pośród śniegu i wciąż w biegu | Księgowy

pośród śniegu i wciąż w biegu || 60.00km

Sobota, 12 listopada 2016 · Komcie(11)
Kategoria Pojeżdżawki
Ostrzeżenie - wpis może dokonać trwałych zmian w umyśle czytelnika, zaleca się dużą dozę ostrożności, w szczególności dla gości.

No to ruszamy!

Od dawien dawna wiadomo, że księgowy to recydywista, który robi kupy na chodniku i nie sprząta po swoim psie! Psa niestety nie mam, a nawet jak miałem to po nim nie sprzątałem Moje oba psy zdechły i żałobę po nich już zakończyłem - proszę ich w to nie mieszać, bo to trąci brudną polityką rodem z USA.
Ucinając wszelkie dyskusje na mój temat - odcinam się od podejrzeń jako bym osobiście robił kupy na chodniku! KUP brak! A na główną nie poluje - ja po prostu nie mam czasu dodawać tego dnia co jadę!

I w ten swoisty sarkastyczny sposób mogę przejść do recydywy i wpisu właściwego. I od razu piszę z grubej rury - wPIS łączony! Czyli pewnie zakradam się pod do okienko, jako ten napalony Romeo do super Julii. I czyham na okienko owe, gdyby nie to, że Katana i tak zrobiła dziś więcej - i czyniąc ten wpis, nawet łączony z dwóch dni, mam potwierdzenie od samej zainteresowanej!



Pierwszy był piątek jedenastolistopadowy. W całej tej nazwie tylko słowo opadowy się zgadza, bo na niebie była sieczkarnia, a z chmur leciał śnieg, który zamieniał się w deszcz, jeszcze szybciej niż mrugnięcie okiem! Rano syn zbudził nas o godzinie na tyle wczesnej, że słońce zapomniało wyjść jeszcze na widnokrąg. Było szaro, choć nie ciemno, jednak sprawa sprowadza się do tego, że zaczęliśmy dość wcześnie. Udało się przespacerować syna i nawet z okazji dnia patriotycznego wstąpić do MC donalda na jedzonko. 

Kiedy syn był przespacerowany, a za oknem jeszcze nie nastąpił całkowity armagedon, zdecydowałem się na wyjazd. WIęcej było wilgoci niż śniegu, ale nie padało już choć ulice nadal były mokre.

Sprawę celu wycieczki ustalił los. W sumie nie wiedziałem gdzie chcę jechać. Było ponuro, mokro, a na ulicach jakoś tak siąpiły auta i zdecydowałem się na las i grzybo-liścio branie. Tam zdecydowanie odnalazłem tego dnia siebie. Nie wiało a terenowa jazda sprawiała, że można było nawet lekuchno się zagrzać. 


Snując się to tu, to tam, docieram do Cmentarza w Nieporęcie. Odwiedzam sklep Cyklista i po obejrzeniu swojej bramy do pracy zawracam i omijam Nieporęt leśną obwodnicą.Gubię się w lesie, bo nie znam tam dróg, a wybieram owe dość intuicyjnie. Skutkiem jest totalnie pokręcona trasa.



W pewnym momencie zastanawiam się, czy pod dywanem z liści jest jeszcze szlak, czy jadę już po bezdrożach leśnych i ściółce. Kilka razy tego dnia docieram do ogrodzenia jakiejś posesji i muszę się wracać do główniejszej leśnej drogi. W sumie za nic na świecie, bez gps nie podam wam trasy jaką jechałem!


Koniec trasy to już ulica Strużańska i podgląd na budowane osiedle na terenie dawnych koszarów wojskowych. 
Wygląda to dość obiecująco i bardzo ciekawie ociepla wizerunek, tego wieżowca budowanego za plecami pierwszoplanowej ceglanej konstrukcji. 

Dzień Dwunastego listopada zaczynam jak zawsze spacerem z małoletnim. Tym razem jednak idę na spacer sam, bo żona załatwia sprawunki. Ubrani i wyposażeni w odzież zimową ruszamy do lasu. Młody zainteresowany był spacerem jedynie przez pierwsze kilkanaście minut, a potem odleciał w objęcia tego kolesia od snów...Morfeusza?



Spacer potraktowałem, poniekąd jak nordic walking, tylko, że z wózkiem. Dynamiczny marsz trwał 1h i pewnie dobre 4-5km przemaszerowaliśmy. Do domu wróciłem i spotkałem się z żoną. Gdy sprawy rodzinne zostały odbyte, można było, za zgodą moich dwóch połóweczek, iść na rower.

Moje koła skierowałem do nowej kładki rowerowej na Żeraniu. 

Odwiedzam to miejsce z nieukrywaną przyjemnością, bo i dojazd zacny, a i okolica przyjemna. Tego dnia, mimo szronu, na kładce sporo rowerzystów. Trzeba było, jednak bardzo uważać, bo kładka zbudowana z cienkiej blachy - czy podbudowy i osadzający śnieg szybko przymarzł, a miejsca gdzie roztopiło go słonce podeszły lodem. 

Jazda po kładce była więc dla niektórych nie lada wyzwaniem, a nawet i ja czułem, że przyczepność jest bardzo słaba.


Nie wiem czy to już oficjalna nazwa, ale obecnie taka kartka wisi. Aż dziw, że jeszcze tego nie zerwali "młodzi gniewni". Wiecie, ci od kup na chodnikach i petów!

Z kładki na Żeraniu udaje się na most Grota. Ciekawie wygląda to łożysko mostu. Fajnie, że po budowie inżynierowie, zrobili taki a`la pomnik. To dość ciekawe, tak dowiedzieć się jak wygląda konstrukcja mostu Grota. To łożysko według tabliczki ma 35 lat użytkowania. 

Po wizycie na moście Grota szybki kurs koło estakady przy Dewajtis i kurs na Most Północny. Tam jadę dublującą się wcześniej trasą na wał. Tuż za miejscem, gdzie kończy się kostka, pojawia się dzikowisko. Staję więc i strzelam pamiątkową fotkę. Gdy kadruję zdjęcie, bo jakoś tak nie mogę ustawić ostrości, słyszę głośny huk, a potem syk... coś wystrzela i czuje jak rower się obniża.
Co do jasnego pioruna!? - myślę sobie. Z zaskoczeniem oglądam rower, podejrzewając niesforną  oponę tylną. Niestety ku swojemu zaskoczeniu zauważam, że to tym razem przednia opona jest bez powietrza.

Oglądam dokładnie koło i zauważam, że zawór "dunlop", znany w składakach z przed lat, wystrzelił. Traf chciał, niestety, że w przedniej oponie miałem taką właśnie dętkę. Było to używane koło z roweru z naszego serwisu, nie chciałem inwestować w nowe dętki, a że przednia guma była szczelna, to zostawiłem taką jaka była. No i w końcu chyba  strzeliła na mnie focha. Zawór musiał się poluzować na nierównościach i najzwyczajniej w świecie, wystrzelił pod ciśnieniem.

Nie znalazłem śladu po nim, ale sądząc z huku, to wystrzał był konkretny i poleciał daleko. Pewnie jakiś dziś go zje!

Efekt? Do Domu znów na kapciu. Miałem zmianę, ale szło do zmroku, a ja już nieco zmarzłem. I nie chciało mi się z majdanem rozkładać na środku wału Wiślanego, poza tym żona już mówiła przez telefon coś o szykowaniu obiadu, więc pazerność na jedzenie wygrała!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (11)

Mam sporo doświadczeń z jazdą na kapciu. To czy spadnie, zależy od opony. Kilka razy zdarzyło mi się kupić takie, które spadały po kilku metrach, ale jeździłem też na takich, które wytrzymywały kilkanaście km jazdy na kapciu.

Co do Księgowego - tyle ile go znam - ma własne zasady i alergię na zasady wciskane przez innych. Takie "niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie." Czasem przysparza mu to kłopotów, ale są ludzie, którzy nie mogą pogodzić się z (dowolnie definiowaną/wybraną) wolnością jednostki - wszystkich zrównać, ściąć jak zboże, a kłosy zachować dla siebie.

Kto daje prawo, by reformować innych? Czemu nikt nie ma prawa reformować reformatora? Co napędza reformatora, by reformować innych? (Mat. 7:3–5) A czemu widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku swoim nie dostrzegasz? Albo jak powiesz bratu swemu: Pozwól, że wyjmę źdźbło z oka twego, a oto belka jest w oku twoim? Obłudniku, wyjmij najpierw belkę z oka swego, a wtedy przejrzysz, aby wyjąć źdźbło z oka brata swego.

Piszę, bo nawet ja mam skończone pokłady cierpliwości. Pouczać nie lubię, bo każdy ma swoje zdanie, swój sposób pielenia ogródka, co w nim chce zasiać. No ale ile można oglądać, jak ktoś wrzuca po kryjomu śmieci na podwórko sąsiada, śle mu anonimy i twierdzi, że każdy musi robić tak jak on uważa? Choćby cel był szczytny, jeśli metody są niemoralne lub tchórzliwe, będą w głębokim poważaniu.

erdeka 18:29 poniedziałek, 14 listopada 2016

Gościu - szczerze mi żal Ciebie. Musiałeś mieć kiepskie dzieciństwo skoro teraz takie głupoty Cię bolą jak ktoś tam na głównej.
No weź się zastanów czy to w życiu jest najważniejsze ?!

Katana1978 11:52 niedziela, 13 listopada 2016

kółko wzajemnej adoracji - żal mi was...

Gość 11:29 niedziela, 13 listopada 2016

Tak się zastanawiam, czy ktoś bardzo zainteresowany nie oddziaływał na dętkę za pomocą psychokinezy? ;)

malarz 06:01 niedziela, 13 listopada 2016

Ja nigdy na flaku nie jechałam - wiem że można łatwo uszkodzić obręcz. Wiec wolałam nigdy nie ryzykować.

Katana1978 21:27 sobota, 12 listopada 2016

Hehe, pamiętaj: jeśli jesteś na głównej bezprawnie to Twój syn będzie co najmniej mordercą, Ty narcystyczny Księgowy Ty! :)

PS. pewnie w tych sakwach masz pieniądze obrabowanych na trasie staruszek! :)

Trollking 21:18 sobota, 12 listopada 2016

Ja kiedyś próbowałem bez powietrza jechać, to po kilkudziesięciu metrach opona mi spadła z obręczy i było po herbacie. Dlatego myślałem, że "z buta".

yurek55 21:16 sobota, 12 listopada 2016

Yurek - on jechał na tym kapciu....

Katana1978 21:12 sobota, 12 listopada 2016

Majstrowanie przy rowerze w takiej temperaturze nie należy do przyjemności, to prawda. Wydaje mi się jednak, że szybciej byś dojechał, niż doszedłeś z buta do domu. Tam jest wałem chyba ze dwa kilometry do pałacu, potem przez park i do Legionowa... Chyba około godziny prowadziłeś rower?

yurek55 20:59 sobota, 12 listopada 2016

Tu nie za bardzo jest co komentować. Jesteś niereformowalny... szkoda mi ciebie. Jesteś narcystycznym kolesiem, który szuka poklasku i podziwu. Szuka ludzi którzy będą go chwalić i poklepią po plecach mówiąc: super wpis.

Masz w dupie zasady, nie wiem czy jakiekolwiek masz moralne wyznaczniki! Ciekawe czego nauczysz w życiu swojego syna... o tym, że trzeba olewać system i wszystkich dookoła? Super tatuś nie ma co!

Gość 19:43 sobota, 12 listopada 2016

Ta dętka z tym zaworem to chyba jeszcze starsza od dętek Morsowego Krossa :)))
Ja pamiętam jak mój Ojciec wentylki takie pomarańczowe do tych zaworów mi "załatwiał" coś tam często mi padało i powietrze schodziło....

Początek twojego wpisu mnie załatwił że teraz brzuch mnie ze śmiechu boli :))))) . Chciałabym mieć takie problemy jak ten Gość bo skoro on czepia się takich głupot jak "Księgowy na głównej" to musi mieć lekkie i przyjemne życie :)

Katana1978 18:32 sobota, 12 listopada 2016
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ajaje

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]