Wyjazd terenowy po wale wislanym. Cierpię znów na chroniczny brak czasu na długie treningi przed maratonem podróżnika. Nie czuje że 500km po płaskim terenie to będzie bułka z masłem, ale no samo się nie przejedzie, więc przynajmniej sobie terenowe jeżdżę treningowo.
Zastanawiam się jakby to było gdyby szosa miała amortyzator. Czy bylaby duza strata energii? Niby wąskie opony niosły by gładko a na nierówności Amor by się uruchamiał.
Takie sobie dywagacje prowadzę że samym sobą. Może znów coś stworzę?.
Jak ja jeździłam na moim mtb z tymi cieniutkimi szosowymi oponkami 26x1.00 to jakoś nie zbyt miło to wspominam mimo amortyzatora nie z najniższej półki ...
Oelka - ja to wiem, ale... jakoś intuicyjnie czuję (mogę się mylić), że jednak działałoby to na szosowe koła gorzej niż twardy widelec. Inaczej już teraz do tych dziwnych przejałowych wynalazków dawaliby amora w standardzie.
Trollking amortyzator zmienia rozkład siły działającej na koło. W przypadku braku amortyzacji jest to działanie punktowe np. w momencie uderzenia w krawężnik. Amortyzator swoja pracą rozkłada to działanie w czasie.
Raczej nic by to nie dało, bo kruche szosowe koła pewnie dostawałyby o wiele bardziej po tyłku od tych podskoków niż "klasycznie". Lepiej nie idź tą drogą :)
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.