanie się o 5:15 nie było dla mnie łatwym zadaniem.

Ciemno ciemniej - i wcale nie przyjemniej. Z Lubościa wspominam te dni kiedy dojeżdżając do SKM (na początku października) już było widno. Teraz cała trasę jest ciemno a jak dojdą poranne mgły, nawet lekkie to już na choćby jaśniejszy odcinek nie mam co liczyć.

Zanim się obejrzę o 16 też będzie ciemno i będę nocnym (ciemnym) markiem rowerowym na ulicach.

Uspokoję was, że nie jestem nietoperzem i swój rozum i lampeczkę mrugającą posiadam.

Ludzie zapomnieli już o rowerzystach na ścieżkach i walą po nich jak po wielkim deptaku. Cóż normalka jesienno zimowa.

Tyle o poniedziałku - nie wiem co pisać bo to wpis zaległy i nadrabiam go z przyzwoitości i zwykłego blggerskieg obowiązku.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 13 - Odpracowuje || 23.00km

Sobota, 19 października 2013 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Z dnia na dzień na co dzień me życie wciąż gna
a co to, a co to, a co to mi da?
To kasa to kasa to kasy jest smak.
tej kasy na części, wycieczki mi brak.

Wiem, że kes nie lubi moich wierszyków, więc to będzie tylko wierszowa inwokacja do mojego wpisu. Nawiązuje ona to tego, że po całym tygodniu pracy czasem ciężko mi odgrzebać w pamięci kolejne dni i co po kolei robiłem. Schemat ten sam:
- pobudka
- drzemka budzikowa
- drzemka nr 2...
- o fuck - już trzeba NA SERIO wstawać
- krzątanie się, ziewanie ubieranie
- zimna mglista trasa na oś piaski
- SKM...

i mógłbym tak w punktach wymienić 30 kolejnych czynności jakie wykonuje tak samo każdego dnia. Czasem gdy wracam wieczorem, nie mam już sił aby cokolwiek napisać. Nie do pomyślenia było to jak byłem bezrobotnym a teraz? Cóż proza życia codziennego.

Codzienność - czy ona nie zabija nam przyjemności z życia z jazdy rowerem? Czy w codziennych powtarzanych czynnościach da radę jeszcze odnaleźć coś co naprawdę nam sprawia radość? O tym będzie troszkę więcej w dzisiejszym wpisie.

Ostatnio na forum podroży rowerowych znalazłem temat w którym kolega zawarł pytanie "Jazda w nocy - kręci? Nie-kręci? Dlaczego?". Czy moje poranne wstawanie gdy świt jeszcze nie zdobył panowania nad okolicą, można nazwać jazdą nocą? Jest w tym coś bardzo zbliżonego.
Jadąc rano na os. Piaski czuje się taką podniosłość tej pory. W tym październikowo - listopadowym okresie godzina 6:15 to moment, kiedy noc jeszcze króluje w najlepsze. Na policzkach czuje się chłód, wilgoć i zapach. Specyficzny zapach. Jest on zgoła inny od tego wieczornego przepełnionego dymem. Poranek pachnie w przeróżny sposób. To zapach zmokniętego od rosy metalu, zapach wilgoci, woń przymrozku i wreszcie zapach ulubiony przeze mnie. Zapach chleba i rozwożonego z piekarni pieczywa.

Te wszystkie wonie okraszone są ciszą... ma się wrażenie, że świat dookoła ktoś zatrzymał, że jestem jedną cząstką poruszającą się w tym ekosystemie. Tylko ja i szum moich kół. Każda kolejna minuta odbiera mi jednak tę przenikliwą ciszę. Z każdą chwilą coraz więcej aut i kroków słychać dookoła. Gdy docieram do pociągu na ostatniej prostej, jadąc ulicą Piaskową, podążam już w szarym milczącym korowodzie ciemnych płaszczy i spuszczonych głów. Stukot obcasów odbija się echem od wilgoci sosen. Jakbym zamknął oczy poczułbym się pewnie jak na wybrukowanej ulicy w średniowiecznym mieście, gdzie konie stukały kopytami.

Dopiero rozświetlona na diodowo SKM wybudza mnie z letargu podniosłości chwili poranka. Wkraczam w świat nowoczesności, automatów drzwiowych, i pisków ostrzegawczych przy ich zamykaniu. Siadam i jestem już - elementem w wielkiej maszynie codzienności.

Codzienność przynosi nam znużenie, ale przy odrobinie wyobraźni można poczuć wyniosłość momentów, które przez ogrom obowiązków przemykają nam koło nosa. Zimne jesienne poranki, mogą być zimne i nudne do szpiku kości, ale mogą być też czymś fajnym. Z perspektywy czasu chyba jestem w stanie je zaakceptować... ba nawet pokuszę się o szczyptę sympatii do nich;D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 12 - Coraz bliżej święta... || 45.20km

Środa, 16 października 2013 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Dziś dzień był z przygodami. Zaczęło się od rana. Mgła jaka spowiła Jabłonnę uniemożliwiała jazdę przez las. Zresztą od dawna rozważałem opcje jechania rowerem nie lasem tylko obwodnicą. Do Legionowa bowiem o 6 z minutami jedzie bardzo znikoma ilość aut, więc jest opcja przeskoczyć szybko bez kolidowania z innymi.

Na SKm docieram przed czasem siadam sobie w pociągu i czekam. Pociąg rusza i jedzie. Zajeżdża na Legionowo główne a potem znów rusza i minąwszy wiadukt w Legionowie - staje... Przez pół godziny nikt nie informuje co się dzieje a kondukotrzy latają do na początek to na koniec składu. Wreszcie po dość agresywnej interwencji jakiegoś człowieka drzwi się udaje otworzyć i ludzie tabunami skaczą z pociągu.

Samo to, że wyszli z SKM nie było takie złe, bo zaraz obok jest przy torach dróżka i można iść nią do peronów i przejścia podziemnego, ale ludzie zamiast iść bokiem - walili torami i miedzy torami a mgła była spora. Jakby jechał rozpędzony pospieszny nie sądzę, aby widział tą grupę osób całą "ławą" idących. Paradoks jeszcze większy, że ludzie po dojściu do peronów nie byli wstanie wejść na nie. Chodzi tu głównie o kobiety które próbowały w kilku miejscach wejść na peron bez rezultatu. Nie wyobrażam sobie co by było gdyby dość częste pociągi w tym okresie ( była 7:30) jechały przy jednym z peronów... Bezmyślność nie zna granic.

Gdy przepuściłem 2 kolejne zapchane do granic pociągi udało mi się w końcu wejść do składu o 8:05. Było tłoczno i 4 rowery, ale jakoś pojechałem do pracy.

Po pracy znów z Kesem, tym razem lekko spóźniony, bo zatrzymał mnie przejazd kolejowy na trasie - jakieś opóźnione pociągu musiały z Wileńskiego jeździć, bo korek przed przejazdem był dość sporawy. Przed rogatkami stał też inny rowerzysta. Rower na wypasie ubranie na wypasie, ale jak ruszał z przed świateł to tak się wlókł, że musiałem go wyprzedzić. Niby ja też do super szybkich nie należę ale 14km/h jechać to jakoś tego dnia nie miałem chęci. O dziwo podczas wyprzedzania kolega przyspieszył jakby zaskoczony, że ktoś może jechać szybciej. Rower bowiem miał z tarczówkami i na kołach 29 er... wydawał się super pro a okazał się być turbo-slimakiem :D

Z Kesem jechało się przyjemnie, choć tego dnia wyraźnie zostawałem z tyłu. Mimo że wyprzedziałem turbo-slimaka to prędkości po 25km/h kosztowały sporo więcej energii a im bliżej domu tym gorzej mi sie jechało. Strasznie zgłodniałem i czułem to aż nazbyt dobrze w nogach... Po prostu jechałem na oparach. Motywacja szybszego pedałowania była w postaci kolegi, wiec przykładałem się ile mogłem - dzięki Kes!

W domu szybka przekąska i kurs na piaski, bo zapomniałem, że mam odwiedzić rodziców i odebrać miód. Pojechałem więc na drugi koniec miasta i zjadłem obiad. Chwilę porozmawialiśmy i z osiedla udałem się po Agnieszkę a razem już wspólnie przez Jabłonną do domu dotarliśmy.

Dzień dystansowo dość spory - ale i z przygodami. CO będzie jutro?


Hmm zobaczymy! Na razie za oknem nad ulicami rozlewa się mgła z pól! Od samego patrzenia przeszywają mnie dreszcze... jest mrok... jakby zbliżała sie ostatnia noc świata.


Nice song....

