szkliste deszczu krople... | Księgowy

szkliste deszczu krople... || 70.00km

Piątek, 10 lipca 2015 · Komcie(2)
Kategoria Wyprawa
Po raz kolejny na wyprawie ze snu wyrywa mnie deszcz. nie pada na mnie, ale wali w dach dość solidnie. Z obawą w niebo patrzę i pogodzony nieomal z pozostaniem cały dzień w pokoju, znów kładę się spać. Sen szybko mnie zabiera do krainy ciemności i znikam na kolejne kilka godzin. 

Śniadanie serwujemy sobie przepyszne, bo Agnieszka dzień wcześniej kupiła świeże bułeczki. Kanapka z szyneczką do tego serek gouda i pomidorek. Mimo obaw o pogodę, postanowiliśmy się z kwatery ewakuować, przecież w końcu mamy urlopy, to w domu nie będziemy siedzieć. 

Nie było całkiem fajnie za oknem, bo około 12-14 stopni i pochmurno. Czułem się nieomal jakby z lipca zrobił się późny październik. Nie ujechaliśmy tego dnia może z dziesięciu kilometrów, kiedy nad głowami zagościły ciemne chmury i zerwał się lodowaty wiatr w twarz. Pocieszeniem była przepiękna ścieżka rowerowa, jaką spotkaliśmy na swej drodze tego dnia. Ścieżka sama nie była w stanie zmienić pogody i chwilę później rzecz jasna zaczęło padać. 

Na początku lekko, a potem mocno. Ukryliśmy się więc pod jakimś przystankiem we wsi i czekaliśmy na poprawę. Nie było źle, po prostu tak tego dnia podróżowaliśmy. Słońce, wiatr deszcz, slońce wiatr deszcz tama...
Zaraz jaka tama? 
??

Koty Dwa - Czerwono niebieskie szaleństwo!



... no więc była tama...
i żadne biebrzańskie bobry jej nie budowały. Budował je serwisant rowerowy z warszawy z wykształceniem geologicznym. Ta tama musiała być więc solidna. Miała podbudowę z patyków, silny trzon z ziemi i uszczelnienie z kwiatów lipy. Nie ma przypadku w moich inwestycjach drogowych. 


Czasem nie padało, wtedy dla ułatwienia wybieraliśmy sobie tereny boczne i szutrówki. W loklanej nnomenklaturze ta tarka nazywana jest "KOPYTNIKI", strasznie takie określenie nam się spodobało i z jeszcze większym masochizmem jechaliśmy po najbardziej wyboistych "kopytkach" tego dnia. Mój rower pewnie mi za to podziękuje jeszcze. ku memu zdziwieniu, nie poszła żadna szprycha, nie mieliśmy żadnego kapcia. NIC. 

Skąd Ci ludzie w serwisie tyle tych gum łapią? Naprawdę zastanawiające. My z Agnieszką waliliśmy po krzunach, szutrach, polnych drogach wysypanych cegłami i nic! Jak na złość nie chciało się nic przebić. Opony sprawdziły się więc perfekcyjnie. Z tego miejsca polecam wszystkim do wypraw rozmiar 32c. Jest w sam raz, ani za cienki ani za gruby. No i z daleka dodaje wizualnej lekkości maszynie. Na starty w ultrasach takie "pro" zakładał będę 23c, ale na codzienne jazdy zdecydowanie 32 jest moim idolem:)

Pętlę tego dnia kończymy dośc szybko i wracamy do kwatery - rzecz jasna w deszczu. Zlani i zmoczeni, z radością witamy domek z kominkiem...




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (2)

Razem jesteście jak Osasuna Pampeluna. Mój ulubiony zespół z Hiszpanii, do tego ulubione barwy.

Niestety ostatnio przeżywa kryzys. Osa, nie Wy :)

Trollking 21:59 czwartek, 16 lipca 2015

Czerwonego bobra jak żyję nie widziałem :P

Goofy601 20:50 czwartek, 16 lipca 2015
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa iesci

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]