Człowiek z LASU i SA-RNA || 20.00km
Jest zimno. Oddech z lekka zamienia się w szary obłok pary. Na niebie słońce, które tego poranka przypomina o nocnym przymrozku. W uszach jednostajny głos lektora zabiera mnie w inny świat, świat gór, podróży świat wolny od zmartwień, korporacji i tej wielkiej maszyny życia codziennego. Dookjoła mnie las. Gdzieniegdzie na drzewie przeskakuje mały ptak. Patrzy na mnie z zaciekawieniem, gdy pokonuje kolejne odcinki piaszczystych wydm. Jest ciężko - cholernie dzieżko. Musze prowadzić. Auta terenowe poryły ten odcinek okropnie i jazda tu nie jest możliwa w najmniejszym stopniu. Zapowiada się ostry kawałek chleba latem gdy pomkną tędy ludzie z Legionowskiej Katorgi.
Kolejny singiel w lesie. Chwila oddechu. Nic mnie nie pogania. Nic nie ściga. Jedynie gil do pasa lekko przeszkadza, bo smarkanie pod koła, trzymając jedną ręką kierownicę nie jest najwygodniejszą opcją pokonywania wąskich ścieżek.
W tym roku przeszedłem metamorfozę. Odkryłem las na nowo, odkryłem dzikość odosobnienia od siedzib ludzkich. Pochłania mnie to bez reszty od jesieni zeszłego roku i im dzień dłuższy tym bardziej chcę w tym trwać.
Oddechu mi zabrakło. Kładę rower na boku byle jak, na ziemi bardziej już nie upadnie. Siadam. Mech jest miękki i ciepły. Gdzieniegdzie jeszcze widać śnieg po wczorajszej zadymce śniegowej. Siadam i wyjmuję butelkę coli. Nie ma to jak zdrowa dieta. Kolarz ze mnie jak ta lala. Kola w środku lasu - romantico.
Piję kilka łyków i puszczam obłoki pary. Z oddali widać ruch. Przez moment jestem przekonany, że to jacyś ludzie z psami na spacer wyszli - bo tych już mijałem kilkanaście osób, ale okazuje się, że to coś innego większego. Sarna idzie dumnie, nie widzi mnie. Mija mnie dosłownie 30-40 m po czym znika za wzniesieniem.
SARNA - słownie - SA-RNA! Kumacie? Na jakim Em Te Be maratonie ogarniecie sarnę, jak gna tam tabun nafaszerowanych testosteronem chłopów z zaciśniętymi zębami. Takiego MTB już próbowałem. Ta wersja z Colą i sarnami z lasu - bardziej mi odpowiada. Może nie pobije rekordu, może nie zrobię 100 kilometrów na trasie, ale za to zobaczę, sarnę i wypiję z nią COLĘ przyjaźni!
Czas do domu, czas wracać. Czas znów stać się trybikiem w maszynie!
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Ksiegowy
Jabłonna
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.
Dystans całkowity | 116513.90 km |
Dystans w terenie
| 8905.77 km (7.64%) |
Czas w ruchu
|
117d 15h 03m |
Prędkość średnia: | 17.18 km/h |
Baton statystyk
|
|
Profil | Profil bikera |
Więcej statystyk | Statystyki rowerowe |
Wykres roczny