OSTRA JAZDA, strona 1 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

OSTRA JAZDA

Dystans całkowity:579.78 km (w terenie 135.00 km; 23.28%)
Czas w ruchu:18:04
Średnia prędkość:18.81 km/h
Maksymalna prędkość:61.41 km/h
Suma podjazdów:523 m
Suma kalorii:5292 kcal
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:72.47 km i 6h 01m
Więcej statystyk

Prawdopodobnie dobrze przejechane dwieście ??? || 203.86km

Wtorek, 14 czerwca 2022 · Komcie(3)
Kategoria OSTRA JAZDA
Do tego wyjazdu zbierałem się dość długo. Najpierw w związku z budową tarasu spaliłem się na słońcu, a potem pogoda pokrzyżowała plany bo w poniedziałek lało i było zimno.

W końcu we wtorek mój budzik nie zadzwonił o czasie i zamiast o 5:50 wstałem o 7:00
Nie chcę odpuścić i liczyłem na to że jednak uda się przejechać ten dystans.

Trasa była w oparciu o czerwony szlak pieszy zwany potocznie krwawą pętla dookoła Warszawy. Miał być to wyznacznik główny, ale nie jedyny. Chciałem koniecznie obejrzeć słynne single nad Mienią i Świdrem i ten cel udało się zrealizować.

Pogoda była zaskakująco chłodna, a po opadach z dnia poprzedniego w lasach było mnóstwo błota i bajora po kolana.
Odcinki poprzecinane były mnóstwem powalonych drzew i w okolicach Otwocka i singli nad Świdrem straciłem mnóstwo czasu i energii na pokonywanie przeszkód. Do tego wiatr.... Wiatr dawał popalić, a do góry Kalwarii myślałem że nigdy nie dojadę. Na wałach przed miastem trawy do ramion i ledwo widać było ślad szlaku.

Do momentu przekroczenia Wisły jechałem zmęczony i morale spadało. Pochmurno się zrobiło, a słońce gdzieś zniknęło. Dopiero gdzieś w okolicach Tarczyna zaczęło się znów dobrze jechać.

Powiedzenie z tej wycieczki moje ulubione:
"Jeśli pokrzywy są lecznicze to po tym wyjeździe jestem nieśmiertelny ????"
Okolice Pruszkowa to powoli kończący się dzień, a ja nie zabrałem dobrej lampki na przód. Decyzja zapadła by skrócić dystans i od Pruszkowa jechać już na Warszawę.
Wyszło 203km
Rower i j ja cali w błocie. Przygoda pyszna ?????
ZDJĘCIA




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:

Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew

Okęcie z plecami || 20.00km

Sobota, 25 stycznia 2020 · Komcie(4)
Kategoria OSTRA JAZDA
Ratowałem tyłek serwisu, bo zabrakło nam magicznej foli do personalizacji. Oczywiście nie było komu jechać, wiec pojechałem ja. WYsiadęłm z SKM dwie stacje dalej i pojechałem do Decathlonu Okęcie. W sumie nic niespodziewanego, gdyby nie to, że od jakiegoś czasu bolą mnie plecy. Na rowerze mnie nie bolały bo pozycja pochylona, ale jak wróciłem do pracy to już nie  było tak łatwo. Ból pleców to uczucie przysłowiowych korzonków, tylko od ponad dnia leczony domowymi sposobami - nie chciał przejść. W serwisie większość pracy na siedząco żeby nie przeciążać pleców, ale narty same się nie wydadzą. Tu jedna para, a tam pięć... I tak jakoś wegetowałem. w sumie chodząc po ścianach i po meblach serwisu.

Dzisiaj jest sobota, wczoraj musiałem UŻ wziąć aby jeden dzień wyleżeć plecy i liczyłem na to że mi przejdzie jak w końcu spędzę dzień w spokoju pod kołdrą. I wiecie co? Wuja tam! Nic a nic nie przeszło! Mało tego raczej miałem wrażenie, że jest gorzej. Wstawanie z łóżka trwające 15 minut. Ataki i skurcze w plecach pod którymi uginały mi się nogi. W sumie jedna wielka masakra. Decyzja zapadła, jak górotwór po kopalni węgla - czas udać się do specjalisty. Kierunek Świąteczna Pomoc Lekarska.

ŚPL - czekanie w kolejce to nasz narodowy sport, więc odczekałem.
Pan doktor jakem wszedł, rzecze do mnie w te słowa:
" to pan do mnie z tym przychodzi? Na SOR  trzeba było jechać"
Napisał receptę na leki i podpowiedział abym jechał na SOR bo tam mi przynajmniej rentgen zrobią i zobaczą do środka. Sam lekarz nawet mnie nie zbadał. Oparł się tylko na wywiadzie. "Gdzie pana boli - aha - i gdzie jeszcze" Ja rozumiem, że jest ten Koronny Wirus, ale nawet mnie nie dotknął.

SOR to inna bajka. Tam mnie chcieli. Przyjmował mnie ratownik medyczny, bo lekarz był na oddziale. Po pytał zlecił rtg i magiczne zaklęcie: "CZEKAMY". Rtg miałem około dwunastej. Na zastrzyk i opis czekałem do 15:30. Mało tego dostałem promocyjnie dwa zastrzyki w "mięsień dupny" - po sztuce na połówkę "Mięśnia". Efekt? Odleciałem, prawdopodobnie jakaś reakcja na lek, albo fakt, że od rana tylko na kawie i gryzie banana byłęm... kolejne pół godziny leżenia na kozetce i wracania z zaświatów.
No i wreszcie epikryza wypisowa. "Prosz.... można iść".


OSTRA jazda... Skierowanka i badanka ale to już nie u nich... Bez sprzecznie najlepszy był radiolog - "Proszę pana nasz etap produkcyjny w społeczeństwie się już kończy, teraz przyjdzie kolor lastryko wybierać:)"



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:

Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew

Pokręciło mi się - na ostro || 85.00km

Środa, 10 lipca 2019 · Komcie(1)
Kategoria kuweta, OSTRA JAZDA
Nie wime od czego zaczać, bo ten dzień to dwa wyjazdy połaczone w jeden. W sumie nie do końca łamie regulamin, ale powinny być dwa wpisy. W razie co oddzielę je kreską - o taką -> --------------------------- może być?

Rano ogarniałem sprawy remontowe i latałem po Obich i Lerjojach kupując fascynujące rzeczy których nazw nie przytoczę. Zresztą co by to zmieniło. Później gdy już w w miarę miałam czas na rower, oczywiście pogoda się popsuła i zaczął padać deszcz. Jak to u mnie. Miało być ładnie, a wyszło jak zawsze. Na tę okoliczność że jadę do lasu, i by poczuć się nieco jak człowiek lasu na EM Te Be, zdjąłem nawet bagażnik. By nie razić ludzi. 

W Lesie spotykam "Siostrę" i pałujemy w deszczu po wydmach i podjazdach napędzając się nawzajem i robiąc coś pod 35 kilometrów. Umęczon pod Ponckim Piłatem do domu wrócił i poszedł wieczerzać ja. Hasło dnia? Prawie nie pada już - jedziemy.

------------------------------------------------------------------------------------------------------   <------ to jest ta  kreska jakby co.

Wieczorne kręcenie Środowe z RAV serwis wyszło spontanicznie. Hasło Siostry - jedziem - pojechalim. 
Grupa się zebrała wielka sporo harpaganów i jazda z rekreacyjnej zrobiła się dynamiczna. Tak dynamiczna że Rowerowa ustawka się porwała, potem się zszyła a na końcu trafiliśmy na piwo i kole do Twierdzy Modlin. Hasło było - jedziemy na taras "fidokofy" a wyszło tak, że rozciągnięta grupa znalazła dwa tarasy i na dwóch oddzielnych osobno w mniejszych grupkach wypiła piwo, by wracać już z Twierdzy Wspólnie!!!






Było grubo!!!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:

Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew

Testy Krossa Świeradów Zdrój || 35.00km

Czwartek, 6 lipca 2017 · Komcie(6)
Kategoria kuweta, OSTRA JAZDA
Udało mi się załapać, jako przedstawiciel sklepu na testy Krossa do Świeradowa. DO dyspozycji Kross oddysponował nam piękne maszyny. Od karbonowych hardtaili do fulli. Jazda po ścieżkach zarówno w Polsce jak i Czechach była super. Jeden dzień prawdziwego PURE MTB. 


















Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:

Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew

Nocna Masakra Kampinoska || 100.00km

Niedziela, 18 grudnia 2016 · Komcie(16)

Pomysł, by jechać nocą przez Kampinos, wpadł mi do głowy jakiś czas temu. Nie wiedziałem, jak i kiedy go wykonać, a sama jazda nocą po lesie zdawała się dość trudna. Musiałem kilka razy z pracy wrócić przez las, aby przekonać samego siebie, że nie "zesram" się ze strachu. Udało się, przetestowałem tez oświetlenie i byłem gotowy. Mentalnie - gotowy! Tak mi się zdawało w sumie, bo co innego 3km odcinek przez las podmiejki, a co innego szlak 50km po puszczy z dala od osad ludzkich...

Ustawka była spontaniczna, do końca pogoda świrowała i od mrozu, pokazywało zero, potem opady śniegu, śnieżyce aż w końcu się ta huśtawka ustabilizowała i na niedzielę miało być 0 stopni i lekki śnieżek miał prószyć. Wszystko było ustalone, i po tym jak rano z rodzinką poogarniałem sprawy, byłem gotowy do startu. Zasiedziałem się w domu bawiąc się z synem i z jęzorem leciałem do piwnicy aby zdążyć ogarnąć się i nie spóźnić na autobus. Chciałem odpuścić sobie jadę wylotówką do mostu północnego dlatego postawiłem na transport publiczny. Odcinek do Białołęka Ratusz, pokonałem autobusem. Oczywiście, nie obyło się bez ekscesów. Miałem wycelowany czas tak, aby być pod szpitalem w Międzylesiu na czas. W autobusie jakiś pijany młodzieniaszek rozkręcał awanturę. był podpity i troszkę hałasował. Kierowca stawał i miał ochronę wzywać. Udało się jednak gościa spacyfikować, przez pasażerów i się ogarnął. Efekt był taki, że byłem w niedoczasie. 

Po wyjściu z busa, szybki skok na siodełko i gnam jak wariat na Most Północny. Na ścieżce na moście - lodowisko. Wiadukt przemarza, a z nieba leci drobny śnieżek jak mąka. Miesza się to na zmianę z lekka mżawką -  a może to była taka schodząca mgła? Sam nie wiem. Jest około 0 stopni. Oby się nie rozpadało bardziej  - myślę sobie. Kilka razy ucieka mi tylne koło podczas zwalniania, a to przecież miasto i cywilizacja - co będzie w lesie?

Pod szpitalem, okazuje się, że nikogo nie ma. W moim telefonie pustka, bo po zmianie aparatów kontakty zostały w starym. nie mam nawet info do ludzi, którzy mieli ze mną jechać. Wszystko miałem sobie przygotować wcześniej, ale wyszło "jak zawsze". Udaje mi się zorganizować numer i dodzwonić do Agaty. Mamy kłopoty z zasięgiem, ale w końcu się kontaktujemy. Ona pomyliła godziny i zamiast o 15 była przy szpitalu o 13 więc pojechała i jest już w połowie Kampinosu przy drodze na Leszno. Ustalamy, że będzie wracać, a ja będę ją gonił i że pojedziemy zielonym szlakiem i, że tam się jakoś znajdziemy w lesie. 

Reszta uczestników się wykruszyła!

Rad nie rad, w zapadającym zmroku, ruszam na szlak puszczy sam. Jedzie się ok, choć drogę przykrywa już białą posypka śniegowa Ciężko to nazwać pokrywą śnieżną, ale nie widać co jest pod spodem. Po 15:30 z każdą minutą robi się ciemniej i wreszcie jestem sam w lesie, a dookoła mnie ciemna jak kawa noc. Wszystko niby, takie jak u mnie w drodze z pracy. "niby tak" aż do momentu, gdy uświadamiasz sobie, że to duża puszcza i wszystko tu mieszka. Dziki, wilki, łosie, sarny, a pewnie i rysie. Dodaje sobie otuchy gadając do siebie. W sumie gadam na głos, komentuje to co widzę, w nadziei, że zwierzęta  będą mnie słyszeć i czmychną...

Nie zmienia to faktu, że zabawa przednia. Światło przecedza się między drzewami, cienie tańczą i las "żyje". Masz wrażenie, że coś wyskakuje z boku, a to cień mijanego właśnie krzewu "mija cie". Pod kołami jest twardo, ziemia nie rozmarzła. Na jednym z odcinków pomiędzy drzewami folguje sobie za mocno i ląduje na glebie. Korzeń był niewidoczny, a ułożony skośnie do jazdy i przysypany puszkiem okruszkiem ze śniegu. Adrenalinka jest bo wyskakuje z roweru i lecę w ciemność. Łomocze w jakieś krzaki i zbieram się, a rowerowi nic. Upadłem na miękkie. 

"panie Adamie - trzeba się bardziej pilnować". Na jednym z odcinków szlaku jest sporo takich niespodzianek. Korzenie i pozamarzane kałuże przykryte prószącym śniegiem, zmieszane z liśćmi. Nie wiadomo co pod kołami. A droga "niby" prosta, tzlko koła tak jakoś czasem zatańczą jak staje na pedały. Najbardziej zabawna sytuacja zdaryłą się po środku niczego. Widzę z daleka światło rowerzysty i przekonany, że to ona, krzyczę coś na powitanie, a potem z za wydmy wyjeżdża jakiś koleś na MTB. Rzucam tylko  "ooo sory myślałem, że to kto inny" on tylko "spoko" i się mijamy. 

Na odcinku po "deskach" rozpędzam się za mocno i nie wiele brakuje, a wylądowałbym w wodzie. Dopiero gdy minąłem przepust z wodą zrozumiałem "po co" budują tam ten dukt po deskach. Drewno pod kołami podmarzło i było sliskie jak żywy lód. Tuz za pomostem drewnianym na zielonym szlaku, spotykam Agatę. Dalszy odcinek już jedziemy wspólnie. 

Sporo gadamy, dyskutujemy, i czas leci. Postanawiamy jechać do miejscowości Kampinos -aby wyjazd był bardziej "symboliczny". Po przecięciu drogi na Leszno szlak nieco bardziej kręci i zmienia się jego charakterystyka. Jest miejscami bardziej dziki, bardziej wąski. Wymaga większej uwagi.

W Kampinosie robimy przerwę na jedzenie i szykujemy się do powrotu na kolach. Drogi otyaczają mgły a na ulicach jest na granicy zera. Po jedzeniu ruszamy - czas do domu. Ja jadę z przodu, bo Agata mówi, że czuje suię bezpieczniej jadąc za kimś. Spoko, mogę prowadzić. Ja mam lampki ona lampki + kamizelkę. Drogą powrotna wiedzie spokojnie, choć dłuży się strasznie. To długi prosty odcinek aż do Warszawy. Za Lesznem, łapie nas niezonakowany radiowóz policji i dostajemy mandaty po 100zł, za nia korzystanie ze ścieżki rowerowej (ciągu pieszo-rowerowego)  tuż obok. We mgle nie widać było że tam coś jest, poza tym, ciąg pieszo-rowerowy tam to nic innego jak chodnik lokalny i znak o wyżej wymienionej treści. 

Cóż. Rok temu przed wigilia na pustej drodze dostałem taki sam mandat za to samo. Taki lajf - dobrze, że tylko raz do roku mają pieski taką skuteczność, bo mój rowerowy budżet by zmalał i jeździłbym na składaku:)

kilka cytatów z luźnej rozmowy

- a wiecie że w Kampinosie pojawiły się ostatnio wilki? - POLICE
- a ostatnimi czasy także rowerzyści - KSIĘGOWY

- nie za późno na rower? POLICE
- Jest 20 latem to jeszcze by się pan na działce opalał - KSIĘGOWY

- czytamy te WASZE fora POLICE

- Pana rower to akurat świetnie jest przygotowany do jazdy po ścieżce (29 cali grube opony) POLICE
- dobrze, że docenia pan to. Bo na co dzień jeżdżę rowerem mniej przystosowanym do jazdy, czyli szosowym
- no wie pan prawo to prawo, nie ma wymówek POLICE
- trzeba cierpieć! KSIĘGOWY
- no niestety POLICE
-


- tam obok, po prawej macie równoległą trasę do jazdy. Przez wioski, nie ma ścieżek, można jechać, a rowerzyści ciągle upierają się aby jechać tą od Leszna.
- no co zrobić. I wy musicie nas karać tak?
- no sam pan widzi. A tamta droga taka spokojna mały ruch!


- mamy na was ciągłe skargi, że środkiem jeździcie. Że nie da się was wyprzedzić.
- dwa pasy zajmujemy?
- nie, ale tworzą się za wami zatory drogowe i stwarza to niebezpieczeństwo.
- może kierowcy nie umieją wyprzedzać?
- wie pan, ale jak duży ruch z przeciwka to jak mają wyprzedzić kilku rowerzystów jadących jak kolaże w peletonie jeden za drugim?


Podsumowanie:
Las nocą nie jest zły. Jakoś nie czułem niebezpieczeństwa. Wyłączyłem w sobie ten strach. To troszkę jak lęk przed dzikami jak rozbijam namiot na dziko. Przyjdą to przyjdą - nie zjedzą mnie, a na rowerze jest szansa im uciec. Niedźwiedzi nie ma w sumie, a wilki? Wilk nie pojechał - to innych nie widziałem i innych Wilków nie znam:)

Oświetlenie.
Tu potrzeba dobrego światłą. Dobrze dodatkowo mieć czołówkę albo lampkę do doświetlania sobie szlaku. Czasem chciałem spojrzeć na drzwo obok mnie i przeczytać napis jaki to szlak itp, ale musiałem rower za kierownice do góy aby sobie oświetlić. Z siodełka też lampka nie zawsze łapała "w biegu" wszystkie oznaczenia szlaku.

Szlak.
Jechałem zielonym. łatwy, mało górek prosty, dobrze oznaczony. Na upartego można by jechać tylko po oznaczeniach bez GPS, ale zawsze jak nie byłem pewny czy jechałem ok to patrzyłem w odbiornik satelitarny, a potem i tak okazywało się, że dobrze pojechałem bo były oznaczenia.

GPS
GPS warto mieć, a jeszcze bardziej warto mieć wgrany ślad, który ktoś przejechał. Z samych dróg nie wiele byście wywnioskowali na mapie GPS. Co chwila się tam krzyżują leśne i rozwidlają. A szlak wiedzie czasem lekko dookoła no i jest przejechany, więć nie ma tam niespodzianek w stylu rzeczek czy powalonych drzew.  

Opony
Ja jechałęm jak było około 0 i ziemia podmarzła, ale bez grubych opon, jazda w lesie tym czy innym szlakiem wydaje mi się bez sensu. Sporo zamarznietych "piaskownic" widziałęm i gdby nie temperatura kopałbym się i na grubtych pewnie. 

Przygoda.
Super sprawa! Polecam - następnym razem też jadę, tym razem zmierzę się z Czerwonym szlakiem - trudniejszy!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:

Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew

Speed Adjustment = po Księgowemu. || 0.01km

Czwartek, 6 sierpnia 2015 · Komcie(10)
Kategoria OSTRA JAZDA
Ostatnie jazdy na ósemce w tym sezonie. Przełożyłem się na jazdę szybszą i brakowało mi przełożeń na korbie za chłopakami. Szóstka była zbyt twarda, a piątka zbyt mocna. I tak nie mogłem sobie wpasować kadencji w ich prędkość. Jako że jakiś tam zapas zębatek w piwnicy mam z różnych kaset, to sobie dziś poukładałem nową kasetę na "Ostrą jazdę". Nie jest idealnie, ale tak to się mniej więcej klaruje


Teraz mam.
13-14-15-18-21-24-28-32


48x15=3,2
48x18=2,66




za lekka piątka [18] za ciężka szóstka [15] do jazdy z chłopakami na kole. Potrzebny bieg pomiędzy 15 i 18.


Przeróbka na ostrą jazdę.
13-14-15-16-17-21-23-26

48x15=3,20
48x16=3,00
48x17=2,82

Napęd się lekko przeobraża. Piątka lekko twardnieje, a pomiędzy wpada jeszcze zębatka 16cie.

48
Dziś będą pierwsze testy napędu:)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:

Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew

Znów szybko - kolejna z serii OSTRA JAZDA || 45.00km

Środa, 5 sierpnia 2015 · Komcie(10)
Kategoria OSTRA JAZDA
Dziś kolejny wyjazd z serii treningów. Chce zobaczyć jak to jest być szosowcem. Nie mam narzazie frajdy z jazdy z takim tempem, ale chcę nabrać lekkiego okrzesania i przyspieszyć nieco w przyszłym sezonie. Plan jest przygotować się dobrze do maratonu podróżnika i znów zaatakować 500 km/24h. Nie wiem gdzie i w jakich warunkach terenowych odbędzie się edycja 2016, ale chciałbym ponownie sprawdzić się w występach. No i jest wreszcie szansa, (mam nadzieje), że utrzymam tempo Hipków na maratonie;)


Obecnie jeżdżę co drugi dzień z kimś na kole. Nie ważne z kim, byle jechał szybko. Szybciej niż ja. Wdrażam się w sporo szybsze jazdy i moje serducho czasem daje ostro popalić;) Nie ma wiele zwiedzania, jest tylko koło i utrzymanie prędkości. 

Dziś momentami 35-37 km/h w tym upale było ostro. A kolka w pewnym momencie tak mnie docisnęła, że myślałem że mnie ktoś na rożen nadziewa:D

Czy już czuje różnicę? Nie wiem:) Na razie staram się nie umrzeć jak idzie 37 km/h pod "lekką zmarszczkę", efekty mam nadzieje przyjdą pod koniec przyszłego tygodnia.

Następna ostra jazda w Piątek




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:

Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew

Jak to jest być PRO? || 90.91km

Niedziela, 2 sierpnia 2015 · Komcie(4)
Kategoria OSTRA JAZDA
Dzisiejsza ustawka szosowa z szefem i jego kolegami była dla mnie wielkim wyzwaniem. Nie ukrywam, że kondycyjnie odstawałem od grupy szosowców. Prędkości pod 30-33km/h przez 80 kilometrów zdecydowanie są sporo większymi, niż sam do tej pory stosowałem. 
Pojechałem, i nawet dojechałem do końca. Ciężko było i nie jeden raz odpadałem z "koła". Nawet niewielkie pagórki i 33 km/h pod te "zmarszczki" okazywało się za szybkie. 

Finał w Nieporęcie i piwko w ogrodzie. Udało się! Jestem cały! Zobaczymy czy jutro będę mógł chodzić. 




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:

Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew