W sobotę w pracy nie działo się za wiele. Od niedawnej nawałnicy nadal nie mamy prądu, a sklep pogrążony jest w ciemności - nie działa światło. Szczęście w nieszczęściu komputer działa, monitoring też, za to internet nie... No i co tu robić? Serwisów całe szczęście niewiele, za to jeśli już jakiś się zdarzy, to robimy go przy oknie, bo wgłębi sklepu na serwisie - ciemność, i szukanie klucza z lampką rowerową w ręku nie daje takiej efektywności pracy, jakiej byśmy sobie życzyli.
Olo ma swoje żelki, ja w sakiewce trzymam dumle, czasem eclersy, czasem inne cukierki z karmelem i czekoladką. Żelków jeszcze nie próbowałem.
Po pracy wróciłem do domu dość szybko, bo tego dnia kursowałem autem. Planowałem ten dzień zrobić jako dzień przerwy. Rano spraw kilka do załatwienia, zakupy, wizyty itp. Po pracy więc w ciągu 15 -20 - minut byłem już obok mojej żonki. Pogadaliśmy pośmialiśmy się i postanowiłem wybrać się na rower. Strasznie ciekawy byłem dalszych przygód w książce, której słucham. To ona ostatnimi czasy, sprawia, że znajduje energię mentalną do wykręcania "takich" dystansów. Może i to nic wielkiego, bo 63km to nie jakaś powalająca zbieranina tysiącmetrowych odcinków, ale cieszą mnie te cyferki niezmiernie. Zmęczenie dodaje mi sił, jeśli wiecie co mam na myśli.
Trasa do Nowego Dworu Mazowieckiego
Pętlę od kilku dni mam tę samą. Trasa pozwala na ujechanie wystarczająco sporego dystansu, bez jednoczesnego oddalania się od żony w razie "telefonu". Rzecz jasna, kontaktuje się z nią telefonicznie z siodełka podczas jazdy i kontroluje jej samopoczucie. Nie jestem bezdusznym stworem co tylko na rower ma czas. Teraz łączę rower i sprawy rodzinne, testuje nowe rozwiązania i opcje "wyrywania" czasu dla siebie jak i dzielenia go z rodziną.
Próbowałem słuchać Wiedźmina czytanego przez Adama Ferency i więcej już żadnego audiobooka z sieci nie ściągnąłem. A Wiedźmina mam zaliczony tylko pierwszy rozdział i na więcej nie starczyło mi wytrwałości. Bardzo lubię czytać książki i czytam szybko, słuchanie jest zbyt rozwlekłe. Denerwuję się, że muszę czekać, aż ktoś mi przeczyta, tym bardziej, że od 6 roku życia czytam płynnie i samodzielnie. :)
Ja też korzystam, na dworcach, z głośników :) jak myślę o czymś takim czytającym jakąś lubianą przeze mnie książkę to... staję się przeciętnym Polakiem i odrzuca mnie od lektury :)
Yurek55 - to może warto zacząć od słuchowisk? Tam jest klimat nie do powtórzenia... a i tempo nie ma takiego znaczenia :) Katana - IVONA czytająca książkę - koszmar bibliofila :)
Ja czytam z mojego tabletu. Mogę czytać, a jak mi się nudzi mogę słuchać. Szybkość czytania też da się ustawić :) Głos IVONY trochę denerwujący - ale da się z tym żyć ;)
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.