Różnie różniście - cyklicznie | Księgowy

Różnie różniście - cyklicznie || 18.00km

Piątek, 26 lipca 2013 · Komcie(0)
Trzeci już, można powiedzieć, etap pedałowania w ciągu tych kilku dni. Pierwszy był wczoraj, drugi na ognisko + powrót a dziś mamy trzeci.

W domu rozsiedliśmy się na lekkim kacu i bez śniadania, dotarło do nas jak bardzo jesteśmy zmęczeni. Nie było mocy w narodzie a chęci starczyłoby chyba tylko na przykrycie się kołdra i odespanie nocy.
Wstawiam wodę w czajniku i serwuje dwie kawy. Sam wypijam z 3 łyżek wielką w kuflu a Agnieszce robię z dwóch w kubeczku zwykłym. Do tego zarządzam królewskie śniadanie, okraszone przepychem. Gotujemy wiejskie jajka do tego jest kanapka z łososiem i sałata lodowa. Pysznie! Efekt jednak osiągamy odwrotny niż zamierzaliśmy.

Po takim pysznym śniadaniu, nie chce nam się jeszcze bardziej...

W końcu jednak, ruszamy. Pierwszy odcinek na rozruszanie nie za duży - nie można się przemęczać. Jedynie niecałe 2 km do koleżanki na osiedle obok. Nasza przyjaciółka jest w ciąży, więc odwiedzamy ją i zawracamy troszkę głowę z rana. Uradowana jest z naszej wizyty, bo ostatnie dni siedzi sama i czeka na rozwiązanie, więc jakaś nowa twarz to na pewno spora odmiana.
Nie wiele zostało jej takiego spokoju. Mała już puka do "drzwi" i pewnie za niedługo pojawi się na świecie.

Drugi mikro - etap to przejazd przez miasto do PKP i przeskok do Warszawy a tam wizyta w salonie sukien ślubnych. Przymiarka poprawianie regulacja długości. Wszystko ma być idealne. Idealne tak jak moja przyszła żona! nadzoruje czuwam i robię zdjęcia.
Niejedna dziewczyna rwie włosy z głowy czytając pewnie ten post. Jak to! Mąż widział suknie? Widział! Ba mało tego, pomagał w jej wyborze - (chcielibyście widzieć miny obsługi salonów jakie odwiedzaliśmy we dwoje) Buty do sukni wybierałem również ja! Nie obeszło się także, bez zaaprobowania wyborów przez Agusię, ale stanowimy duet - i nie widzę w tym nic złego, że wspólnie szykujemy nawet ten etap ślubu. Precedens goni precedens;)

Wizyta bardzo konkretna i po około 1h wszystko było załatwione. Został tylko powrót do domu i kolejny mikro-etap. Na mieście odwiedzamy Sklep mięsny, potem zajeżdżamy na pocztę. Tam znów bałagan. Wycwaniłem się i gram już z nimi wg własnych zasad. Nie dostarczają bowiem listów poleconych, paczek a jak już większą przesyłka to od razu można iść na pocztę bo i tak zostawi listonosz tylko awizo. Wyposażony więc w dowód i małe białe awizo stoję w ogonku czekając na swoją kolej.


Podaje teraz dowód a nei awizo - jak podam awizo to tylko dostane paczkę tą której dotyczy świstek.
- jest coś jeszcze na moje nazwisko? - pytam. - Spodziewam się paczki powinna dziś przyjść.
- nie. Dzisiejszych paczek nie mamy jeszcze.
- ok rozumiem, A czy mogłaby pani tylko sprawdzić czy coś jest?

Cisza, trwa stukanie w klawiaturę, potwierdzam odbiór listu i nagle pani gdzieś znika. Nie ma jej i nie ma, myślę sobie, może już mnie tu tak nie lubią, że poszła po jakiś pistolet? Wraca i co? Znów coś pisze i stempluje jakiś druk.

- to coś do mnie? - dopytuje spoglądając na świstek jaki pieczołowicie wypełnia
- tak paczka...
A to czary - listonosz właśnie wniósł? Czy może paczka teleportowała się w systemie? Gdybym tylko z Awizo przyszedł, to bym musiał "dymać" raz jeszcze bo awizo pewnie już na mnie czekało.

Cóż, jak widać z systemem trzeba umiejętnie;)

Mam wszystko i radośnie opuszczam Posterrin a za mną kolejeczka 10 osób*.

*tam zawsze kolejka po 17:00 jak ludzie z pracy wracają. 90% poleconych nie zastaje adresatów w domach, a listonosze noszą awiza zamiast paczek, bo nie ma komu paczek wozić.

Co kraj to obyczaj - tak to się teraz mówi?


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa bokim

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]