jestę czołgię - jadę wszystko! || 35.00km
Jako, że na asfalcie, wiało, jak szalone, to wybrałem opcje terenowo - leśną. Zapomniałem jednak, że las nie wessał był jeszcze całej wody z opadów trzydniowych, no i było cokolwiek błotniście.
Na moim ulubionym odcinku, od jakiegoś miesiąca, trwa zrywka drewna i jeśli połączymy ciężki sprzęt z opadami, mamy:
Accent sprawdziła się tu wyśmienicie, jechałem przez te rynny jak czołg, niejednokrotnie pokonując brody i wody sięgające prawie pod sam support.
Ostatni odcinek to przyjemna leśna droga żwirowa i wiatr w plecy. Jechało się przecudnie. Ilekroć jadę tym kawałkiem mam wrażenie jakbym był w wysokich górach.
Efekt jazdy po dotarciu do pracy... Poza obowiązkami typowo pracowniczymi, miałem więc tego dnia rowere do wyczyszczenia.
Kaseta wymagała ostrego pucowania, a o łańcuchu i ramie to nawet nie wspominam:)
Nie da się? Jak się nie da jak sie da się;)
Po pracy zaplanowalem, że wrócę także przez las. Temperatura zaraz po południu spadała poniżej zera, więc woda z ulic szybko stezala w kaluzach w postaci lodu.
Wracanie po siedemnastej o tej porze roku niezmiennie wiąże się z jazdą po ciemku, tak było i tym razem.
W lesie obieram inny szlak niż rano, droga tym razem sporo dalej sięga w las i wiedzie - tak mi się zdawało - po ubitej zwirowce. Najpierw za szlabanem jest 'twardo' jednak im dalej, tym więcej niespodzianek. Spotykam połamane i obalone w poprzek drogi drzewa -przeważnie brzozy. Kilka razy muszę nad nimi przenosić rower. Gdy kończą się drzewa miejsce im ustępują rowy z wodą. Te są trudniejsze do pokonania, bo czasem zajmują całą szerokość drogi. Do tego ich okolica jest skuta lodem. Jeśli dodamy do tego egipskie ciemności rozswietlane rowerową lampką, wychodzi nam całkiem spore wyzwanie. Wodą w lasach po trzydniowych opadach jest w ogromnych ilościach. Są momenty, że jedyną drogą jest droga samym środkiem kałuży w nadziei, że tam jest płytko. I wiecie co? Nie zawsze jest płytko.
Opuszczając las, mając za sobą kilka brodow po same piasty i przy akompaniamencie ujemnej teperatury, moja przerzutka xt dosłownie zamarza. Dolne koleczko muszę odkuwac z lodu by mogło się kręcić, łańcuch, po chwilowym postoju wzbogacił się o umiejętność pamięci kształtu, a przednią przerzutka przestała działać całkowicie.
Jakoś udaje mi się dotrzeć do miasta, ale wiadukt w legionowie pokonuje już ' na hulajnoge' bo łańcuch przymarza.
Jakość zdjęć niestety ostatnimi czasy, słabnie diametralnie i strasznie was za to przepraszam. Zastanawiam się czy nie zaprzestać fotografowania telefonem, jednak ten mam zawsze przy tyłku, a ferrari, muszę zabierać "specjalnie" co pracy. Opcją dodatkową, jest jeszcze telefon numer dwa z matrycą 2mpix, ale jakie sa jakościowo fotki z niego okaże się niebawem. Tym czasem, robię wszystko aby jakość zdjęć była w stopniu wyraźnie zadowalającym...
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew