W kotka i myszkę | Księgowy

W kotka i myszkę || 85.00km

Sobota, 22 kwietnia 2017 · Komcie(8)
Kategoria kuweta
Pogoda ta szara pogoooda... a może to było o piechocie? Tak czy inaczej do warunków pogodowych ostatnich dni kwietnia można ten rytm odnieść. Efekt taki sam jak w zwrotce:
"a przed nimi drzewa salutują

Jako, że sobotę mam pracującą "Wieczyście" do czasu aż sezon minie, to i tę/tą pracowałem. Jednak plan na popracnik, był ambitny - owiedzić Kampinos. Rano jadąc do pracy spodziewałem się nieomal upałów, bo świeciło słońce i tylko wiatr zdawał się przypominać mi o huśtawce pogodowej ostatnich dni. Na niebie białe obłoczki i sielnaka. 
Zabrałem więc Shannon na wyjazd, bo bidulka ostatnio znów odstawiona, a Cherry królowała. 
Gdy kończyłem pracę, pogoda zrobiła piruet i satlo w tył. No i ze słońca zmieniła się w niesłońce. Głód rowerowy, jaki mnie ostatnio opanował musiał wziąć górę i mimo wszystko zdecydowałem się jechać.

Plan zasadniczy zakładał pominięcie odcinka asfaltowego i dojechanie do ul. Płochocińskiej autobusem. Jak jechałem żółciakiem, lunęło... wiatr przewiał nad trasą mojej linii mini armagedon. Deszcz padał bokiem. I jeden bok autobusu był mokry, a drugi suchy. Gdy wysiadałem na przystanku pół godziny później, również rozpętała się nawałnica. Świeciło słońce i lało. Sypnęło też śniego-ryżem z nieba. Wyjazd zapowiadał się "świetnie". 
Po wizycie i szybkim posiłku w KFC na ul Modlińskiej, udałem się mostem północnym do Łomianek. Na wiadukcie zanim jeszcze przekroczyłem Wisłę, widziałem kolejny front nadciągający od Nowego Dworu Mazowieckiego. Miałem chwilę zawachania, czy jechać dalej, bo przechodzące nawałnice, nie zamierzały wyczerpać swoich sił i po jednych następowały kolejne. 

Nie poddawałem się i mieliłem dalej wprost nadciągającego deszczu. W końcu mam "Wolne" i idę na rower - nic mi nie przeszkodzi... ech. Wiatr sypał piaskiem w twarz i z radością przywitałem las. Tam mniej wiało i wszystko jakby przestało mieć znaczenie. Nareszcie tylko ja i zieleń. Zapach unoszący się z budzącej się ściółki był niesamowity. 

Jazda po lesie wyzwoliła we mnie demona. Szalałem jak małolat. To piaseczek, to wydma, to znów korzenie. Latałem jak oszalały próbując tym samym się ogrzać, bo lekko byłem ubrany. Pogoda nadal stroiłą fochy, bo niejednokrotnie w lesie robiło się ciemno i z nieba padał grad, lub deszcz, a sosny sypały igłami i atakowały szyszkami, gdy zrywał się wiatr. 



Umordowany z deczka, robię popas na jakimś leśnym ogródku. Popijam Pepsi z puszki i zjadam batona. Słońce góruje. Opalam się i wygrzewam w chłodnym blasku. Nie za wiele mam tego odpoczynku, bo wiatr znów zasłania chmurami niebo i pora ruszać dalej. 


Las budzący się do życia po zimie, pachnie świetnie. Dookoła zieleń, ale brak jeszcze masy owadów i przepalonego słońcem zaduchu. Wszystko jest takie - nowe, świeże....


Mech pnie się do słońca i chłonie każdą krople wody.

Walka natury z pogodą trwa... Każde istnienie chce uszczknąć choć kawałeczek tego świata dla siebie. 






Jazda w lesie mija mi szybko, szybko również uciekają godziny i zapada zmrok. Trzeba się ewakuować...


Odcinek do Cmentarza w Palmirach trafia mi się w zachodzącym słońcu. Bruk lśni od wody, bo chwilę wcześniej przeszła nade mną mała mżawka.


Nie udaje mi się jednak długo cieszyć słońcem, bo deszcz powraca. Chowam się więc pod wiatą na cmentarzu i czekam aż chmura się wypada, a potem z lekkim już niedoczasem, ruszam w drogę na Nowy Dwór Mazowiecki. 


Zmrok już za plecami się czai... słońce już zaszło.


Ostatnia fotka za "dnia" to błękitny most w Nowym Dworze  - reszta to już jazda do domu po zmroku.


Wyjazd udany i całkiem sprawny mimo wielu zdjęć i postojów. Szkoda Wilku, że się nie wybrałeś ze mną;) Było milusińsko!




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (8)

Dwa dni wcześniej. Tak mnie naszło, żeby odwiedzić Wiersze.

erdeka 19:41 poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Fajnie że coś pojeździłeś, ja jak wspominałem niestety sobotę miałem zajętą. Ale z takim wiatrem to jak proponowałem - trzeba było walić na wschód, średnia pod 30km/h gwarantowana, a ile frajdy z prucia ;))

wilk 17:47 poniedziałek, 24 kwietnia 2017

A tymczasem w tym samym czasie kilkanaście kilometrów na południe od Tarchomina wiało i najwyżej udawało, że chce padać.

oelka 11:45 poniedziałek, 24 kwietnia 2017

No zdjęcia robiłem z zachwytem. Lubię sobie czasem tak przystanąć i przyjrzeć się tym małym roślinkom, kwiatkom czy porostom... i spojrzeć na świat z ich perspektywy:D

Radek - tak a co ty też byłeś?

Ksiegowy 08:15 poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Więc i ty wpadłeś do Puszczy :D

erdeka 21:17 niedziela, 23 kwietnia 2017

Las ma w sobie magię, co pięknie pokazują te fotografie :)

malarz 19:36 niedziela, 23 kwietnia 2017

Po tej jednej fotce aż chce się polubić bruk :)

Fuj, fuj, co ja piszę! :)

Trollking 18:23 niedziela, 23 kwietnia 2017

Ja pitolę zdjęcia cudne - te słońce w Palmirach jak jakieś objawienie !!. No i roślinność w lesie - cudna. Niewiele jest osób co umie jeszcze takie drobnostki dostrzegać ...
ps : Czekałam na ten wpis ;) byłam ciekawa ile km zrobiłes w taką pogodę :)))

Katana1978 17:02 niedziela, 23 kwietnia 2017
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa knree

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]