Dobrej nocy!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 11 - Powrót z Kesem || 36.93km

Wtorek, 15 października 2013 · Komcie(3)
Kategoria Do pracy!
Dzień kolejny do pracy z rowerem. To znaczy nie do pracy w sensie dosłownym. Rower marzł cały dzień na dworze, jednak chodzi o to co zawsze - dojazdówkę. Dziś rano było zimniej niż wczoraj. Ten chłód jakoś tak mnie przenikał, że dopiero siedząc w SKM się ogrzałem.

Z pracy wracałem z Kesem. Umówiliśmy się przy Odrowąża i pojechaliśmy przez Brudno - faktycznie jazda przez te rejony jest dużo lepsza, mniej się człowiek przejściami dla pieszych i krawężnikami tłucze. Być może tą nową trasą będę jeździł, jak się uda powrotów z Kesem będzie więcej!

No i masa kilometrów!!! Całe tony!!!! (kilo-tony)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 10 - Rocznica;P || 31.20km

Poniedziałek, 14 października 2013 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Jest takie znane powiedzenie wśród pracowników, że po weekendzie odpoczywamy w poniedziałek. Ja własnie tak miałem. Nie byliśmy przez weekend w domu, pilnowaliśmy pieska kochanego u rodziców w moim domu rodzinnym i jak to bywa - nie wyspaliiśmy się. A to nie u siebie, a to jakieś głupoty w tv oglądaliśmy a to wreszcie łóżko za małe... i tak dziś rano byłem niby wyspany, ale w pracy ziewałem jak mops.

Ogólnie pracowało mi się dziś źle. Nie chciało mi się - to raz, a dwa najzwyczajniej miałem handrę jakąś. Byłem zły na cały świat.

Rowerowy powrót do domu troszkę mnie do pionu doprowadził a zupa ogórkowa żony - postawiła na nogi...'

Odpoczywam chwilę i jade po Agę do pracy - dziś biedulka do 19ej pracuje.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 6 - zaspałem || 22.00km

Piątek, 11 października 2013 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
No to zaspałem;/ Nie wiem jak ja naciskałem tego budzika w komórce i jak go wyłaczałem, że zwyczajnie nie dzwonił rano. Otwieram oczy a tam mrok. Myślę, pewnie jeszcze wcześnie to leżę. Chwilę przyzwyczaiłem wzrok do światła i jakoś mi tak za jasno. Patrze na zegarek a tam 6:10! No to dawaj szybko wszystko pakować do sakwy i ruszam. Jest już widno, choć szarówka jeszcze po kątach świata... w lesie przeskakuje błyskawicznie i docieram na peron. Chwilę się waham aż w końcu decyduje się jechać na OŚ piaski. Tam ku mej uldze jest SKM i jest pusto.

Siadam rozbieram się z kurtki wieszam rower i... odpoczywam. Mało ludzi, o niebo mniej niż dzień wcześniej na Legio-głównym. SKM rusza i gdy dociera na główną stację do środka wlewa się tłum. Zaskakuje mnie zaciętość ludzi. Wpadają do środka jak na jakiejś wyprzedaży. Cześć trąca mój rower inni wpychani przez pozostałych płyną z nurtem. Pociąg wypełnia się, i wypełnia a fala wciąż napływa.

Kiedy zagęszczenie wewnątrz zaczyna przekraczać zdrowy rozsądek fala ciał rozlewa się po korytarzykach skm i wreszcie drzwi zamykają się. Ludzie wiszą na sobie i na moim rowerze. Wiszą w zasadzie na jego kierownicy, bo rower powiesiłem na haku (czego najczęściej nie robię), ale dzięki temu osłania mnie on od tabunów napierających.

Siedzę sobie więc w spokoju z nogą na nodze a rower buja się to w przód to w tył podczas zwalniania i przyspieszania pociągu. Co jakiś czas ktoś się poprawia bo kierownica uderza go w głowę albo w ramię. Nie ma reakcji, bo w sumie nie mają się do czego przyczepić. Rower wisi, nikogo nie brudzi no i najważniejsze, jak wsiadali ja już tam byłem. Nikogo nie wyganiałem nikogo nie popychałem...

Wysiadam z lekkim trudem, ale przekonuje w końcu tłum głośnym komunikatem:
"jak mnie państwo wypuścicie z pociągu to zwolnią się dwa miejsca siedzące - polecam warto!" - poza śmiechem i ogólnym rozweseleniem przynosi to efekt i ludzie wypuszczają mnie z pociągu.

W pracy budzę zainteresowanie. Koleżanki zauważają mój "profesjonalny strój" w ogólnym rozbawieniu moją osobą dostrzegam jednak swojego rodzaju uznanie dla mojego poświecenia. Chyba zderzają się z rowerową rzeczywistością w mojej postaci po raz pierwszy. Rozmowę o moim obcisłym wyglądzie kwitują "w sumie to masz zgrabne nóżki".

Powrót z pracy o 16. Wychodzę i już 20 po jestem na ZOO KM, Działdowo przyjeżdża zapchane po sam sufit. Wsiadam więc do KM Ciechanów jadącego 7 później i nawet mogę wejść spokojnie z rowerem nie rozpychając ludzi.

Summa summarum - dojazdy ciężkie, ale do zniesienia... nie omieszkam opisywać wam przygód jakie mnie spotykają na trasie, bo jak dziś pokazało życie będzie ich bez liku.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 7 - Dobry Scoring || 22.00km

Piątek, 11 października 2013 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Znów rano - znów ciemno. Czy okres korporacyjnej pracy to czas poznawania świata z innej perspektywy? Na pewno jest to nowe doświadczenie. Wstawanie poranne poza oczywistą dysharmonią w moim organizmie sprawia, że czuje się taki skupiony. Rano pośród jeszcze nie do końca rozpoczynającego się świtu, pośród wilgoci mgieł jesiennych i przy akompaniamencie szelestu saren i dzików w ciemnym wciąż lesie jedzie się ciekawie. Mijam ludzi idacych do do autobusu, z teczkami w płaszczach zapatulonych szarych smutnych jakichś takich bez wyrazu.

Nie sądze, że ja w ich oczach wyglądam na szczęśliwego i wesołego. Pewnie współczują mi myśląc w głowie:
"biedak, że mu się chce o tej porze rowerem"
Ale wiecie co? Chce mi się. Naprawdę z każdym dniem mam z tego frajdę jakąś taką pełniejszą. O ile na początku czułem, że takie poranne jeżdżenie to nie dla mnie i nawet rozważałem dojazdy komunikacją, to teraz doceniam ten poranek w siodełku. I mimo, że czasem jeszcze ziewam, że nigdy nie jem śniadania zanim wyjadę, to lubię to!

Jest ciemno, koła 2.1 cala buczą na dziurawym asfalcie na korzeniach, gdzieś tam w lesie przebiegną dziki, troszkę adrenalina wskoczy. Ogólnie spoko...

W pracy znów komentarz nt. mojego stroju. Znów zaskoczenie, że jednak "nie wymiękłem" i że to nie jest jednorazowy kaprys jakiegoś tam kolesia z pracy. W pracy nudno, żmudnie i godziny dłużą się do 16 ej. Wykonuje jednak założony plan 24 telefonowych kontaktów do ludzi i spokojny o swoją (i tak nie powalającą) prowizję wychodze na rower.

Powrót był rowerem do ZOO a potem już sprawdzonym pociągiem o 16:40. Dlaje z Agnieszką już rowerkami od Legionowa. Problemem obecnej aury jest, że rano jak jadę to marznę w ręce niemiłosiernie a wracając jest prawie 20 stopni i jedna kurtka podróżuje w skawie. Co nie zmienia faktu, że ciepło i w miarę bez deszczowo mogłoby być jak najdłużej:D Taką słoneczną jesień lubię ;D ciężko się po prostu dopasować do tak zróżnicowanej aury.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 8 - Wesołe dialogi || 22.60km

Piątek, 11 października 2013 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Rano po nocnych opadach - mokro. Nie pada, ale mgliście o wiele bardziej niż zwykle. Nie mam ( jeszcze przedniego ) błotnika toteż troszkę mnie chlapało. To, że mam słaby, jedyny i ledwo hamujący tylni hamulec na mokrej obręczy i ulicy, też nie ułatwiało zadania tego poranka. Całe szczęście, że poranne dojazdy nie wymagają ode mnie gwałtownych hamowań. Spowalnianie przed skrzyżowaniem wystarczy.

Do SKM docieram o czasie, choć jakiś taki "przesiąknięty" wilgocią. Siadam w pociągu wieszam rower i trochę mnie morzy sen. Nie wyspałem się tej nocy, jakieś głupoty mi się ciągle śniły. Nie pamiętam dokładnie co, ale byłem na jakiejś pustyni, a`la interior na Islandii i mnie ciężarówka po nogach przejechała a moich kolegów rozjechała "na śmierć" tak na płasko jak w kreskówkach. Co do senników i znaczeń snów to nie wierzę w nie. Bądź co bądź głupoty były we śnie niepojęte i wiele ze spania nie było.

W pociągu tego ranka mniejszy tłum. Jadę spokojnie nie potrącany przez nikogo a i mój rower ma komfort - nikt go nie dotyka ani on nie uderza nikogo. Bez oparcia w ludziach musze go trzyać bo buja się jak wariat z tej wolności:D

W pracy znów codzienność, telefony, śmieszne dialogi i domyślanie się co pan po drugiej stornie ma na myśli mówiąc: "kształtki termoplastikowe" lub tego typu nowo-słowa. Nie raz branża firmy nie ma sie nic do tego co wysyłają.
Pan co produkuje "opakowania z tworzyw sztucznych" wysyła np: Tworzywa sztuczne, obramowania do nagrobków, ozdoby nagrobkowe i znicze...
a przemysł zbrojeniowy - statywy do aparatów:D - Czasem ubaw nie z tej ziemi jak ci powiedzą co wysyłają a branża totalnie inna.

Innym znów razem dzwonie do paniusi na recepcję. Pytam ją o wysyłkę w firmię a ona mur beton. Nic nie wie nic nie rozumie. Mam wrażenie, że ludzie czasem tak niekompetentni siedzą w firmach, że szok. Babka siedzi w "sekretariacie firmy" i nawet nie wie co firma produkuje
Czasem pytam, jak już nie chce, lub nie wie co powiedzieć, co produkuje firma i domyślam się, że to co produkuje firma to też wysyła, a babka mówi:
- aaa ja nie wiem co produkujemy - różnie"
- ale co dokładnie wysyła firma"
- nie wiem - różnie
- czyli co produkuje firma
- a panie ja tam nie wiem...



Ulubiona odpowiedź w rozmowach to:
* nie wiem,
* dużo,
* rożnie
* czasem
Przykład:
- często państwo wysyłacie paczki w firmie?
- czasem......

- ile państwo wysyłacie w miesiącu?
- dużo/różnie


Fajnie się czasem można ubawić z ludzi po drugiej stronie - co jest niezmiernie ciekawą rozrywką w tej pracy.

Wracałem do domu rowerkiem z dodatkiem KM. Problem był tego typu, że pociągi były opóźnione po 20 minut i mój "ulubiony" Ciechanów był zapchany.

DO domu wróciłem - i jestem!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 9 - piąteczek:D || 31.20km

Piątek, 11 października 2013 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Do SKM rano jadę żwawo - zimno w ręce jak nie z tej ziemi. Nie zakładałem rękawiczek długich bo poprzedniego poranka było 10 stopni. Ledwo dojechałem bo palce mi tak zgrabiały, że poezja;/

W SKM ugrzałem się i oczekiwałem tłumów. W piątki jeżdżą chyba tylko ci najwytrwalsi bo luz był taki, że nawet widziałem przez okna po przeciwległej stronie pociągu. SZOK!

W pracy jak to w pracy raz wesoło raz irytująco. Dziś pan mnie zaczął wypytywać dla kogo pracuje i że ja pewnie z konkurencji z naprzeciwka dzwonie i chce dowiedzieć się tajnych danych o jego firmie. Kiedy zaczął mi podniesionym tonem mówić po Nazwisku (jak sądzę kolegi z konkurencji z naprzeciwka) i używać nieprzyjemnych wyrazów - z radością nacisnąłem czerwoną słuchawkę i pokazałem mu FUCK :D

Ujmujące - czyż nie!? Nie muszę znosić klienta przed sobą, nie muszę się uśmiechać a jak mnie ktoś wyzywa po prostu się rozłączam i zaznaczam status "Odmowa Rozmowy".

Wracałem dziś rowerem w całości - zafundowałem sobie rozkoszne pedałowanie do domu w piąteczek. Bylo gorąco 18,5 stopnia. Jechałem więc w krótkich portkach do domu. Wyszło więcej km a jutro nie muszę wstawać o 5:25!!!

YEAH:D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,