Mława i gleba na rowerze.... || 113.00km
Na start stawia się Piotr, który jako jedyny jedzie na rowerze 26 cali z lemondką. Czekając na pociąg stwierdzamy, że napewno wieje, nie potrafimy jednak doprecyzować czy oby na pewno wieje tak, żeby mieć wiatr w plecy po wyjściu w Mławie. No cóż ryzykujemy.
Pociąg dociera o czasie, a w środku panuje przemiłe ciepełko. Ludzi dość mało więc udaje nam się postawić rowery i wygodnie usiąść. Przez prawie 1,5 godziny rozmawiamy sobie w ciepłym składzie i delektujemy się obrazami z za okna. Gdy wysiadamy uderza nas chłód.
Agnieszka prowadzi na starcie i troszkę myli trasę, wyjeżdżamy drogą na Płońsk. Korygujemy trasę, ale owa korekcja to prawie 8km z wiatrem bocznym-w-twarz i kilka lekkich podjazdów. Oj wywiało mi chyba wszystkie chęci do jazdy na tym etapie. Zimno, wieje, w policzek szczypie. Gdy docieramy już do właściwej drogi atmosfera wietrzna ulega zmianie. Wieje w plecy a kola toczą się malowniczymi drogami.
Taniec synchroniczny na rowerach:)
Pięć piw i kaszankę proszę...
Peleton na trasie napiera w kierunku słońca! Oj szło tutaj powyżej 30 spokojnie!
Agnieszka na prowadzeniu. Jej zmiany zawsze były mocne...
Jazda tego dnia jest dość dynamiczna. Pędzimy momentami po 30km/h. Gdyby tylko temperatura się ogarnęła. Do Ciechanowa jade jakoś tak na rezerwie termicznej. Nie idzie mi. Staram się zachwycać trasą i pogodą, ale nie mogę wypośrodkować swojej temperatury. Dopiero w Ciechanowie nastepuje przełom. Stajemy pod biedronką i robimy przerwę na bułę i zakupy "na trasę".
Na trasie zdarzają się także odcinki remontów wiaduktów kolejowych. Musimy jechać więc szutrami. Na cienkich kołach troszkę nosi, ale nie jest tragicznie.
Bliżej Celu słońce jest niżej i chowa się za drobnymi obłoczkami. Na jednym z odcinków na lekkim łuczku, tracę koncentrację i łapię pobocze. Kończy się to w sposób oczywisty ląduje na ziemi z hukiem. Dobrze, że miałem kask, bo głową przy-dudniłem dość porządnie. Łokieć też oberwał, a do tego biodro i kolano. Generalnie jestem cały, ale jak leżałem to troszkę sekund minęło zanim łokieć mogłem wyprostować i się z ziemi podnieść:D
Cały wyjazd mega udany, mimo bardzo zimnego wiatru. Szkoda troszkę upadku, bo sobie owijkę obtarłem i kurtke porwałem, ale co tam. Ważne, że w miare cały jestem:)
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew